W przypadku problemów z logowaniem wyczyść ciasteczka, a jeśli to nie pomoże, to użyj trybu prywatnego przeglądarki (incognito). Problem dotyczy części użytkowników i zniknie za kilka dni.

Niezaplanowane spotkanie ( kontynuacja Przypadkowego noclegu)

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • jammer106
    Ocieracz
    • Jul 2010
    • 151

    Niezaplanowane spotkanie ( kontynuacja Przypadkowego noclegu)

    Od pamiętnego spotkania z panią Heleną minęło już trochę czasu. Minęły wakacje, które spędziłem dość miło, zapoznałem fajną dziewczynę z ogólniaka w moim mieście i kontynuowałem naukę w kolejnej klasie swej szkoły. Nastał wrzesień, inauguracja roku szkolnego, krótki epizod nauki i obowiązkowe 10 dniowe praktyki w zakładach pracy. Te 10 dni to bite dwa tygodnie gdyż liczyły się tylko dni robocze. Z niecierpliwością czekaliśmy wszyscy w klasie na podział miejsc odbywania praktyk. Część osób wiedziała gdzie trafi, sprawa wiadoma – rodzice lub znajomi załatwili to tak by byli jak najbliżej domu lub w miejscu zamieszkania. Niestety, nie miałem takiej możliwości ani takich znajomych by załatwić to sobie. Dodatkowo, poprzez pyskówkę z nauczycielem z warsztatów, który miał sporawy wpływ na rozdział miejsc nie liczyłem na miejsce w rodzinnym mieście. Nauczyciel z warsztatów wyczytywał kolejne nazwiska i wskazywał miejsce odbycia praktyki.
    - Stelmachówna i Grabarczyk, Gródek – padło to na mnie jak wyrok.
    Po tych słowach padła nazwa instytucji w której mieliśmy ja odbyć. Dość że daleko od domu to jeszcze z Marią Stelmach – dość tęgawą i niezbyt urodziwą koleżanką mającą na dodatek opinie plotkary i niezwykle wścibskiej oraz ciekawskiej persony.
    -Super – usłyszałem z ust siedzącej dwie ławki z przodu Marysi.
    Wcale mnie to nie zdziwiło. Pochodziła z Gródka i te dwa tygodnie w domu niezwykle ją ucieszyło. Z pewnością maczał w tym palce jej ojciec. Postawiony wysoko w tamtejszym nadleśnictwie funkcjonariusz Nadleśnictwa. Podniosłem wzrok i spojrzałem na nauczyciela od warsztatów. Ten jego szelmowski uśmieszek mówił jedno – „Odkułem Ci się gówniarzu”. Nie było najmniejszych szans na to by podejść do niego i zagadać o zmianę miejsca i towarzystwa z jakim miałem spędzić te dwa tygodnie. Miałem jakieś poczucie swojej wartości i postanowiłem że nie dam mu tej satysfakcji by skamleć teraz o zmianę miejsca praktyk. Mieliśmy stawić się w poniedziałek rano. Wcześniej z sekretariatu pobrać należało skierowanie, ryczał za przejazd i dietę oraz karteczkę z danymi gdzie zapewniono nocleg i wyżywienie dla tych co spełniali na to normy. Spełniałem je jak najbardziej. Oddalony o 85 kilometrów Gródek nie mógł być traktowany jako miejscowość pobliska. Gdy wyczytano już wszystkich, przy aplauzie większości i jękach tej mniejszej części padła komenda że to już koniec i poproszono nas by udać się do sekretariatu po niezbędne dokumenty. Wolno poczłapałem na parter pod sekretariat.
    - Kawał kutasa z tego warsztatowca – stwierdził mój dobry kolega Piotrek i klepnął mnie w plecy.
    Obaj pyskowaliśmy zarozumialcowi. Jego podobnie również jak mnie załatwił bez mydła. Lecz perfidnie skierował o 70 kilometrów w przeciwnym kierunku.
    -Fajnie, będziemy razem – usłyszałem za plecami głos Marysi.
    Dobiła mnie tym stwierdzeniem.
    - No – bąknąłem na odczepkę nie chcąc kontynuować tej rozmowy.
    - Nie martw się, ten zakład to naprawdę fajne miejsce, dużo się nauczymy – powiedziała zdając sobie sprawę że nie jestem zachwycony faktem skierowania mnie właśnie tam.
    Odwróciłem się i spojrzałem w jej brązowe oczy. Zwykła prosta twarz, krótkie sięgające do końca szyi brązowe włosy, dość pokaźny biust ukryty pod materiałem brązowego golfu, nabite ciało wskazujące na spora nadwagę. Była gruba, nie pulchna lecz gruba. Rzadko nosiła spódnice i sukienki co spowodowane było jej grubymi nogami. Niewysoka, poniżej przeciętnej urody dziewczyna z nadwagą teraz starała się mnie pocieszyć. Może gdyby nie fakt że to jej plotkarstwo, wścibstwo i ciekawstwo mogła by być w naszym męski gronie traktowana jako kumpela. Niższa od głowę niż ja. Taką Marysię teraz widziałem przed sobą.
    - Na pewno masz rację – odparłem od niechcenia, dając jej chyba wyraźnie do wiadomości że nic nie jest w stanie mnie pocieszyć.
    Chyba zrozumiała że jestem tym faktem przybity.
    - No to do zobaczenia w poniedziałek – rzuciła zdawkowo i obróciwszy się na pięcie odeszła spod drzwi sekretariatu.
    - I jeszcze ona, to Cię załatwił – dolał czary goryczy kumpel.
    - No, dzięki, Ty przynajmniej jedziesz z Przemkiem – odparłem mu zazdroszcząc mu że będzie miał fajnego kolegą z klasy jako towarzysza niedoli.
    Odebrałem z sekretariatu komplet dokumentów. Miałem zapewniony nocleg w Schronisku Młodzieżowym w Gródku, a wyżywienie na stołówce w Szkole przy nim. Ogólnie całe to Schronisko to było wydzielone piętro bursy przy miejscowej zawodówce. Z kasy odebrałem pieniądze na dojazd i powrót. Przybity udałem się do domu. Miałem nadzieję że choć tam rodzice mnie jakoś pocieszą i zrozumieją.
    - Trza było więcej mu pyskować – odparł mi ojciec.
    - Synu, pokorne ciele dwie krowy ssie – usłyszałem od matki.
    Przyjęli to na”miękko”. Gorszego doła już sobie nie wyobrażałem. Jeszcze ten Gródek, który kojarzył mi się z jednym. W niedzielę spakowałem ubrania i bieliznę na tydzień. Miałem zamiar na weekend wrócić do domu i spotkać się z moja dziewczyną Marzeną, która jako jedyna starała mnie pocieszyć. Przynajmniej z jej strony czułem jakieś zrozumienie i współczucie.
    - Słuchaj dwa tygodnie szybko miną, a to że nie padłeś na kolana przed tym bucem od warsztatów to Twoje zwycięstwo – powiedziała gładząc mnie po włosach.
    Pierwszym porannym autobusem udałem się do miejscowości odbywania praktyki. Droga do obranej miejscowości przebiegła w miarę szybko. Kierowca nie widział potrzeby zatrzymywania się po drodze, bo pora była wczesna i brak było oczekujących pasażerów. Zarzuciwszy plecak na plecy skierowałem się do miejsca gdzie miałem odbywać praktyki. ….
    Kolejne dni mijały mi w miarę sprawnie i szybko. Wiadomo, praktykanta traktuje się jako zło konieczne. Dodatkowo fakt że te praktyki odbywała ze mną córka znanego człowieka z tej miejscowości spowodowały to że ja byłem „bardziej eksploatowany”, ona zaś traktowana była jak jajko. Poznałem jej ojca, zastępcę nadleśniczego. Uścisnął mi mocno dłoń i klepnął w ramię po przyjacielsku. Wymieniliśmy parę zdań i na tym koniec. Chcąc, nie chcąc byłem wskazany przez 6 godzin dziennie na kontakt z Marysią. Chyba raz jeden ojciec załatwił jej jakieś zwolnienie z praktyki, lecz na „legalu”. Nie zbliżyliśmy się do siebie lecz przebywając z sobą w pracy musieliśmy podejmować jakieś rozmowy. Okazało się że Marysia to zapalona fotografka, przyniosła raz do pracy swe zdjęcia, co prawda czarno-białe lecz obiekty tam fotografowane były godne uwagi. To stadko dzikich świń z małymi, to jakieś ptaki, jeleń , sarna i inne leśne elementy fauny i flory. Naprawdę byłem pod wrażenie jej zdjęć zrobionych nocą . Pokazała mi również dyplom z jakiejś wystawy na dość wysokim szczeblu nadleśnictwa za swe fotki. Kolejnego dnia przytargała nawet kalendarz z ubiegłego roku na którym podobno były umieszczone jej dwa zdjęcia. Przez chwilę pomyślałem nawet że całkiem spoko jest z niej dziewucha lecz pamiętałem te jej ploty dotyczące najładniejszej w klasie Klaudii dotyczące tego że była ona w ciąży. Ogólnie , Marysia była plotkarą. Nie sprawdzała faktów tylko oczywiście przekazywała je dalej ubarwiając je dodatkowo na swój sposób. Z Klaudią to był fakt że nieopacznie wygadała się o fakcie że jej okres się spóźnia. Marysia dorobiła ideologię do tego faktu i info poszło w świat, co najgorsze z jej ust. Straciła w tym momencie koleżeństwo płci żeńskiej z naszej klasy. Jej dobra koleżanka Anka, wyprowadziła się z pokoju jakim z nią dzieliła i dokooptowali jej w internacie dziewczynę o rok młodszą. Męska część klasy stała się po tym fakcie również bardzo powściągliwa w tym co mówi i robi przy niej. Klaudii jakoś brzuch nie urósł i na dodatek upokorzyła ją przy żeńskiej części klasy wyzywając od plotkar i kłamczuch. Od tego czasu nie maiła życia w klasie, była wyizolowana. Na dodatek chłopaki na jej temat ( razem ze mną ) docinali jej nieraz w sposób dość dosłowny w kwestii jej urody i wyglądu. Teraz zmuszony będąc na przebywanie w jej towarzystwie nie mogłem być milczkiem. To nie było w mojej naturze. Rozmawialiśmy o różnych tematach. Droga po pracy do mojego internatu i jej domu była po drodze. Wracaliśmy razem. Miałem zamiar wysłać po pierwszy tygodniu praktyk temu nauczycielowi od warsztatów kartkę z pozdrowieniami lecz Marysia wybiła mi to z głowy.
    - Daj spokój, ja też go nie lubię – powiedziała.
    Spotkałem się z Marzeną podczas weekendu. Poszliśmy do kina a potem do niej. Pogadaliśmy. To mnie wzmocniło. Pozostał jeszcze tydzień do końca tych praktyk, które dla mnie nie były tak bardzo uciążliwe. Robiłem co miałem zrobić i miałem nadzieję na odpowiednią ocenę. Ostanie dni tygodnia zmieniły to że poznałem najlepszą przyjaciółkę Marii -Zosię, naszą równolatkę , która pozostała w Gródku ucząc się w zawodzie fryzjera w tej zawodówce w , której ja bursie mieszkałem. Zosia była odmiennym biegunem Marysi. Szczupła , aż nad wyraz szczupła dziewczyna o blond włosach i maleńkich w porównaniu do Marysi piersiach . Była od niej nieco niższa i na dodatek nosiła duże okulary w ciemnych oprawkach. Z podobieństw do Marii widziałem tylko tę normalność polegającą na tym że jej twarz była podobnie pospolita jak przyjaciółki. Jeśli Marysię określiłbym na chwile obecną typem bulimiczki to jej najlepsza przyjaciółka była typem anorektyczki. Podczas ich rozmów, których byłem niezamierzonym świadkiem wspominały coś o Jance, kuzynce Zosi. Cała ta trójca według mnie tworzyła swoisty krąg wzajemnej przyjaźni. Janka była o rok starsza i bardzo związana była z obiema dziewczynami. Sam też gadałem o sobie, czasem wtrąciłem o moim związku z Marzeną. Być z kimś prawie dwa tygodnie i nie pogadać , głupio było.
    Nastała środa, ostatnia środa kiedy zmuszony byłem przebywać w tej miejscowości. Pogoda ja na drugą połowę września była sprzyjającą. Słońce, ciepłota, ot złota jesień polska. Po 14.00 ( pracowaliśmy 6 h od 08.00 ) razem z Marią wyszliśmy z Zakładu.
    - Podejdziesz ze mną na targ, chce kupić ojcu na imieniny jakiś fajny krawat, choć pomożesz mi wybrać -poprosiła.
    I tak nie miałem żadnych planów na popołudnie. Ogólnie przez ten cały okres nie miałem żadnych planów. Rano śniadanie, potem robota, obiad, kolacja. Posiłki serwowane w stołówce były w miarę smaczne. Miałem prócz tego extra kasę za okres soboty i niedzieli kiedy nie korzystałem z wyżywienia. Chcą w ten sposób zyskać jej przychylność zgodziłem się na jej propozycję.
    - No dobra – odpowiedziałem.
    - Dzięki – odpowiedziała uśmiechając się.
    Wolałem mieć ją za sojuszniczkę a nie za wroga. Nawet nieco ją polubiłem.
    - No to chodź za mną pokarzę Ci miejsce gdzie można tanio kupić fajne rzeczy – odparła i podążyłem za nią.
    Dotarliśmy do placu gdzie było sporo budek z ciuchami. Podążałem za Marysią oglądając to co sprzedawcy mają do zaoferowania. Rzeczywiście ceny nie były wygórowane i sam zastanawiałem się czy coś sobie nie kupić za zaoszczędzone pieniądze.
    - Pani Heleno, pani Helenko o dzień dobry – głos Marii w tej chwili przywrócił mnie do reala.
    To imię i ta miejscowość to było to co kojarzyłem. Przerzuciłem wzrok na Marysie , a potem na miejsce w które rzucała swój głos. Mój najczarniejszy scenariusz stawał się teraz realem. Jeden rzut oka wystarczył bym poznał panią Helenę. Może miała inaczej niż poprzednio ufarbowane włosy lecz ta sylwetka i twarz była mi znajoma. Zerknąłem na bok , miałem nadzieję że gdzieś odskoczę, schowam się i będzie po kłopocie. Zdałem sobie jednak sprawę że tuż obok jest Maria i moje zniknięcie byłoby bardzo kłopotliwe w tej sytuacji. Spotkanie z panią Heleną w tej chwili było ostatnią rzeczą na jaką miałem ochotę. Ta jednak z uśmiechem na twarzy kierowała się w naszą stronę. Nie miałem wątpliwości, to była ona. Tęgawa sylwetka, potężne falujące pod bluzką z krótkim rękawem koloru lekkiego pomarańcza piersi, spódnica w kolorze granatu, sięgająca poniżej linii kolan. Jej strój dopełniały rajstopy koloru cielistego ładnie okrywające jej grubawe nogi oraz wsuwane mokasyny dość dobrze dobrane do reszty ubioru. Widząc jak się zbliża miałem ochotę zapaść się pod ziemię.
    - A, Marysiu moje dziecko kochane, jak dobrze Cię widzieć – usłyszałem głos pani Heleny.
    - A, Ty co tu robisz chodoku, skądeś się wziął? – zapytała i moja płonna nadzieja że może mnie nie rozpozna prysła jak mydlana bańka.
    - To jest Radek, chodzimy razem do tej samej klasy i mamy tu w Gródku praktyki do końca tego tygodnia – odpowiedziała dziewczyna i widać było zdziwienie w jej wyrazie twarzy.
    Kobieta spojrzała na mnie. Jej wyraz twarzy był nad wyraz poważny.
    - To taka to Twoja wdzięczność, być w Gródku i nawet na chwile do mnie nie wstąpić – wyrzuciła z siebie.
    Stałem jak szkolniak nie wiedząc co odpowiedzieć. Marysia widząc moje zakłopotanie poczęła opowiadać o praktyce, o tym że codziennie spotyka się z Zośką.
    - No wie pani, po robocie to czasu nie ma, człowiek tylko patrzy żeby wypocząć – wydusiłem z siebie sklecone naprędce usprawiedliwienie.
    Helena na to stwierdzenie uśmiechnęła się tylko.
    - No pewnie, ni mioł czasu. A, wpodłby to by się pogodało, przecież nie było Ci chyba u mnie tak źle? - usłyszałem w odpowiedzi.
    Czułem się strasznie. Nie wiedziałem co robić i mówić. Dłonie mi drżały. Marzyłem o tym by to spotkanie zakończyło się jak najszybciej. Nie zwracałem uwagi o czym rozmawiają.
    - No to co, wpadniesz dzisiaj do mnie? – wywaliła propozycję pani Helena.
    -E, nie, nie mam czasu dzisiaj, może kiedy indziej – odparłem szybko.
    -Chodoku, nie denerwuj mnie, przecież ostatnio było Ci chyba dobrze i ulżyłam Ci – wypaliła a ja poczułem jak nogi mi się uginają.
    -Pani Heleno, możemy porozmawiać o tym na boku – momentalnie zareagowałem nie chcąc by znów walnęła jakieś stwierdzenie przypominające tamto spotkanie.
    Dotknąłem jej dłoni i pociągnąłem na bok. Poddała się temu. Odeszliśmy na parę kroków od zaciekawionej ta sytuacją Marysi.
    - Na miłość boską , co pani wygaduje – mówiłem szeptem.
    - No co , a źle Ci było jak Ci ulżyłam? – odpowiedziała z uśmieszkiem na twarzy.
    - To Twoja panna? – zapytała nim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć.
    - Nie – syknąłem cicho.
    - Wpadnij ze dzisiaj na wieczór do mnie, będzie Ci dobrze, zobacys – zaproponowała.
    - Ciszej pani Heleno, ciszej proszę – poprosiłem obawiając się że Marysia usłyszy to co ona mówi.
    - Nie, ja nie chcę tego, to co było to tylko historia i wspomnienie, nie mam zamiaru znów tego robić – odpowiedziałem stanowczo.
    Twarz kobiety spochmurniała. Stała się nad wyraz poważna.
    - Toś Ty taki. Jo Ci dobrze a Ty nawet nie chcesz do mnie zajrzeć – zaczęła mówić podniesionym głosem.
    - Ciszej – poprosiłem ją.
    - Bedzies wieczorem czy nie? – zapytała.
    - Nie - odpowiedziałem.
    Popatrzyła na mnie spode łba. Ten jej wzrok nie wróżył nic dobrego.
    - To się jutro spotkom z Marysią i jej opowiem coześ Ty za zbereźnik i jesce dodatkowo okrase co nieco – zaszantażowała.
    Poczułem się jakby grom z jasnego nieba uderzył we mnie. Traciłem panowanie nad sytuacją, choć czy w ogóle od początku nad nią panowałem było kwestia dość sporną.
    - Nie zrobi pani tego, proszę panią – uderzyłem w błagalną nutę.
    - A zrobię jak nie przyjdziesz, chcesz się przekonać? – odpowiedziała przewrotnie.
    Proces podjęcia decyzji tłukł się we mnie. Nie wiedziałem jaką decyzję podjąć. Co bym nie uczynił, wszystko obracało się przeciwko mnie. Znając tendencję Marysi do rozpuszczania plotek, podobnie jak ona nie miałbym lekko w szkole. Przerażał mnie fakt co by powiedziała moja dziewczyna gdyby to do niej dotarło, a to byłoby tylko kwestia czasu.
    - Marysiu, podejdź no tu dziecko – usłyszałem z ust pani Heleny.
    Grała swą grę na całego. Widziała jak tłukę się z myślami. Perfidnie postanowiła przyspieszyć mój proces decyzyjny.
    - Dobra, będę - spasowałem nie wiedząc do końca czy dobrze wybrałem.
    Marysia podeszła do nas.
    - Tak , pani Helenko, coś się stało ? – zapytała.
    - Nie , nie moje dziecko, tylko Radek powiedział że się spieszycie to ja już Wam nie będę zabirać czasu – wybrnęła z tego w sposób perfekcyjny.
    Odetchnąłem z ulgą. Przez chwilę myślałem że zawołała ja po to by opowiedzieć jej pikantne szczegóły spotkania.
    - A fajny to chodok, może byś się postarała co by był Twój – dopowiedziała i zobaczyłem jak na twarzy Marysi wykwitł rumieniec.
    - E, nie on ma już dziewczynę – odparła nieco speszona.
    - No to pa, a Ty pamietej, dzisiaj o siódmej wpadnij do mnie, wypijemy herbatkę i pogodomy – dodała na odchodnym pani Helena.
    - Yhm – bąknąłem.
    - Do widzenia pani – pożegnała się grzecznie Marysia.
    - A do widzenia wam dzieci – odpowiedziała tamta i ruszyła w swoją stronę.
    Gdy tylko zniknęła nam z oczu Marysia pokazała te oblicze jakie znałem ze szkoły. Wpadłem w krzyżowy ogień pytań skąd znam panią Helenę, jak ją poznałem, dlaczego nie chciałem jej odwiedzić. Zdawkowo odpowiadałem na jej zapytania. Powiedziałem o sytuacji z pociągiem, przymusowym noclegu i innych rzeczach nie wspominając oczywiście o wiadomym fakcie. Nie pozostałem Marii dłużny i po chwili gdy już się nieco uspokoiłem zasypałem ją pytaniami dotyczącymi znajomości z gospodynią. Okazało się że pracowała wcześniej w nadleśnictwie, a tak ogólnie to była taka ciocią-babcią dla jej najlepszej koleżanki Zosi. Rodziców Zośki wiązały jakieś pokrewieństwa z panią Heleną, a fakt że jej babcia umarła dość wcześnie spowodował że dla tej dziewczyny to ona stała się taką babcią. Plan zakupu krawatu został załatwiony na pierwszym stoisku. Po prostu chcąc zostać jak najszybciej sam zachwaliłem wcale nie tani krawat dla jej ojca.
    - No to dziękuję Ci, do jutra – usłyszałem od dziewczyny i poczułem ulgę.
    Zastanawiając się czy dokonałem dobrego wyboru zmierzałem w kierunku internatu. Raz byłem wściekły na siebie, drugim razem znów zadowolony że podjąłem taką decyzję. Zjadłem obiad i walnąłem się na łóżko. Analizowałem całą tą sytuację. Przez chwilę myślałem nawet co by zlać babkę i nie iść do niej. Jednakże wizja tego że wypapla Marysi pikantne szczegóły tamtego noclegu a ta rozgłosi to w klasie była silniejsza. Zdawałem sobie sprawę że połowa klasy w to nie uwierzy. Przerażał mnie fakt że może to dojść do uszu Marzeny i wtedy z naszego uczucia mogły wyniknąć nici.
    - A do cholery, przecież i tak to już zrobiłem – uspokoiłem swe sumienie i postanowiłem po raz ostatni poddać się niecnym czynom pani Heleny.
    Gdy poczęła zbliżać się 18:30 wyszedłem z pokoju i swe kroki skierowałem na przystanek autobusowy.
  • jammer106
    Ocieracz
    • Jul 2010
    • 151

    #2
    Marysia w momencie pożegnania się z kolegą była tak ciekawa tego co go łączy z panią Heleną że aż w domu nie mogła znaleźć sobie miejsca. Zjadła obiad i poszła do swojego pokoju. Była dobrą obserwatorką. Chłopak najwyraźniej był zdenerwowany i zaskoczony spotkaniem z Heleną. Jej ciekawość pożerała cały zapał. Odpowiadał jej dość zdawkowo. Jakiś spóźniony pociąg, szukanie noclegu, dobre warunki itd., to były ogólniki jakimi ją zbywał. Czuła że jest jeszcze coś co jej nie powiedział. Skoro nie powiedział to musiało to być bardzo intymne, z czym nie chciał się dzielić. Analizowała każde wychwycone zdanie, pojedyncze słowa jakie usłyszała wytężając słuch w chwili gdy rozmawiali na osobności. Radek całym tym spotkaniem był zaskoczony i to niemile. Widziała te jego nerwowe ruchy, drżenie rąk i całego ciała, spuszczenie wzroku ku dołowi. Jej intuicja podpowiadała że ten wtedy przypadkowy nocleg miał jakieś drugie dno.
    - Ale jakie? – zastanawiała się dziewczyna.
    Czuła że coś jest nie tak. Wszak gdyby się tylko tam przespał to nie byłby taki zestresowany widząc Helenę. Leżała na łóżku myśląc co począć. Pamiętała sytuację gdy puściła plotę o ciąży koleżanki. Nie sprawdziła faktów, nie miał dowodów a wypaplała to wszystkim i potem dostała bolesną nauczkę. To bolało. Cała klasa się od niej odwróciła. Nie mogła pozwolić sobie na to by ponownie się wygłupić. Czuła że jest to sprawa do zbadania lecz obawiała się przykrych konsekwencji gdyby nie wyszło to po jej myśli. Powoli poczęła analizować to co usłyszała. Pani Helena wspominała że „ było mu dobrze i ulżyła mu”, potem to stwierdzenie które wychwyciła gdy byli na boku „że było mu dobrze” i ponowne stwierdzenie o „ulżyciu”. Wskazywało to na coś lecz były to tylko i wyłącznie poszlaki. Równie dobrze mogło to być stwierdzenie że ulżyła mu dając gościnę. Tego Maria się bała. Bała się że wyjdzie po raz kolejny na głupola.
    - Wszystko rozegra się po 19-tej – powiedziała sama do siebie pamiętając o godzinie spotkania wskazanej przez panią Helenę.
    Spojrzała na zegarek. Dochodziła siedemnasta. Dobrze wiedział gdzie mieszka pani Helena. Wszak gdy ojciec Janki, już teraz świętej pamięci wywalił Jankę, jej starszą siostrę Ludmiłę i ich matkę z domu znalazły ostoję właśnie u pani Heleny. Ta też pomogła im odzyskać dom i wsadzić za kraty nałogowego alkoholika jakim był ojciec Janki. Wtedy zaczęła szanować panią Helenę, ta jako jedyna zrobiła to o czym wszyscy tylko gadali, a nikt nie maił odwagi wcielić słowa w czyn. Wcześniej o pani Helenie chodziły różne słuchy. Starzy pracownicy Nadleśnictwa z wypiekami na twarzy i na ucho opowiadali sobie jak to jeden raz nakryli ja z jej mężem w dość intymnej sytuacji podczas nagonki. Potem ktoś niby widział przez okno ich domostwa jak zaspokajała swego męża ręką, a on w tym czasie robił jej palcówkę. Ile w tym było prawdy, nikt nie wiedział. Jednakże jakieś zdanie o tym że pani Helena w tamtych czasach była kochliwa -pozostało. Być może teraz gdy od pewnego już czasu była wdową ponownie zapragnęła zaszaleć jak za młodu.
    - Dowody, potrzebujesz dziewczyno dowodów – powiedziała sama do siebie.
    Wiedziała jedno, spotkanie miało odbyć się po 19-tej i potrzebowała konkretnych dowodów na to by móc puścić sprawdzone info w świat. Rzuciła okiem na swój pokój. Na meblościance leżała jak na te czasy wypasiona Practica z teleobiektywem. Prezent od ojca na ostatnie urodziny.
    - No , właśnie to – ponownie powiedziała to do siebie.
    Ojciec zakupił jej ten aparat za dobre wyniki w szkole oraz widząc jej zainteresowanie fotografią. W drewutni miała kompletny sprzęt do wywoływania swych zdjęć. Fakt że jej fotki zagościły w kalendarzu wydanym przez Dyrekcję Lasów Państwowych bardzo ojca ucieszył i postanowił wymienić jej starą Smienę na w pełni profesjonalny jak na te lata aparat klasy lustrzanki. Wstała z łózka i wzięła aparat w dłoń. Pamiętała że pozostało na kliszy jeszcze miejsce na kilkanaście zdjęć.
    - Starczy – pomyślała wsadzając aparat wraz z teleobiektywem do małego plecaka.
    Chciała bardzo mieć coś kompromitującego na Radka. Raz, pamiętała sytuację gdy razem z chłopakami nazwał ją „tłustym pasztetem” i stwierdził że” jej to nie dotknąłby nawet kijem”. Druga sprawa to fakt że poprzez niego chciała wrócić do łask klasy. Gdyby on się z nią kolegował, pozostała część klasy jakoś z czasem by do niej się zwróciła. Ubrana w dżinsy, koszulkę z krótkim rękawem zeszła do kuchni. Matka właśnie miała udać się do łazienki by wyciągnąć pranie.
    - Idę do Zośki, wrócę za jakieś dwie, trzy, godziny – oznajmiła rodzicielce.
    - No dobrze córuś, tylko nie siedź tam za długo – odparła jej mama.
    Narzuciła na siebie letnią kurtkę przeciwdeszczową i skierowała swe kroki do garażu. Sprawnie ominęła zaparkowaną tam Ładę Nivę ojca i wrzuciwszy do plecaka latarkę wskoczyła na rower. Do miejsca gdzie mieszkała pani Helena stąd nie miała więcej jak trzy kilometry. Miała spory zasób czasu by przygotować się na swe łowy.

    Skomentuj

    • jammer106
      Ocieracz
      • Jul 2010
      • 151

      #3
      Pozostawiła rower na w lesie. Na szczęście dla niej domostwo pani Heleny było tuz przy ściennie lasu. W niedalekiej odległości stała ambona do polowań. Postanowiła że tam chwilowo będzie jej miejsce. Ostrożnie po schodach wdrapała się na ambonę. Miała stąd widok na dom pani Heleny oraz na przystanek autobusowy skąd spodziewała się wizyty Radka. Dzień był słoneczny lecz zdawała sobie sprawę że przyjdzie jej robić zdjęcia w szarówce i w nocy. Nie obawiała się, miała doświadczenie nabyte latami robienia fotek. Dobrze wiedziała jak ustawić migawkę i przesłonę w aparacie by zdjęcie było odpowiedniej jakości. Była profesjonalistką, wszak zdjęcie zrobione przez nią sowie w nocy było jak dobrze pamiętała na kartce listopada ostatniego kalendarza. Usiadła na podłodze. Dobrze zdawała sobie sprawę że usłyszy specyficzny klekot silnika PKS-u. Nie brała pod uwagę faktu że Radek będzie zaiwaniał tu na piechotę. Był chłopakiem który mógł się dziewczynom podobać. Szczupły, wysoki jak na swój wiek o czarnych nieco kręconych włosach. Nie pogardziła by gdyby zaproponował jej chodzenie, ba przyjęła by to od razu. Na chwilę obecną nie miała żadnej sympatii. Zdawała sobie sprawę że jej tusza przeszkadza w tym by zainteresowali się nią chłopcy. Spojrzała na zegarek, dochodziła osiemnasta trzydzieści. Wyciągnęła z poręcznego plecaczka swój aparat. Przyłożyła do oczu i nakierowała obiektyw na przystanek. Ustawiła odpowiednio migawkę i przysłonę. Było dobrze. Czekała teraz tylko na swą zwierzynę. Z kieszeni spodni wyciągnęła baton i posiliła się nim. Słodycze, to było to do czego miała słabość. Wychyliła głowę nad ambonę. Od strony Gródka zbliżał się Autosan z logo PKS. Naciągnęła film. Była w gotowości do pierwszej fotki.
      - No dziewczyno, działaj – szepnęła sama do siebie kierując obiektyw aparatu w kierunku przystanku.
      Autobus zatrzymał się. Trwało to chwilę.
      - Jest – po raz kolejny zagadała do siebie widząc w obiektywie sylwetkę młodego chłopaka.
      Nie miała żadnych wątpliwości. To był on. Kierował swe kroki ku domostwu pani Heleny. Pstryknęła pierwszą fotkę. Było jeszcze w miarę jasno. Wiedziała że późniejsze zdjęcia, pod warunkiem że będzie co fotografować wymuszą na niej zmianę parametrów aparatu. Nie brała z sobą lampy błyskowej, to byłoby samobójstwo. Dobrze wiedziała jak ustawić parametry by fotka w nocy była ostra i właściwej jakości. Radek doszedł do bramki i nacisnął przycisk dzwonka. Odczekał chwilę. Ot6warły się drzwi od werandy i z nich wytoczyła się pani Helena. Miała na sobie tę samą spódnicę lecz u góry zmieniła pomarańczową bluzkę na bluzeczkę bez rękawów w kolorze biały z niebieskimi wzorkami. Było ciepło, więc taka zamiana nie była niczym dziwnym. Radek ubrany był w granatowy T-shirt i wchodzące w kolor khaki spodnie. Pani Helena otworzyła mu drzwi. Zaraz za bramką o czymś głośno dyskutowali lecz z tej odległości Maria nie mogła nic usłyszeć. Nie poszli do domu, pani Helena usiadła przy wiacie i zaprosiła tam chłopca. Usiadł obok niej. Rozmawiali w dalszym ciągu. Radek gestykulował mocno dłońmi. Pani Helena coś mu odpowiadała. Dziewczyna przyłożyła aparat do oka. Miała zamiar pyknąć im fotkę jak razem siedzą. Szarzało, co prawda lecz ustawione parametry na aparacie były jak najbardziej właściwe. Odczekała jeszcze chwilę i nie żałowała. Gospodyni bezpardonowo położyła swą prawą dłoń na udach chłopaka. Marysia uchwyciła to na zdjęciu. To było już cos pomimo faktu że chłopak szybko odciągnął dłoń kobiety na bok.
      - No, no- szepnęła do siebie Marysia.
      Obie postacie podniosły się z ławki i skierowały swe kroki do domu. Dziewczynie pozostawało czekać teraz w niepewności gdzie oni się znajdą.
      - Cholera, oby nie tylko w tym pokoju od ulicy – stwierdziła Marysia.
      Od strony lasu miała podgląd na werandę, kuchnię i jeden z pokoi. Nie brała pod uwagę opcji że mogli pójść na piętro. Wszak, gdy była u pani Heleny ostatnio tam była tylko graciarnia.
      - O, yes – szepnęła do siebie widząc jak zapala się światło w pokoju od strony lasu.
      To był dobry znak. Jednak by zrobić dobre foty musiała teraz przybliżyć się do okna. Niestety, nie było pewności czy tam aby nie jest zaciągnięta roleta lub kotara. To co miała na chwilę obecną było niczym. Załadowała ponownie do plecaka aparat poczęła złazić z ambony. Od ściany lasu do płotu domostwa Heleny dzieliło ją parę metrów. Dotarła do skleconego naprędce drewnianego płotka. Drabinki płotu były w tak opłakanym stanie że bez problemu znalazła się na posesji pani Heleny. Nie obawiała się psa, te zwierzątko w sierpniu zginęło pod kołami samochodu. Powoli się ściemniało i widząc miejsce gdzie smuga światła pada na podwórze Maria kierowała swe kroki. Kilka metrów od okna gdzie przebywał Radek z panią Heleną była studnia z żurawiem. To było dobre miejsce na to by ich dalej śledzić. Ku uciesze dziewczyny ani firanki, ni zasłonki nie były zasunięte. Na dodatek okno było uchylone gdyż wrzesień tego roku był wyjątkowo ciepły. Miała ich dwoje na widelcu. Stali i rozmawiali w pokoju. Pani Helena była spokojna, Radka ruchy i gesty wskazywały na to że jest zdenerwowany.
      - To już ostatni raz i koniec -usłyszała stwierdzenie Radosława.
      - No co, by że Ty bedziek, chcioł – odparła pani Helena.
      - I nikomu pary z ust, nie tak jak dziś przy Maryśce – postawiła warunek chłopak.
      Maria naciągnęła spust aparatu. Czuła że za chwilę coś się wydarzy.
      - No dobra, ostatni raz – usłyszała głos chłopca.
      Obserwowała co to się teraz wydarzy. Pani Helena podeszła do Radka i podniosła ku górze poły jego podkoszulka. Ściągnęła mu przez głowę tę cześć garderoby i odrzuciła ją na fotel. Marysia zamarła, czuła że była teraz w odpowiednim miejscu. Była gotowa by pstryknąć kolejną fotę. Przez otwarte okno mogła słyszeć to co mówią. Była de facto dwa może trzy metry od okna. Ukryta, schowana, nie do wykrycia przez nich.
      - Oj pokoz mi go – powiedziała pani Helena i poczęła majstrować przy rozporku spodni.
      Radek stał nieruchomo poddając się działaniom kobiety. Ta odpięła najpierw guzik od spodni, a potem rozpiąwszy rozporek zsunęła jego spodnie ku dołowi. Pozostał teraz w samych slipkach , na których wyraźnie odznaczał się jego wzwiedziony penis.
      - A to zbok jeden – w myślach oceniała chłopaka Marysia.
      Przyłożyła aparat do oka i pstryknęła kolejną fotę. Szybko naciągnęła ponownie zdając sobie sprawę że akcja będzie się dalej posuwać. Pani Helena zaczęła dotykać i obmacywać Radka. Jej dłonie penetrowały jego tors i brzuch. On stał nieruchomo jak posąg oddają się jej. Odciągnął tylko głowę do tyłu. Pani Helena chwyciła obiema dłońmi gumkę jego slipek i poczęła ściągać je w dół. To co Marysia teraz zobaczyła było nowalijką w jej życiu. Gdy tylko gospodyni poczęła ku dołowi zsuwać slipki Radka, na widok publiczny wyskoczył jego stojący penis.
      - O , ła – westchnęła widząc w realu po raz pierwszy wzwiedzionego członka.
      Nacisnęła spust. Kolejna fota. Naciągnęła spust będąc gotowa na kolejne foty. Chłopak stał kompletnie nagi przed panią Helenką. Jego ptaszek stał na baczność. Dziewczyna była pod wrażeniem, nie zdawała sobie sprawy że będący we wzwodzie męski organ może osiągnąć takie rozmiary. Pstryknęła kolejne zdjęcie. Była dumna z siebie, ta jej podejrzliwość dawała teraz konkretne rezultaty. Widziała jak tamta dotyka jego członka. Po chwili przestała i zrzuciła z siebie koszulkę. Oczom dziewczyny ukazał się obraz kompletnie nagiego nastolatka z sterczącą pałą oraz starszawej kobiety w białym koronkowym biustonoszu u góry i reszcie odzienia na dole. Ponownie uchwyciła prawą dłonią jego penisa i zsunęła mu napletek. Uchwyciła to kolejnym zdjęciem. Nerwowo przeładowała zasobnik filmu . Kobieta jedną dłonią masowała jego przyrodzenie, drugą zaś rozpinała zamek spódnicy. Moment kiedy jej spódnica opadła w dół Marysia uwieczniła w kolejnej fotce. Teraz pani Helena była odziana tylko i wyłącznie w biały biustonosz okrywający jej ogromne piersi , cieliste rajstopy i białe bawełniane figi w rozmiarze XXL. Cały czas wykonywała ruchy posuwisto-zwrotne prawą dłonią na jego ptaszku. Lewą uchwyciła jego prawą dłoń i nakierowała ją na swoje piersi.
      - O , ja – szepnęła dziewczyna widząc to co tam się dzieje.
      On stał biernie, ona trzepała jego ptaszka kierując jego dłoń na swe piersi. Po chwili rozpięła z tyłu swój biustonosz, który swobodnie upadła na ziemię. Miała ogromne piersi, niestety zwisające ku dołowi. Chłopak teraz dotykał je bezpośrednio. Marysia czując narastające podniecenie strzelała kolejne fotki. Wiedziała że ma go w dłoni. Nie podskoczy jej. Nie wierzyła że z wykonanych teraz zdjęć wszystkie nie wyjdą. Przygotowała się na to super dobrze. Uwieczniała w kolejnych pstryknięciach ten spektakl jaki tam się rozgrywał. Ona waliła mu konia, a on buszował ręką po jej ogromnych piersiach. To był hit, to było coś. Oboje stali bokiem do jej kadru , tak że foty musiały być dobre i wyraźnie pokazujące ich igraszki. Jej ruchy stawały się coraz bardziej szybsze , Radek zamknął oczy i stał naprzeciw niej. Marysia stawała się coraz bardziej podniecona, czuła że jej wkładka higieniczna staje się coraz bardziej wilgotna. Nie pamiętała ile fotek już strzeliła. Lewą swą dłoń wsunęła zza spodnie i majtki dotykając sobie nabrzmiałe wargi sromowe. Wsunęła dłoń jeszcze głębiej i paluszkami dotarła do łechtaczki. Ta tylko czekała na jakiekolwiek bodźce. Poczęła ją stymulować palcami swej dłoni. Oni, za oknem byli dla niej odpowiednią podnietą. Pani Helena z odpowiednią wprawą trzepała penisa jej kolegi.
      - Oj , już dość , nie – usłyszała jęk chłopca.
      Przerwała zaspokajanie swego podniecenia. Była gotowa na kolejne zdjęcie. Radek odwiódł głowę w tył i zobaczyła po raz pierwszy jak facet tryska. Nacisnęła spust. Kolejne zdjęcie było faktem. Widziała jak konwulsje przeszywają jego ciało, jak kolejne porcje nasienia lądują na brzuchu i rajstopach pani Heleny. Staruszka trzepała go dalej. Widać było że w tej kwestii miała duże doświadczenie. Dopóki penis chłopaka był w wzwodzie nie przerywała swych ruchów. On tryskał spermą z coraz mniejszym wigorem.
      - Już dość, nie -usłyszała przez otwarte okno.
      Przestał dotykać jej piersi. Ona przestała mu walić konia. Jego organ był teraz malutki i zwisał ku dołowi.
      - A więc to była Wasza tajemnica – powiedziała szeptem sama do siebie Maria.
      Pstrykała kolejne foty. Uwieczniła to że pani Helena zdjęła rajstopy i wytarła nimi jego zwisającego pitusia oraz uda i krocze upaćkane spermą. Zdawała sobie sprawę że to już koniec. Sprawnie odskoczyła osiągając ścianę lasu. Po tym wszystkim co widziała nie mogła się powstrzymać. Bezwstydnie opuściła ku dołowi swe spodnie wraz z majkami. Sprawnie namacała swą łechtaczkę i poczęła ja stymulować. Była tak podniecona że osiągnęła orgazm nim Radek opuścił dom pani Heleny. Gdy wsiadł do PKS-u który kierował się w stronę Gródka, wsiadła na rower i zadowolona ruszyła w stronę domu.

      Skomentuj

      • przyjaciel40
        Perwers
        • Jul 2010
        • 1116

        #4
        i co i co dalej, proszę o dalszą część
        Nie dyskutuję z debilem! Najpierw sprowadzi Cię do swojego poziomu, a potem pokona doświadczeniem.

        Skomentuj

        • GastlyTenPrawdziwy
          Świętoszek
          • Apr 2012
          • 40

          #5
          Koniecznie ciąg dalszy! teraz "sex z panią Helenką".
          Wiecznie niewyżyty.

          Skomentuj

          • jammer106
            Ocieracz
            • Jul 2010
            • 151

            #6
            Już się tworzy, dajcie czas. Lecz sexu z panią Helenką niestety nie planuję.

            Skomentuj

            • jammer106
              Ocieracz
              • Jul 2010
              • 151

              #7
              Nie mogłem spać tej nocy. Przewalałem się z boku na bok. Cały czas myślałem czy uczyniłem dobrze zgadzając się na ten masturbastyczny akt po raz kolejny. Helena obiecała że to już ostatni raz lecz czy można jej było wierzyć? Dobrze że skończyło się tylko na tym bo przez chwilę miałem pietra że zapragnęła czegoś więcej. Przeraził mnie widok jak zrzuciła z siebie ubrania i pozostała w samej bieliźnie i rajstopach. Stwierdziła że upaćkam jej porządne ciuchy i dlatego je zdejmie. Potem to jak zdjęła biustonosz i kazała mi dotykać te swe ogromne i obwisłe balony. Zrobiłem to co chciała, myziałem ja po tych cycach. I na koniec ten motyw z wycieraniem mi penisa rajstopami. Nie powiem gdy materiał nylonu muskał mojego fallusa czułem jakąś przyjemność z tego dotyku. Usnąłem na chwilę lecz nie trwało to długo. Wstałem wcześnie rano i przed czasem pojawiłem się w zakładzie. Marysi jeszcze nie było. Postanowiłem zająć się praca by nie myśleć o wczorajszym wieczorze. Mijały minuty i Marii nadal nie było. Nigdy nie spóźniała się, to nie było w jej typie. Spojrzałem na zegarek. Była spóźniona z dobre dwadzieścia minut.
              - Nie wiesz gdzie jest Marysia – zapytała mnie pracownik, który był naszym opiekunem.
              - Nie, nie mam pojęcia dlaczego jej jeszcze nie ma – odpowiedziałem.
              Pojawiła się po jakimś kwadransie. Na wstępie przeprosiła opiekuna za spóźnienie , podając dość banalną przyczynę tego – zaspanie.
              - Dobra, nie ma sprawy, macie tu te analizy do przepatrzenia i wychwycenia nieścisłości – powiedział kładąc przed nami stertę papierzysk.
              - Dobrze, już bierzemy się do roboty – odparła Marysia i usiadła tuż obok mnie za biurkiem. Facet wyszedł z pokoju, pozostaliśmy w nim sami.
              - Ej, co się stało, przecież nie wierzę że zaspałaś – zagadałem.
              Popatrzyła na mnie tymi swoimi brązowymi oczyma.
              - Miałam pilna robotę w domu do późnego wieczora, a Ty jak się masz wielbicielu starszych pań? – odparła i zadała mi pytanie którego się nie spodziewałem.
              Spojrzałem na nią. Uśmiechnęła się lekko z taką drwiną na twarzy.
              - Maryśka, o co ci chodzi? – zapytałem poważnie.
              Uśmiechnęła się jeszcze bardziej. To mnie wyprowadziło nieco z równowagi.
              - No, o twoje spotkanie z Heleną – odpowiedziała.
              Czułem że była ciekawa co tam robiłem. Po raz kolejny wychodziła z niej ta ciekawość.
              - A co tu opowiadać, pogadaliśmy wypiłem herbatę i wróciłem do internatu – odpowiedziałem.
              Parsknęła śmiechem. Byłem zdeprymowany jej zachowaniem.
              - Dobre sobie, herbatkę, a może kawę ze śmietanką ? – zapytała.
              Denerwowało mnie to jej dogadywanie i podśmiechiwanie.
              - Nie piję kawy – odpowiedziałem.
              - Ale śmietankę do niej to zostawiłeś Helence – odparła drwiącym głosem.
              Poczułem jak miękną mi nogi. Ta dziewucha coś wiedziała na temat wczorajszego spotkania. Aluzja ze śmietanką była tego symptomem. Pani Helena obiecywała że nie piśnie o tym nikomu ani słówka. Zastanawiałem się więc skąd do cholery Maryśka coś wiedziała. Wiedziała, tylko nie wiedziałem skąd i jak dużo. Postanowiłem pójść na całość.
              - Powiedz no wreszcie do cholery o co Ci chodzi – wyrzuciłem z siebie.
              Dziewczyna wstała zza biurka i podeszła do drzwi. Uchyliła je i zamknęła po chwili.
              - Byłam wczoraj wieczorem pod domem pani Marii, miałam super widok od strony lasu na Wasze igraszki, widziałam jak stałeś przed nią z stojącą fujarą i jak ona wali Ci konia, bezwstydniku jeden – wypaliła z siebie z nutą tryumfu w głosie.
              Świat zawirował mi w tej chwili. Był to najgorszy scenariusz jaki mogłem sobie wyobrazić. Jaki byłem głupi zgadzając się na to spotkanie. Marysia będąc świadkiem rozmowy tam na targu wiedziała o której mam się zjawić u Heleny.
              - Marysiu , to nie tak jak myślisz, ona mnie zmusiła, szantażowała – bąknąłem chcąc się jakoś wybronić.
              - Nie wyglądałeś na zniewolonego, raczej byłeś zadowolony jak trysnąłeś, no i pomacałeś sobie trochę jej ogromne cycory, nieprawdaż – dalej brnęła w ten temat a ja czułem jak mi się grunt pali pod nogami.
              Oto najgorsza plotkara z klasy widziała jak trzepie mi konia stara kobieta. Jak poddaję się temu, macając ją na dodatek po cyckach. Zdałem sobie sprawę że sytuacja jest teraz o wiele gorsza niż przed wizytą u Heleny. Tamta mogła coś opowiedzieć Marysi lecz to byłoby o wiele lepsze niż fakt że ta była świadkiem wczorajszego zajścia.
              - Nie myślałam że kręcą Cię stare baby, Ty masz jakieś zboczenie w tym kierunku – dobijała mnie kolejnymi stwierdzeniami.
              - Mówiłem Ci że to nie tak – odparłem broniąc się w ten sposób.
              - Wtedy jak u niej nocowałeś to też Ci pewnie zrobiła dobrze, teraz skorzystałeś z sytuacji – kontynuowała.
              - Posłuchaj mnie , jest całkiem inaczej – ponowiłem swe stwierdzenie.
              - Widziałam jak było, rozebrała Cię , a Ty nawet nie próbowałeś temu zapobiec, macała Cię i waliła Ci konia do momentu aż się nie spuściłeś, macałeś ją po cyckach. Co tu tłumaczyć, Ty jakiś zbok jesteś – odpowiedziała.
              - Nie Marysiu, nie – odpowiedziałem.
              - Ciekawe co na to powiedziałaby ta twoja panna, ma na imię Marzena chyba i chodzi do drugiego ogólniaka , na biologiczno-chemiczny – wyrzuciła z siebie tryumfując na całej linii.
              Szła ostro, uderzyła w mój czuły punkt.
              - Ona Ci nie uwierzy – odpowiedziałem krótko.
              - Jesteś taki pewny? -zapytała tryumfującym głosem.
              - Marysia, co Ty chcesz zrobić? – odparłem pytaniem na pytanie.
              Usiadła za biurkiem. Cały czas patrzyła na mnie tym wzrokiem tryumfu.
              - Opowiem w klasie jaki to z Ciebie zbok, spotkam się z twoją panną i nakreślę pikantne szczegóły jakie to Cię łączą z panią Heleną – odpowiedziała.
              To był najczarniejszy scenariusz jaki życie mogło mi zgotować. Chciałem dobrze, a wyszło jak widać. Byłem w coraz większej matni. Umysł analizował to co powiedziała. Postanowiłem uchwycić się faktu że po ostatniej wtopie z sprawą Klaudii była niewiarygodnym dość źródłem informacji. Większość klasy i tak by w to nie uwierzyła, co do mojej dziewczyny też bym to jakoś odkręcił.
              - Daj spokój dziewczyno, po wtopie z Klaudią nikt Ci w te bajki nie uwierzy – odparłem chcąc przejąć inicjatywę w swe ręce.
              Spojrzałem na nią. Myślałem że teraz zniknie ten jej wyraz tryumfu z twarzy. Myliłem się. Wstała zza biurka i skierowała się do plecaczka, który powiesiła przy wejściu do pokoju. Śledziłem jej ruchy. Poczęła grzebać w zawartości plecaka.
              - Sprawa z Klaudią mnie dużo nauczyła, nie mam zamiaru powtarzać tego błędu, liczą się kochany fakty i dowody – odpowiedziała wyciągając szarawą kopertę z wnętrza plecaka.
              Nie wiedziałem co jest tam w środku. Zbliżyła się do mojego biurka i rzuciła na jego blat kopertę.
              - Tu są kochany niezbite dowody – stwierdziła z uśmiechem na twarzy.
              Drżącymi dłońmi rozpakowałem zawartość koperty. Na blacie mojego biurka leżały zdjęcia uwieczniające me spotkanie z panią Heleną. Przeglądałem jedno po drugim i coraz bardziej czułem się podle. Na czarno-białych fotografiach widać było mnie w pełnej krasie oraz Helenę. Dziewczyna na kliszy fotograficznej uwieczniła to co robiliśmy wczoraj. Nie miałem żadnych wątpliwości. Tam byłem kompletnie nagi ja i Helena uchwycona w różnych sytuacjach. Sytuacja stawała się krytyczna. Miałem ochotę potargać te zdjęcia i rzucić się z pięściami na te dziewuszysko.
              - I co teraz powiesz, dalej twierdzisz że nikt mi nie uwierzy? – zapytała szelmowsko.
              To była pełna kapitulacja z mojej strony. Marysia miała takie niezbite dowody że jakiekolwiek działania z mojej strony byłyby głupotą. Musiałem przyznać że wygrała. Przyznać się do tego i zaproponować jakiekolwiek rozwiązanie korzystne dla mnie.
              - No i teraz wiesz dlaczego się dzisiaj spóźniłam, wywoływałam te fotki – oznajmiła mi.
              Opadłem z sił. Całkowicie skapitulowałem. Dowody jakie miała Marysia były nie po podważenia. Mogłem wyrzucić, spalić, potargać te foty jakie mi dała. Zdawałem sobie sprawę że ma negatyw i kwestia wywołania to tylko jakiś okres czasu.
              - Marysiu, oddaj mi to i negatyw , proszę -zaskamlałem.
              - Głupi jesteś, czy jaki – usłyszałem w odpowiedzi.
              - Proszę , nie rób tego co powiedziałaś, błagam Cię – skomlałem dalej.
              Tryumfowała, było to widać po jej twarzy. Miała mnie. Nie mogłem nic uczynić. Byłem skazany na jej łaskę. Wstałem zza biurko i podszedłem do niej. Moja kompromitujące zdjęcia leżały na biurku.
              - Marysiu , proszę oddaj mi negatyw i zdjęcia – poprosiłem ponownie.
              Patrzyła na mnie z góry. Była wygraną w tej batalii. Wiedziała że może żądać co tylko chce.
              - No dobrze, może się na to zgodzę , ale mam warunki – odpowiedziała.
              - Jakie? – zapytałem mając nadzieję że chodzi o kasę.
              Byłem gotów oddać jej swój zarobek z praktyki. Mało tego dołożyłbym kieszonkowe od rodziców. Mało tego, zapożyczyłbym się u kumpli.
              - Spotkamy się dzisiaj o 17-tej po pracy. Jest fajne miejsce, glinianki za miastem, będę miała negatyw i te fotki ale zgadzasz się na wszystko co będę chciała – usłyszałem w odpowiedzi.
              Moja pozycja była taka że nie byłem poważnym partnerem do negocjacji.
              - Dobra, dziś o 17-tej – zgodziłem się.
              - A i druga sprawa, opowiesz mi tylko bez bajania co robiłeś wcześniej z panią Heleną – dodała.
              Kiwnąłem głową na znak że się zgadzam. W tej sytuacji nie miałem innego wyboru. Miałem nadzieję że odkrywając się teraz zapewnię sobie spokój na przyszłość.
              - No, słucham- zachęciła mnie do zwierzeń dziewczyna.
              Z oporami opowiadałem o pikantnych szczegółach odległej nocy. Nakreśliłem jej sytuację w jakiej się znalazłem oraz motywy jakie mną kierowały. Słuchała tego z wypiekami na ustach. Czułem się podle , odkrywając przed nią te intymne szczegóły.
              - Powiedz mi, czy Ciebie kręcą taki staruszki? – zapytała na koniec mej opowieści.
              - Nie, nie Marysiu – odpowiedziałem i czułem się jakbym obnażył się przed nią.
              Temat był zakończony. Marysia nagle powiedziała że musi gdzieś wyjść na chwilę i pozostałem w pomieszczeniu sam. Teraz poczułem w jakim bagnie się znalazłem. Byłem na jej łasce. To spotkanie o siedemnastej było wielką niewiadomą. Wróciła po godzinie.
              - Pamiętaj, dziś o piątej na gliniankach – przypomniała.
              - Dobrze, będę – odparłem.
              - Jak Cię nie będzie to wiesz co – przypomniała.
              - Wiem – odpowiedziałem.
              Do piętnastej zajęliśmy się zleconą pracą. Marysia od czasu do czasu patrzyła na mnie i się uśmiechała. Mnie do śmiechu nie było. Nie wiedziałem w jakim celu mam się z nią spotkać na tych gliniankach.
              - O siedemnastej się widzimy – przypomniała mi na koniec pracy.
              - Tak, oczywiście – odparłem.
              Skierowaliśmy się do miejsc odpoczynku. Ona do domu a ja do internatu. Jedząc obiad zastanawiałem się co przyniesie mi dzisiaj ten kolejny dzień .

              Skomentuj

              • przyjaciel40
                Perwers
                • Jul 2010
                • 1116

                #8
                ale z Ciebie ............tak mało, proszę o więcej ze szczgółami.
                Nie dyskutuję z debilem! Najpierw sprowadzi Cię do swojego poziomu, a potem pokona doświadczeniem.

                Skomentuj

                • GastlyTenPrawdziwy
                  Świętoszek
                  • Apr 2012
                  • 40

                  #9
                  Super czekam na więcej
                  Wiecznie niewyżyty.

                  Skomentuj

                  • jammer106
                    Ocieracz
                    • Jul 2010
                    • 151

                    #10
                    Marysia wracając do domu czuła się dumna. Miała praktycznie pod stopami tego chłopka. Był jej, widziała jego niezaradność i fakt że bez słowa opowiedział jej co wydarzyło się tej pamiętnej nocy u Pani Helenki. Jej wewnętrzne ego tryumfowało. Miała go w garści i teraz pozostawało to umiejętnie wykorzystać. Nie miała zamiaru być niesłowna. Wszak on, w sytuacji gdyby nie oddała mu negatywu i fotek mógłby zachować si ę irracjonalnie. Miałą zamiar mu je oddać lecz zostawić coś dla siebie na przyszłość. Był fajnym chłopakiem, choć pamiętała jak wtedy gdy posądziła Klaudię był z tymi którzy na niej nie zostawili suchej nitki. Pamiętała te słowa, które do tego czasu tkwiły w niej jak cierń.
                    - Ja bym Cię nawet patykiem nie dotknął, taki jesteś pasztet - te słowa tkwiły jej w pamięci.
                    Miała plan. Nie na darmo urwała się z praktyki i spotkała się z Zośką. Ona była w jej planach bardzo ważnym elementem. Gdy nakreśliła przyjaciółce swój plan, ta najpierw stała się purpurowa lecz po chwili przystała na to. Z wypiekami na twarzy zgodziła się na zaproponowaną opcję. Teraz w głowie Marysi tłukł się fakt jak można jeszcze bardziej można skompromitować i poniżyć chłopaka. Po obiedzie położyła się na łóżku i myślała co tu zrobić. Kocioł myśli przeleciał jej przez głowę. Każdy dobry lecz nie każdy podchodził pod tą sytuację. Opcję z Zosią miała obgadaną. Pozostawało tylko dograć sprawę jak to rozegrać. Analizowała wszelakie opcję. Po chwili czasu miała już w głowie tę właściwą. Jej postanowiła się trzymać. W głowie nastolatki taki scenariusz był najlepszy. Z Zośką umówiła się po szesnastej. Chcąc, nie chcąc wprowadziła ją już dokładnie w sytuację. Ta gdy usłyszała to co ma zrobić stała się cholernie zarumieniona lecz propozycję przyjęła z marszu. Dziewczynie pozostało tylko zagrać tak jak planowała. Zarzuciła na ramię plecaczek. Zofia schowała do swojego przyniesiony przez koleżankę aparat fotograficzny. Obie dziewczyny ruszyły w kierunku obranego miejsca. Chciały być przed Radkiem.
                    - Idź tamtędy od tyłu, może tu już być i jak Cię zobaczy to nici z całego planu – poleciła koleżance udać się drogą dookoła.
                    On nie mógł jej znać.
                    - Dobra – dopowiedziała Zofia.
                    - Zajmij dobre miejsce i nie spieprz zdjęć, bo druga taka sytuacja się nam nie trafi – rzuciła Zosi na odchodne.
                    Rozstały się. Obie zmierzały do jednego miejsca dwiema różnymi drogami. Była grubo przed czasem. Zostawał jej bufor dobrych dwudziestu minut. Czekała tutaj. Stąd miała zamiar zaprowadzić go w bardziej ustronne miejsce. Nie można było wykluczyć że przy pierwszej gliniance mógł pojawić się jakiś przypadkowy wędkarz lub miłośnik spacerów. Tam gdzie planowała go zabrać było w mirę ustronnie i nigdy nikogo tam nie spotkała. Kolejnym faktem było to że z stromej skarpy Zośka miała super miejsce do pstrykania fotek i praktycznie była stamtąd niewidoczna. Teleobiektyw w zupełności wystarczał na to by zrobić wysokiej klasy fotkę. Pozostało jej czekać na przybycie chłopca. Nie brała pod uwagę opcji że nie przyjdzie. Widziała to w jego poprzednim zachowaniu i strachu w oczach. Miała zamiar ukarać go za to jego zachowanie oraz mieć w razie czego materiał gdyby po raz kolejny wpadło mu coś podobnego do głowy. Po jakimś czasie usłyszała kroki dochodzące z brzozowego zagajnika którym biegła ścieżka.

                    Przedzierałem się przez te chaszcze chcąc być o czasie w umówionym miejscu. Do kieszenie spodni wrzuciłem wszystkie pieniądze jakie miałem. Planowałem pieniędzmi przekupić Marysię. Gdy znalazłem się na małej polance tuż przy gliniance zobaczyłem że czeka już tam na mnie.
                    - No, jesteś – powitała mnie.
                    - Tak , jestem – odparłem.
                    - No , to chodź, idziemy – powiedziała i ruszyła do przodu.
                    - Marysia, poczekaj, załatwmy to tutaj – odpowiedziałem chcąc mieć to spotkanie już za sobą.
                    Odwróciła się twarzą do mnie. Wyciągnąłem z kieszeni pieniądze. Dłoń z nimi skierowałem do niej.
                    - Masz, to wszystko co mam, dorzucę Ci jak dostaniemy wypłatę za praktyki – dodałem.
                    Uśmiechnęła się. Patrzyła na mnie tymi swoimi brązowymi oczyma.
                    - Schowaj te pieniądze, mnie nie przekupisz w ten sposób – usłyszałem w odpowiedzi.
                    - Ale po co tam idziemy? – zapytałem.
                    - Zobaczysz – odparła krótko i ruszyła.
                    Podążałem za nią. Pierwsza moja próba zakończyła się niepowodzeniem. Zastanawiałem się czego ona chce ode mnie. Bez słowa posuwaliśmy się w kierunku kolejnej glinianki. Zboczyliśmy ze ścieżki i po chwili znaleźliśmy się na dość sporawej polanie tuż przy lustrze wody. Dziewczyna zatrzymała się i rozglądnęła wokół.
                    - Tu będzie dobrze, nikt nam nie powinien przeszkadzać – stwierdziła i obróciła się do mnie twarzą.
                    Na jej gościł wyraz tryumfu.
                    - Marysiu, dogadajmy się jakoś po koleżeńsku, załatwmy to szybko, powiedz czego chcesz – wyrzuciłem z siebie z szybkością karabinu maszynowego.
                    - Po koleżeńsku, mówisz, pamiętam jak po koleżeńsku naśmiewałeś się ze mnie i stwierdziłeś że mnie nawet patykiem nie dotkniesz – odpaliła z grubej rury.
                    Cholera, pamiętała tamto zdarzenie. Rzeczywiście może trochę przesadziłem z tym stwierdzeniem lecz każdy z chłopaków wtedy jej dogryzał w większym lub mniejszym stopniu. Dziewczyny zresztą też.
                    - Przepraszam Cię za to, przepraszam bardzo – zaskomlałem.
                    - Samo przepraszam nie wystarczy – odpowiedziała.
                    Stałem bezradny nie wiedząc o co jej chodzi.
                    - No to ja mam zrobić żeby Cię przeprosić? – zapytałem.
                    - Rozbieraj się – usłyszałem w odpowiedzi.
                    Spodziewałem się tego. Chciała mnie upokorzyć. Nie miałem jednak pewności czy aby z swego plecaczka gdy będę nagi nie wyciągnie aparatu i nie strzeli mi znów paru fotek. Dodatkowo chciałem mieć pewność że ma zdjęcia i negatyw z ostatniej sesji jaką zrobiła.
                    - Masz zdjęcia i negatyw? – zapytałem.
                    - Tak - odpowiedziała i zdjąwszy plecak poczęła grzebać w jego zawartości.
                    - Pokaż – kontynuowałem.
                    Podała mi szarą kopertę. Sprawdziłem jej zawartość. Były to fotki zrobione mi z panią Heleną. Wyciągnąłem negatyw i pod słońce sprawdziłem czy jest od tego filmu. Zgadzało się.
                    - No, ja wywiązałam się z obietnicy, teraz oddaj mi to i rób co każę – powiedziała i zabrała z moich rąk zawartość , którą wcześniej mi wręczyła.
                    Przez chwilę gdy miałem to w dłoni zastanawiałem się czy nie dać nogi. Nie miałem jednak na tyle odwagi. Widziała moje wahanie.
                    - Nie obawiaj się zdążyłam zrobić tylko po jednej odbitce, masz na to moje słowo – wyprzedziła pytanie które miałem jej zadać.
                    Dawała słowo, dobre sobie. Czy można było jej zaufać .
                    - Przysięgnij – zaproponowałem chcąc choć w ten sposób mieć jakąś namiastkę tego że mówi prawdę.
                    - Przysięgam, nie zrobiłam więcej odbitek – odpowiedziała.
                    Targany dylematem co począć stałem jak kołek.
                    - No, czas na Ciebie, rozbieraj się – ponowiła polecenie.
                    Powoli zrzucałem z siebie spodnie, koszulę i T-shirta. Gdy zostałem już tylko w slipkach i skarpetach postanowiłem jeszcze raz spróbować coś zdziałać.
                    - Marysiu, ja Cię proszę, przepraszam, może to nie jest konieczne – uderzyłem w błagalną nutę.
                    - Co, tylko przed starymi lubisz się rozbierać, młode Cię nie kręcą ? – zapytała.
                    Zdałem sobie sprawę że nie ma szans na to by odwieść ją od tego. Zsunąłem skarpetki. Byłem tak zestresowany tym co musiałem zrobić że nie czułem żadnego podniecenia. Mój penis swobodnie leżał pod materiałem slipek. Spojrzałem na nią nim chwyciłem dłońmi gumkę majtek.
                    - No, majteczki też – powiedziała i czułem jak jej wzrok kieruje się na moje krocze.
                    Zsunąłem majtki do kostek i potem odrzuciłem je na stos pozostałych ubrań. Stałem nagi przed koleżanką z klasy. Fakt że gapiła się tam na mojego ptaszka spowodował to że począł mi się podnosić on ku górze.
                    - No, staje Ci wreszcie, bo myślałam że tylko stare Cię podniecają – zauważyła.
                    Penis nabierał coraz większych kształtów i po chwili sterczał na baczność przed dziewczyną.
                    - Chodź tu i stań tu bokiem – powiedziała wskazują mi miejsce gdzie miałem się przemieścić. Zrobiłem co poleciła. Schyliła się i podniosłą z ziemi leżący kawałek kija.
                    - No, Ty mnie nie chciałeś nawet patykiem dotknąć, a ja zobacz Ciebie dotknę – powiedziała i skierowała patyk w moją stronę.
                    Poczułem jak kij dotyka mojego sterczącego ptaszka. Odginała go na boki. Potem skierowała swe działania na moją mosznę. Przesuwała kij po niej unosząc ku górze zwisające jądra. Czułem jak chropowaty kij ponownie ociera się o mojego ptaszka. Ten reagował na ten bodziec w ten sposób że stawał się coraz bardziej wilgotny.
                    - Klękaj – rozkazała.
                    - Marysiu – wyrzuciłem z siebie.
                    - Klękaj – ponowiła rozkaz.
                    Padłem na kolana. Zbliżyła się do mnie. Praktycznie stanęła tuż przede mną. Palcem wskazującym prawej dłoni dotknęła mojego podbródka tak że uniosłem swą twarz ku górze.
                    - Widzisz jak to przyjemnie być tak potraktowanym – syknęła patrząc mi głęboko w oczy.
                    Ubrana w brązową bluzkę i granatowe dżinsy stała tak przez chwilę z miną tryumfatorki. Klęczałem przed nią.
                    - Dawaj na czworaka – usłyszałem kolejną z komend i zauważyłem że cofnęła się o krok w tył.
                    Przyjąłem nakazaną pozycję. Obeszła mnie od tyłu. Poczułem jak kij dotyka wewnętrznej strony mych ud.
                    - Rozszerz nogi – poleciła.
                    Rozsunąłem nogi szerzej. Znów tym kijem smyrała mnie po jajkach.
                    - Zgrabną masz dupkę, też bym taką chciała mieć – oceniła stan mojej miednicy.
                    - Marysiu, może już wystarczy, proszę Cię – ponowiłem prośbę o to by zakończyła to przedstawienie.
                    Poczułem tylko jak kijem uderzyła mnie w pośladek.
                    - Jeszcze nie tak szybko kochany – usłyszałem w odpowiedzi.
                    Tkwiłem na czworaka w dalszym ciągu nie wiedząc co ona ma zamiar jeszcze zrobić. Jedno było pewne, to nie był koniec moich kaźni.
                    - Zajwaniał na czworaka , tam do tego drzewa – powiedziała wskazując dłonią uzbrojoną w patyk miejsce dokąd miałem się udać.
                    Podrałowałem w wskazanym kierunku.
                    - Dawaj z powrotem – usłyszałem gdy osiągnąłem ten cel.
                    Miała lekko sadystyczne chyba skłonności. Z nawiązką rekompensowała sobie to że obraziłem ją wcześniej. Poginałem z powrotem do niej. Zatrzymałem się tuż przed nią. Miałem przed oczyma materiał jej spodni.
                    - Całuj moje buty – wyrzuciła z siebie podsuwając mi pod nos swe wsuwane obuwie.
                    Musnąłem ustami zamszowy materiał jej mokasynów. Upodlała mnie coraz bardziej, a ja coraz bardziej obawiałem się co jeszcze wymyśli. Poddawałem się temu mając jeden cel – odzyskanie tych cholernych zdjęć i negatywu. Podsunęła mi drugą stopę. Zająłem się nią podobnie jak z pierwszą. W ustach czułem smak materiału, nosem wciągałem zapach jej przepoconych stóp.
                    - Wstań – poleciła.
                    Podniosłem się i stanąłem przed nią. Patrzyła mi się prosto w oczy z drwiącym uśmieszkiem. Przez chwilę miałem nadzieję że to już koniec tych upokorzeń. Obróciła się na pięcie i skierowała swe kroki ku leżącemu plecaczkowi. Miałem nadzieję że wyciągnie z niego kompromitujące mnie materiały i wręczy mi je. Wszak, poniżyła mnie już nieźle. Wyciągnęła z wnętrza plecaka jakieś zawiniątko i podeszła do mnie.
                    - Masz, zakładaj to na siebie – powiedziała wręczając mi to.
                    Spojrzałem na to co mi chciała wręczyć. W dłoni trzymała koronkową , przeźroczystą halkę, szeroki pas do pończoch i pończochy do paska. Wszystko w jednym białym kolorze. Zdębiałem i przeraziłem się.
                    - Marysia, no co Ty – wyrzuciłem z siebie zszokowany.
                    - No co, przecież lubisz nosić damskie fatałaszki, u babci Helki spałeś w damskiej koszuli nocnej, a rajstopkami wycierała Ci pitusia – odparła.
                    - Marysiu, błagam Cię daj spokój, ja tego nie lubię, nie chcę – zaskamlałem nie chcąc przebierać się w te fatałaszki.
                    - Chcesz dostać to co tam mam w plecaku? – zapytała.
                    - Tak – odpowiedziałem.
                    - No to wkładaj to na siebie – odpowiedziała krótko.
                    To było poniżej mojej godności. Nie mogłem sobie pozwolić na to bym założył na siebie te elementy damskiej garderoby i to na dodatek w jej obecności.
                    - Ale, jak, ja nie wiem, nie umiem, daj już spokój – odpowiedziałem.
                    - Nie wiesz, to ja Ci pomogę – odparła i zbliżyła się do mnie.
                    - Proszę, nie – wyrzuciłem z siebie.
                    - No już, dawaj, chyba że chcesz aby te foty trafiły do szerokiego grona – zagroziła.
                    Schyliła się mając w ręku biały, prześwitujący pas do pończoch w dłoni. Był w jakieś kwieciste wzorki.
                    - No podnoś nogę – poleciła.
                    Podniosłem jedną stopę a później drugą. Sprawnie przesuwała go do góry. Gdy dotarła na wysokość moich jąder sprawnie jedną dłonią docisnęła sterczące przyrodzenie do brzucha i przesunęła pas wyżej, na wysokość bioder. Delikatny materiał paska otarł się o mojego ptaszka. Czułem jak klamerki do mocowania pończoch dotykają moich pośladków i ud. Umiejscowiła to tak że penis w dalszym ciągu swobodnie sterczał nie blokowany przez tę część damskiej garderoby.
                    - Po co to robisz, tamto Ci nie wystarczyło? – zapytałem.
                    - Chcę zobaczyć jakbyś wyglądał jak kobieta, poczuj się nią – odpowiedziała lakonicznie.
                    Odeszła na bok przypatrując się z większej odległości jak wyglądam. Czułem się podle w tym pasku nałożonym na moje ciało.
                    - No siadaj na ziemi i wytrzyj sobie stopy – nakazała biorąc z podłoża cieniutkie nylonowe pończoszki.
                    Usiadłem gołym tyłkiem na piasku. Uniosłem ku górze obie stopy i dłońmi oczyściłem ja z drobinek piachu. Przyklęknęła pomiędzy moimi rozwiedzionymi teraz nogami i poczęła rolować materiał pończochy.
                    - No, dawaj nogę – powiedziała będąc gotowa by mi ją nałożyć na lewą nogę.
                    Wyprostowałem kończynę. Poczułem jak dłońmi nasuwa mi na nogę delikatny materiał pończochy.
                    Gdy zakończyła wyciągnąłem drugą nogę. Przyjemny dotyk nylonu pieścił drugą z moich kończyn. Zarówno za pierwszym jak i drugim razem nasuwając mi pończoszkę nie omieszkała trącić dłonią moszny i sterczącej pałki.
                    - Wstań – poleciła.
                    Podniosłem się. Podała mi przeźroczystą, króciutką w kolorze ecru halkę na ramiączkach.
                    - To już sobie sam założysz – stwierdziła.
                    Wciągnąłem przez głowę delikatny materiał haleczki. Była przezroczysta i na tyle krótka że ledwo zakrywała moje krocze. Dotyk tego delikatnego materiału musnął mojego pobudzonego fallusa. Marysia cofnęła się do tyłu. Na jej twarzy gościł ten szyderczy uśmiech. Miała mnie na widoku w damskiej bieliźnie.
                    - No, wydepilować Ci nogi i całkiem, całkiem z Ciebie laseczka – dogryzła.
                    Miałem nadzieję że to już koniec. Stałem jak pajac w damskich fatałaszkach. Nie myślałem że zemści się na mnie w tak perfidny sposób. Stojący ptaszek odkształcał gładką powierzchnię haleczki. Czułem ten jej dotyk na nim. Nagromadzony śluz przenikał przez materiał z jakiego była wykonana. Była w pewnej odległości ode mnie i podziwiała ten widok jaki rozpościerał się przed jej oczyma.
                    - No to teraz pokaż mi jak się sam z sobą zabawiasz – powiedziała i parsknęła śmiechem.
                    Nie chciałem uwierzyć w to co usłyszałem.
                    - Marysiu, proszę Cię, nie, nie mogę – wyrzuciłem z siebie.
                    - Co, nie mów mi że sam tego nie robisz, wszyscy chłopcy to robią – odpowiedziała śmiejąc się dalej.
                    - Ale, jak to, nie mogę – bąkałem czując się coraz bardziej podle.
                    - Przecież nie życzysz sobie bym Cię dotykała, Ty byś mnie nie dotknął nawet kijem. Co innego pani Helenka, jej ptaszka oddajesz bez wahania – dogryzała mi coraz bardziej.
                    - Marysiu błagam, skończmy to – próbowałem ją jakoś od tego odwieść.
                    - No już, ściągaj skórkę, bo całe twoje poświęcenie pójdzie na marne – usłyszałem stanowcze polecenie.
                    Byłem na przegranej pozycji. Cholernie zależało mi na tym by odzyskać te kompromitujące materiały. Przez głowę przeszła myśl że przecież i tak widziała jak zaspokaja mnie ręcznie pani Helena. Teraz musiałem w jej obecności zaspokoić się sam. Prawą dłonią ująłem sterczącą pałę i zsunąłem napletek.
                    - Podnieś halkę, chcę to widzieć – powiedziała.
                    Nie myślałem że z niej taka pikantna dziewucha. Podciągnąłem do góry skraj halki i opuściłem tak że jej krawędź opadła powyżej sterczącego członka.
                    - No już do roboty – ponagliła mnie.
                    Stałem frontem do niej wykonując dłonią ruchy posuwisto-zwrotne na swoim członku. Był wilgotny. Napletek zsuwał się i nasuwał zgodnie z ruchem mojej dłoni. Nie patrzyłem w jej kierunku. Stojąc odziany w te pończochy, pas i halkę zaspokajałem się na jej oczach. Poniżony, zeszmacony, bezwstydny robiłem to przed koleżanką którą nie darzyłem zbytnim koleżeństwem. Chcąc by trwało to jak najkrócej przymknąłem oczy i w przyspieszyłem ruchy dłonią. Czułem jak zbliża się moment ejakulacji. Jak ten przyjemny impuls przeszywa moje ciało. Jak czuję tę błogość.
                    - Aaaaah, oooooouu – jęknąłem i poczułem jak pierwszy ładunek nasienia tryska z mojego członka.
                    Nie miałem zamiaru dalej go trzepać. Wypuściłem go z dłoni. Lecz ku mojemu przerażeniu poczułem jak inna dłoń łapie go i robi to dalej. Otworzyłem oczy. Tuż obok mnie z boku stała Marysia, która teraz poczęła kontynuować to dalej
                    -Dalej jeszcze, do końca – szepnęła i trzepała mnie dalej.
                    - Nie , dość, już dość – wyszeptałem.
                    Kolejne porcje nasienia tryskały z mojego fallusa. Czułem jak uginają mi się nogi, jak słabnę. Fala rozkoszy przeszywała moje ciało. Chwyciłem jej dłoń drażniącą ptaszka.
                    - Proszę, już nie – zaskamlałem.
                    Przestała dopiero gdy poczuła jak mój penis staje się coraz mniejszy. Byłem wypompowany i ledwo żywy. Upadłem na kolana. Czułem się jakbym rozładował wagon węgla.
                    - Fotki i film masz tam , a ciuszki możesz sobie zachować – usłyszałem i poczułem jak swą lepką rękę wyciera o materiał halki w jaki byłem ubrany.
                    Zdołałem rzucić okiem tylko w miejsce gdzie powinny leżeć kompromitujące mnie materiały. Koperta leżała tam gdzie powiedziała. Podniosłem się i biegiem znalazłem się przy niej. Drżącymi rękoma otworzyłem i sprawdziłem zawartość. Było tak jak powiedziała. Rzuciłem okiem gdzie jest. Znikała w zagajniku. Szybko zacząłem zrzucać z siebie te damskie fatałachy i nakładać me ubrania. Czułem się podle lecz miałem nadzieję że to do czego się dzisiaj przymusiłem da pożądane efekty i już nigdy więcej nie będę musiał robić czegoś podobnego. Nie wiedziałem wtedy jak bardzo się myliłem.

                    To be continued.

                    Skomentuj

                    • przyjaciel40
                      Perwers
                      • Jul 2010
                      • 1116

                      #11
                      DOBRY JESTEŚ, robi się coraz ciekawiej dużo perwersji, a może masaż prostaty itd. brakuje 25% perwersji
                      Nie dyskutuję z debilem! Najpierw sprowadzi Cię do swojego poziomu, a potem pokona doświadczeniem.

                      Skomentuj

                      • nesta12
                        Świętoszek
                        • Dec 2009
                        • 8

                        #12
                        nie mogę się doczekać następnej częsci,mam nadzieję że będzie coś więcej niż tylko akty masturbacji

                        Skomentuj

                        • jammer106
                          Ocieracz
                          • Jul 2010
                          • 151

                          #13
                          Jeszcze tego samego dnia do późnego wieczora obie przyjaciółki siedziały w ciemni fotograficznej. Wywoływały kolejne zdjęcia najpierw nagiego, a później odzianego w damską bieliznę chłopaka. Mokre czarno-białe fotografie wisiały na rozciągniętym sznurku przychwycone klamerka mi do suszenia bielizny. Zośka wypstrykała cały film. Rozpoczęła w momencie gdy chłopak zsuwał sobie majtki do kolan, a zakończyła w momencie gdy tryskał nasieniem trzepany przez Marysię. Nieostre i złej jakości były dwa, może trzy zdjęcia z całego filmu. Pomimo tego że fotki były czarno-białe, wyraźnie można było zobaczyć że chłopak ma na sobie pończochy, pas i halkę w kolorze białym.
                          - Ale, dobrze to dobrałaś kolorystycznie, fotki pierwsza klasa – oceniła kunszt Marysi , Zośka.
                          - Ty też dobrze się spisałaś, ostrość i szczegóły rewelacja – odparła tamta.
                          - Wiesz, ale podziwiam Cię, tak długo wytrzymałaś by go nie wymacać, ja po paru fotkach miałam ochotę zbiec z tej skarpy i wytarmosić go - kontynuowała pochwały Marysi Zosia.
                          - Myślisz że mi było łatwo? Kręciło mnie to tak że miałam mokro w majtkach – bez ogródek odpowiedziała Marysia.
                          - A Ty wiesz że ja też…… i jak teraz patrzę na te zdjęcia i przypominam to sobie to już czuję ten kisiel tam na dole – przyznała się do swego podniecenia tam wtedy i teraz Zofia.
                          Nastała cisza. Obie dziewczyny z wypiekami na twarzy patrzyły na powieszone zdjęcia nagiego Radka.
                          To wzmagało ich podniecenie. Nigdy nie opowiadały sobie wzajemnie o tych intymnych szczegółach. Teraz tamto wspomnienie i te fotki spowodowały że mówiły o tym sobie bez ogródek.
                          - Dobrze byłoby znowu się spotkać z nim – zamarzyła Zośka.
                          Marysia spojrzała na nią. Przyćmione światło w ciemni sprawiało swoisty nastrój.
                          - Spotkamy się z nim, mamy te fotki, a przy nich to na wszystko się zgodzi – odpowiedziała koleżance.
                          Obie nie miały wątpliwości że szantażując go tymi materiałami o wiele bardziej kompromitującymi go niż te które wcześniej odzyskał, chłopak nie będzie miał wyboru i zgodzi się na spotkanie. Pomieszczenie ciemni wypełniło się erotyzmem. Marysia poczuła jak dłoń Zośki dotyka jej uda.
                          - Zosiu – szepnęła patrząc koleżance prosto w oczy.
                          Dojrzała w nich ten specyficzny błysk. Nie odciągnęła jednak jej dłoni która teraz przesuwa la się po udzie w kierunku jej krocza.
                          - Nie chcesz, ja już nie wytrzymam – bezwstydnie szepnęła jej Zośka.
                          Marysia była nieco zaskoczona i sparaliżowana działaniem koleżanki. Jednakże czuła to samo co jej przyjaciółka. Nie zaoponowała. Palce Zosi rozpinały rozporek jej spodni. Tkwiły tuż obok siebie. Czuła jej gorący przyspieszony oddech.
                          - Chcę – szepnęła.
                          Obie siedziały na leciwej wersalce, którą Marysia zaadoptowała tu do ciemni Zosia rozpięła pasek od jej spodni. Maria bez słów uniosła się do góry tak by dziewczyna mogła swobodnie ściągnąć z niej spodnie. Po chwili poczuła jak jej spodnie razem z majtkami zsunęły się do kolan.
                          - Ja też chcę, proszę Cię – szepnęła Zośka widząc że koleżanka jest na razie bierna i nie robi nic w jej kierunku.
                          Maria poczuła jak paluszki Zosi ocierają się o jej owłosienie łonowe. Mimowolnie rozchyliła uda dając palcom koleżanki swobodny dostęp do jej wilgotnej, ociekającej soczkiem myszki. Sama z wypiekami na twarzy skierowała swą dłoń w kierunku rozporka koleżanki.
                          - Ale jesteś wilgotna – usłyszała z ust Zofii i poczuła jak jeden z paluszków wsuwa się pomiędzy jej płatki.
                          Jęknęła cicho. Poczuła przyjemność. Najpierw jeden a potem drugi palec Zośki wsunął się do wnętrza jej pochwy. Sama rozpinała guziki od spodni. Robiła to jednak stanowczo za wolno i Zofia swobodna swą dłonią szybko i sprawnie pomogła jej zsunąć swe spodnie i majteczki aż do kostek. Chwyciła rękę koleżanki i nakierowała na swoja myszkę. Marysia delikatnie wsunęła palec wskazujący swej dłoni pomiędzy wargi sromowe przyjaciółki. Wnętrze Zosi było mega wilgotne.
                          - Zosia… co my robimy… oooou – szepnęła do koleżanki gdy ta palcem namacała jej nabrzmiałą łechtaczkę i poczęła ją stymulować.
                          - To, co obie chcemy i pragniemy – usłyszała szept Zofii i poczuła jak ta bierze jej drugą dłoń i wsuwa ją pod materiał swojego podkoszulka.
                          Palce Marii dotknęły sterczącego sutka przyjaciółki. Ta oparła głowę na jej ramieniu i wsunęła swa drugą dłoń pod bluzkę Marysi.
                          - Głębiej i tam proszę - nakierowywała ją tak by czerpać z tych pieszczot jak najwięcej przyjemności.
                          Zgodnie z prośba koleżanki wsunęła głębiej jeden a potem drugi palec. Szybko natrafiła na ten nabrzmiały guziczek. Poczęła go drażnić podobnie jak czyniła to Zosia z jej organem.
                          - Ooooo, taaaak – usłyszała jęk koleżanki.
                          Poczuła jak dłoń Zosi pieści jej piersi, dotyka nabrzmiałe sutki. Nigdy wcześniej tego nie robiły. Teraz wyszło to tak spontanicznie że sama bała się co o tym sobie pomyśli gdy już dojdzie i ochłonie. Nie czuła się lesbijka, Zośka chyba tez nią nie była. Owszem pod natryskiem, w przebieralni widziały się obie nago. Nie wywoływało to jednak żadnego podniecenia w żadnej z nich. Do tej chwili. Siedziały tuz obok siebie z zamkniętymi oczyma i zaspokajały się wzajemnie. Obie pragnęły by robił to kto inny i niekoniecznie palcami a odpowiednim do tego organem, by to męskie ręce głaskały i drażniły ich piersi. Obie miały najprawdopodobniej na myśli tę samą osobę. Pojękiwały z podniecenia. Oparte o siebie z rozwiedzionymi nogami, spuszczonymi do kostek elementami dolnej garderoby czekały na tę chwilę kiedy spazm orgazmu przeszyje ich ciała i poczują to błoga falę przyjemności. Znały to, zaspokajały się już wcześniej same. Teraz robiły to w wersji „mutual”. Pierwsza poczęła coraz głośniej pojękiwać Marysia. Jej ciało poczęło wić się , oddech stał się coraz płytszy, skurcze tam na dole coraz bardziej intensywniejsze.
                          - OOOO….. taaaaak, jaaaaaa – jęczała coraz głośniej.
                          To było cudowne przeżycie. Czuła jak przeszywa ją ta fala przyjemności. Mocna, silna, taka jakiej jeszcze nigdy nie doznała gdy robiła to sama.
                          -Już , dość – jęknęła.
                          Chwile później orgazm dopadł Zofię. Popiskiwała i podobnie jak jej koleżanka wiła się, zaciskała mocniej swe płateczki. Marysia ochłonąwszy nieco patrzyła na to co dopada jej przyjaciółkę.
                          - Dobrze……ooooooo, jaaaaaa – jęczała podobniej jak ona poprzednio z grymasem zadowolenia na twarzy i zamkniętymi oczami.
                          - Juuuuż – usłyszała od niej i przestała ją pieścić i tam na dole i u góry.
                          Obie były potwornie zmęczone. Bez słów siedziały jeszcze chwilę na wersalce z opuszczonymi spodniami i majteczkami. Potem jednocześnie jakby na komendę poczęły naciągać na siebie dolne części garderoby. Po chwili były kompletnie ubrane, tak jak przedtem.
                          - Zosiu….. – zaczęła Maryśka.
                          - Nie , nic nie mów, było fajnie, lecz jeszcze bardziej fajnie byłoby z nim – przerwała jej.
                          Patrzyły na zdjęcia chłopaka. Już nie tak spięte i podniecone. Obie zastanawiały się pod jakim pozorem zwabić go. Odpowiednie argumenty wisiały przed nimi. Pozostawało tylko określenie miejsca, czasu i dobrej bajery co do okoliczności.
                          - Wiesz, coś wymyśliłam – pierwsza odezwała się Zofia.
                          - Tak, to powiedz – z niecierpliwością chciała to wysłuchać Marysia.
                          Szczuplejsza z dziewcząt pochyliła się i na ucho poczęła szeptać coś koleżance. Ta słuchała tego i czuła jak na jej twarzy wychodzą rumieńce. Plan Zośki był sprytny.
                          - Ale, Janka, no nie wiem – powiedziała.
                          - A co, nie jest twoja przyjaciółką, wiesz jak ona chciałaby z chłopakiem, a oni ją omijają szerokim łukiem, niech też coś z tego ma – usłyszała od Zośki.
                          Rzeczywiście, Marysia pomyślała o sobie dość egoistycznie. Nie miała prawa zawładnąć chłopaka tylko i wyłącznie dla siebie. Janina była miłą i sympatyczną jej przyjaciółką . Tylko ona i Zosia były jej jedynymi towarzyszkami. Pomysł Zośki był przedni i trzymał się kupy. Pozostawał dość sporawy bufor czasu by zmiękczyć chłopaka.
                          - Ale Helena…. – znów poczęła martwić się o jeden z aspektów spotkania Marysia.
                          - Heleną się nie przejmuj, już ja ją urobię tak że zgodzi się na to byśmy tam u niej się spotkali. Sama pewnie tez będzie z tego faktu zadowolona , zajmij się nim tak by bez problemów był wtedy – pewnie odparła Zosia.
                          Marysia uśmiechnęła się w duchu. Załatwienie przyjazdu Radka było betką w porównaniu z tym czego podjęła się Zośka. Miała na niego niezły haczyk i wiedziała że z jej strony będzie to łatwizna. Rozstały się po chwili mając skrystalizowany plan działania. Zośka zabrała trzy fotki mówiąc że będą jej potrzebne do przekonania Heleny. Dała jej je. Dziewczynom pozostawało teraz tylko działać. Wspólnie, razem dążyć do określonego celu.

                          Skomentuj

                          • jammer106
                            Ocieracz
                            • Jul 2010
                            • 151

                            #14
                            Szanowni Czytelnicy,
                            Jeżeli jesteście zainteresowani jak dalej potoczy się akcja informuję że w przygotowaniu jest trzecia część opowiastki pod roboczym tytułem "Osiemnastka Janiny". Czekam na opinię z Waszej strony.
                            Pozdrawiam - jammer106

                            Skomentuj

                            • KoneserSmaków
                              Erotoman
                              • Jan 2012
                              • 560

                              #15
                              No fajnie, fajnie, widać że fantazje masz, czekamy na dalszą część

                              Skomentuj

                              Working...