Minimaliści - nowy trend z zachodu.

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • Eris
    Perwers
    • Feb 2009
    • 851

    #16
    Nie lubie dziadowac. Nie i juz. Cenie sobie w zyciu pewien komfort i chcialabym miec taki poziom materialny, by ow komfort zostal w zyciu osiagniety. Nie potrzebuje jednak nic ponad to.

    Czyli do szczescia nie potrzebuje pralki, ktora spiewa czy tanczacej lodowki. Wypas samochodu tez nie. Ale gdyby mnie bylo stac chcialabym miec 4 konsole do gier a nie 2. Nie mam potrzeby regularnego stolowania sie w drogich knajpach ale chce miec mozliwosc kupna ryb czy normalnej (40zl/kg) szynki.

    Czy to, ze chce zjesc smacznie, kupowac ksiazki, ktore mnie interesuja i nosic wygodne, skorkowe buty stawia mnie w gorszym, burzujskim swietle?

    Nie mam potrzeby i nie chce wydawac pieniedzy dla szpanu, na rzeczy, ktorych i tak nie bede uzywac. Ale bez konkretnych ksiazek, gier za to w butach za 50zl i z szynka za 10zl/kg czulabym sie zle :<

    Skomentuj

    • themati
      Ocieracz
      • Jan 2006
      • 128

      #17
      Podeszliście wszyscy bardzo konsumpcyjnie do tego minimalizmu. Chociaż o tym mniej więcej były artykuły, spodziewałem się hm.. innego 'poziomu' rozważań

      anyway, w takim ujęciu na pewno nie jestem minimalistą, bo jestem w stanie wydać czasami trochę kaski na rzeczy materialne - oczywiście o ile w moim uznaniu jest to uzasadnione - bez potrzeby nie kupuję.

      Skomentuj

      • Hal
        Perwers
        • Oct 2010
        • 1366

        #18
        Umiar we wszystkim jest z pewnością zdrowy, minimalizm to mimo wszystko nadmiar ascezy - chyba.

        Skomentuj

        • Soundsleep
          Erotoman
          • Mar 2011
          • 734

          #19
          Pisze się, że Ci którzy są minimalistami, to bogacze, którzy zdobyli pewien pułap komfortu w swoim życiu i wybrali opcje odwrotną, ku kierunkowi minimalizmu. Pisze się, że Ci których nie stać na wiele rzeczy, wybrali kierunek minimalizmu z przymusu, aby było jakieś wytłumaczenie dlaczego ich komfort jest "ubogi" - "bo po prostu się nie starałem, ciężko nie pracowałem i tak dalej." I takie wytłumaczenie jest dla nich najlepszym rozwiązaniem poczucia, że na nic mnie nie stać. Nie wspomnę już o tym, że rzadko kto potrafi oszczędzać (nie mam na myśli bogaczy, ale przeciętnego Polaka).

          Czym jest dla mnie ów minimalizm? To ma chyba głębsze dno. Zastanawiam się, czy w erze konsumpcjonizmu, gadżetów, kiczu, nie jest tak, że MY jako ludzie, przestaliśmy się zastanawiać nad istotą człowieczeństwa, życia, egzystencji, natury, wszechświata i pytania "po co tu jestem?" Liczą się imprezy, wyścig po szczeblach kariery, korzystanie z życia po bandzie, ekstrema. Kto nie korzysta z życia, jest nudny, przeciętny, nie wart zainteresowania, mało atrakcyjny. Mamy zegarki na rękach i pilnujemy swojego czasu. To trzeba zrobić, tamto, jeszcze coś innego, boże ja nie zdążę.
          Wiecie ile mam znajomych, którzy nie mają czasu się spotkać choć na chwile? Jak już się spotykają, to przeważnie słyszę "ma 1h, bo muszę uciekać, coś załatwić ble ble ble". I to nie jest powód tego, że ja jestem jakoś mało atrakcyjny, tylko są to ich powody ścigania się z czasem. Wiem, to się nazywa życie, tylko czy w tym życiu, się nie zatraciliśmy?
          Właśnie w tym tkwi moim zdaniem sens całego minimalizmu: czas. Aby mieć czas na korzystanie z życia w pełni, cieszenie się swoimi pasjami, podróżowaniem, spotykaniem się ze znajomymi itd.
          Ciągle słyszę, że:
          - znajomi są zaniedbywani, bo nie ma się na nich czasu.
          - zdrowie jest zaniedbane, bo nie ma na to czasu.
          - pasje są nie rozwijanie, bo choć jest kasa, nie ma na to czasu.
          - zjada się fast foody, bo nie ma na to czasu, by ugotować coś pożywnego.
          - z psem wychodzi się na 15 minut, bo nie ma na to czasu, aby ten spacer był o wiele dłuższy.
          - nawet słyszy się, że ludzie książek nie czytają, bo nie ma to czasu (a mogliby nawet w kiblu czytać).
          itd itd itd itd.
          Faktem jest, że trzeba umieć gospodarować swoim czasem. Tylko nie ma możliwości gospodarowania czasem, jeżeli sami go ograniczamy. Powodem tego już mogą być różne czynniki pochopne - kryzys, konsumpcjonizm, być za wszelką cenę lubianym i akceptowanym, czy czynniki utrudniające egzystencje - tak jak utrzymać rodzinę, spłacanie kredytu.
          Faktem jest, ze minimalizm w cywilizowanym świecie jest jakąś świeżością, jest kontrowersyjny, jest ekologiczny (też kontrowersyjny), a przede wszystkim jest ułatwieniem życia. Tylko czy tak naprawdę jest? Nie wierzę, że każdy potrafił by się przestawić na minimalizm, nie biorąc pod uwagę własnej psychiki "na ile dam radę wytrzymać, na ile dam radę zrezygnować, na ile dam radę..."
          W pewnym sensie, Hal ma rację. Myślę, 'minimalizm' to pewna forma ascetyzmu, a że ludzkość nie ma już takiej siły jak to bywało z ascetyzmem w starożytności, że było to łatwe, bo istniała idea, filozofia itd. Teraz ludzie wybierają prostsze formy ascetyzmu, ukrywając to pod mglistą osłoną "nowego trendu z Zachodu" (czyli oryginalne), aby być jednocześnie oryginalnym (ale wcale tak nie jest) i jednocześnie akceptowanym. To najprostsze.
          Last edited by Soundsleep; 06-04-12, 14:12.

          Skomentuj

          • znowuzapilem
            SeksMistrz
            • Nov 2010
            • 3555

            #20
            Napisał Soundsleep
            Pisze się, że Ci których nie stać na wiele rzeczy, wybrali kierunek minimalizmu z przymusu, aby było jakieś wytłumaczenie dlaczego ich komfort jest "ubogi" - "bo po prostu się nie starałem, ciężko nie pracowałem i tak dalej." I takie wytłumaczenie jest dla nich najlepszym rozwiązaniem poczucia, że na nic mnie nie stać. Nie wspomnę już o tym, że rzadko kto potrafi oszczędzać (nie mam na myśli bogaczy, ale przeciętnego Polaka).
            Tylko że w Polsce stan majątku rzadko jest adekwatny do ciężkiej pracy. Oszczędzanie przy tych kosztach życia też graniczy z cudem.
            Z resztą się zgadzam. Kto ma czas nie ma pieniędzy, kto ma pieniądze nie nie ma czasu. Szkoda że trzeba wybierać jedno kosztem drugiego. tylko najgorzej że bez czasu można żyć, bez pieniędzy dużo cieżej.
            Synek Ślonski - w barach szeroki, w żici wonski

            Skomentuj

            • snata
              Erotoman
              • Mar 2009
              • 612

              #21
              filozofia mego minimalizmu opiera się głownie na tym że nie szanuję pieniądza jako parytetu siły nabywczej, czy jakkolwiek by to ująć.... Chodzi mi o to że jak mam kasę to jest ok i na coś tam wydaję, jak nie mam to też jest fajnie i nie płaczę z tego powodu. Generalnie nie lubię chodzić do supermarketów, robić zakupów, moje ubrania mają po kilka lat i są nadal w dobrym stanie więc nie kupuje nowych tylko dlatego że jest nowa kolekcja jakiejś tam firmy. Sam sposób ubioru mego przejawia się w stonowanych kolorach często tylko jednego koloru bez logo, bez napisów, i innych dziwnych rzeczy. Nie gromadzę zbędnych rzeczy, których nie używam, nie odkładam pieniędzy.
              Kocham muzykę i niech tak zostanie

              Skomentuj

              • Hal
                Perwers
                • Oct 2010
                • 1366

                #22
                Sound, w starożytności chyba jednak znacznie łatwiej było być ascetą niż w dzisiejszym świecie
                Przemysłowa, wielkomasowa produkcja wszelkiego śmiecia w połączeniu z kreowaniem coraz to nowych potrzeb nie sprzyja ascezie czy nawet umiarowi.

                Czas ... chyba nie do końca jest kluczem minimalizmu. Upierał bym się przy wolności, tu i czas się mieści i swoboda wyboru. Upchniemy zarówno bogacza jak i biedaka.

                Osobiście jestem za zdrowym umiarem we wszystkim - ale to takie nudne - umiar jest zwyczajnie nudny
                Last edited by Hal; 06-04-12, 17:10.

                Skomentuj

                • KP
                  Seksualnie Niewyżyty
                  • Nov 2010
                  • 301

                  #23
                  Napisał znowuzapilem
                  Kto ma czas nie ma pieniędzy, kto ma pieniądze nie nie ma czasu. Szkoda że trzeba wybierać jedno kosztem drugiego.
                  Jak były pierwsze wolne wybory, pamiętam ulotki z napisem 'wybierz złoty środek' (nieważne, czyje nazwisko wydrukowane było wtedy na środku na żółto). Nie da się wybrać złotego środka, zrównoważyć pracę z czasem?

                  Napisał znowuzapilem
                  tylko najgorzej że bez czasu można żyć, bez pieniędzy dużo cieżej.
                  No toś pan pojechał. Co to za życie, kiedy nie masz czasu na nic, poza pracą i snem? Zatrzymajcie ten wózek, ja wysiadam.
                  Nothing's wrong today.

                  'my, przeciętni, ale chętni' - Greedo

                  Skomentuj

                  • znowuzapilem
                    SeksMistrz
                    • Nov 2010
                    • 3555

                    #24
                    Napisał KP
                    No toś pan pojechał. Co to za życie, kiedy nie masz czasu na nic, poza pracą i snem? Zatrzymajcie ten wózek, ja wysiadam.
                    Ale idzie? Idzie. A teraz spróbuj odwrócić sytuacje i sytuacja w której cały dzień nic nie robisz, czasu dla bliskich masz mase ale pieniędzy zero. Ile pożyjesz? Aż Ci komornik nie zajmie mieszkania. Co bedziesz jadł? Jarzębine i kasztany z parku? O to mi KP chodziło. Ten jeb...ny świat jest tak skonstruowany że jak nie pracujesz to umierasz.
                    Synek Ślonski - w barach szeroki, w żici wonski

                    Skomentuj

                    • Attyla
                      Seksualnie Niewyżyty
                      • Apr 2012
                      • 235

                      #25
                      Napisał znowuzapilem
                      Ten jeb...ny świat jest tak skonstruowany że jak nie pracujesz to umierasz.
                      Zgadzam się ...tylko warto pamiętać że do nas należy wybór czy pracujemy po to żeby żyć czy żyjemy po to żeby pracować ?
                      Dla mnie minimalizm to reakcja obronna przed wciskanym nam na tysiąc sposobów nadmiernym konsumpcjonizmem. Dla systemu handlowego jesteśmy jak szczury w laboratorium które sie bada i tresuje pod kątem stałego zwiększania ich potrzeb, żeby coraz bardziej się starały, więcej pracowały żeby zdobyć jakiś bzdet ale pożądany.
                      Pamietam wyniki badań prowadzonych cyklicznie co ileś lat od poczatku XX wieku na temat " Jakie rzeczy są ci potrzebne do szczęścia ? " ( jakoś tak ). Jak badanie zaczynano na poczatku XX w. to ludzie wymieniali kilkanaście rzeczy, pod koniec XX w. już zbliżali sie do setki .
                      "Człowiek jest tyle wart, ile warte są sprawy, którymi się zajmuje." Marek Aureliusz

                      Skomentuj

                      • znowuzapilem
                        SeksMistrz
                        • Nov 2010
                        • 3555

                        #26
                        Mam znajomych którzy są minimalistami przy spędzaniu wakacji. Jadą stopem w zupełną dzicz i tam rozbijają namiot, srają do wykopanej dziury, myją sie w jeziorze czy rzece. Tak spędzają wakacje od dobrych kilku lat zawsze zapraszając wszystkich ale nikt z nimi nie chce jechać bo dla większości to hardcorowy pomysł. I tu pojawia się pytanie czy warto być samotnym minimalistą czy lepiej nagiąć troche budżet i pojechać na wakacje z przyjaciółmi.
                        Synek Ślonski - w barach szeroki, w żici wonski

                        Skomentuj

                        • Attyla
                          Seksualnie Niewyżyty
                          • Apr 2012
                          • 235

                          #27
                          Napisał znowuzapilem
                          Mam znajomych którzy są minimalistami przy spędzaniu wakacji. Jadą stopem w zupełną dzicz i tam rozbijają namiot, srają do wykopanej dziury, myją sie w jeziorze czy rzece. Tak spędzają wakacje od dobrych kilku lat zawsze zapraszając wszystkich ale nikt z nimi nie chce jechać bo dla większości to hardcorowy pomysł. I tu pojawia się pytanie czy warto być samotnym minimalistą czy lepiej nagiąć troche budżet i pojechać na wakacje z przyjaciółmi.
                          Ja bym tak nie pojechał bo mnie to nie kręci, ale też takich znam i to nie są minimaliści tylko tzw. wieczni harcerze bo robią to z potrzeby zbliżenia się z przyrodą.
                          "Człowiek jest tyle wart, ile warte są sprawy, którymi się zajmuje." Marek Aureliusz

                          Skomentuj

                          • upocone jajka
                            Banned
                            • May 2009
                            • 5151

                            #28
                            o ile ludzik nie bedzie robil teatru tegoroczne wakacje spedziemy na Ukrainie u mojego ruskiego ziomka spod celi a na dodatek bedzie Euro


                            kobita nawet jak mnie kiedys odpuli to bedzie miala w cv wczasy za Bugiem ktore to licza sie podwojnie

                            ps. oczywicie jedziemy na zaproszenie, to jest dopiero minimalizm

                            Skomentuj

                            • Ygreko
                              Erotoman
                              • Sep 2006
                              • 557

                              #29
                              Dla mnie minimalizm to sposób nie tyle co konsuumowania a sposób funcjonowania w świecie.

                              Ja to nazywam Redukcją kosztów.

                              Stosuje to od 2 lat i jest mi z tym dobrze..
                              Na czym to polega? że jestem w stanie zabrać najważniejszy "dobytek" w jeden plecak i wyjść. Koszt przeniesienia dziesiątek rzeczy z punktu A do punktu B jest duży w wiekszsci przeniosę przedmioty które mogę nabyć w dowolnym innym miejscu. Cenie sobie wyżej twórczość własna nad twórczość obcą (te można nabyć ponownie).

                              No ale o kosztach. Ja a co dzień limituje koszty funkcjonowania w sposób specyficzny.

                              Zacznijmy od żywienia się, nie kupuje żywności bardzo drogiej ale tez nie kupuje żywności bardzo słabej jakości. Staram się kupować mało. Nie robić zapasów - obecnie nie ma takiej możliwości ale chciałbym mieszkać w mieszkaniu bez lodówki. Skoro jest taka powszechna dostępność żywności to po co ja mam ja gromadzić? Poruszam się też względnie dużo pieszo - bo nie spieszy mi się nigdzie, nie żyje wg godzin i zegarów, nie prowadzę terminarza. Mimo to jak się z kimś umawiam to sienie spóźniam. Daty i godziny porządkują nasze życie ale nie są niezbędne. No ale znów odszedłem od kosztów. Nie inwestuje w coś co ma strasznie niski stopień zwrotu. Nie kupił bym 42" telewizora po to by kilka razy w roku z kolegami obejrzeć film, to nie ma sensu. Każdy dzień jego posiadania będzie mnie kosztował 5,5zł. Przez tydzień uzbiera mi się 38,5zł - w sam raz by w dwie osoby iść do kina na porządny film. Tak przeliczam więskzosc rzeczy np bilety na komunikacje miejską w końcu nie zawsze są możliwości chodzić pieszo. Licze liczbę dni kiedy mam jeździć i sprawdzam czy będzie to taniej/drożej. Jak jeżdżę samochodem to wtedy kiedy jest naprawdę konieczność (nie mam jak wrócić lub mam coś ciężkiego do przewiezienia w efekcie koszty utrzymania pojazdu są większe niz koszt paliwa nań zużywanego. Ciekawe prawda? Pojazd jest stary ale nie oczekuje więcej.
                              Z innych wypadków to jak już sie poruszam po mieście to staram się ułozyc trase jednokierunkowo by nie robic zbędnych podroży. Tak planuje sobie zajecia by pokonywać najmniej odległości i najmniej na to czasu poświęcać. Rozpatrując odzież - mam bardzo mało ubrań, 3 pary spodni, jedna para butów (na sezon), 2 kurtki ( po jednej na sezon), 2 koszule. Chodzę tak długo aż się nie zniszczą.
                              Nie chodzę po knajpach bo nie stać mnie. Po prostu. Szkoda mi złotówek na coś co daje wątpliwy powód do radości. Nie potrzebuje wielu przedmiotów, tabletów, super pendrajwów, macanych telefonów. I tak z tego nie korzystałbym. Nie kupuje prasy, nie czytam książek. Po kraju poruszam się pociągiem.
                              Nie nadużywam środków czystości. Mieszkanie to nie muzeum. Ma być czysto ale nie musi się świecić. Nie zażywam leków. Kartki zadrukowuje obustronnie.
                              Wybieram produkty z najmniejszym opakowaniem i najlżejszym - łatwym do przeniesienia.
                              Nie kupuje rzeczy zbyt nietrwałych jak np. kwiaty. Nie kupuje rzeczy trwalszych niż ja (naczynia ceramiczne).

                              Moim marzeniem jest mieszkać w 15mkw. Życie spędzać w przestrzeni publicznej. Mieszkanie powinno służyć tylko do spania ewentualnie higieny.

                              Moim zdaniem minimalizm to zwyczajna redukcja zużywania zasobów na jednostkę wynikająca z rzeczywistych potrzeb. Korzonków nie jem woda nie po popijam. To jest ascetyzm. I nie uważam że minimalizm to odpowiedź na osiągnięcie sukcesu. Ja nigdy nie osiągnę szczytu kariery, nie chce zarabiać dużo bo nie mam wymagań finansowych wielkich. Nadwyżki i tak bym składował bo nie wiedział bym co z tym zrobić. Da mnie wartością jest spokój sam w sobie. Brak pogoni, stresów, możliwość twórczego myślenia. No ale. czasem w sytuacjach ekstramlnie mnie askujących muszę przestać minimalista byc bo inaczej nie bede mogł pozostać przy swoim dotychczasowym minimalnym trybie zycia.

                              Skomentuj

                              • e-rotmantic
                                Perwers
                                • Jun 2005
                                • 1556

                                #30
                                Im więcej się ma, tym więcej potrzeba czasu i środków, żeby to wszystko utrzymać, zarządzać, dbać, uczyć obsługiwać itp. A ja z natury jestem leniem patentowanym, dlatego jak tylko mogę, ograniczam posiadane dobra do tych, które są mi niezbędne lub co najwyżej potrzebne. Sama świadomość posiadania zbyt dużej ilości rzeczy przytłacza mnie psychicznie.

                                Po pierwsze, wyrzucam z chałupy, co tylko mogę. Nie zbieram pamiątek, a jeśli takowe dostaję, albo je wyrzucam, albo sprzedaję, albo daję komuś innemu. Kilka razy w roku zasilam skrzynię PCK. Gdy już kupuję jakiś sprzęt, to określam cechy i funkcje, które są dla mnie niezbędne i z których będę regularnie korzystał i wówczas przekopuję Internet za takim egzemplarzem, który jest jak najbliższy tym wymaganiom i jak najmniej je przekracza. W zamian za bajery i wodotryski wolę inwestować w trwałość.

                                Poza tym, jak ognia unikam produktów wykonanych w nowej technologii, a jednocześnie funkcjonalnie gorszych niż sprzęt starszej generacji. I tak na przykład prędzej zrezygnuję z komórki niż kupię telefon bez klawiatury (pozbawienie telefonu klawiatury to w tej dziedzinie chyba najgorszy wynalazek w historii). Tak samo nawet za darmo nie wezmę niczego, co jest sterowane wyłącznie głosem, gestami czy pierdnięciem. Konsumpcjonizm przekroczył pierwszą niebezpieczną granicę, gdy zaczęto masowo produkować i kupować rzeczy, których niska trwałość wymusza kupienie kolejnego egzemplarza najpóźniej po dwóch kolejnych generacjach (a na ogół po jednej). Teraz konsumpcjonizm wszedł w drugą fazę - produktów dla imbecyli, w których drogie technologie wdrażane są w taki sposób, że powodują drastycznie obniżenie funkcjonalności i sprawności korzystania.

                                No to tak wygląda mój osobisty minimalizm.

                                Skomentuj

                                Working...