Nie wiem jak na tej 'budzie przy dworcu', ale jestem niemalże pewien, że możesz rzucić kiedy Ci się jawnie podoba, po prostu nie przychodzisz na zajecia i za chwile sami Cię wywalą z list.
Powiem coś od siebie. Sam jestem aktualnie w mega przepie****onej sytuacji, mam do sesji tyle projektow, sprawek itp, że do lutego nie powinienem w ogóle spac, aby się wyrobić. Jednak bez spiny, trzeba przysiąść dupę i sobie z tym poradzić. Pierwszy rok jest zawsze najgorszy, pamiętam sam, jak budziłem się w akademiku w środku nocy, majacząc. Potrafiłem chwycić za torby i pakować się do domu. Ile razy chciałem rzucić te studia, nie zlicze... Trzeba być wytrwałym i walczyć do końca, dopiero wtedy czlowiek przekona się, czy naprawdę go stać na zaliczenie.
Jednak jeśli na 100% nie jest to to, co czujesz, rzucaj. Jednak zrób to rozważnie, przeanalizuj, jakie masz teraz egzaminy. Sprawdz, co ewentualnie może Ci się przydać na innym kierunku i spróbuj zaliczyć.
Ps: kiedyś w internecie przeczytałem, że moj kierunek i specjalizacja jest tylko dla wytrwałych i ludzi o stalowych nerwach .
Powiem coś od siebie. Sam jestem aktualnie w mega przepie****onej sytuacji, mam do sesji tyle projektow, sprawek itp, że do lutego nie powinienem w ogóle spac, aby się wyrobić. Jednak bez spiny, trzeba przysiąść dupę i sobie z tym poradzić. Pierwszy rok jest zawsze najgorszy, pamiętam sam, jak budziłem się w akademiku w środku nocy, majacząc. Potrafiłem chwycić za torby i pakować się do domu. Ile razy chciałem rzucić te studia, nie zlicze... Trzeba być wytrwałym i walczyć do końca, dopiero wtedy czlowiek przekona się, czy naprawdę go stać na zaliczenie.
Jednak jeśli na 100% nie jest to to, co czujesz, rzucaj. Jednak zrób to rozważnie, przeanalizuj, jakie masz teraz egzaminy. Sprawdz, co ewentualnie może Ci się przydać na innym kierunku i spróbuj zaliczyć.
Ps: kiedyś w internecie przeczytałem, że moj kierunek i specjalizacja jest tylko dla wytrwałych i ludzi o stalowych nerwach .
Skomentuj