Witam. Mam problem z zaspokojeniem partnerki podczas zwykłego seksu.
Najczęściej wygląda to tak, że za 1 razem kończę wcześniej niż ona (czasem bardzo szybko, czasem nie), więc oczywiście ona czuje niedosyt i chce więcej. Ja naogół po 10-20 minutach jestem znów gotowy, ale wtedy bardzo trudno mi dojść i często chyba ją po prostu męczę i zaczynam sprawiać ból. Ja za drugim razem po tak krótkiej przerwie też nie odczuwam tak dużej przyjemności z seksu i mam wrażenie, że z obu stron to jest wtedy takie beznamiętne dymanie. Głupio mi wtedy nagle to przerwać, ale wiem, że przecież nie o to chodzi. Zdarzyło się, że sama mi powiedziała, że już ją boli.
Nie zawsze dzieje się tak jak opisałem, czasem jest dobrze i za pierwszym razem potrafię jej dać więcej niż jeden orgazm. Nie wiem od czego to zależy, powiedziałbym, że "od dnia".
Macie jakieś rady?
Najczęściej wygląda to tak, że za 1 razem kończę wcześniej niż ona (czasem bardzo szybko, czasem nie), więc oczywiście ona czuje niedosyt i chce więcej. Ja naogół po 10-20 minutach jestem znów gotowy, ale wtedy bardzo trudno mi dojść i często chyba ją po prostu męczę i zaczynam sprawiać ból. Ja za drugim razem po tak krótkiej przerwie też nie odczuwam tak dużej przyjemności z seksu i mam wrażenie, że z obu stron to jest wtedy takie beznamiętne dymanie. Głupio mi wtedy nagle to przerwać, ale wiem, że przecież nie o to chodzi. Zdarzyło się, że sama mi powiedziała, że już ją boli.
Nie zawsze dzieje się tak jak opisałem, czasem jest dobrze i za pierwszym razem potrafię jej dać więcej niż jeden orgazm. Nie wiem od czego to zależy, powiedziałbym, że "od dnia".
Macie jakieś rady?
Skomentuj