Witam.
Od blisko pół roku jestem "na swoim" i zaczyna mi się trochę nudzić mieszkanie samemu,myślę żeby sobie kogoś znaleźć-skoro wszyscy mają dziewczyny i to takie fajne,to może też spróbuję.Mam jednak pewne obawy-związane głównie z finansami.Opiszę swoje wątpliwości w podpunktach i proszę o jakieś sugestie bardziej doświadczonych,również w podpunktach.
.Mam 35 lat,mocno przeciętną twarz i marną sylwetkę(nie jestem otyły ale nie mam nawet minimalnie zarysowanych mięśni),nie zamierzam zmieniać tego stanu rzeczy-wygląda mi odpowiada i nie przywiązuje do niego zbyt dużej wagi.Mam malutkie mieszkanie jednopokojowe wzięte na kredyt.Zarabiam jak na moje miasto bardzo mało-3700 zł ,mam stabilną pracę i nie zamierzam nic w tej kwestii zmieniać.
1.NIe mam żadnych pasji i szczególnych zainteresowań.Ze względu na brak wykształcenia i słaby ryj mój target to raczej jakieś kasjerki czy fryzjerki zarabiające po 2 tys.zł.Niby skoro tak mało zarabiają to nie powinny wymagać tego samego od faceta,ale......w sumie to myślę,że takie wymagają jeszcze więcej-mają tak niskie zarobki,że cały budżęt domowy opiera się na pensji faceta i czekują o wiele wyższych zarobków w razie ciąży czy niezdolności do pracy.Panowie jak to w końcu jest? Panie jakich zarobków oczekujecie od mężczyzn-tylko proszę szczerze i bez *******enia-jesteśmy dorośli i mamy prawo do jakiś wymagań
2.Praktycznie każdy ma jakiś tam kredyt na głowie.Wszyscy tacy szczęśliwi,uśmiechnięci,że wszystkiego się dorobili na kredyt.Ja na to inaczej patrzę.Kredyt to dług.Jestem więc zadłużony na 300 tys złotych nja 30 lat.Więc na pierwszym spotkaniu muszę poinformować niewiastę,że ma do czynienia z dłużnikiem-kobiety chyba nie lubią dłużników?
3.Generalnie słyszałem,że w kawalerkach mieszkają stare ******, kawalerka jest traktowana jako brak mieszkania,zarobki 3700 zł jako brak zarobków,a nudna praca jako bezrobocie.Totalnie dobiła mnie zaś opinia krążąca na forum,że mieszkanie to zwyczajna pierdółka a nie życiowe osiągnięcie.Jak kobiety na to patrzą?
4.Najgorsza chyba sprawa.Nie mam samochodu i nie będę go miał przez najbliższe 5 lat-musiałem sprzedać,żeby mieć na większy wkład własny.Nawet sam uważam się pod tym względem za żałosnego typa-co to za facet bez samochodu? Na pewno nie będziemy jeździć na randki tramwajami,nie zgadzam się i nie wyobrażam sobie tego.Będę zmuszony ZAWSZE brać taksówkę.I tutaj zaczynają się poważne koszty.Jak kobiety patrzą na 35 letnich facetów bez samochodu? w sumie to to był fiat punto-czy takie auto też byłoby traktowane jako brak auta?
5.Jestem trochę przerażony cenami w różnych hipsterskich barach czy restauracjach,których się u mnie w w mieście namnożyło.Byle hamburger z frytkami 30 zł.Małe sushi dla dwóch osób 100 zł.Do tego taksówka w dwie strony 50 zł i się robi spora kwota.Podobno to facet inicjuje spotkania i wyjścia na miasto i to facet w takiej sytuacji zobowiązany jest stawiać.Chciałbym się spotykać tak ze 3 razy w tygodniu ale nie wiem czy mnie na to będzie stać.Przecież nie mogę zabrać dziewczyny do mcdonalda.Szczerze wątpię czy jajakolwiek kobieta zarabiająca nędzne 2 tys złotych,będzie się dorzucać do wspólnych wyjść.
Generalnie po zapłaceniu wszystkich rachunków i kredytó zostaje mi miesięcznie 1000 zł.Nie wiem czy ta kwota daje jakieś pole manewru.
Od blisko pół roku jestem "na swoim" i zaczyna mi się trochę nudzić mieszkanie samemu,myślę żeby sobie kogoś znaleźć-skoro wszyscy mają dziewczyny i to takie fajne,to może też spróbuję.Mam jednak pewne obawy-związane głównie z finansami.Opiszę swoje wątpliwości w podpunktach i proszę o jakieś sugestie bardziej doświadczonych,również w podpunktach.
.Mam 35 lat,mocno przeciętną twarz i marną sylwetkę(nie jestem otyły ale nie mam nawet minimalnie zarysowanych mięśni),nie zamierzam zmieniać tego stanu rzeczy-wygląda mi odpowiada i nie przywiązuje do niego zbyt dużej wagi.Mam malutkie mieszkanie jednopokojowe wzięte na kredyt.Zarabiam jak na moje miasto bardzo mało-3700 zł ,mam stabilną pracę i nie zamierzam nic w tej kwestii zmieniać.
1.NIe mam żadnych pasji i szczególnych zainteresowań.Ze względu na brak wykształcenia i słaby ryj mój target to raczej jakieś kasjerki czy fryzjerki zarabiające po 2 tys.zł.Niby skoro tak mało zarabiają to nie powinny wymagać tego samego od faceta,ale......w sumie to myślę,że takie wymagają jeszcze więcej-mają tak niskie zarobki,że cały budżęt domowy opiera się na pensji faceta i czekują o wiele wyższych zarobków w razie ciąży czy niezdolności do pracy.Panowie jak to w końcu jest? Panie jakich zarobków oczekujecie od mężczyzn-tylko proszę szczerze i bez *******enia-jesteśmy dorośli i mamy prawo do jakiś wymagań
2.Praktycznie każdy ma jakiś tam kredyt na głowie.Wszyscy tacy szczęśliwi,uśmiechnięci,że wszystkiego się dorobili na kredyt.Ja na to inaczej patrzę.Kredyt to dług.Jestem więc zadłużony na 300 tys złotych nja 30 lat.Więc na pierwszym spotkaniu muszę poinformować niewiastę,że ma do czynienia z dłużnikiem-kobiety chyba nie lubią dłużników?
3.Generalnie słyszałem,że w kawalerkach mieszkają stare ******, kawalerka jest traktowana jako brak mieszkania,zarobki 3700 zł jako brak zarobków,a nudna praca jako bezrobocie.Totalnie dobiła mnie zaś opinia krążąca na forum,że mieszkanie to zwyczajna pierdółka a nie życiowe osiągnięcie.Jak kobiety na to patrzą?
4.Najgorsza chyba sprawa.Nie mam samochodu i nie będę go miał przez najbliższe 5 lat-musiałem sprzedać,żeby mieć na większy wkład własny.Nawet sam uważam się pod tym względem za żałosnego typa-co to za facet bez samochodu? Na pewno nie będziemy jeździć na randki tramwajami,nie zgadzam się i nie wyobrażam sobie tego.Będę zmuszony ZAWSZE brać taksówkę.I tutaj zaczynają się poważne koszty.Jak kobiety patrzą na 35 letnich facetów bez samochodu? w sumie to to był fiat punto-czy takie auto też byłoby traktowane jako brak auta?
5.Jestem trochę przerażony cenami w różnych hipsterskich barach czy restauracjach,których się u mnie w w mieście namnożyło.Byle hamburger z frytkami 30 zł.Małe sushi dla dwóch osób 100 zł.Do tego taksówka w dwie strony 50 zł i się robi spora kwota.Podobno to facet inicjuje spotkania i wyjścia na miasto i to facet w takiej sytuacji zobowiązany jest stawiać.Chciałbym się spotykać tak ze 3 razy w tygodniu ale nie wiem czy mnie na to będzie stać.Przecież nie mogę zabrać dziewczyny do mcdonalda.Szczerze wątpię czy jajakolwiek kobieta zarabiająca nędzne 2 tys złotych,będzie się dorzucać do wspólnych wyjść.
Generalnie po zapłaceniu wszystkich rachunków i kredytó zostaje mi miesięcznie 1000 zł.Nie wiem czy ta kwota daje jakieś pole manewru.
Skomentuj