Żniwna dziewczyna - Wstęp

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • cigar
    Ocieracz
    • Jul 2010
    • 103

    Żniwna dziewczyna - Wstęp

    Napadła mnie wiosna i napadło wspomnienie historii w stu procentach prawdziwej, chociaż pewnie po latach coś z niej ubyło i coś się do niej dodało.

    Historia nie dla żon i matek bom mąż żonie i ojciec dzieciom i nie dla młodych dziewcząt, bo zadanie się ze starszym facetem i wyskok na całość, to nieprzemyślane, nierozsądne i niepedagogiczne. Ot taka historia ataku okoliczności przyrody i przegranej siły charakterów.

    Było lato. Jedno z tych lat, w których zawitał do naszego kraju klimat tropikalny. Rodzina wysłana na wakacje gdzieś, a ja postanowiłem porzucić na weekend robienie kariery i popłynąć kajakiem przez jedną z rzek północnej Polski, w towarzystwie własnych rozmyślań oraz osobistej wędki.

    Tryb życia japiszona w wieku 30+ i kilkugodzinna jazda samochodem od 4-ej rano, wywołało u mnie gwałtowną potrzebę jak najszybszego odepchnięcia się wiosłem od brzegu i oddanie się leniwemu nurtowi rzeki. Miało to mieć potem poważne konsekwencje, bo tylko tak można określić fakt, że normalny i chyba inteligentny facet zapomniał o zaopatrzeniu się na taką drogę w PIWO!! W tym właśnie momencie rozpoczęła się przygoda, której historia pozostaje cały czas tajemnicą, a wspomnienie powraca i powraca przywołując nastrój wolności i szaleństwa którego człowiek nigdy by się po sobie nie spodziewał.

    Zostawiłem za sobą brzeg pozostawiwszy na nim życie normalnego człowieka i zaopatrzony w trochę naprędce spakowanych maneli, zabranego z domu żarcia, butelki rumu i jednej wody mineralnej, przełączyłem się w tryb leniwego przemieszczania się przez krajobraz i manie w dupie wszystkiego niedostatecznie przyjemnego. Z tego to trybu po godzinie, może dwóch wyłączył mnie potworny żar lejący się z nieba i wygląd półpustej butelki wody. Rzut oka na mapę nie dawał perspektywy na szybkie rozwiązanie problemu, odruch Pawłowa mechanicznie wywołał szybszą pracę wiosłem, a beznadziejność sytuacji spowodowała tylko tyle że, butelka wody półpełna szybko zamieniła się w zupełnie niepełną. Pojawiło się uczucie żalu na przemian z wściekłością, braku wybaczenia sobie własnej głupoty i winy. Pogrążony w beznadziejności wiosłowania o suchym pysku i przełączony z trybu płynięcia bez celu na tryb machania wiosłem do celu i to bardzo konkretnego, nawet nie zwróciłem uwagi, że na horyzoncie pojawiło się coś, czego w tym miejscu być nie powinno. Niemożebna lampa świecąca z nieba i otępiałe zmysły spowodowały że, dopiero w bezpośredniej bliskości dostrzegłem coś co dało promyk nadziei na odmianę marnego losu. Kiedy z za zakrętu rzeki wyłoniły się parasole, a pod nimi stoły i ławki, kajak uzyskał taki rozpęd, że wjechał na brzeg niemal w całą długością, a ja wyskoczyłem z niego jak strzała, pędząc mechanicznie w kerunku namiotów dających nadzieje na odwrócenie beznadzijenej sytuacji.


    Wokół parasoli krzątał się gościu i rozkładał grille. Biegłem ile sił w nogach.
    - Co tu się dzieje?
    - Będzie festyn dziś wieczorem.
    - Jest piwo?
    - Mam świeżego Ambera, siadaj pan zaraz naleje.
    - Człowieku! Proszę …. !! natychmiast!!! Gościu popatrzył na mnie i bez słowa poszedł pod namiot w którym, był nalewak i stosy plastikowych szklanek. Napełnienie szklanki trwało całą wieczność. Poszły trzy kufle, które gościu nalewał wolniej niż ja je w siebie wlewałem - takiego smaku piwa doświadcza się chyba raz w życiu. Dopiero przy czwartym postawiłem piwo na stole i czując przyjemny szmer w głowie zapaliłem papierosa.


    - A pan płyniesz tak samotnie? Zapytał gościu.
    - Tak, właśnie tak. Rzekłem krótko, bo nie miałem ochoty na dalsze dywagacje o samotnym wiosłowaniu.
    - Bo we wsi pod sklepem siedzi dziewczyna i nie ma jak się zabrać na pole namiotowe w lesie .
    - Na to pole namiotowe, to rzeką jest niezły kawałek. Na pewno się jakoś zabierze. Próbowałem zakończyć temat, bo wyczułem chęć wciśnięcia na kajak „stopowiczki”, a to stwarzałoby konieczność płynięcia do celu, a nie bez celu, i to sporego odcinka, oraz ponownego zaburzenia moich założeń spędzania czasu.
    - Wcale nie tak daleko jest rzeką. Człowieku zlituj się tu już wszyscy wypite są, żona by ją podrzuciła ale przy sklepie i festynie musi robić. Jak jej pan nie weźmiesz to nie ma szans na dzisiaj. No chyba że jakiś fuks.
    Odprężony i lekko oszołomiony piwami odpuściłem.
    - Dobra. Mogę zabrać.
    Gościu wyjął komórkę.
    - Anka. Siedzi jeszcze ta dziewczyna? … To przywieź nad rzekę … Kajak ją zabierze .... - Chcesz pan coś ze sklepu?
    - Piwo, chleb, jakaś kiełbasa … Zrobiłem zakupy z dowozem na kajak.

    Podjechał bordowy lekko rozklekotany Transit. Wysiadła żona – Anka, a od strony pasażera wysiadł plecak. Mrużąc oczy patrzyłem pod słońce jak plecak z nogami zbliża się w naszym kierunku. Gdy już był całkiem blisko zadzwonił telefon. Plecak sięgnął do kieszeni, rzekł do słuchawki: "pjerdol się" i zakończył połączenie.


    C.D.N.
    Last edited by cigar; 09-05-13, 16:40.
  • Venera

    #2
    czekam na ciąg dalszy...

    Skomentuj

    • Tom_Bombadil
      Gwiazdka Porno
      • Jul 2009
      • 2382

      #3
      Fajny styl. Pełen lekkości i humoru.
      Domyślam się, że "pjerdol" celowo jest napisane przez "j".
      Alea iacta est
      Alea iacta est
      Alea iacta est
      Alea iacta est

      Skomentuj

      • cigar
        Ocieracz
        • Jul 2010
        • 103

        #4
        Żniwna dziewczyna - Rozwinięcie

        Po odczepieniu się nóg od plecaka, stopowiczka okazała się być blond dziewczęciem o fińskiej urodzie, blada i taka jakby wiotka jak młoda brzoza z dalekiej północy. Generalnie uroda i jej szczegóły anatomiczne specjalnie nie przykuwały wzroku - poza ustami. Nie wiem czy piękne ale na pewno frapujące i zwracające uwagę, pocięte bruzdami i pomarszczone.

        Dziewczyna dygnęła tak jak wypada przed starszym panem, poczym wyrzuciła z siebie jak to była umówiona z koleżankami, które miały ją odebrać samochodem z pociągu ale się "znietrzeźwiły" i musiała jechać dwoma okazjami, aż utknęła.
        - Wiem. Wiem, Wszystkie tu wypite, przytaknąłem z rozbawieniem, cytując gościa od namiotów.
        Zjedliśmy to co gościu miał w tym momencie do zaoferowania czyli chleb ze smalcem i ogórkiem. Po ogarnięciu bajzlu w kajaku wepchnąłem jakoś plecak w dziób, usadziłem stopowiczkę i znaleźliśmy się na wodzie.
        Dziewczę okazało się być studentką po pierwszym roku mającą coś do zaliczenia we wrześniu. Ja wiosłowałem, a ona nabywała potrzebnej jej wiedzy przez trzymanie zeszytu na kolanach i rozglądanie się po krajobrazie. Co pewien czas otwierała zeszyt i zaczynała złorzeczyć na Bayes'a i jego twierdzenia. W pewnym momencie chciałem jej nawet pomóc i nadać bardziej praktyczny sens jej nauce, poprzez propozycje obliczenia prawdopodobieństwa gwałtu w kajaku, podczas podróży okazją. Uświadomiłam sobie jednak że, nie każdy jest obdarzony równie wybornym poczuciem humoru więc milczałem nie zdradzając swojej znajomości z Bayes'em. Mimo godziny popołudniowej żar z nieba lał się potworny, a ja machałem wiosłem umilając sobie tą czynność co jakiś czas łykiem z butelki Specjala trzymanej między nogami. Konieczność dotarcia do pola namiotowego, nocleg w tłoku i harmidrze podchmielonej młodzieży nie napawała mnie zadowoleniem ale taka była konsekwencja zabrania stopowiczki na pokład. Dość żwawo wiosłując podziwiałem przyrodę. Co jakiś czas wzrok zawieszał mi się na blond głowie w słomkowym kapeluszu, szyi i karku pokrytymi delikatnym białym meszkiem. Wtedy nachodziły mnie nieczyste myśli, na ile ten "materiał" może być przyjemny w dotyku. Było całkiem przyjemnie.

        Nagle wszystko zaczęło się zmieniać. Pośród pól, z za wzniesienia ukazała się granatowa nieiwielka chmurka - coś grzmotnęło - poczułem kroplę wody na nosie, a po chwili lunęło tak jakby ktoś wodę lał wiadrami z nieba na rzekę i do kajaka. Strugi deszczu zaczęły szybko napełniać kajak wodą. W obawie przed przed przytopieniem i ewentualną wywrotką wjechałem w najbliższe trzciny w celu przeczekania nawałnicy. Sytuacja nie była ciekawa. W ponurym nastroju i w milczeniu patrzyłem tępo przez strugi wody na ciało mojej pasażerki oblepione teraz przeźroczystym tieszertem. Nagle w mojej głowie pojawiło coś co zmieniło mi punkt widzenia , zmieniając mój nastruj diametralnie.

        - Pieprzyć to! - A w cholerę z tym wiosłowaniem do celu! - Mam młodą dziewczynę na pokładzie. Mam namiot i materac. - To sę ją uwiodę - A co? - Co ma być to będzie. - Jak ma być seks to będzie. - Najwyżej się wyspowiadam.
        Pomimo pomimo pojawiających się natrętnych oporów moralnych, nie mogłem już przestać myśleć o stopowiczce inaczej jak o obiekcie mojej męskiej chuci.

        Zacząłem myśleć strategicznie. W głowie zaczęły pojawiać się plany i scenariusze na dalszą drogę oraz osiągnięcie celu - już innego niż pierwotnie założony

        C.D.N
        Last edited by cigar; 09-05-13, 17:15.

        Skomentuj

        • cigar
          Ocieracz
          • Jul 2010
          • 103

          #5
          Żniwna dziewczyna - Rozwinięcie rozwinięcia

          Ulewa ustała tak nagle jak się zaczęła. Na niebie ponownie włączyła się lampa i szybko zaczęła zmieniać rześkie podeszczowe powietrze w tropikalną saunę. Dziewczyna z przodu kajaka uniosła rękę z rozmoczonym i rozwalającym się zeszytem. Wykrzyknęła - "kur... mać". Wypchnąłem kajak z trzcin.

          Kajak był do połowy zalany wodą - mało stabilny i był to pierwszy punkt mojego niecnego planu wobec blondynki. W dobrym humorze zacząłem wiosłowanie. Z pod kapelusza pasażerki poczęły dobywać się przekleństwa na parszywy świat, zasrany dzień oraz przede wszystkim na przyjaciółki, które ją w to gówno wpakowały. Ja kombinowałem jakby tu zagadać, o ona zaczęła się wiercić ni to siedzieć, ni to kucać, żeby zmniejszyć powierzchnie kontaktu ciała z wodą.
          - Bardzo dobrze. Najlepiej będzie jak to ty kochanie wypie...lisz ten kajak. Powiedziałem sobie w myślach.
          Dała za wygraną. Z pluskiem opadła pupą na siedzisko i zaczęła płakać.
          Nie mając koncepcji co zrobić wydobyłem przewalającą się w wodzie po dnie kajaka butelkę specjala.
          - Pyfko ? Zagaiłem uprzejmym i uśmiechniętym głosem.
          Chlipiąc wystawiła ręke. Zapluskała stopami w wodzie i zaczęła się śmiać. Sobie też otworzyłem.
          - Dobre mycie tyłka nie zaszkodzi, jeżeli ma się stać ... chichotałem milcząco, rozglądając się jednocześnie za czymś, co mogłoby być przyczyną i pretekstem do kontrolowanej wywrotki kajaka i definitywnego zakończenia wiosłowania w dniu dzisiejszym.

          Rzeka dotarła do skraju lasu gdzie na pagórku było miejsce biwakowe z wiatą. Usiłowałem tego miejsca nie dostrzegać, bo dawało raczej marne szanse na to, że będziemy tu mogli spędzić noc sam-na-sam, ale moja pasażerka usilnie nalegała żeby się tu zatrzymać. Dałem za wygraną, chociaż nie tak to planowałem. Przybiliśmy do brzegu. Stopowiczka wysiadła z kajaka i człapiąc w mokrych ciuchach, po polu biwakowym dokonywała oględzin okolicy.

          - No to mamy chyba nocleg. Zakrzyknąłem do oddalonej dziewczyny z kajaka, uważnie obserwując jej reakcję. W myślach liczyłem, że perspektywa noclegu z nieznanym facetem wywoła protest. Z jednej jednej strony świadczyłoby to o marnych moich szansach na grzech tej nocy, z drugiej jednak dałoby mi szanse na wywiezienie jej w lepsze chaszcze, co organizacyjnie sprzyjałoby lepiej w odrzuceniu cnotliwości. Nie zaprotestowała.

          Pomimo kończącego się powoli dnia upał nie odpuszczał. Przystąpiłem do wywalania bambetli z zalanego kajaka na brzeg. Z zadowoleniem stwierdziłem że, moje rzeczy jakoś zabezpieczone śmieciowymi workami, nie do końca sucho ale jakoś przetrwały. Studencki plecak za to, przy wyjmowaniu był chyba z 10kg cięższy niż przy jego załadunku. Rozpocząłem procedurę dmuchania materaca, z niepokojem patrząc na rzekę czy nie nadpływają hordy kajaków. Stopowiczka wyciągała mokre szmaty z plecaka i rozwieszała na krzakach i gałęziach.

          Niestety na horyzoncie pojawiły się dwa kajaki. Pod pretekstem kombinowanie czegoś z namiotem zrobiłem w całej okolicy taki burdel jaki tylko potrafiłem. W połączeniu z suszącymi się wszędzie ciuchami miejsce przestało wyglądać zachęcająco ale sprawy należało pilnować do końca. Dwa kajaki z dwoma parkami zbliżały się coraz szybciej. Zdjąłem koszule, wziąłem piwo w dłoń i z gołą klatą zacząłem mordę piłować, rycząc pieśń rezerwistów "goooodzina piąta minut trzydzieści ....".
          Kajaki przystanęły i parki zaczęły lustrować miejsce. Ewidentnie zamierzali tu się rozbić. Dla lepszego efektu beknąłem w kierunku brzegu, starając się ten fakt ukryć przed uszami "mojej" dziewczyny i rozpocząłem "witaaaj Zosieńko ...".
          Zniesmaczeni kajakowicze zdecydowali się popłynąć w bardziej kulturalne miejsce. Kiedy się z ulgą odwróciłem zobaczyłem przed sobą moją towarzyszkę podróży. Patrzyła się na mnie trochę zdziwionym i pytającym wzrokiem.

          - Ahh jak ta przyroda poprawia mi humor. Rzekłem i powróciłem do dmuchania materaca.

          C.D.N niebawem.
          Last edited by cigar; 09-05-13, 17:18.

          Skomentuj

          • Tom_Bombadil
            Gwiazdka Porno
            • Jul 2009
            • 2382

            #6
            Zero seksu. Zero gołych bab. 100% humoru. Aj lajkit.
            Alea iacta est
            Alea iacta est
            Alea iacta est
            Alea iacta est

            Skomentuj

            • sloneczny27
              Świntuszek
              • Jul 2005
              • 52

              #7
              Moze dalej sie jakos rozkreci opowiadanie.

              Skomentuj

              • cigar
                Ocieracz
                • Jul 2010
                • 103

                #8
                Żniwna dziewczyna - Już, już prawie akcja

                Ogarniałem bajzel jakiego narobiłem wcześniej, cały czas myśląc jak poprowadzić dalszą historie wieczoru. Podsumowałem w myślach swój plan. Ja, facet w obrączce, zamierzam w jeden wieczór uwieść dziewczynę na jedną noc - dopiero co poznaną, całkiem atrakcyjną i ponad dziesięć lat młodszą.
                Im bardziej ten plan wydawał się być zuchwały, tym bardziej mnie wciągał.

                Stopowiczka tymczasem załamywała ręce nad stanem swojego śpiwora - rozkładała go, przenosiła z miejsca na miejsce i przewieszała. Jedno jednak było jasne. Tej nocy ten śpiwór swojej funkcji spełniać nie będzie. W końcu dała sobie spokój. Usiadła bezradnie ale na jej twarzy nie widać było przerażenia sytuacją, co dobrze rokowało moim niecnym zamiarom. Wyglądało na to że, organizacja warunków bytowania pozostawiono mnie.
                - Czyżby sygnał dla zuchwalca? Podliczałem atuty.
                Z drugiej jednak strony nie dawała żadnych znaków że, mogłaby być zainteresowana mną i tym co planowałem - no, może poza paroma momentami kiedy czułem na sobie wzrok oceniający moją osobę.
                Cały czas byliśmy na etapie zamienienia w sumie kilku, może kilkunastu zdań, a ja nie miałem czasu na prowadzanie standardowego "bajeru" z sondowaniem zamiarów i chęci.
                Bez względu na to, jaki miał być finał moich poczynań, chciałem przede wszystkim aby to co się ma stać, pozostawiło dobre wspomnienia, szczególnie dziewczynie, która przymusowo miała tą noc ze mną spędzić. Z tego powodu wszystkie strategie z gatunku "prosto do celu" czy "albo seks, albo w pysk" nie wchodziły w grę. Zdawałem sobie sprawę, że każdy mój błąd w ocenie sytuacji, może postawić dziewczynę w ekstremalnej sytuacji i wywołać ekstremalne reakcje, z których ślad liścia na twarzy byłby najłagodniejszym elementem tej "przygody".


                Postanowiłem przyjąć rolę filmowego twardziela. Takiego małomównego, patrzącego ze spokojem na świat, z wyższością i przez przymrużone oczy. Zerwałem trawkę, wetknąłem między zęby i z chmurną miną przyciągnąłem materac bliżej wiaty. Niedbałym ruchem rzuciłem na materac mój prawie suchy wielki ręcznik plażowy i śpiwór będący w podobnym stanie.

                Stopowiczka w słuchawkach na uszach siedziała na ławce oparta o biwakowy stół, patrząc na resztki zachodzącego słońca.
                Przysiadłem się. Odziany jedynie w krótkie bojówki, przyłączyłem się do podziwiania krajobrazu. Nie miałem jeszcze pojęcia, jak "to" rozegrać, ale wiedziałem że, jeżeli zuchwały plan ma jakieś szanse na powodzenie, to właśnie teraz jest ten moment w którym musi być rozpoczęty.

                - Co tam słuchasz? Przysunąłem się.
                Dziewczyna bez słów odchyliła słuchawkę. Dobiegł mnie znajomy głos Shade.
                - Bardzo dobry wybór. Pomyślałem nie wiedząc co powiedzieć.
                Blondynka nałożyła z powrotem słuchawki i tyle żeśmy pogadali. Jak na razie pozostało mi tylko dalsze wspólne kontemplowanie wieczoru.
                Wiedziałem, w co ja z nią gram, ale nie byłem pewny, w co ona ze mną. Zadania mi nie ułatwiała. Pomyślałem że, to może i dobrze, bo z braku czasu trzeba od razu przejść do konkretów, bez żadnych wstępów, a taka "pomoc" młodej dziewczyny w podtrzymaniu konwersacji, mogłaby sprowadzić ją na gadanie o duperelach.

                Na dość jasnym jeszcze niebie zapaliła się pierwsza gwiazda i mniej więcej w tym momencie zapanowała kompletna cisza nad okolicą. Tak jakby ktoś nagle wyłączył wszystkie stworzenia żyjące na tym terenie. Jedyny słyszalny dźwięk jaki dobiegał moich uszu, to brzęczące słuchawki stopowiczki.

                - Jakbyś zdjęła te słuchawki, to mogłabyś posłuchać ciszy. Odezwałem się, modulując głos najlepiej jak umiałem, cedząc słowa przez zęby przygryzające trawkę.
                Zdjęła słuchawki i wyłączyła discmana. Nastała kompletna cisza.
                - Weszła do gry? Pomyślałem z nadzieją.

                - Piękna .. piękna Wenus. Rzekłem dość zagadkowym i romantycznym tonem, porzucając na chwilę role twardziela.- Co powiedziałeś? Odezwała się niepewnym ale chyba zaintrygowanym głosem, udając że, nie słyszała co powiedziałem.
                Na taką reakcje liczyłem właśnie najbardziej. Mogła sparować mój cios gardą "nie żartuj" albo coś w tym stylu i zakończyć tym grę. Przede mną było wolne pole do przeprowadzenia ataku na bramę ogrodu.

                - Piękna .. piękna Wenus. Powtórzyłem dobitnie, słowo w słowo, zaglądając jej w oczy, w pełni świadomy że, dobrze wiedziała co powiedziałem przed chwilą.
                Nie wiedziała , jak zareagować. Zapadła cisza. Siedziała bezradnie ze skromnie spuszczonymi oczami. Spalona rumieńcem twarz świadczyła że, kompletnie nie wie co począć ze skierowanymi do niej słowami i ich znaczeniem. Napawałem się tym stanem przez pewną.

                - Tam, przed nami ... świeci. Wskazałem palcem na niebo, kończąc tym samym zakłopotanie blondynki.

                Na jej twarzy pojawił się skrywany ale głęboko szczery uśmiech. Momentalnie poczułem że, w tej męsko-damskiej grze pozorów, właśnie strzeliłem gola. Zapędziłem ją w kozi róg, by po chwili podać rękę i przeprowadzić nas oboje do następnego poziomu gry. Dziewczęce oczy nie były w stanie ukryć że, naprawdę jej zaimponowałem, a do tego ten fakt ją cieszy.


                Siedzieliśmy dalej milcząc, ale cisza nie była już nieznośna, a przyjemna dla obojga. Wokół dziewczyny pojawił się obłok jakiegoś feromonu, który działał no moje nozdrza jak zapach świeżej krwi na drapieżnika, który instynktownie musi się jeszcze pobawić trochę ofiarą zanim zatopi zęby w mięso.

                Podniosłem się i wstawiłem herbatę. Stopowiczka, z ławki dalej podziwiała wieczorne widoki. Jej przebierające i ruchliwe nogi zdradzały stan zadowolenia i przyjemnie spędzanego czasu. Po chwili wróciłem z herbatą i tabliczką czekolady. Byliśmy już nieźle głodni, a ja nie chciałem nawet myśleć i traceniu czasu tego wieczora, na robienie jakiegoś posiłku.

                Niebo zrobiło się już granatowe. W pewnej chwili ktoś ponownie włączył przyrodę. Powietrze wypełniło się cykaniem świerszczy, szelestami i wrzaskami dobiegającymi z lasu. Dochodzące od rzeki pluski i trzaski wśród trzcin, świadczyły że toczy się tam bezwzględna walka na śmierć i życie. Zaczęły pojawiać się kolejne gwiazdy, a po niedługim czasie, dywan z niezliczonych punktów rozświetlał czarną otchłań bezksiężycowej nocy.
                Gwiazd było tak dużo, że znając się nawet nieźle na niebie, miałem problemy z wyłuskaniem wzrokiem spośród mrowia światła poszczególnych elementów gwiazdozbiorów. Powietrze było ciągle nieruchome, a upał nie różnił się od tego panującego za dnia.

                Wziąłem dziewczynę za rękę i wyprowadziłem z pod wiaty pod gwiezdny dywan. Staliśmy na wzgórzu patrząc na okolicę. Widok zapierał dech w piersiach. Położyłem dłoń na jej ramieniu. Znieruchomiała. Przesunąłem w kierunku w szyi, przechyliła głowę, a moja dłoń zsunęła się do przodu. Delikatny ruch palców po dekolcie, spowodował, że dziewczyna westchnęła, oparła się o mnie plecami, z zadartą głową do góry i zamkniętymi oczami.
                - Co ty robisz? Zapytała udawanym dramatycznym głosem.

                - Idę się wykąpać. Zabrałem rękę z dekoltu i zostawiłem ją lekko oszołomioną, knując dalsze posunięcia.

                C.D.N.
                Last edited by cigar; 09-05-13, 17:36.

                Skomentuj

                • Sexy_man
                  Perwers
                  • Feb 2007
                  • 1163

                  #9
                  Dla mnie rewelacyjne opowiadanie.
                  Za każdym razem czytam z zapartych tchem, a następnie czekam na ciąg dalszy.
                  Korzyścią bycia inteligentnym jest to, że można zawsze udawać głupca, podczas gdy sytuacja odwrotna jest niemożliwa.

                  Skomentuj

                  • Sebastianeczekk
                    Świntuszek
                    • Feb 2009
                    • 51

                    #10
                    No popieram, świetne i fajnie się czyta I jak na tyle zdań - jeszcze nie ma seksu, a jest dobra fabuła, a to się chwali!

                    Skomentuj

                    • cigar
                      Ocieracz
                      • Jul 2010
                      • 103

                      #11
                      Żniwna dziewczyna - Akacja - Wstęp

                      Zrzuciłem z siebie spodenki razem z bokserkami. Kontemplując w czarnej toni chłodne ukojenie i obmywanie ciała z potu minionego dnia, pozwoliłem sobie na chwilę bierności i oczekiwania na dalszy rozwój wypadków. Nie trwało to długo, bo już po chwili ujrzałem nadbiegającą w podskokach dziewczynę, najwyraźniej niepotrafiąca ukryć swojej radości z przełamanych przed chwilą lodów.
                      - Czy mógłbyś się odwrócić?
                      Bez odpowiedzi dałem nura i znalazłem się w głównym nurcie rzeki. Płynąc pod prąd utrzymywałem swoją pozycje w miejscu.
                      Udając walkę z nurtem wody, parskając i rzucając głową na różne strony, mogłem ukradkiem zerkać w kierunku brzegu. Rozbierała się od dołu. Przez chwile stała nad wodą w samym tiszercie. Wchodząc do wody pozbyła się koszulki jednym ruchem i wtedy na chwile ujrzałem w świetle gwiazd jej jasną sylwetkę bez zbędnych osłon. Dziewczęce sterczące piersi były tak jakby stożkowate i dość szpiczaście zakończone. Pomimo mało seksowego wyglądu, stanowiły przyjemny widok. Przywoływały wspomnienia okresu licealnego, kiedy to dane mi było oglądać i pozwolone dotknąć tego po raz pierwszy. Podczas czynności toaletowych staliśmy w bezpiecznym oddaleniu i odwróceni do siebie plecami. Myjąc zęby dyskretnie zerkałem na białą figurę, prezentując jednocześnie swoje pośladki. Nie rozumiem na czym to polega ale z rozmów z kobietami ,z którymi miałem pewne okoliczności, wynikało że, najbardziej atrakcyjną częścią męskiego ciała, są pośladki. Zrozumiałe jest że, damskie pupy są atrakcją dla samców - bo szerokość bioder, wielkość miednicy, komfort dla ewentualnego potomstwa, itd .... Za diabła nie wiem, o co chodzi ewolucji w tym przypadku. Osobiście sprawę wzbudzania zainteresowania u kobiet przez pokazywanie własnej dupy, traktuję jako rzecz mało honorową. Jednak z powodu wielokrotnie potwierdzonej skuteczności metody, prężyłem tyłek kontrolując dyskretnie, czy działa to również w przypadku tej samicy. Chyba działało, bo co pewien czas czułem że, moje tyły przykuwają uwagę białej głowy.

                      Kiedy byliśmy już ponownie zanurzeni w wodzie, utrzymując bezpieczną odległość, postanowiłem już pójść na całość i rozstrzygnąć wszystkie ewentualne przeszkody - obiektywne i subiektywne - mogące stanąć na drodze do mojej zdrady.
                      - Jeżeli w kosmetyczce nie masz nic rozsądnego na tą noc, to możemy skorzystać z mojego rozsądku, co mam w głowie.
                      Wypaliłem jednym tchem i czekałem reakcje. Z jednej strony trochę idiotycznie, ale konkretnie i bez żadnych niedomówień, z drugiej.
                      - Ależ ty jesteś rozsądny i do tego taki pewny siebie z tym rozsądkiem.
                      Odbiła z kąśliwym uśmiechem w moim kierunku.
                      Co by to miało nie znaczyć, to nie padło w tym zdaniu nic, co by definitywnie przesądziło o moich szansach u niej i zakończyło tą grę.
                      - A więc gładko jak na razie idzie. Pomyślałem że, może zaraz właśnie osiągnę cel.
                      Z lubieżnością w oczach zacząłem podpływać do nagiej dziewczyny.
                      - O jasne - już - pewnie.
                      Zaśmiała się i niestety wyskoczyła z wody. Na brzegu okręciła się ręcznikiem i pobiegła w kierunku wiaty. Zbity z pantałyku pozostałem w rzece. Dotarła do mnie świadomość zuchwałości mojej i całego planu. Może właśnie spieprzyłem sprawę ogarniała mnie wściekłość na samego siebie. Może to w ogóle nie miało szansy próbowałem się przed sobą usprawiedliwić. Ale może to jest tylko taka rytualna obrona cnoty, zaświtała nadzieja. W końcu miałem do czynienia z bardzo młodą dziewczyną, a ja już zdążyłem przywyknąć do kontaktów z kobietami, które lepiej wiedzą czego chcą i zapomnieć o gierkach typu: "ja nie jestem taka łatwa".
                      Tej ostatniej ewentualności postanowiłem się trzymać.

                      Założyłem spodnie na mokre ciało i udałem się w kierunku wiaty, gdzie na ławce siedziała stopowiczka, kuso owinięta w ręcznik. Tak jakby czekała na to,co będzie dalej.
                      - Dobra. A więc łatwa nie jesteś. Pomyślałem lekko zły, na konieczność podejmowania wyzwań jakie przede mną stawia.
                      Turystyczną lampką gazową rozświetliłem lekko wiatę. Przysiadłem na brzegu materaca w pozycji półleżącej.
                      - No, chodź Zosieńko. Zagaiłem, nawiązując do śpiewów uskutecznionych podczas obrony biwaku przed intruzami.
                      Nie zareagowała. Udając że nie słyszy, patrzyła na swoje stopy.
                      - No, chodź no, Zosieńko. Pomachałem zachęcająco butelką rumu.
                      Skorzystała z podrzuconego pretekstu i po chwili była przy mnie na materacu nadstawiając swój kubek.
                      - Ooo, tak dobrze. Pomyślałem.
                      - Powiedz dziewczynie: "chodź mi się oddaj", to się nie ruszy, a powiedz: "chodź pomieszaj mi herbatę", to przyjdzie i ci się odda. Rozważałem w myślach meandry damskiej psychiki.

                      - Zosieńka? Nawet mi się podoba. Zaszczebiotała.
                      - A może powiesz coś o sobie? Rzuciła mi kolejną przeszkodę na drodze do celu.
                      - Mów mi panie sierżancie.
                      Z zapałką w zębach, wysyczałem tonem twardziela, kontynuując espeerowską narracje podrywu. Nie miałem już najmniejszego zamiaru cokolwiek mówić. Dać się wpuścić w gadanie na tematy różne, mogło się skończyć nastaniem świtu, a ja nie zamierzałem spędzić nocy na gadaniu.
                      - O czym myślisz?
                      - O tobie, a w szczególności, o twoich ustach. Twardo utrzymywałem kurs do celu.
                      Przybliżyłem się i położyłem dwa palce na jasnym dekolcie. Już tylko centymetry dzieliły nasze usta i moją rękę od krawędzi ręcznika. Czekałem na jakikolwiek gest lub sygnał do przełamania tej ostatniej bariery, oddzielającej fazę gry od rękoczynu właściwego. - Niedoczekanie.
                      Zosieńka bardzo nieznacznie ale się odsunęła.
                      - Jesteś cholernie pewny siebie.
                      Nie bardzo wiedziałem co odpowiedzieć. Przecież nie powiem jej że, "pewność" opiera się na substancjach chemicznych, zalewających jej mózg. Jak inaczej niż chemią, można wytłumaczyć nocną grę, jaką podejmuje młoda dziewczyna z prawie nieznanym mężczyzną, uzbrojonym w nóż wędkarski, którym jednym ruchem może wypatroszyć, od pisklaka zaczynając, a na konserwie mięsnej kończąc,
                      - Wcale tak cholernie pewny nie jestem.
                      Odburknąłem z nutą pretensji w głosie. Czułem ze, oboje przemy do tego samego celu, a to bezsensowne zwodzenie zaczynało mnie irytować. Najwyraźniej zrozumiała przekaz, bo z powrotem się przysunęła. Zadowolony ze skuteczności nacisku, postanowiłem biernie poczekać na następny krok z jej strony.
                      - No to, powiedz coś. Zagadała z uśmiechem.
                      Załamałem się. Pomyślałem że, tej twierdzy to już chyba nie zdobędę. Albo one jest totalną idiotką, albo trzeba to prowadzić w kierunku wyznania miłości. Wzdrygnąłem się, ale postanowiłem brnąć dalej.
                      - No więc ...
                      Zbity z tropu zacząłem bez sensu.
                      - Taka ta noc piękna ...
                      - Masa gwiazd, świerszcze i my.
                      Plotłem banialuki, aż sam nie mogłem siebie słuchać. Kiedy przestałem, sięgnąłem po kubek, bo nie wiedziałem co robić i upiłem łyk alkoholu.
                      Zosieńka sięgnęła po swój i odchylając głowę do tyłu, jednym haustem opróżniła całość. Poprosiła o następną porcje i zrobiła z nią to samo.
                      Poderwałem się na równe nogi. Nie cierpię sytuacji, kiedy z powodu mojej pierdołowatości, kobieta musi w ten sposób brać sprawy w swoje ręce.
                      - Albo to już ostatnia prosta, albo koniec gry.
                      Zadecydowałem w myślach.
                      Wszedłem pod wiatę. Wzorem twardzieli z "Tylko dla orłów", ze słuchawek i menażki sporządziłem coś w rodzaju głośnika. Rozległa się cichutka ale jakoś słyszalna muzyka. Wracając do materaca z dziewczyną przystanąłem, dyskretnie ściągnąłem uwierającą mnie moralnie obrączkę i wsunąłem do tylnej kieszeni.
                      Podszedłem do Zosieński. Biały pasek na palcu został natychmiast dostrzeżony. W oczach pojawiło się poruszenie.

                      Wziąłem dziewczynę za rękę i wyprowadziłem na środek obozowiska pod gwiezdny dywan. Staliśmy tam przez chwilę. Alkohol zaczął najwyraźniej działać, bo Zosieńka kołysała się na nogach, co pewien czas zaczepnie szturchając mnie biodrem. Stanąłem twarzą w twarz, wyjąłem zapałkę z usti wycedziłem.
                      - Koniec ciuciubabki.
                      Nachyliłem się z zamkniętymi oczami i po chwili poczułem delikatne uszczypywanie na wargach. Moje usta się machinalnie rozchyliły. Zosieńka zarzuciła ręce mi na szyję i tak stojąc całowaliśmy się nie wiem ile czasu. W spodenkach obudził się zwierzak, co nie umknęło uwadze podbrzusza dziewczyny, które zaczęło namierzać jego położenie. Zwierzak zaś, zawzięcie szukał drogi na wolność.

                      Oszołomiony nagłym odpływem krwi z mózgu, w inne rejony ciała, stałem przed rozradowaną dziewczyną. Kołysała się i podskakiwała przytrzymując odziewający ją ręcznik. Cieszyła się jak głupia.
                      Moja ręka głaskała jej kark odbierając przyjemne bodźce od delikatnie zjeżonego meszku.
                      - Co się tak cieszysz? Zapytałem pobłażliwie.
                      - Jestem taka podniecona, bo ja, tak strasznie dawno ......

                      C.D.N.
                      Last edited by cigar; 01-06-11, 20:28. Powód: Formatowanie

                      Skomentuj

                      • Tom_Bombadil
                        Gwiazdka Porno
                        • Jul 2009
                        • 2382

                        #12
                        Ta "uwierająca mnie moralnie obrączka" jest super...
                        Alea iacta est
                        Alea iacta est
                        Alea iacta est
                        Alea iacta est

                        Skomentuj

                        • frajer
                          Świętoszek
                          • May 2011
                          • 15

                          #13
                          Opowiadania były powodem dla których się zarejestrowałem na forum. I to chyba jedno z lepszych opowiadań. czyta się jak powieści Paukszty... Mała prośba nie przechodź za szybko do "konkretów", oczywiście czekam na ciąg dalszy

                          Skomentuj

                          • solik
                            Świętoszek
                            • Mar 2009
                            • 1

                            #14
                            coś pięknego duży szacun i czekam na kolejne części periodyku
                            jeszcze ten zwierzak ubawiłem się nieźle

                            Skomentuj

                            • Ewelina26

                              #15
                              Swietne opowiadanie, tak pochlaniajace, ze mi woda w wannie wystygla hehe

                              Skomentuj

                              Working...