W przypadku problemów z logowaniem wyczyść ciasteczka, a jeśli to nie pomoże, to użyj trybu prywatnego przeglądarki (incognito). Problem dotyczy części użytkowników i zniknie za kilka dni.

Mówimy jeszcze po polsku ?

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • Ćwierćnuta
    Emerytowany PornoGraf
    • Feb 2009
    • 1870

    Napisał mlody969
    Ja nie uważam że literatury nie powinno być w programie, tylko nie w takim kształcie.
    Skoro jesteś z nią zastraszająco nieobeznany (brak znajomości podstawowych lektur na poziomie szkolnictwa podstawowego/średniego), to jakim cudem chcesz kompetentnie określać, jak powinno wyglądać? Trzeba znać też to, co się krytykuje...
    Napisał mlody969
    Nie oczekuje, że ekonomia będzie przedmiotem szkolnym, ale przydało by się troche więcej przygotowania do normalnego życia, przygotowanie do rozmów kwalifikacyjnych, do radzenia sobie ze stresem, negocjacje no i jakieś podstawy ekonomii tak żeby nie dać się nabić w butelkę przy byle okazji.
    Miałam to wszystko, pisałam maturę rok temu.
    Napisał mlody969
    I myślisz, że to szkolne klepanie lektur zachęca do obycia kulturalnego? Bo ja myślę że raczej zniechęca. Czytanie ksiązek z przymusu nie doda człowiekowi elokwencji.
    Klepanie lektur to Ty wymyśliłeś. Dla mnie ważniejsza jest umiejętność wyciągania wniosków i interpretacji.

    Mam dziwne wrażenie, że uroiłeś sobie, że materiał języka polskiego jest niezwykle szeroki, a to g... prawda. Może spędź tydzień na uczelni humanistycznej i zobaczysz, co to są lektury? 99% procent filologów dopiero na studiach dowiaduje się, czym jest gramatyka ich własnego języka, a teoretycznie każdy ją zna. Po czym dostaje się kilka podręczników, których prawie nikt nie rozumie, bo ma takie braki. Tyle że na uczeniach humanistycznych nikt nie robi wyrównawczych jak z matmy - albo wszyscy douczą się sami, albo zmieniają kierunek. Jestem na pierwszym roku, a odpadło już 2/3. A cała gramatyka jest niezbędna m.in. do skutecznego nauczania języka polskiego jako obcego.

    Nikt nie każe uczniom w LO czytać "Rozmyślań przemyskich", nie wałkuje się "Żywota człowieka poczciwego" w całości, a jedynie wycięte dwie strony z omówieniem autorów podręcznika. Nawet "Trenów" nie przerabia się w całości, nie recytuje się tyle, ile kiedyś.
    Program jest śmiesznie wąski, a uczniowie i tak mają go w dupie, bo jest sciaga.pl.

    Napisał mlody969
    Super, tylko to jest sztuka dla sztuki. Co komu po tym że zna dużo lektur? Ja pisałem maturę z lektur których nawet w ręku nie miałem a jednak sobie poradziłem i to nawet nienajgorzej. Myśle że to jest bardziej przydatna w życiu umiejętność niż ścisła znajomość paru ksiązek. O wiele bardziej praktyczna jest umiejętność zdobywania wiedzy która jest akurat potrzebna niż toporne klepanie wyznaczonego programu.
    Tyle osób Ci już o tym napisało, że nie chce mi się powtarzać, bo to gadanie ze ślepym o kolorach.
    Napisał mlody969
    Tak, napewno pominięcie paru mało życiowych ksiązek upośledzi go na maksa, nie będzie się potrafił dogadać z kobietą podczas kolacji w restauracji.
    Jeśli kobieta będzie wykształcona i usłyszy, że facet nie zna klasyki literatury narodowej, ortografii i tabliczki mnożenia... to sobie nie pogadają za długo.

    Wspomniane przez Was "Dziady" - cóż trzeba mieć w sobie do zrozumienia tego tekstu poza zdolnością do refleksji? Tekst jest perełką pod względem literackim i niezwykle ważnym tekstem pod względem historii polskiej literatury... Moim skromnym (i wielu literaturoznawców) zdaniem to tekst dla Polaka o wiele ważniejszy niż "Pan Tadeusz" (który z założenia miał być sielanką o grzybobraniu i Świątyniach Dumania, ale Mickiewicz poczuł potrzebę pisania ku pokrzepieniu serc, upchał to w sielankę i mu łączenie stylów nie wyszło...). A "Lawę" w reżyserii Konwickiego z genialną rolą Holoubka ktoś widział?

    Wszyscy ładnie dochodzą do wniosku, że mamy społeczeństwo debili, które nie zna podstaw matematyki, własnego języka, a o innych naukach już nie mówiąc... ale niektórzy uparcie bronią prawa tych debili do matury. Czy to nie dziwne?



    Edit: Ach... moja wiedza matematyczna jest o wiele mniejsza niż bym chciała (mimo piątki na koniec), bo byłam w słabej matematycznie klasie ze słabym matematykiem, więc przerobiliśmy tylko minimum programowe. A matematyka i fizyka są to dla mnie dwa przedmioty, których nie umiem się uczyć z książek - ktoś musi mi to dobrze wyłożyć, wtedy łapię. A chcąc nie chcąc, zrównałam się w dół z poziomem mojej klasy. W dodatku program matematyki podstawowej jest tak mierny, że większość osób na lekcjach malowała paznokcie albo czytała książki. I tak mnie drażni świadomość, że mam braki z matematycznej wiedzy (choć oficjalnie znam wszystko, czego wymagał podręcznik), że pewnie pierwszą rzeczą, jaką zrobię po studiach, będzie znalezienie korepetytora z matematyki i fizyki.

    Kolejna paranoja naszego szkolnictwa - niezwalnianie słabych nauczycieli. A że kogoś muszą uczyć, daje się ich klasom o niższym poziomie. Jasne, że nie można by dać słabego matematyka klasie mat-fiz... ale słaby matematyk w klasie humanistów z obowiązkową matematyką jest przeżyciem bolesnym. A podobno bezrobocie mamy... tyle że nauczycielom tak słabo płacą, że nie opłaca im się iść do szkół. I tu ja zejdę na ulubiony temat Młodego - brak pieniędzy jest problemem. Jednym z poważniejszych problemów naszej oświaty jest brak pieniędzy dla nauczycieli. Przez to ich poziom jest słabszy, bo całym rzeszom nie chce się odwalać wolontariatu, a jak się ich pozwania, to niewielu będzie inteligentnych chętnych na to miejsce. W moim LO był podział: każdy nauczyciel-facet miał drugą, dobrze płatną pracę, szkoła była mu potrzebna do wygody w rozliczaniu podatków, połowa nauczycielek żyła z korepetycji, a druga połowa była na utrzymaniu męża. I do nauczania
    przykładali się ci, którzy uważali to za zawód ideowy - a jak można opierać edukację społeczeństwa na nadziei na to, że trafi się na idealistów?

    Drugi problem polskiej edukacji - założenie, że każdy musi mieć maturę. Po co? Mamy od cholery magistrów, którzy niespecjalnie wiedzą, co studiowali i niespecjalnie wiadomo, gdzie ich zatrudnić. I po co? Żeby jeden z drugim nie płakał, że matury nie dostał? Nazwa liceum ogólnokształcące nie wzięła się z księżyca, humanista ma tam wkuć matematykę i fizykę, matematyk historię i język polski, bo mają mieć wiedzę ogólną. Śmiejemy się z politowaniem, jak Francuzi myślą, że w Polsce żyją białe niedźwiedzie, a sami chcemy zrobić to samo z naszym poziomem wiedzy...



    Edit2:
    Napisał e-rotmantic
    Problem w tym, co to jest za literatura. Nie wiem, jaki kanon lektur obowiązuje obecnie. Za moich szkolnych czasów zmuszanie mnie do czytania takiego badziewia, jakie wtedy obowiązywało, odbierałem co najmniej jako niehumanitarne.
    Nie odczuwałam treści książek jako niehumanitarnej. Ale jeśli miałbyś obecny kanon przed sobą i wychodziłbyś dalej z założenia, że czytanie jest nie wiadomo jaką katorgą - to dalej być narzekał, bo nadal lekturami są książki.
    0statnio edytowany przez Ćwierćnuta; 17-06-09, 02:53.
    Ssanie na czekanie.

    Skomentuj

    • B@RM@N
      Seksualnie Niewyżyty
      • May 2006
      • 219

      Ale o jakich debilach Ty mowisz? Ogarnij sie dziewczyno, naprawde. To, ze ktos nie zna historii, jest slaby z geografii, nie czyta ksiazek, bo go nudza, nie czyni z niego debilia i ma takie samo do matury, jak Ty (wez pod uwage, ze na maturze dostajesz ocene, ktora jest tam jakims wyznacznikiem). Moze byc b.dobrym z czegos zupelnie innego, a tamte rzeczy miec, zwyczajnie, w dupie.
      A ten przyklad z wyksztalcona kobieta - pojechalas grubo .

      Skomentuj

      • Jacenty
        Emerytowany PornoGraf
        • Jul 2006
        • 1545

        "...nie zna historii, jest slaby z geografii, nie czyta ksiazek, bo go nudza,..."Taaa, to dobry powód do dumy. Trzeba się tym szczycić w dzisiejszych czasach. Podpisać się umie, zliczyć do dziesięciu też, więc wszystko gra. Będzie potrafił dziesięcinę odliczyć dla plebana.
        Po ślubie nie jest lepiej, ale czasem jest częściej

        Uwaga! Nie klikać w ten link pod żadnym pozorem!

        Skomentuj

        • B@RM@N
          Seksualnie Niewyżyty
          • May 2006
          • 219

          Ale to nie jest kwestia szczycenia sie czy tez nie - chyba nie zrozumiales o co mnie chodzilo .

          Skomentuj

          • e-rotmantic
            Perwers
            • Jun 2005
            • 1556

            Napisał B@RM@N
            Tez (niestety) jeszcze studiuje i wiem ile z tej wiedzy w moim przyszlym zawodzie bym wykorzystal (gdybym tylko wiazal przyszlosc z tym kierunkiem). Niewiele.
            Skąd możesz wiedzieć, skoro w tym zawodzie nie pracujesz? Od znajomych? Często tak mówią. Jednak jak się naocznie przekonałem, to wynika tylko z tego, że tak dobrze zinternalizowali wiedzę ze studiów, że nawet nie zdają sobie sprawy, że właśnie wiedzę uczelnianą wykorzystują. Z resztą, dlaczego pracodawcy na pewne stanowiska szukają ludzi po studiach, którym trzeba więcej zapłacić? Jeśli jest tak jak mówisz, to przecież to jest kompletnie nieopłacalne. Lepiej zatrudnić kogoś po ogólniaku i płacić mu grosze.

            Skomentuj

            • Gurgun
              Erotoman
              • Feb 2009
              • 707

              Napisał B@RM@N
              Ale o jakich debilach Ty mowisz? Ogarnij sie dziewczyno, naprawde. To, ze ktos nie zna historii, jest slaby z geografii, nie czyta ksiazek, bo go nudza, nie czyni z niego debilia i ma takie samo do matury
              Naprawdę?????

              Napisał B@RM@N
              ma takie samo do matury, jak Ty (wez pod uwage, ze na maturze dostajesz ocene, ktora jest tam jakims wyznacznikiem)
              W tym rzecz, że ta ocena przestała być wyznacznikiem, bo każdy tą maturę zdaje

              Napisał B@RM@N
              Moze byc b.dobrym z czegos zupelnie innego, a tamte rzeczy miec, zwyczajnie, w dupie.
              Tak, może ktoś mieć całą wiedzę w dupie, a być bardzo dobrym w dłubaniu w nosie

              Napisał B@RM@N
              A ten przyklad z wyksztalcona kobieta - pojechalas grubo .
              Oj zdziwiłbyś się.
              Gurgun - jaki jest każdy widzi

              Skomentuj

              • Xenon
                Perwers
                • Feb 2009
                • 1112

                Napisał anduk
                To w takim razie masz fajną uczelnię całkiem Na mojej po pierwszym semestrze roku nie uchował się nikt, który nie zdawał matury rozszerzonej z matematyki
                Na różnych wydziałach mojej uczelni różnie bywa. Jak ktoś solidnie nadrobił braki to przechodził dalej.
                Na moim wydziale jeszcze 2 lata temu po I semestrze wywalali połowę a teraz około 30% po I roku.
                A to już jest kwestia do narzekania na co innego - system szkolnictwa wyższego. Uczelnia dostaje pieniądze nie za to co jej doktorowie i profesorowie odkryją, lecz za to ilu studentów uczą. Zostawiają słabych, którzy na I roku złapią po kilka warunków a na II roku za nie płacą, niektórzy dochodzą powyżej tysiąca, co jest oczywiści dodatkowym źródłem finansowania. Jak nie chcą płacić to ich wywalają. Generalnie starają się pozostawić taką ilość żeby poupychać po wszystkich specjlalizacjach, bo państwo słono płaci za zabawę w studia inżynierskie.
                A może po prostu będę... lamusę!

                Skomentuj

                • Ćwierćnuta
                  Emerytowany PornoGraf
                  • Feb 2009
                  • 1870

                  Ale właśnie chodzi o to, że matura jest dowodem wykształcenia średniego - wymagającego już więcej niż dłubanie w nosie. Alfabet i literki to nie wystarczają już na poziom podstawówki.
                  Napisał B@RMAN
                  To, ze ktos nie zna historii, jest slaby z geografii, nie czyta ksiazek, bo go nudza, nie czyni z niego debilia i ma takie samo do matury, jak Ty
                  Nie, ta osoba nie ma najmniejszego prawa do matury i powinna się wstydzić, jeśli ją posiada. Więcej - ta osoba nie powinna się dostać do szkoły średniej.
                  Przedmioty ogólnokształcące nie są prowadzone po to, żeby nauczyciel się nie nudził między przerwami. Specjalizuje się człowiek na studiach. Przedmioty na poziomie podstawowym uczą śmiesznie mało i jeśli ktoś się szczyci, że się na tym nie zna, to... smutne. Już nawet nie śmieszne czy żenujące, smutne po prostu że w tym kraju można się szczycić tym, że ma się g... warte wykształcenie.
                  Wykształcenie ogólne właśnie na tym się opiera, że nie ma się mieć połowy przedmiotów w dupie. A jak ktoś jest za słaby na naukę, to po co idzie do szkoły średniej? Ślusarzy jak na lekarstwo u nas...

                  Mój znajomy dawno temu wyjechał do Anglii. Nie jest mistrzem angielskiego, chodzi do szkoły dla Anglików, jest w angielskim w czołówce szkoły. Każdy polski licealista z rozszerzonym angielskim spokojnie poprawiałby jego błędy (bynajmniej nie język potoczny etc.). Facet nie zna się na niczym. Jak czytał "Mistrza i Małgorzatę", to oświadczył: "Świetna książka, tylko skąd pomysł na to, że w Rosji była cenzura?". Facet jest dumny z tego, że nie zna historii w najmniejszej mierze - ani powszechnej, ani polskiej, ani angielskiej. Jego wiedza literacka - nie powiem mniej niż zero, bo beletrystykę czytuje, ale i tak oscyluje w okolicach dna. Języka dobrze nie zna żadnego. Chwali się tym, że z historii, biologii, chemii etc. nie wie nic. O informatyce, którą podobno chce się zajmować zawodowo, też pojęcie ma niezbyt lotne. W Anglii jest uznawany za bardzo dobrego ucznia. Takich "elit" chcemy? Facet składa w tym roku papiery na Oxford, a umie mniej, niż przeciętny polski gimnazjalista.
                  Ssanie na czekanie.

                  Skomentuj

                  • Nilieth

                    Napisał daj_mi
                    Nie mam pojecia, dlaczego równamy w dół, czemu uważa się, że edukacja powinna dotyczyć każdego na tym samym (niskim) poziomie, co powoduje ciągłe obniżanie jej jakości.

                    Wiem jedno - nieźle się na tym przejedziemy.
                    Równamy w dół z tego względu, że przede wszystkim nie ma kompetentnych osób ,,tam na szczycie", które by stworzyły wreszcie jakiś sensowny i praktyczny model szkolnictwa, bądź też aby lepiej w sprawny sposób udoskonaliły to, czym dysponujemy obecnie. Ale niestety jedyne, czego można się spodziewać to reformy wprowadzane na chybcika, ot tak, żeby pokazać, że cos się dzieje. A że są one kompletnie nieprzemyślane i niedopasowane do obecnych realiów - to już żadnej wielkiej pani Hall nie obchodzi

                    Młodzi Polacy mają obecnie dużo wyższe aspiracje edukacyjne niż parę lat temu. Przedtem tylko ok. 50 % uczniów podejmowało naukę w szkołach kończących się maturą, zaś dziś jest to już 80% kończących gimnazjum. Statystycznie co drugi Polak studiuje, a to jest pięciokrotnie razy więcej niż parę lat temu. Jaki z tego wniosek? Na pewno nie taki, że nagle nastąpił boom geniuszów. Po prostu obniżyła się poprzeczka, a co za tym idzie, również i jakość zdobywanej wiedzy.

                    Oczywiście lekarstwem na wszelkie bolączki ma być nowa reforma szkolnictwa, lecz czy de facto zadziała? Można by długo na ten temat dyskutować. Tu daję link do źródła, z którego korzystałam pisząc powyższe.



                    EDIT: Nie mogę sie powstrzymać: Ćwierćnuto, masz moje uznanie w związku z Twoim niespożytym potencjałem dyskusyjnym
                    0statnio edytowany przez Gość; 17-06-09, 03:35.

                    Skomentuj

                    • glizdziarz
                      Banned
                      • Sep 2005
                      • 1981

                      K... ale się porobiło. A wszystkiemu winna jest ta p...lona reforma oświaty. Jacyś nawiedzeni wymyślili, że 80% absolwentów gimnazjów ma trafić do szkół średnich i zdać maturę. Takie podejście niestety musiało automatycznie spłaszczyć poziom kształcenia. No i to co lubi Młody - gospodarka rynkowa. Za uczniem idzie pieniądz, konkretny pieniądz w postaci subwencji oświatowej. Zaczynacie jarzyć? No? Dokładnie tak. Przyjmuje się wszystko co żywe żeby zgarnąć tą kasę. Ponadto przekazanie szkół pod samorządy spowodowało kolejne "rynkowe" odejście do kształcenia. Tworzy się szkoły i klasy o gigantycznej liczbie uczniów, gdzie skuteczność kształcenia spada w postępie geometrycznym do wzrostu ilości uczniów w klasie.
                      Co do nauczycieli to niestety tutaj mamy selekcję negatywną. Świetnie wykształconych fachowców w swojej dziedzinie ze świecą nie uświadczysz. A czemu? Znów kasa. Absolwent uczelni wyższej bez przygotowania pedagogicznego w pierwszym roku pracy jako stażysta otrzyma za etat 1597zł brutto. Ponadto w ciągu roku musi uzyskać kwalifikacje pedagogiczne (studia podyplomowe) za które musi zapłacić. Pokażcie mi młodego inżyniera który skończył AGH z ocenami bardzo dobrymi i ma kredyt studencki, który przyjdzie do szkoły.
                      Niestety to jakim językiem mówimy jest podzwonnym wielu czynników. Niemniej jednak jak czytam teksty typu : a po co mi taka czy inna wiedza to mnie szarpie.

                      Skomentuj

                      • e-rotmantic
                        Perwers
                        • Jun 2005
                        • 1556

                        Napisał Ćwierćnuta
                        Nie odczuwałam treści książek jako niehumanitarnej. Ale jeśli miałbyś obecny kanon przed sobą i wychodziłbyś dalej z założenia, że czytanie jest nie wiadomo jaką katorgą - to dalej być narzekał, bo nadal lekturami są książki.
                        Ech, jak dla mnie, żeby rozkoszować się takim Słowackim albo Witkiewiczem to albo trzeba być masochistą, albo mieć pythonowskie poczucie humoru. Ot, a tak btw, na moim przykładzie jak na dłoni widać, jakie skutki wywiera zmuszanie do czytania w szkole.
                        Napisał Ćwierćnuta
                        A matematyka i fizyka są to dla mnie dwa przedmioty, których nie umiem się uczyć z książek - ktoś musi mi to dobrze wyłożyć, wtedy łapię.
                        Czyli jednak książki nie są panaceum na każdą niewiedzę.
                        0statnio edytowany przez e-rotmantic; 17-06-09, 04:19.

                        Skomentuj

                        • B@RM@N
                          Seksualnie Niewyżyty
                          • May 2006
                          • 219

                          Napisał Ćwierćnuta
                          Ale właśnie chodzi o to, że matura jest dowodem wykształcenia średniego - wymagającego już więcej niż dłubanie w nosie. Alfabet i literki to nie wystarczają już na poziom podstawówki.

                          Nie, ta osoba nie ma najmniejszego prawa do matury i powinna się wstydzić, jeśli ją posiada. Więcej - ta osoba nie powinna się dostać do szkoły średniej.
                          .
                          Dziwna sprawa, ale na maturze zdajesz kilka, WYBRANYCH, przedmiotow, a nie wszystkie, wiec za bardzo nie rozumiem o co ta burza. Pomimo tego, ze przez cale LO mialem 2 z matmy, nie umialem NIC z fizyki, to na maturze dostalem same piatki. Ale... zdawalem polski, angielski i historie, a nie kazdy przedmiot. I generalnie wcale nie wstydze sie/nie jest mnie przykro/nie jestem dumny, ze z jednych przedmiotow bylem totalnym gownem, a z innych jakos sobie radzilem. Takie zycie (swoja droga uklada sie naprawde dobrze, ale to chyba nie ten temat ).
                          Do ogolniaka poszedlem po mature i papier. A przyklad Twojego kumpla jest bardzo dobry - pokazuje tylko, ze kazdy moze sie odnalezc w zycia. A o to chyba chodzi, prawda?

                          Skomentuj

                          • glizdziarz
                            Banned
                            • Sep 2005
                            • 1981

                            Maro święte słowa. Dla mnie to nawet nauka powinna być przywilejem nie obowiązkiem. Sześć klas podstawówki i styka. Czytać i pisać umie? Umie. Do dziesięciu zliczy. Do obsługi prostych narzędzi wystarcza chwytna kończyna a ruchy robocze można wytresować.

                            Skomentuj

                            • B@RM@N
                              Seksualnie Niewyżyty
                              • May 2006
                              • 219

                              Napisał e-rotmantic
                              Skąd możesz wiedzieć, skoro w tym zawodzie nie pracujesz? Od znajomych? Często tak mówią. Jednak jak się naocznie przekonałem, to wynika tylko z tego, że tak dobrze zinternalizowali wiedzę ze studiów, że nawet nie zdają sobie sprawy, że właśnie wiedzę uczelnianą wykorzystują. Z resztą, dlaczego pracodawcy na pewne stanowiska szukają ludzi po studiach, którym trzeba więcej zapłacić? Jeśli jest tak jak mówisz, to przecież to jest kompletnie nieopłacalne. Lepiej zatrudnić kogoś po ogólniaku i płacić mu grosze.
                              No jak to powiedziec - studiowalem (i ciagle studiuje) to jakies tam pojecie mam. I dzieki temu wiem, ze jezeli by udalo sie mnie zostac tlumaczem, dajmy na to, przysieglym, to takie rzeczy, jak: jezykoznawstwo, historia jezyka angielskiego, morfologia, gramatyka kontrastywna, filozofia i inne by sie mnie nie przydaly. Jezeli bym zostal nauczyciel (Boze uchron!), to tez nie. Oczywiscie czesc wiedz, taka jak komunikacja, pisanie, fonetyka i pare innych by byly niezastapione, ale to tylko czesc...
                              A co do drugiego pytania - oczywistym jest, ze jezeli szukasz analityka, to musi on miec pojecie o analizie, ale nie znaczy to wcale, ze bedzie wykorzystawal wszystko czego nauczyl sie na studiach (o to mnie chodzilo w poprzednim poscie).

                              Skomentuj

                              • Ćwierćnuta
                                Emerytowany PornoGraf
                                • Feb 2009
                                • 1870

                                B@RM@N - przestanie być dobry, jak się okaże, że żadnego zawodu ten człowiek w życiu nie będzie potrafił wykonać, bo ani nie ma żadnej wiedzy, ani do robót fizycznych nieprzyuczony.

                                Skoro wykształcenie średnie ważne jest tylko z określonych przedmiotów, to dlaczego warunkiem przystąpienia do matury jest ukończenie szkoły średniej? Nie można by od razu maturek, każdy zna tylko trzy przedmioty i styka?

                                Edit:
                                Napisał B@RM@N
                                No jak to powiedziec - studiowalem (i ciagle studiuje) to jakies tam pojecie mam. I dzieki temu wiem, ze jezeli by udalo sie mnie zostac tlumaczem, dajmy na to, przysieglym, to takie rzeczy, jak: jezykoznawstwo, historia jezyka angielskiego, morfologia, gramatyka kontrastywna, filozofia i inne by sie mnie nie przydaly.
                                Ale nie masz pojęcia, czy będziesz po studiach tłumaczem przysięgłym, tłumaczem literatury, nauczycielem czy przewodnikiem.
                                Językoznawstwo, gramatyka czy historia języka to podstawowa wiedza tłumacza, nawet jeśli przysięgłego w mniejszym stopniu, to nie w zerowym.
                                0statnio edytowany przez Ćwierćnuta; 17-06-09, 03:57. Powód: dwa posty pod rząd... się rozpędziłam ;p
                                Ssanie na czekanie.

                                Skomentuj

                                Working...