W przypadku problemów z logowaniem wyczyść ciasteczka, a jeśli to nie pomoże, to użyj trybu prywatnego przeglądarki (incognito). Problem dotyczy części użytkowników i zniknie za kilka dni.

Wakacyjna przygoda

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • a21cm
    Świętoszek
    • Feb 2013
    • 8

    Wakacyjna przygoda

    Lipiec był miesiącem pełnym kłótni w moim związku. Postanowiłem więc na sierpień wyjechać z Poznania do starszej siostry na wieś. Moja dziewczyna zareagowała na tą myśl z taką samą ulgą jak ja.
    Dni były upalne, rzepak na polach zbrązowiał już od słońca. Późnymi popołudniami temperatura była na tyle znośna, że można było z przyjemnością wyjść z domu. Dom mojej siostry i jej męża leżał na uboczu wsi. Całkiem niedaleko przez bukowy las można było dojść do śródleśnych małych jeziorek. Niektóre były morenowe, głębokie i wiecznie chłodne. Inne były płytsze, a woda w nich była gorąca. Te były najbardziej oblegane przez kąpiącą się całymi dniami miejscową dzieciarnie.
    Często wędrowałem samotnie kojąc nerwy po pięknych lasach Pomorza. Nie mogłem się jakoś zasymilować z miejscowymi rówieśnikami. Zamiast pić na przystankach i gadać o „dupach” i samochodach wolałem podchodzić pod młodniki by obserwować sarny i jelenie.
    Pewnego dnia spotkałem na poobiednim spacerze Martę, koleżankę ze szkoły mojej siostry. Przywitała mnie szerokim uśmiechem na okrągłej twarzy. Spacerowaliśmy boso po piaszczystej drodze. Nosiłem jej sandały, a ona zrywała przydrożne kwiatki z których wiła sobie wianek. Wiał ciepły wietrzyk niosący znad łąki rozkoszny bukiet świeżo ściętego siała. Później zastanawiam się, co widziała w takim szczupłym młodziku jak ja. Nigdy długo nie bywałem samotny, ale też płeć piękna nie dobijała się do mnie drzwiami i oknami.
    Spacerując wzdłuż lasu rozmawialiśmy głównie o religii.
    Starałem się nie urazić Marty. Łudziłem się wtedy, że logiczną argumentacją da się odwieść ludzi od religijności. Marta była zagorzałą katoliczką i z pasją próbowała mnie przekonać do swojego światopoglądu.
    Miała śliczne błękitne oczy, lekko skośne. Nosek lekko spłaszczony. Silnie zarysowane kości policzkowe nadawały jej twarzy orientalny wyraz. Pozostałość po akcji Wisła i ukraińskich przodkach. Blond włosy miała grzecznie związane w warkocz.
    W rytm jej kroków falowały wielkie okrągłe piersi. Były tak soczyste i pełne, że uniemożliwiały Marcie zapięcie czerwonej, flanelowej koszuli, którą miała na sobie. Pod piersiami koszule zawiązała w supeł odsłaniając brzuch. Lekko wypukły, lecz nie nazwałbym jej grubej. Wąska talia kończyła się niezwykle szerokimi biodrami. Jeansy, dzwony opinały jej grube, umięśnione uda. Gdy niebo robiło się pomarańczowe od zachodzącego słońca, wróciliśmy do wsi. Umówiliśmy się na kolejny spacer następnego dnia.
    Nocą, przed zaśnięciem próbowałem sobie wyobrazić jak jej pokaźne piersi wyglądają bez koszuli. Przyznam, że w tamtych dniach byłem opętany jej biustem. Nie mogłem przestać o nim myśleć.
    Kolejny spacer przebiegł podobnie jak poprzedni. Moją bolączką było to, że T-shirt, który miała na sobie całkowicie zakrywał jej piersi. Srebrny krucyfiks śmiał się szyderczo dyndając na jej szyji. Marta zerkała na mnie trochę inaczej niż poprzedniego dnia, jakby bardziej nieśmiało. Rozmowa się nie kleiła za bardzo, pewnie przez moją nową obsesje.
    Kto inny na moim miejscu próbowałby ją zaciągnąć do łóżka, ja jednak nie umiem flirtować, więc tylko rozmawialiśmy. Tak minęło kilka dni i kilka nocy. W końcu moje fascynacja jej zjawiskowym ciałem trochę zelżała. Rozmawialiśmy o wielu rzeczach, miała wiele zainteresowań, w które zawsze musiała wplatać Boga. Dzielnie znosiliśmy nasze różnice zdań na Jego temat. Była wdzięczna losowi, że przyjechałem, że może w końcu komuś się wygadać. Może dlatego znosiła pięć lat różnicy w wieku między nami.
    Kolejnego słonecznego dnia spotkaliśmy się tam gdzie zawsze. Byłem skupiony na krytyce książki jakiegoś księdza, którą mi podrzuciła do czytania. Nie zauważyłem nawet, że miała na sobie długą, choć niekrępującą ruchów spódnice i znów założyła flanelową koszule, której nie mogła dopiąć, a krucyfiks tonął między jej piersiami. Szliśmy dobrze już sobie znaną trasą. Nie odzywała się za dużo. Myślałem, że jest to spowodowane naporem moich argumentów. W milczeniu wiła wianek.
    W pewnym momencie poprosiła mnie bym się odwrócił. Zrobiłem o co prosiła. Cała zawstydzona powiedziała, że stanik który założyła musiał się uszkodzić w praniu, bo strasznie uwierał. Zdjęła go więc tuż za moimi plecami i powrotem zawiązała koszule. Nie mając torebki poprosiła mnie, bym przez jakiś czas ponosił jej stanik w tylnej kieszeni spodni. Widok jej sutków zarysowujących się pod tkaniną koszuli, oraz rozlewających się piersi, które wydawały mi się karykaturalnie za duże do jej postaci wprawił mnie w osłupienie. Przez chwile szliśmy w milczeniu, starałem się nie zerkać w jej stronę, by opanować jakoś podniecenie. Nie na wiele mi się to zdało, bo świadomość jej stanika w mojej tylnej kieszeni powodowała tylko jeden, krępujący efekt. Miałem głęboką nadzieje, że nie widzi mojego zwodu, nie miałem odwagi, by sprawdzić, czy na mnie zerka. Postanowiłem skupić się na jakimś moralnym dylemacie z książki, którą mi pożyczyła. Trochę to podziałało.
    Byliśmy już daleko od wsi, gdy słońce zaczęło zachodzić. Tak byłem zaaferowany komentowaniem, że zgubiłem rachubę czasu.
    Ona natomiast założyła kwietny wianek na głowę i zatrzymała się przede mną. Wystarczyło jedno jej spojrzenie, by mój członek ponownie nabrzmiał. Zbliżyła się, oparła ręce o mój wątły tors i przybliżyła usta. Pocałowała mnie a przez całe moje ciało przebiegł prąd podniecenia. Moje usta zadrżały, tak samo jak dłonie, które niezdarnie chciałem położyć na jej ciele. Przybliżyła się i poczułem jak jej piersi ugniatają się na moim ciele. Czułem jak krew pulsuje w moim członku. Przywarła po chwili do mnie brzuchem i żołądź otarła się o jej podbrzusze. Byłem podniecony jak nigdy przedtem. Drżałem na całym ciele.
    - Chodźmy w głąb lasu – szepnęła mi do ucha.
    Złapałem ją za biodro i szybkim krokiem poszliśmy w bukowy las. Nie poszliśmy głęboko. Zatrzymaliśmy się, gdy wydawało się, że młode drzewka nas osłonią przed światem. Drżałem jak w gorączce, przełykając ślinę obserwowałem jak z uśmiechem i zakłopotaniem odwiązuje supeł koszuli ukazując mi swoje piersi o których tak intensywnie fantazjowałem ostatnimi nocami. Miała duże, płaskie blade sutki, które zamieniły się w dwie twarde krągłe brodawki w tej samej chwili jak moje chciwe palce dotknęły opuszkami te cuda świata. Gładziłem je delikatnie, nie mogąc nadziwić się ich rozmiarem. Nasze policzki ocierały się o siebie. Cicho wyjękiwała mi do ucha wyrazy aprobaty. Gdy znowu mnie pocałowała chwyciłem jej piersi pewniej i mocniej. Nabrzmiałe sutki przeciskały się między moimi palcami. Było mi zdecydowanie za mało poprzestać na pocałunkach. Zniżyłem głowę by pocałować jej piersi. Zrobiłem to nagle, bez opamiętania. Najpierw całowałem je zachłannie. Drażniłem wargami sutki. Lizałem je zachłannie. Wcisnąłem swą twarz tonąc w jej piersiach i liżąc jej skórę. Gdy uniosłem głowę złapała za klamrę paska. Odpięła guzik i rozpięła rozporek. Włożyła dłoń do mych spodni i miarowo wodziła nią po moich jądrach i prąciu. Żołądź wystawała poza majtki i dosięgała mojego pępka. Uśmiech na jej twarzy sugerował, że była zadowolona ze szczegółów mojej anatomii. Włożyła drugą dłoń i spodnie opadły mi na kostki. Zsunęła moje bokserki przykucając. Czułem jej oddech na moim pulsującym członku. Chwyciła moją żołądź w dwa palce i odgięła penisa do poziomu. Czułem jak krew pulsuje mi w skroniach a serce wali jak młot pneumatyczny. Opuszkiem palca drugiej ręki gładziła mnie po 21 cm mojego prącia. Patrzyła na mnie z dołu uśmiechając się w sposób, o który bym jej nigdy nie podejrzewał. Potem obięła go palcem wskazującym i kciukiem. Czuła jak krew pulsuje w żyłach na całych 4 cm obwodu. Nie wiem kiedy przyklękła przede mną. Nie wiedziałem co się wokół mnie dzieje. Przesuwała obręczą z palców miarowo i powoli do przodu i w tył. Ścisnęła mnie mocniej i z mojego penisa wyciekła spora ilość płynów ejakulacyjnych. Rozsmarowała je dwoma palcami po napuchniętej podnieceniem żołędzi. Oparłem się plecami o drzewo. Czułem, że w innym przypadku bym się wywrócił. Świat zawirował, a ona wodziła palcami i wodziła po i pod żołędziom. Po chwili zbliżyła usta bliżej penisa i dotknęła mnie delikatnie czubkiem ledwo wyciągniętego języka. Wydawało mi się, że marzyłem o tej chwili przez wieczność a ona bawiła się nim delikatnie całując, to liżąc. Palcami gładziła nabrzmiałe jądra a koniec jej języka poruszał się wertykalnie wzdłuż mojego przyrodzenia. Chciałem się na nią rzucić. Całe moje ciało rwało się do tego by dała mi więcej, by zabrać więcej. Chciałem by włożyła go głęboko w swoje gardło lub zdjęła majtki i dała się w siebie zanurzyć, byle w jakikolwiek sposób dała mi więcej, a zawirowało mi w głowie jak włożyła żołądź do swoich małych usteczek. Jej język kręcił się w rytm kręcącego się świata w mojej głowie a jej ciasne wargi poruszały się nieznacznie do przodu i w tył. Jęczałem jak opętany ściskając dłońmi pień drzewa. Świat zrobił się czerwony od ostatnich promieni zachodzącego słońca, ale dla mnie nie miało to najmniejszego znaczenia. W chwili, gdy po raz kolejny dzisiaj myślałem, że nie może istnieć większa przyjemność ona mi ją dała stymulując mojego penisa zębami. Kolana się pode mną ugięły i zsunąłem się na ziemię. Nie zauważyłem kiedy jej dłoń powędrowała pod jej spódnice. Zauważyłem tylko jak spod niej wyszła. Włożyła mi wilgotny palec w usta, a ja ssałem go zachłannie. Weszła na mnie a ja jęknąłem, że nie mam prezerwatyw. Uśmiechnęła się i powiedziała, że jako katoliczka nie uznaje antykoncepcji i ścisnęła mnie swoimi pełnymi udami. Moje ręce rzuciły się na nie. Fala rozkoszy uderzała mnie raz za razem gdy mój członek przechodził przez jej wargi zewnętrzne, przez wargi wewnętrzne. Jęczałem zwijając się z rozkoszy, gdy napięły się jej mięśnie Hegla z moim członkiem wewnątrz. Zagryzła wargi próbując stłumić swoje jęki. Posuwała się powoli wzdłuż całej długości mojego prącia. Jej nozdrza się rozszerzyły a spojrzenie zamgliło się. Na jej policzkach wykwitł czerwony rumieniec a na jej szyi nabrzmiały żyły. Zabrała moje dłonie z jej ud u położyła je na swych piersiach. Ich wielkość musiała powodować ból przy tych ruchach pełnych rozkoszy. Starałem się je podtrzymywać ale kolejne spazmy przyjemności powodowały, że bezczelnie i bez opamiętania je pieściłem, gniotłem i tarmosiłem. Odrętwiałe palce chłonęły jak najwięcej dążeń.
    Zrobiło się już szaro a Marta zmieniła rytm. Wchłonęła mnie całą sobą, poczułem jej srom na swoim podbrzuszu a ona szybko i nieznacznie przesuwała się w przód i w tył pojękując szybko i miarowo. Jej dłonie wodziły po moim torsie, oparła się o moje piersi i podniosła się. Przykucnęła nade mną i znów poruszała się długimi posunięciami. Z klaśnięciami jej łechtaczka uderzała o moje ciało a pośladki uderzały w jądra i uda. Już nie była wstanie powstrzymywać jęków. Wygięła się i znieruchomiała ssuwając się do jąder.
    - Zaraz dojdę – jęknąłem.
    Ona zmusiła się by wstać i złapała mnie za prącie. Poruszyła nim kilkakrotnie i wytrysnąłem. Za każdym ruchem jej ręki kolejna fala nasienia wytryskiwała na trawę. Zachichotała, gdy ruszała dłonią dalej a sperma wciąż tryskała i tryskała a ja z przymkniętymi oczyma przeciągle pojękiwałem.
    Położyła się na mnie układając swoją pierś na mój tors i próbowała wyrównać oddech. Objęła mnie swoim pełnym udem, mocno objęła ramieniem i uśmiechała się. Po chwili wyszeptała:
    - Już późno, musimy iść. Wstaliśmy, poprawiliśmy ubranie i w milczeniu poszyliśmy przy coraz niklejszym świetle w stronę świateł domów wsi.

    c.d.n.
    0statnio edytowany przez a21cm; 12-02-13, 10:02.
  • a21cm
    Świętoszek
    • Feb 2013
    • 8

    #2
    (Przy wrzucaniu poprzednio zjadłem początkowy akapit) Wróciłem do domu siostry i odgrzałem sobie kolacje. Nocą rozciągając się jak długi w łóżku rozpamiętywałem każdy szczegół spotkania z Martą. Kolejny dzień z rzędu masturbowałem się myśląc o niej, tym razem przez moją wyobraźnie przechodziły rzeczywiste obrazy. Fascynacja jej piersiami wzrosła po raz kolejny, choć jak zwykle, gdy o nią chodzi nie myślałem, że jest do tego zdolna.
    Następnego dnia poszedłem godzinę wcześniej niż zwykle w miejsce, gdzie zwykle spotykaliśmy się z Martą. Już tam była i czekała na przydrożnym kamieniu skubiąc głowę słonecznika. Urwała kawałek i mi go podała. Miała do kompletu długą zwiewną spódnicę do kostek, z motywami słonecznika.
    - Zgubiłam krzyżyk – powiedziała z nietęgą miną.
    - To chodźmy go poszukać. Nie martw się na pewno znajdziemy.
    - No to chodźmy.
    Szliśmy w milczeniu przez pola i łąki nad którymi kłębiły się muchy a tumany kolorowych motyli oblegały kwiatostan jakiś ciernistych fioletowych roślin. Tego dnia nie było między nami tej gadatliwości, która cechowała wszystkie poprzednie spacery. Było duszne popołudnie. Słońce prażyło czyniąc kolory bardziej intensywne. Zamiast oglądać się po ziemi za błyszczącym krzyżykiem wolałbym skryć się gdzieś w cieniu, np. pod drzewem spijać piwko. Zamiast tego szliśmy dalej. Raz tylko wskazała mi grupkę czarnych punktów na łące.
    - To przepiórki – wyciągnęła rękę by je wskazać, ja natomiast spoglądałem z przygryzionymi wargami na jej piersi.
    - Nigdy nie widziałem przepiórek – powiedziałem, co było prawdą wtedy jak i jest nią do dziś.
    - Chodźmy już. Musimy znaleźć ten krzyżyk, to pamiątka po chrzestnej – powiedziała z kwaszoną miną. – Mam zakwasy po wczorajszym – uśmiechnęła się zmieniając całkowicie swój nastrój. – Słyszałam, że ruch jest dobry na zakwasy. Ledwo chodzę, tak mnie bolą uda i tyłek.
    W sumie to chyba wszystko co wydobyło się z naszych ust w czasie tego spaceru. Czułem się z tym szczerze mówiąc dziwnie. W milczeniu dotarliśmy do tego samego miejsca, gdzie wczoraj na mnie weszła.
    - To chyba było gdzieś tu – powiedziała rozglądając się na boki i wchodząc w las.
    - Tu jest ugnieciona trawa, byliśmy dokładnie w tym miejscu – powiedziałem po chwili marszu. – O jest tutaj.
    Tryumfalnie wyciągnąłem błyszczący krucyfiks spod ugniecionego śmiałka pogiętego, który rósł przy okrajku lasu.
    - Musiałem ci go zerwać w trakcie… no wiesz – powiedziałem czerwony jak burak i odwróciłem się w jej stronę.
    Stała oparta o gładki bukowy pień, z podwiniętą spódnicą odsłaniającą jej pośladki. Czarne koronkowe majtki wisiały na jej kostce. Była ode mnie trochę wyższa więc musiała zgiąć kolana. Podszedłem nią zahipnotyzowany. Widok jej okrągłych pośladków napełniał moje ciało kolejnymi nieograniczonymi falami pożądania. Poprawiła rozpuszczone włosy, bo opadały na oczy, gdy odwróciła głowę by uśmiechnąć się do mnie i spojrzeć zapraszająco.
    Uklęknąłem przed jej tyłeczkiem. Jeśli by poprosiła, to na kolanach mógłbym modlić się i śpiewać psalmy do tego tyłka. Wypięła się bardziej poruszając kolanami, a powoli przez jej gładkie soczyste jak dojrzałe owoce uda przebiła się ciepła i różowiutka kobieca róża. Poruszyła jeszcze raz nogą i rozwarte wargi sromu zwinęły się jak stokrotki, przy zachodzie słońca.
    Drżący z przejęcia położyłem dłonie na jej udach. Powiodłem je powoli w górę. Przybliżyłem twarz i wdychałem zapach jej ud. Nos ruszył śladami dłoni wyżej by powąchać intensywniejszy słodki zapach kobiety. Jej pośladki uginały się pomiędzy moimi palcami. Nasze ciała były spocone, co ułatwiało masowanie jej pośladków, rozkosznie szerokich bioder i wąziutko przy nich wyglądających wygiętych pleców. Całowałem wnętrze jej ud i jej pośladki. Czułem słonawy smak na języku. Moje ręce coraz szybciej wędrowały po jej pośladkach, nie mogłem się powstrzymać, by je kąsać i podgryzać. Zniżyłem głowę by zbliżyć usta do raju. Wyciągnąłem wargi, by całować. Centymetr po centymetrze. Poruszałem się ustami w każdą stronę. Po czym ponowiłem czynność z wyciągniętym językiem. Następnie próbowałem złapać w usta całe jej wargi. Po czym głęboko zanurzyłem w nie język. Przyssałem się do jej rozkosznej wilgoci jak niedźwiedź do plastra miodu. Trzymając ją za biodra próbowałem jak najbardziej jej dogodzić. Zaniedbane w tej chwili pośladki przypomniały o sobie opadając mi na czoło i na oczy.
    Pewnie chciała jeszcze więcej tych pieszczot, sam chciałem je jej dawać w nieskończoność, tylko nacisk w rozporku doprowadzał mnie do szału. Próbując nie odrywając ust od źródła przyjemności z małym problemem ściągnąłem z siebie ubranie i rzuciłem w obojętnie gdzie. Przywarłem do jej tyłeczka bez żadnych problemów. Nawlekłem ją na siebie, trochę zdziwiony rozluźnieniem w jej wnętrzu, w porównaniu do wczorajszego wieczoru. Każdorazowo, przy każdym długim pchnięciu powodowałem jej jęk. Coraz bardziej się na mnie zaciskała, oboje jęczeliśmy. Mimo, że byliśmy w cieniu drzew czułem jak owiewa mnie gorące powietrze znad drogi i łąki. Do potu na plecach podlatywały owady, których nie miałem jak się pozbyć. Włosy miałem sklejone i mokre jak po pobycie w saunie. Poczułem jak jądra wciskały mi się w skurczonej podnieceniem mosznie. Moje podbrzusze rozbijało na sobie jej pośladki które wdzięcznie rozpłaszczały się na mnie przy każdym dociśnięciu. Co otwierało przede mną kolejne aspekty przyjemności. Złapałem ją za brzuch i docisnąłem do siebie pochylając się nad nią. Prawa dłoń wędrowała po jej kształtnym podbrzuszu do szerokiego i dumnie stojącego wzgórka łonowego. Włosy na nim troszeczkę odrosły i łaskotały w dłonie, które zdążyły już zająć się łechtaczką. Lewą ręką zająłem się biustem, ale odepchnęła moją dłoń.
    - Tak mi je wczoraj wytarmosiłeś, że długo nie będę nosić dekoltu. Takie podrapane i podgryzione.
    - przepraszam, postaram się ze wszystkich sił ci to wynagrodzić.
    Wyciągnąłem rękę spod luźnego T-shirta i złapałem ją za bark, by mocniej ją dociskać. Ściskała kolana rozstawiając stopy. Czułem jak coraz bardziej pode mną wiotczeje i coraz niżej opiera się o pień drzewa. Szybkimi krokami, choć nie bez zmęczenia nadeszła chwila mojego końca. Wyszedłem odpowiednio wcześnie i złapałem się za twardy jak stal członek. Ociekał cały wilgotny od naszych płynów ejakulacyjnych. Zsunęła się po pniu na kolana. Ścisnąłem go i już… Zdziwiła mnie prędkość tej reakcji. W połowie nieświadomie, trochę świadomie, zwilżyłem jej pośladki swoim nasieniem i opadłem na nią. Przytulałem ją przytulaną do drzewa a ona się uśmiechała promiennie z przymkniętymi oczami. Głośno mruczała a ja łapałem coraz bardziej miarowy oddech.
    - Chciałabym z tobą jak Ewa z Adamem w raju. Położyć się w słońcu na trawie nago i nie przejmować się, że ktoś nas zobaczy.
    - Też bym tego chciał – zamruczałem jej do ucha. – Nie wiesz jak bardzo chciałbym zobaczyć cię całkowicie nago i jak skaczesz ubrana tylko w wianek po śródleśnych łąkach.
    - Ale masz marzenia – zachichotała.
    Uwielbiałem patrzeć jak na mnie zerka taka spełniona. Choć mężczyzna nigdy nie jest wstanie tego określić.
    - Będę chciała dziś przyjść wcześniej do domu, nie chcę by wyglądało to bardziej podejrzane niż wygląda obecnie.
    Ruszyliśmy powoli. Powłóczyliśmy powoli nogami z niemocą w udach, a gdy byliśmy blisko wsi zapytała:
    - Przyjdziesz jutro do kościoła?
    - Nie zamierzałem.
    - Będę tam, jestem lektorką. Możesz przyjść popatrzeć i posłuchać.
    - Jeśli sprawie ci tym przyjemność.
    - Sprawisz.
    - A! twój krzyżyk – przypomniałem sobie i przeklepałem sobie kieszenie. – znów musiał tam zostać.
    - Jeszcze zdążymy go zabrać. Z Bogiem Arturku.
    - Do jutra Martusiu.
    - Akurat na kruszynkę to nie wyglądam – zaśmiała się w głos i mimochodem machnęła mi na pożegnanie odchodząc.

    c.d.n
    0statnio edytowany przez a21cm; 14-02-13, 02:19.

    Skomentuj

    • a21cm
      Świętoszek
      • Feb 2013
      • 8

      #3
      Spacery z Martą sprawiły, że położyłem się wcześniej. Nie miałem nawet siły myśleć o niej. Zastanawiałem się po niewczasie nad takim istotnym szczegółem jak antykoncepcja. Jakby zaszła w ciąże, alimenty albo małżeństwo, społecznie byłaby skończona. Nigdy nie chciałem dziecka, ale myśl o zagarnięciu tej bogini dla siebie do końca życia była dla mnie nęcąca. Roztropnie przywiozłem trochę prezerwatyw z domu. Zabiorę je i zobaczymy czy się zgodzi. Z pobożnymi nigdy nie wiadomo, nawet tymi co czasem grzeszą.
      Obudziłem się zdrętwiały i obolały. Siostra była mocno zdziwiona, gdy powiedziałem, że idę z nimi do kościoła.
      Msza była o dziewiątej trzydzieści. Dawno o tej godzinie nie wstawałem. Kościół znajdował się po drugiej stronie wsi, a spacerek przed zenitem był całkiem przyjemny. Usiadłem gdzieś z tyłu, gdzie kłębiło się najwięcej wiernych. Z przodu oczywiście dzieciarnia, ministranci i dwie dziewczyny – lektorki, z czego jedna była Martą. Ubrana najskromniej jak tylko umiała, ale i tak można było popatrzeć. Byłem w o tyle lepszej sytuacji od reszty nudzących się mężczyzn i chłopców, że wyobrażając sobie ją nago miałem jakieś po temu podstawy.
      Proboszcz był hm… że się tak wyrażę nawiedzony. A cała ta godzina była wielką propagandą i indoktrynacją religijną. Nudziłem się strasznie.
      Pierwsze czytanie. Marta się zaczerwieniła, gdy wyłapała mnie w tłumie wzrokiem. Miała całkiem ładny głos, nie tylko gdy pojękiwała. Śpiewała równie pięknie.
      Drugie czytanie. Niestety czytała kolejna dziewczyna. Chyba nie miała osiemnastki, ale na pewno nie miała już piętnastu lat. Brunetka, albo bardzo ciemna blondynka. Krępej budowy niska kulka, przy kości. Z ramionami szerszymi niż moje. Na pewno córka gospodarza nie obdarzonego przez żonę synami. Duże, szerokie usta na dużej pucołowatej twarzy. Próbowała grzywką, poziomo biegnącą na wysokości brwi zakryć wysokie czoło, jednak ze średnim skutkiem. Jedyne co mi się w niej podobało to głos, głos miała niesamowity, jak jakaś piosenkarka.
      Stanie, klęczenie, a potem znowu siedzenie i coś mnie ukuło w pośladek. Szybko mój mózg skojarzył fakty. Ciągle miałem w tylnej kieszeni biustonosz. Naciągnąłem koszule niżej, by na pewno nikt nie zauważył, że go tam mam. Potem reszta obrzędu i ponad półgodzinne kazanie o jakiś pierdołach. Jakoś nikt się nie przejął tym, że Marta nie poszła do komunii i szczerze mówiąc byłem zadowolony z tego faktu. Znaczy, że nie była u spowiedzi i nie poopowiadała jakiemuś staruchowi co robiliśmy. Msza wyniszczała mój antyklerykalny umysł. Z nieukrywaną ulgą doczekałem się końca tej mszy. Już rozumiałem, skąd się wzięła w ludziach ochota do wyprawiania czarnych mszy, żeby jakoś to odreagować i sparodiować wielbiąc wszystko to z czym kościół walczy.
      Chciałem zagadać do Marty po mszy. Niestety ona jak i druga lektorka były jakimiś miejscowymi guru. Od razu po mszy miejscowe kółko różańcowe, zwane z ambony „różą różańcową” obległo je z jakąś sprawą. Gdy udało się jej wydostać z kościoła, proboszcz o coś ją zagadnął.
      Za długo bym czekał, a w sumie nie miałem nic konkretnego do powiedzenia, a oddanie jej biustonosza na ulicy i to pod kościołem na pewno nie byłoby tak konspiratorskie jak próbujemy to utrzymać.
      Po powrocie przebrałem się szybko w bardziej przewiewne ubrania, czyli koszulkę z krótkim rękawem, krótkie, luźne spodnie i sandały. Z racji, że obiad zjadłem już przed południem i nie miałem co ze sobą zrobić poszedłem za wieś na skrzyżowanie polnych dróg, gdzie zwykliśmy się spotykać. Usiadłem na kamieniu pod kwitnącym wonnie drzewku głogu, w którym buczały setki pszczół . Chyba dwuszypułkowego na moje oko. Rozmyślałem o wszystkim i o niczym, kiedy po jakieś godzinie przyszła Marta i jej koleżanka.
      - Karolina jestem – powiedziała i podała mi dłoń.
      - Artur – odpowiedziałem.
      Miała szorstkie spracowane duże ręce. Bardziej męskie niż moje, z czym z resztą było mi głupio. Marta ruszyła a my za nią, jednak skręciła w inną stronę niż skręcaliśmy ostatnio. Gdy weszliśmy w leśną drogę Karolina zapaliła papierosa, czym mnie bardzo zdziwiła.
      - Taka pobożna dziewczyna, a pali?
      - Weź przestań, muszę jakoś odreagować, chociaż tyle mi się należy od życia. Chcesz?
      - Nie dzięki. Jakoś mnie do tego nigdy nie ciągnęło.
      Robiło się coraz goręcej. Gęsty okap bukowego lasu dawał nam cień, ale stworzył bardzo duszny, gorący i parny fitoklimat. Karolina nawet dostała rumieńców na policzkach. Im dalej tym pagórki były bardziej strome a droga kręta. Pojedyncze strumyki wyżłobiły w piaszczystej ziemi głębokie jary. Było naprawdę pięknie. Kilkukrotnie przystanąłem, by pozachwycać się tymi widokami.
      Byłem zdziwiony obecnością Karoliny. Byłem ciekawy, dlaczego Marta ją zabrała. Może chciała mi dać do zrozumienia, że nie każde nasze spotkanie musi kończyć się seksem. Szczerze, to byłbym nawet z tego powodu zadowolony, bo naprawdę lubiłem Martę. Nie wytrzymałem ukropu i zdjąłem koszulkę.
      - Może trochę się opalę. Lato w pełni, a ja prócz twarzy, karku i ramion blady aż wstyd.
      - Facet to ma łatwiej, a my musimy się kisić w tych ubraniach – odparła Karolina zadeptując papierosa w piaszczystej drodze.
      - No niestety, taki krąg cywilizacyjny i uwarunkowania społeczne.
      - Nawet nie wiesz jak mnie te, jak je nazwałeś uwarunkowania społeczne denerwują.
      Nie wiedziałem jak to odebrać. Zabrzmiało to mi ciut dwuznacznie, ale nic w Karolinie nie naprowadzało mnie na ten drugi trop. Po krótkim namyśle stwierdziłem, że Marta odpowiednio dobrała sobie przyzwoitkę, tak naiwnie niewinna, że nie będzie nas o nic podejrzewać.
      - Dziewczyna zawsze musi uważać, a facet może robić co mu się podoba. Im więcej przeleci dziewczyn, tym jest uznany za fajniejszego, a dziewczyna jak raz się prześpi po festynie z kimś, to wszyscy mają ją za dziwkę.
      - Nie będę się z tym kłócił, bo tak jest. Trochę czasu minie, aż w tym kraju minie średniowieczna ciemnota.
      - Raczej tego nie dożyje, a jak już, to nic mi już z tego nie przyjdzie.
      - Wiesz – Marta włączyła się do rozmowy – pół nocy zastanawiałam się co zrobić, by uniknąć ryzyka, by nikt nas nie ujawnił. Codzienne spacery po odludziu prędzej czy później wydadzą się ludziom podejrzane. Chyba, że pójdziemy w trójkę.
      Karolina podeszła do mnie, poczułem nacisk jej piersi na moim ramieniu. Włożyła dłoń do mojej tylnej kieszeni. Marta uśmiechnęła się i uszczypnęła mnie w tyłek. Pocałowała mnie w szyje a Karolina w usta. Niesamowicie dobrze się całowała. Marta złapała mnie za nadgarstek, ja Karolinę i powiodła nas w las. Szliśmy zwierzęcą ścieżką. Pokonaliśmy dwa pagórki. Stare drzewa zaczęły się przerzedzać. Coraz bardziej gęstniał nalot i podrost odnowienia naturalnego.
      Marta zaprowadziła nas do wspaniałego uroczyska. Z każdej strony otaczały nas strome ściany jaru a pod nogami błyszczał strumyk nad którym unosiła się malownicza chmurka. Placyk, na którym się zatrzymaliśmy, w zakolu strumyka miał warstewkę mułu przerośniętego drobnymi korzonkami. Był on polem bitewnym miękkiego mchu i delikatnej trawy walczących ze sobą o przestrzeń życiową. Z każdej strony otaczał nas gęsty jak stóg siana bukowy młodnik którego korony zwierały się nad naszymi głowami przepuszczając tylko światło obrazkowe na nasze ciała. Co dawało naszym podekscytowanym twarzą i rozemocjonowanym spojrzeniom specyficznego uroku.

      c.d.n.

      Skomentuj

      • a21cm
        Świętoszek
        • Feb 2013
        • 8

        #4
        - Wczoraj Zalewski nas widział, jak wracaliśmy z lasu – powiedziała Marta.
        - A kto to w ogóle jest?
        - Pilarz i pomniejszy pijaczek.
        Zaniepokoiłem się, lubiłem Martę i nie chciałem by miała przeze mnie kłopoty. Marta kontynuowała:
        - Oczywiście, do rana już cała wieś wiedziała. Na szczęście mam dobrą opinie, a ty pojawiłeś się w kościele.
        - Domyślam się, że miejscowi od razu zauważyli, że to był pierwszy raz od kiedy przyjechałem do siostry.
        - Jak najbardziej. Powiedziałem rodzinie, że rozmawiamy o religii i próbuje cię nawrócić. Oni uwierzyli i wydaje mi się, że reszta wsi też uwierzy.
        - Miejmy nadzieje – odparłem trochę zmieszany.
        - Dlatego dziś poszłam z wami, żeby nie dać pożywki do kolejnych niebezpiecznych plotek – wtrąciła się Karolina.
        - Będziemy musieli bardziej uważać – powiedziała Marta. – Gdy tylko pojawi się druga plotka tego typu, już mi nie uwierzą.
        - Możemy na przykład spotykać się w określonym miejscu, ale przychodzić o innym czasie i innymi drogami – zaproponowałem.
        - Świetna myśl – Marta powiedziała niższym głosem robiąc krok w moją stronę.
        Patrzyłem uważnie w jej chętne oczy. Ręce mi się pociły i drgały od oczekiwania. Niepostrzeżenie jej dłoń znalazła się na moim kroczu. Zacisnęła ją na już nabrzmiałym członku.
        Poczułem jak do moich pleców przywierają dwie piersi Karoliny. Jak każdy mężczyzna od lat nastoletnich fantazjuje o trójkątach. Niejednokrotnie, gdy dziewczyna spała lub była nieobecna przeglądałem filmy o takiej tematyce.
        Dreszcze przeze mnie przeszły gdy silne dłonie Karoliny zacisnęły się na moich pośladkach. Trójkąt w filmach różni się od rzeczywistego, tak samo jak prawdziwy seks od tego granego w filmach porno. Co prawda Marta bez trudu mogła dostać taką posadę, ale już Karolina nie. Nigdy nie podrywałem dziewczyn takich jak Karolina. Nigdy też z taką nie byłem. Moja dziewczyna waży 46kg, a inne z którymi byłem wcześniej były niewiele mniej filigranowe. Szczerze powiedziawszy byłem podekscytowany bardziej nowym doświadczeniem niż jej wyglądem.
        Karolina odstąpiła i usiadła na mchu. Dolna warga jej drgała i nie byłem wstanie określić czy bardziej ze strachu przed tym co chce zrobić, czy z podniecenia. Domyślałem się, że musi to być dla niej ekscytująca sytuacja, w której ścierają się pierwotne naturalne instynkty i potrzeby z światopoglądem i ideologią, które były ich zaprzeczeniem.
        Dla mnie to ideologia kalecząca ludzką osobowość i wymuszająca na ludziach nienaturalne zachowania. Myślę, że dla niej sprawa wyglądała inaczej: Walka z tą częścią siebie, którą uważała za złą, którą chciała za wszelką cenę zniszczyć ( jeśli oczywiście uważała te potrzeby za część siebie, a nie za skutek działania szatana), z… hm, może nawet nie z czystym dobrem, ale z całym światem, który budowała i poznawała przez całe życie, z sposobem na życie, z życiem społecznym.
        Gdy zbaczaliśmy z drogi w głąb lasu myślałem o tym co ją skłoniło by pójść z nami. W głębi siebie ta część mnie, którą zaakceptowałem odnajdując równowagę, a katolicy walcząc z nią nazywają ją szatanem myślała o Karolinie. Chyba w każdym mężczyźnie, a na pewno we mnie jest coś, co uważa niewinność kobiety za coś atrakcyjnego. Naiwność i dobroć. Która pragnie kobiety czystej, świętej jak świątynia dobra. Pragnie takiej kobiety-świątyni po to by ją splugawić. A może we mnie takie upodobanie jest silniejsze niż u innych. Może przez moje poglądy i światopogląd bardziej pragnę tego co jest ode mnie odmienne i na swój sposób egzotyczne.
        Podszedłem do Karoliny. Usiadłem obok niej i spojrzałem z sympatią w oczy. Wewnętrzna walka pełna lęku malowała się na jej twarzy. Chyba powiedziałem coś krzepiącego lub po prostu przybliżyłem twarz i widząc na jej twarzy pierwsze Skórcze mięśni pocałowałem.
        Świetnie całowała, zastanawiające gdzie się tego nauczyła, czyżby na religijnych oazach? Objąłem ją asekuracyjnie, a gdy ona to zrobiła wiedziałem, że pragnienie zwyciężyło ten bój.
        Położyła się na plecy, gdy ją rozbierałem, możliwie powoli odsłaniałem kolejne części jej ciała całując nowo odkryte miejsca. Jej piersi były niewiele mniejsze od piersi Marty. Gdy tylko uwolniłem je na światło słoneczne sterczały twardo. Pierwszy raz widziałem tak małe brodawki sutek na tak dużych piersiach. Były ciemne i cieniutkie, że trudno było złapać je wargami. Na pewno była podniecona. Oddychała ciężko i nie równo, a pojedyncze jęki wydobywały się z jej ust za każdą nawet najmniejszą pieszczotą. Poczułem nieoczekiwanie większą przyjemność niż zwykle, gdy jej krępe miękkie ramiona mnie objęły. Miała obcy przyjemny zapach. Mało co tak na mnie działa jak nowy zapach podnieconej kobiety.
        Zastanawiałem się przez chwile, choć mnie to za bardzo w tym momencie nie obchodziło, czy mi się poddaje, bo naprawdę chce, czy chce nie stracić przyjaźni z Martą. Czy uważa, że musi to ze mną zrobić, by jako współwinny być wolnym od podejrzenia wyjawienia sekretu Marty. Gdy zawieszony nad nią się rozbierałem badała mnię rękami. Miała dłonie równie spocone co ja.
        Wszystko w niej było dla mnie nieznane. Przesuwałem dłonie po jej bokach i biodrach ściągając jej grube jeansy w których się kisiła. Nowe kształty, całkowicie nowe doświadczenie, zamiast twardych żeber i bioder miękka, przyjemna w dotyku skóra.
        Nogawki schodziły z większym trudem niż, u dziewczyny z patykowatymi nogami, jaką była moja dziewczyna, której dotrzymałem wierności, przez trzy lata związku.
        Całowałem jej pępek, brzuch i schodziłem niżej. Przebierała intensywnie nogami ściskając udami moją głowę. Miękkie kobiece uda na policzku i nachodzące na kark były kolejnym nowym przyjemnym doświadczeniem. Powoli przesuwała moją głowę niżej.
        Karolina zerkała na Martę. Ja też sobie o niej przypomniałem. Zauważyłem jej brak, gdy w przypływie podniecenia zapragnąłem jej dłoni na moim ciele i genitaliach.
        Marta w pozycji półleżącej obserwowała nas. Podniosła spódnice na brzuch i jednym palcem powoli i delikatnie głaskała się po łonie.
        - Chodź tu do nas – zaproponowała Karolina. Najwyraźniej pojedynek między sacrum a profanum wygrała natura.
        - Popatrzę sobie, przynajmniej na razie.
        Kolejnym nowym doświadczeniem było słuchanie z uszami zakrytymi przez ściśnięte uda. Moje dłonie sprawnie choć powolutku ściągały białe zwykłe figi. Moje wargi z rozkoszą witały na świetle dziennym nowe części ciała.
        Nie była ogolona, co mnie zaskoczyło. Sądząc po ilości jej włosów łonowych, nie ogoliła ich dziś ani tydzień temu, chyba nawet nigdy. Znowu nowe doświadczenie. Schodząc po nich dotarłem tam, dokąd zawsze chcą dojść mężczyźni.
        Miała malutkie wargi sromu, Okryte mięciutkim ciałkiem, którego nie uświadczy się u szczupłych kobiet, były dosłownie zakryte. Takie zazwyczaj lubią mężczyźni. Ja jakoś tego dnia się ciut zawiodłem. Spodziewałem się, że będzie miała je bardziej rozwinięte, co da większe pole manewrowe do zabawy.
        Gdy wyciągnąłem język, by zanurzyć się zanurzyć w jej gniazdko przyciągnęła uda do siebie, odciągając moją głowę do swoich piersi. Poszedłem za ciosem i przycisnąłem penis do jej nagiej muszelki.
        - Nie, nie lubię – powiedziała przyjemnym głosem, tak melodyjnym, jakby śpiewała.
        - Woli jak się to robi palcem – odpowiedziała Marta.
        Odwróciłem się do niej ze zdziwionym wyrazem twarzy. Była już ubrana tylko w biustonosz. Pierwszy raz widziałem ją w takim negliżu. Jak co dnia zachwycała mnie swoim ciałem.
        - A skąd to wiesz?
        - Mamy swoje potrzeby i swój temperament, a wcześniej ciebie nie było.
        - A dziewczynom łatwiej o schadzkę. I nikt się nie dziwi i nie gorszy, jak najlepsze przyjaciółki zostają u siebie na noc, albo że kładą się do jednego łóżka – mówiła Karolina oddychając głęboko. Opinając mnie silnie nogami poruszała mną w górę i w dół, o centymetr lub dwa, na tyle by poczuła to na swoim przyrodzeniu, a żeby nie spowodować za dużego tarcia.
        Odstąpiłem od Marty, kładąc się obok niej i łapiąc ją za łono. Zbyt zachłanne, zbyt szybko, bezceremonialnie ją złapałem i włożyłem palce do środka. Była już bardzo wilgotna i szeroko witała moje palce.
        Całowaliśmy się namiętnie. Moja dłoń rozkoszowała się tym, co zazwyczaj Karolina zakrywała. Z zaskoczeniem poczułem dłoń Marty na moich plecach. Głaskała je powoli i przeciągle w dół, do samych kolan i ponawiała czynność.
        Jedną dłoń dalej ściskała między udami. Oddychała ciężko chuchając mi nieprzyjemnie do ucha.
        Zsunąłem spodnie i bokserki do kolan. Podniosłem się nad okrąglutką Karolinę i wszedłem do niej. Bez najmniejszego oporu zanurzyłem się do pełni możliwości jakie dawała pozycja misjonarska.
        Nie wypowiedziała ani słowa skargi. Za to wygięła szyje i ciało zamykając na chwile oczy. Potem z na wpółotwartymi, nabrzmiałymi, dużymi, czerwonymi ustami wpatrywała się w moje oczy z wygłodniałą żądzą.
        By wzmocnić swoje doznania wchodziłem i wychodziłem z Karoliny miarowo. Palce Marty wodziły po moich pośladkach badając jak napinają się mięśnie.
        Podniosłem nogi Karoliny i położyłem je sobie na ramiona. Czułem jej krągłe uda na swoim ciele. Nie miał najmniejszego znaczenia rysujący się pod ich skórą cellulitis. Podniosłem ją lekko wyżej i chwyciłem żarłocznie jej pośladki. Karolina chwyciła mnie za biodra wypinając ramionami piersi w moją stronę. Marta klęknęła. Przywarła do minie i całowała w szyje. Moje ruchy biodrami były bardziej stanowcze, prowadzone rytmem który nadawały ramiona Karoliny.
        - A teraz… nie… chcesz… się… przy… łączyć – wyjęczała melodyjnie do Marty.

        c.d.n.

        Skomentuj

        • a21cm
          Świętoszek
          • Feb 2013
          • 8

          #5
          - Mnie to będziesz musiał rozgrzać – powiedziała głosem drżącym, tak jakby było całkiem inaczej.
          - Twoje słowo jest dla mnie rozkazem – uśmiechnąłem się łobuzersko.
          Wyszedłem z Karoliny. Wszyscy troje byliśmy trochę zagubieni. Nikt z nas nie miał doświadczenia w trójkącie. Położyłem się na plecy, Karolina i Marta obok mnie. Poczułem jędrną, młodzieńczą i twardą pierś na mojej. Nacisk piersi Marty przez gładki biustonosz na drugiej. Dwie podniecone twarze jęły mnie całować, po szyi, policzkach i w usta. Ich niecierpliwe dłonie wodziły po naszych ciałach. Moje wsunęły się w ich pochwy. Obie słodko wilgotne i gotowe. W pochwie Marty poczułem na swoim palcu palec Karoliny. Poruszałem dłońmi miarowo stymulując mimochodem ich łechtaczki. Palce moje i Karoliny były ściskane miarowo przez mięśnie Marty.
          Zacząłem wić się pod nimi zniecierpliwiony, mój zaniedbany penis mocno reagował na każde przypadkowe otarcie się o ich ciała.
          Karolina podniosła się i zachłannie na mnie weszła ściskając udami moje boki. Marta rozstawiła nogi nade mną. Widziałem spod jej przyjacielsko otwartego przyrodzenia jak dziewczyny się całują i głaszczą po piersiach. Pośladki Marty zaczęły się zniżać a ja wyciągnąłem szyje by dotrzeć do jej ciepłej różowości. W tej pozycji wnętrze Karoliny było jeszcze luźniejsze. Szalała nade mną jak żadna przedtem, ale przyjemność była ograniczona. Marta na mej twarzy kokosiła się jak kokoszka. Jej kilkudniowy zarost delikatnie i przyjemnie drapał w policzki a ścianki jej wnętrzna ocierały się o mój wytknięty język. Kobiecy sok spływał po nim do moich ust. Marta coraz bardziej poruszała się nade mną.
          Mniej więcej w tym czasie zmęczona Karolina ze mnie zeszła i położyła się obok mnie. Marta chętnie zajęła jej miejsce. Ujeżdżała mnie tyłem dotykając pośladkami moje podbrzusze. Długo i przeciągle podnosiła się nade mną i zygzakowatym ruchem opadała.
          Karolina wsparta na łokciu przełożyła ramie nade mną. Pieściłem jej piękne piersi. Chciała mnie pocałować, ale zatrzymała się w połowie drogi. Speszyła się, że mam wilgotną twarz i podniosła się do przodu zanurzając moją głowę w swój biust.
          - Aara – zaświergotała wesoło. – zaskoczyłaś mnie.
          Marta pieściła jej łechtaczkę palcem.
          Bezwiednie poruszałem biodrami. Moje spragnione lędźwie prosiły o więcej i szybciej. Podniosłem się a Marta przytrzymując mojego członka, by z niej nie wyszedł ustawiła się w pozycje na pieska.
          Marta głaszcząc ją zbliżała się ustami do jej ust. Sama ustawiła się w identycznej do niej pozycji. Gładziłem ich pośladki i wchodziłem w to jedną to w drugą. Spragniony pozostawałem w każdej na dłuższe cykle. Chwyciłem je za włosy, które zakrywały im twarze. Obserwowałem jak namiętnie się całują, jak ich języki spotykają się ze sobą i pieszczą.
          Marta ściskając swoje uda i ściskając moje prącie napierała na mnie tyłeczkiem coraz mocniej, co spowodowało, że pociągnąłem Karolinę za włosy.
          O dziwo się to jej spodobało, bo zamruczała melodyjnie. Jej oczy zabłyszczały w moją stronę z nową dozą pożądania. Delikatnie pociągnąłem ją w moją stronę. Poddała się temu bez zastrzeżeń. Pociągnąłem ją jeszcze bliżej. Pocałowałem namiętnie, czemu poddała się z uległością. Złapałem ją za biodro i bezceremonialnie przesunąłem rękę na jej tyłek. Ścisnąłem go mocno a na jej twarzy wymalował się grymas pomiędzy bólem a przyjemnością. Gdy moja ręka zeszła niżej i ścisnąłem ją mocno i z pasją za wilgotną brzoskwinkę, co wywołało kolejny jęk zadowolenia. A jej twarz nabrała grymasu pomiędzy zaskoczonym entuzjazmem a łóżkową przyjemnością.
          - Ała… nie tak głęboko – powiedziała Marta.
          - Przepraszam, poniosło mnie.
          Marta wysunęła się ze mnie i położyła się na mchu. Ja przez spotkania w ostatnich dniach stałem się dłuższym dystansowcem. Czułem patrząc na czerwone policzki dziewczyn, że powoli słabną. Może mają nawet już dość. Muszę się śpieszyć, jeśli chcę skończyć. Włożyłem palec w pochwę Marty i pociągnąłem ją obok Marty. Dziewczyny patrzyły na mnie rozbawione a ja wszedłem w Karolinę. Jedną ręką ścisnąłem jej spocone uda, które ułożyłem jej w jedną stronę. Drugą ręką gładziłem jej plecy. W tej pozycji Karolina bardziej mnie ściskała.. Napinałem się, nadymałem i sapałem, ale nie byłem stanie skończyć mimo ciągle stojącego hardo członka. Odpuściłem dopiero wtedy, gdy dziewczyny poprosiły, byśmy odpoczęli.

          c.d.n.

          Skomentuj

          • DSD
            Perwers
            • Jan 2010
            • 1275

            #6
            Nikt Cię nie skomentował więc się zmobilizuję. Opowiadanie całkiem sympatyczne, nie ma jakichś wielkich błędów stylistycznych, sam pomysł - igraszki bujnych wiejskich dziewuch z chłopcem z miasta - nie jest na miarę literackiego Nobla ale w sam raz na podniecające opowiadanie erotyczne. Ta religijność dziewuszek przegrywająca z 'wolą Bożą' nie jest tu potrzebna, ale na szczęście nie przeszkadza. Ogólnie - fajnie. Bezpretensjonalne ale przyjemnie się czyta. Kontynuuj.
            'Jeszcze nigdy w historii tak wielu nie miało do powiedzenia tak niewiele' (o Internecie znalezione w Internecie)

            Skomentuj

            • TOMASZTBG
              Ocieracz
              • Nov 2009
              • 107

              #7
              Fajne opowiadanie czekam na ciąg dalszy.
              ...

              Skomentuj

              • a21cm
                Świętoszek
                • Feb 2013
                • 8

                #8
                Wciskały się w moje ciało uśmiechając się do siebie. Powoli moje tętno wracało do normy. Leżeliśmy tak wchłaniając swoje zapachy. Umówiliśmy się na kolejne spotkanie za parę dni. Gdy przyszedłem czekała tylko Karolina. Była ubrana luźno i skromnie. Na pewno mało wyzywająco, w przeciwieństwie do jej spojrzenia. Musiała długo czekać na moje przybycie.
                Zapytałem bardzo nieodpowiednio i przez dłuższy czas nie zdawałem sobie z tego sprawy, gdzie jest Marta.
                Nie zauważyłem wtedy tego spojrzenia, w sumie to tylko dodatkowego błysku do i tak rozochoconego wzroku Karoliny. Stałem się kościom niezgody w nienagannych do tej pory relacjach między nimi.
                Karolina powiedziała, że Marta ma comiesięczne kobiece święto i przez kilka dni nie będzie mogła przyjść. Poczym zdjęła z siebie T-shirt. Zaskoczyło mnie to. Co prawda nasze spotkania w tym miejscu miały jeden cel, ale dziwnie było się do tego zabierać bez całowania i obmacywanek przez ubrania. Jej piersi wyrywały się wręcz, by wydostać się z biustonosza. Z resztą biustonosz należał do tych, które ukrywa się raczej przed rodzicami. Pod jego materiałem rysowały się gotowe na wszystko brodawki. Rozpięła rozporek swoich spodni. Podszedłem do niej i chwyciłem za wewnętrzną stronę uda. Postanowiłem ją przystopować. Lekkim naciskiem zmusiłem ją by usiadła. Usiadłem obok niej ocierając się o nią jak największą powierzchnią ciała. Pewnym chwytem złapałem ją za pierś i pieściłem przez materiał. Drugą dłonią gładziłem ją po plecach.
                - Ugryź mnie w szyję – powiedziała cicho i silnie tym swoim śpiewnym głosem.
                - Jak sobie życzysz – odparłem i postąpiłem zgodnie z jej zaleceniami.
                - Mocniej… nie! Będzie ślad. Ugryź mnie w pierś.
                Dziwna prośba, jednak pochyliłem się nad nią trochę rozbawiony. Wyciągnęła jedną pierś ze biustonosza. Pomarszczona brodawka sterczała wyzywająco. Chwyciłem zębami za jej pierś, poczułem na języku jej miękką skórę.
                - Mocniej – powiedziała z ciężkim oddechem.
                Zaniepokoiło mnie to. Wydawało mi się, że już przekroczyłem granice pikantniejszych pieszczot. Jakoś instynktownie moja dłoń wślizgnęła się pod jej spodnie. Dłonie Karoliny chwyciły moją głowę, Naprowadziły moje usta, tak by brodawka sutki była pomiędzy moimi ustami, a ciepły język ją zwilżył. Napięła się jeszcze bardziej, najwyraźniej długo tego wyczekiwała. Wciskała moją twarz w siebie szepcąc – mocniej, mocniej. Jej biodra wibrowały wokół moich palców spoczywających na jej łechtaczce.
                Dopiero wtedy zdjąłem jej spodnie. Włosy łonowe wychodziły spoza bardzo wyzywających strinngów z nacięciem na genitalia. Jej wargi były szeroko rozwarte i czekające, wszystkie.
                Chwyciła mnie boleśnie za pośladki i powiedziała głośniej niż dotychczas, bym ją uderzył w pierś. Nie spodziewałem się po niej takich skłonności i tego, że tak się sprawy potoczą. Nie miałem doświadczenia w takich zabawach i ogarnął mnie strach przed nieznanym.

                Skomentuj

                • przyjaciel40
                  Perwers
                  • Jul 2010
                  • 1116

                  #9
                  Proszę o więcej, więcej bardzo ciekawe ............
                  Nie dyskutuję z debilem! Najpierw sprowadzi Cię do swojego poziomu, a potem pokona doświadczeniem.

                  Skomentuj

                  • a21cm
                    Świętoszek
                    • Feb 2013
                    • 8

                    #10
                    już niedługo wyśle resztę, czekałem właśnie na opinie, czy taki obrót sytuacji spodoba się czytelnikom.

                    Skomentuj

                    • rainboksik
                      Seksualnie Niewyżyty
                      • Feb 2007
                      • 199

                      #11
                      Dobre

                      Skomentuj

                      • pikey
                        Świętoszek
                        • Feb 2007
                        • 19

                        #12
                        Napisał a21cm
                        już niedługo wyśle resztę, czekałem właśnie na opinie, czy taki obrót sytuacji spodoba się czytelnikom.
                        ktoś tu ma ciekawą definicję wyrazu "niedługo"

                        Skomentuj

                        • DrHyde
                          Świętoszek
                          • Nov 2014
                          • 27

                          #13
                          chodź, poszukamy krzyżyka... Takie życiowe, takie na czasie w tym wesołym kraju. Wesoła lekturka. Brawo.

                          Skomentuj

                          Working...