Ruda

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • PawelM
    Świętoszek
    • Jul 2015
    • 30

    Ruda

    Zaraz po pracy wszedłem do kwiaciarni. Nie było żadnej okazji ale też chciałem
    zaskoczyć Izę. Ona robiła to bez przerwy. Czasem myślę, że nigdy nie wyczerpie jej się
    energia. Kupiłem też świece i zamówiłem kolację do domu.
    Jej jeszcze nie było. Pomyślałem, że to nawet lepiej. Położyłem zakupy w kuchni
    i obszedłem pokoje. Już wychodziłem z sypialni, ale zawróciłem nie wiem czemu.
    Otworzyłem szufladę z jej bielizną. Wyciągnąłem koronkowe majteczki i przyłożyłem do
    twarzy. Choć mieszkamy już ze sobą w Warszawie trzy lata, mam poczucie jakby każdy
    dzień był pierwszy. Codziennie wieczorem mam ochotę rzucić się na Izkę i kochać bez
    opamiętania.
    Coś walnęło w szafie i z otwatrych z impetem drzwi wyskoczyła ona warcząc jak
    tygrysica. Podskoczyłem wystraszony. Serce podeszło mi do gardła. Szybko odłożyłem
    majtki i musiałem mieć idiotyczną minę. Iza śmiała się głośno trzymając za brzuch.
    - Odpieprzyło ci Izka?! Mogłem dostać zawału!
    Moja reakcja jeszcze bardziej ją rozbawiła. Udałem urażonego. Gdy się już wyśmiała
    podeszła blisko mnie, z poważną miną i spojżała mi głęboko w oczy, tak jak lubię.
    Objąłem jej szczupłe ciało i odgarnąłemkosmyk płomiennorudych włosów za ucho.
    - Ładnie to grzebać komuś w bieliźnie? - spytała z kokieterią.
    - Może sprawdzam ślady kochanka?
    - Może powinnam go w końcu mieć?
    Poczułem, że mi staje. Uwielbiałem, gdy Iza fantazjowała na temat innego mężczyzny
    a ona wiedziała, jak to mnie nakręca, więc często zachowywała się prowokująco.
    - Nie strasz mnie tak więcej. - poprosiłem.
    Znów się uśmiechnęła, ale już bezgłośnie.
    - Jesteś uroczy z tą urażoną minką. Chyba wiem jak ci to wynagrodzić.

    To była kolenjna rzecz którą kochałem w Izie. Uklękła i odpięła mi rozporek.
    Była bezpruderyjna lubiła bawić się kutasem. Chcętnie brała do buzi, chętnie przełykała
    i pozwalała tryskać na buzię. Głaskałem jej smukły piegowaty polik a ona lizała mi jądra.
    Gdy w końcu wzięła do ust i przeszedł mnie miły dreszcz usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
    - Cholera! - zakląłem - Kogo niesie?
    - Nie ma nas. - powiedziała Iza i wróciła do obciągania.
    Natręt nie ustępował. Zdecydowaliśmy się otworzyć. Ja się ogarniałem a Iza poszła.
    Pisk radości z dwóch kobiecych gardeł nie wróżył nic dobrego. A więc już po kolacji
    we dwoje.
    - Michał. Zobacz kto przyjechał!
    Wszedłem do salonu. Iza obściskiwała się wciąż ze swoją kuzynką Olą. Nie widzieliśmy jej
    dawno, bo do rodzinnych stron Izy - małej wsi na Mazurach - było daleko.
    - Co ty tu robisz? Zostaniesz na trochę?
    - Chciałabym ale jutro wracam. Sory, że sama, bez narzeczonego, ale dzisiaj nie mógł.
    Podała nam kopertę. Nie trudno było się domyślić co jest w środku. Ślub i wesele miały być
    za miesiąc. Iza znów zapiszczała z radości i ponownie się objęły.
    Zrobiłem kolację. Posiedzieliśmy a Ola opowiadała co słychać na wsi.
    - Tomek też będzie na weselu? - spytała Iza.
    Zanim Ola odpowiedziała zapadła na chwilę cisza.
    - Nie. Nie zapraszałam go.
    - A co u mamy? Mam wyrzuty sumienia, że ostatnio nie dzwoniłam.
    - W porządku. Cieszy się, że przyjedziesz. Michał. A tata bimber. Jeszcze mocniejszy niż
    ostatnio. Znów cię upije.
    Roześmiały się. Postanowiłem się nie dać.
    - Tym razem to ja będę górą.
    - Uuuuuuu. Trenowałeś.
    - Nie. Wtedy miałem słaby dzień.
    - Przechwala się. - wtrąciła Iza. - Ma słabą głowę. Nie wspomnę o małym ...
    Oli głupio było się zaśmiać, więc lekko odwróciła główę i ukryła uśmiech, a ja puściłem
    żonie złowrogie spojżenie.

    Pojechała tuż po dwunastej. Iza płukała szklanki w zlewie. Podszedłem i przytuliłem
    się. Musnąłem wargami jej chudą szyję, odsłoniętą do całowania dzięki włosom spiętym w kitkę.
    - Michał. Jest późno.
    Nie zamierzałem ustępować, choć wstawaliśmy oboje po szóstej.
    - Michał? Niestety nie znam pani męża. - powiedziałem.
    Parsknęła śmiechem.
    - Kretyn.
    Wziąłem do ręki zielony ogórek i wsunąłem między jej uda.
    - Zanim on wróci zerżnę panią moim wielkim, czarnym kutasem.
    Nie potrafiła opanować śmiechu. Kochałem gdy się śmieje i kochałem jej żywiołowość. Ja zawsze
    taki opanowany i spokojny, nawet gdy zartowałem, robiłem to poważnie. Ona bez przerwy się
    chichotała. Obróciła się i usiadła pupą na blacie. Chwyciłem za chude łydki i rozsunąłem szeroko
    długie uda.
    - Zerżnij mnie. Nie chcę murzyna. Chcę twojego niedużego wacucia.
    - Mogłaś nie mówić tak przy Oli.
    - Chlapnęło mi się.
    Całowałem powoli uda Izy. Podparła się z tyłu. Odpiąłem jej staniczek i całowałem drobne piersi.
    Uwielbiałem wsysać jej jasne sutki z dużą, wypukłą brodawką.
    - Chcę już. - dyszała.
    - Kim jest Tomek? - spytałem.
    - Nikim. Kiedyś mnie skrzywdził, ale to było dawno.
    Wszedłem w żonkę i poczułem się jak w raju. Chciałbym, żeby raj trwał dłużej, ale patrząc na jej
    smukłe ciało i czując jej zapach nie wytrzymałem nawet minuty. Poszło.

    Rozpaleni i spoceni całowaliśmy się czule. Właściwie lekko i bardzo powoli muskaliśmy
    wargami. Oboje tak lubiliśmy.
    - Przepraszam. - powiedziałem.
    - Nie szkodzi. - odszepnęła.
    - Jesteś piękna.
    - Nieprawda.
    - Chcesz się kłucić? Jesteś i koniec.
    - Jestem ruda, piegowata i przeciętna.
    - Śliczna i seksowna.
    Iza często wyciągała ode mnie komplementy, kokietując. Była na nie bardzo łasa.
    - Seksowna? Widziaeś moje cycki? Trudno je zauważyć.
    - Nie każdy facet lubi wielkie.
    - I ta wielka ****a. Wstydzę sie jej. Dlaczego akurat ja mam wargi jak krowa?
    - Mnie właśnie taka podnieca.
    Uklękłem i wbiłem się ustami w Izę wylizując własne mleczko.
    - Może zapytami innych o zdanie?
    - Ty chyba chciałbyś, żebym się z kimś przespała?
    - Jesteś dorosła. To ty decydujesz i pytanie czego chcesz ty.
    Lizałem Izę tak długo aż doszła. Cudownie popiskiwała w trakcie szczytowania. Potem zeszła
    z blatu i mocno mnie przytuliła.

    Przywitanie z rodziną było jak zwykle głośne. Wyszli po nas przed bramę. Dzień był
    ładny, ale nie gorący. Iza poszła pomagać mamie i poplotkować a mnie teść uraczył swoją
    produkcją. Zacząłem się wzbraniać po piątym, żeby na weselu nie powalać ludzi oddechem.
    Nadszedł ten dzień. Iza zabrała kilka sukienek i zapytała mnie o zdanie. Chcąc widzieć
    pełne pożądania spojżenia innych mężczyzn, namówiłem ją na najodważniejszy wariant.
    Ku mojemu zaskoczeniu nie dała się długo prosić. Czarna mini miała olbrzymie wycięcie
    u góry a od dołu ledwo zakrywała pupę. Wielki dekolt w połączeniu z długą szyją robił ogromne
    wrażenie. Włosy miała upięte, żeby ją odsłonić.
    - Będą walić konia pod stołem. - szepnąłem, żeby nie usłyszała mama.
    - Świnia. - odparła rozbawiona.
    Przed wejściem do kościoła Iza miała pewne opory. Pokazałem jej kilka kobiet
    równie skąpo ubranych. Podczas mszy wysoki brunet siedzący po przeciwnej stronie zerkał
    często. Iza szepnęła:
    - To mój kuzyn. Ale wydoroślał. Mamiętam go w krótkich spodenkach.
    - Podoba ci się?
    - Jest seksowny. Chętnie bym się z nim przespała. Szkoda, że jesteśmy spokrewnieni.
    - On chyba też jest pod wrażeniem twojego wyglądu. I chyba jest tu sam.
    - Coś sugerujesz?
    - Ja? Skąd. Ale nie będę zły jeśli z nim zatańczysz parę razy.
    - Ten stary obok niego to mój wujek. Taki dalszy. Straszny zbok. Brał mnie często na kolana,
    gdy byłam mała.
    - Wygląda na zboka.

    Impreza zaczęła się od rosołu, toastu i słodzenia młodym pocałunku. Później
    kilka kolejnych szybkich kielichów i sala zapełniła się tańczącymi. Do oczepin zleciało szybko.
    Tańczyliśmy, przysiadaliśmy się do znajomych, żeby pogadać i wypić. Alkohol szybko
    rozluźnił atmosferę. Rozmowy i żarty zeszły na śmielsze tematy.
    Po północy dosiedliśmy się do przystojnego kuzyna i zboczonego wuja. Kuzyn miał
    na imię Romek. Wkrótce po weselu miał mieć swięcenia kapłańskie. Szybko się polubiliśmy
    i przeszliśmy na ty. Wujek też był wesołym człowiekiem i nie dało się odczuć nic dziwnego.
    - Słuchaj Romek. - zagadałem podpitym głosem. - Księżom wolno tańczyć?
    - Raczej wolno. Ale nie mają z nim.
    Roześmialiśmy się.
    - Użyczę ci Izę na chwilę. Tylko ręce przy sobie.
    Znów śmiech. Poszli tańczyć. O czymś rozmawiali. Wyglądało na to, że Iza dobrze się bawi.
    Ja z wujem skupiliśmy się na opróżnianiu butelki. Postanowiłem rozbudzić jego fantazję
    i powiedziałem, że Iza lubi facetów a ja przymykam na to oko. Nie jestem jak pies ogrodnika.
    - Cipka się nie wymydli. - skwitował w kolejnym toaście.
    Po kilku tańcach Iza poszła do łazienki a Romek wrócił do stołu. Wracając Iza
    zaszła mnie od tyłu i przytuliła się. Poczułem jej cudowny zapach. Powiesiła torebkę na moim
    krześle i poprosiła, żebym miał na nią oko, gdy ona tańczy. Usiadła obok a ja polałem wszystkim.
    - Za ciebie, szczęściarzu. - zaproponował toast wujo. - jak ta Izunia wyrosła. A kiedyś taka mała
    siadała mi na kolanach.
    - Dawno nie widziałaś wuja kochanie. - powiedziałem. - Idź na kolanka.
    - Przestań. - dała mi kuksańca, ale uśmiechnęła do wuja, żeby złagodzić.
    Wujek rozbawiony i podpity chętnie podjął temat.
    - Nie pogryzę.
    Odsunął się trochę od stołu. Kilka osób z rodziny Zachęcało Izę i nie wiedziała jak się
    wykręcić. Obeszła stół i gdy usiadła na kolanie zrobiło się wesoło i poszły brawa. Wypiliśmy
    toast za Izę i wuja. Iza powoli się ośmieliła. Nachyliła się do ucha wuja i coś mu szepnęła.
    Przełożyła udo, żeby siedzieć na oklep.
    - Nieraz siadałam tak. Michał, podasz mi telefon z torebki?
    Sięgnąłem i to co odkryłem przyspieszyło mi puls. Telefon był tylko pretekstem. Miałem
    zobaczyć, że w torebce są jej majtki. Czułem, że mi gorąco i chyba wyjdę na zewnątrz.
    Podałem jej telefon i przeprosiłem gości.
    - Zaraz wracam. - rzuciłem.

    Byłem spocony i owiewał mnie chłodny wiatr. Pod lampą latały ćmy. Wszędzie
    stali ludzie w grupkach i rozmawiali. Zabrzęczał telefon. Wiadomość była od Izy.
    "Powiedziałam wujowi. Wie, że jestem bez majtek".
    "Zaraz mi rozwali ptaka, jeśli cię nie przelecę."
    "Skąd wiesz, że to będziesz ty?"
    Poczułem, że nogi mi miękną. Ale to nie alkohol. Choć zawsze fantazjowałem, nigdy

    wizja tego, że Iza da się zerżnąć nie była tak bliska. A jeśli to się naprawdę stanie? I czy tego
    naprawdę chciałem?
    Odpowiedział mi wzwód w spodniach. Zakryłem go połą marynarki i poszedłem
    do cienia, żeby inni nie widzieli. Teraz mogłem się tam dotknąć. Tak. Chciałem tego.
    Ona będzie się pieprzyć a ja obok z nim w dłoni będę chłonął widok. Moja cudowna ruda
    Izunia posuwana od tyłu. To by było coś. Ale nie przez niego. Wyobaziłem sobie obleśnego,
    spoconego wujka jak wkłada obślizgłego kutasa w Izunię. Zemdliło mnie. Chyba nie
    pozwoli mu się wyruchać?
    Wróciłem na salę i znalazłem Izę na parkiecie. Tańczyła z wujem. Trzymał ręce
    na jej plecach, ale trochę niżej niż wypadało. On opowiadał, Iza się śmiała. Podszedłem.
    - Mogę odzyzkać żonę? - spytałem z kurtuazją.
    - Oczywiście.
    Odszedł do stołu a Iza objęła mnie w wolnym tańcu. Tak dobrze było czuć jej ciepło i jej zapach.
    I ten jej gorący oddech na mojej szyi. Była trochę wstawiona.
    - Mam ochotę się pieprzyć. - wyszeptała.
    - Tak cię pobudził nasz wujaszek?
    - Nie. Strzelaj dalej.
    - Księżulek?
    - Może. Wychodzę. Nie idź za mną. Obiecaj.
    Obiecałem. Wróciłem do stołu a ona zniknęła za drzwiami. Emocje rozrywały mnie od
    wewnątrz na strzępy. Byłem podniecony, zazdrosny i bardzo zaintrygowany. Rozejżałem się
    po sali. Księżulka ani śladu. Wyszedł chyba przed nią. A więc umili mu resztki życia w stanie
    świeckim.

    Wypiliśmy z wujem po dwa. Znów przyszła wiadomość. Drżały mi ręce.
    "Wyjdź na drogę i skręć w prawo. Czekam."
    Chwyciłem marynarkę i wybiegłem. Było coraz chłodniej. Droga była asfaltowa. Rozejżałem
    się, ale Izy ani śladu. Pod stopami zauważyłem strzałkę narysowaną kredą. Wskazywała, żebym
    skręcił w lewo w leśną drogę. Dwieście metrów dalej w świetle księżyca błysnęła mi kartka
    przypięta do drzewa. Poznałem pismo Izy:
    - Pospiesz się. Jestem rozpalona. Cały czas prosto.
    Szedłem według wskazówek. Dotarłem do osamotnionego domku. Przed furtką paliła się
    latarnia. Strzałka na ziemii sugerowała, żebym zadzwonił. Zrobiłem to. Otworzyła mi Iza.
    - Myślałam, że zgubiłeś drogę. Co tak długo?
    - Czyj to dom? - spytałem.
    Iza całowała mnie i rozbierała. Weszliśmy do salonu. Ściągnęła mi spodnie. Chwyciłem za
    ekspres jej sukienki.
    - Poczekaj. - przerwała mi. - Mam coś dla ciebie.
    Prezent. Uwielbiałem je. Znów udało jej się mnie zaskoczyć. Wyjęła i dała mi pudełeczko.
    Odpakowałem i zamurowało mnie.
    - Chyba wiesz co to jest? - spytała.
    - Wiem. Mam założyć?
    - Tak. Teraz.
    Kaganiec na kutasa nie był duży i akurat pasował. Przekręciła kluczyk. Śmiała się, gdy stałem
    nagi zakuty w to coś. Stało się jasne, że dziś moje marzenie się spełni. Iza się zdecydowała.
    Byłem pewien, że zaraz zobaczę księżulka. I rzeczywiście z sypialni wyszedł mężczyzna,
    ale nie on. Nie znałem typa. Był wysoki i miał wielkie dłonie o grubej skórze. Dotarło do mnie,
    że mieszka tutaj i zajmuje się pracą na roli albo w lesie.
    - Poznaj Tomka kochanie.
    Podałem mu rękę. Uścisnął ją. Czułem jak miażdży mi palce.
    - Miło mi. - powiedziałem. - Dasz nam chwilę?
    - Jasne.
    Gdy wyszedł szeptałem do Izy, żeby nie słyszał.
    - To ten co cię skrzywdził?
    Przytaknęła a ja patrzyłem pytająco. Pocałowała mnie najczulej jak potrafiła.
    - On nic nie znaczy. To tylko osiłek z wielkim kutasem. I tak na to patrz. Robię to dla ciebie.
    Kocham cię.
    - Ja ciebie też. Bardzo.
    - Zawołać go?
    - Tak.

    Iza podeszła do niego, gdy tylko wszedł, a ja usiadłem w fotelu. Pieściła go przez
    spodnie i patrzyłem jak pod dżinsami tworzy się duże wybrzuszenie.
    - Jeszcze nie widziałem tak małego wacka. - powiedział. - Czujesz coś, gdy cię bzyka?
    - Niewiele. Dlatego przyszłam do ciebie, żebyś mnie zerżnął.
    Zagotowało się we mnie wewnątrz, gdy Iza odpięła mu rozporek i powoli, celebrując wyjmowała
    jego członek. Był wielki i wyglądał wulgarnie.
    - Wiedziałem, że kiedyś wrócisz. - powiedział do niej i dodał patrząc na mnie. - Laskę zawsze
    będzie ciągnęło spowrotem gdy zasmakuje dużego c***a. Już żony nie upilnujesz ziomek.
    Iza uklękła. **** ledwo zmieścił jej się do buzi. Chwilę go ssała a on wzdychał:
    - Dobrze sunia. O taaak. Tak lubię. I głębiej.
    Iza zadzierała wzrok w górę a jego silne ręce pieściły jej drobny kark. Bałem się, że złapie mocniej
    i zmusi ją do połknięcia całego kutasa. Nie chciałem, żeby był dla niej brutalny.
    - Przelecisz mnie jak wtedy?
    - Ostatni raz? W stodole?
    - Tak. Myślałam, że cię wtedy obsiusiałam. Pociemniało mi przed oczami. Nigdy już nie było
    mi tak dobrze.
    - Nie dopieszczasz żony, Michał. A potrafi naprawdę trysnąć. Chcesz pomóc?
    Przytankąłem. Rozebraliśmy Izę do naga. Położył duży ręcznik na łóżku. Gdy Iza położyła się
    na wznak, na przycupnąłem nad jej głową. Kazał mi trzymać jej nogi. Złapałem za kostki i
    rozciągnąłem żonę. Wszedł na nią i całowali się namiętnie, podczas gdy jego wielki fiut
    ocierał sie i jej brzuch, od cycuszków po łono. Myślałem, że Iza zwariuje z pocniecenia.
    Była rozpalona, pięknie pachniała i dyszła ciężko. Wszystkie jej miłosne odgłosy były dla mnie
    muzyką. Chciałem zdjąć kaganiec, ale mi nie pozwolili. Ocierałem się jądrami o twarz Izy
    i to też bardzo mnie podniecało.
    On włożył kciuk w jej cipkę, a właściwie wepchnął do końca, resztą palców pocierając
    rudy trawniczek łona. Iza odlatywała. Jego kutas ocierał się o jej udo, zostawiając na nim
    lepkie ślady ejakulatu.
    - ******* mnie Tomek. Chcę się z tobą pieprzyć. - błagała. - Wyruchaj mnie, bo zwariuję.
    Znów na chwilę podstawił jej go do buzi. Rzuciła się łapczywie i ssała, popiskując.
    Wrócił między uda. Cipka była jednym grząskim bagienkiem. Trzymałem delkatnie jej głowę
    gdy powoli w nią wchodził. Rozciągał jej szparkę i wpychał centymetr po centymetrze dając
    mi czas na reflekcję. Spoglądał mi w oczy z pyszałkowatą satysfakcją. Iza cichutko piszczała,
    a wyraz twarzy zdradzał w jakim jest stanie.
    Cały czas trzymałem nogi. Tomek doskonale się kontrolował. Delektowałem się
    z pierwszego rzędu widokiem, zapachem i odgłosami. Iza trochę przycichła. Głównie dlatego,
    że przygryzała moją rękę. Najgłośniejsze było rytmiczne mlaskanie jej nabrzmiałych warg
    sromowych. Zahipnotyzowany patrzyłem jak chowają się do wewnątrz wraz z grubym c***em
    a następnie wraz z nim wychodzą na widok. Tomek przetrzymał ograzm Izy. Nagły grymas na
    twarzy i paznokcie wbite w moje przedramię powiedziały mi, że odleciała. Ciało wiło się
    we wszystkich kierunkach jak opętane przez demona.
    Gdy się opanowała, przyspieszył on. Pchał ją jak nożem. Spocone ciała klaskały
    głośno.
    - Idzie, kochanie. Idzie. O taaaak. - ryknął jak niedźwiedź.
    Nie sądziłem, że Iza pozwoli na finał w środku.
    Spojżałem na nią pytająco, oczekując jakiejś reakcji.
    Pozwoliła.
    Nie zrobiła nic. Zastygł pogrążony w niej. Struchlałem na myśl co tam się dzieje teraz w środku.
    Tkwił głęboko szarpany spazmami dopychając biodra jakby chciał ją przebić kutasem na wylot.
    Wyjął go a mnie zemdliło na widok rzeki mleczka.
    - Trzymaj dalej. - zwrócił się do mnie.
    Nie puszczałem nóg.
    - Teraz się pobawimy. - dodał.
    Złożył trzy palce i włożył w Izę. Wpychał coraz mocniej. Drugą dłonią pocierał z zewnątrz łono.
    Iza znów wgryzła się we mnie zębami. Piszczała. Tomek pocierał coraz mocniej i szybciej.
    Cipka rozkwitła jak kwiat róży.
    Co za widok!
    - Kocham cię Izunia.- powiedziałem.
    Ona tylko piszczała. On wpychał palce coraz mocniej. Biodrami szarpnęło. Trzęsła się jakby
    chciała się uwolnić z mojego uchwytu. W powietrze trysnęła gęsta fontanna mętnych płynów.
    Chlusnęło na metr w górę. Tomek zabrał rękę i oburącz rozciągnął jej szparkę.
    Cipka wyrzucała w górę kolejne erupcje soków. Byłem zachwycony. Ręcznik pod Izą zrobił
    się mokry. Dużo poleciało na brzuch. Pochyliłem się, żeby spróbować. Pieściłem sobie
    cały czas jaja. To było za mało, żeby dojść. Tak chciałem kochać się z nią teraz po Tomku.
    Zlizywałem jej soczki i poczułem jej delikatną dłoń na karku.

    Głaskała mnie. Tomek gdzieś zniknął. Byliśmy sami. Jeszcze oddychała ciężko,
    ale już spokojniej. Cała mokra i zaspokojona.
    - Dobrze mi z nim było. - powiedziała beznamiętnie.
    - Widziałem.
    - Jak się czujesz w nowej roli?
    - Lepiej niż myślisz. Podoba mi się.
    Przeczesała moją głowę.
    - Powinny tu gdzieś być. - parsknęła śmiechem. - Jeszcze nie rosną?
    - Musisz się bardziej postarać. Zwalniam cię z przysięgi wierności.
  • lemur123
    Świntuszek
    • Feb 2012
    • 85

    #2
    Opowiadanie niezwykle pobudzające. Bardzo przyjemnie mi się czytało. Mam nadzieję, że będzie dalszy ciąg?

    Skomentuj

    • Polina1
      Świętoszek
      • Jul 2018
      • 6

      #3
      Przyjemne opowiadanie, podoba mi się

      Skomentuj

      • daj_mi
        Emerytowany PornoGraf
        • Feb 2009
        • 4452

        #4
        Bardzo dobre, chociaż jest kilka literówek
        Wielkość tkwi w perwersji. Wszystkie moje opowiadania erotyczne.

        Regulamin forum

        Skomentuj

        • PawelM
          Świętoszek
          • Jul 2015
          • 30

          #5
          Obudził mnie ciężki kac. Miałem ochotę wypić wodę z kwiatków. Nasłuchiwałem głosu
          wołającego na gorący rosół, który zawsze mama Izy robiła rano po imprezach, ale póki co
          ratunek nie nadchodził. Iza spała jak dziecko. Pocałowałem ją w czoło i poczułem zapach jej
          włosów. Odgarnąłem jeden rudy kosmyk za ucho. Nie obudziła się, ale poruszyła i wymamrotała
          coś niezrozumiale. Poczułem wzwód. Wyjąłem c***a i jaja z majtek, żenby ocierać się o jej
          gorące udo. Robiłem to delikatnie, żeby jej nie obudzić.
          W głowie kłębiły się wspomnienia z wesela i późniejsze z domu Tomka. Po ruchaniu,
          jakie jej zaserwował, nie miałem prawa się dziwić, że teraz wyczerpana śpi jak dziecko.
          Jeszcze kilka ruchów i dojdę. Moje jaja ślizgały się na jej gorącym, gładko wygolonym udzie.
          Wróciłem myślami do wcześniejszych wydarzeń. Do tańca Izy z wujkiem Marianem.
          Niższy od niej o pół główy, spocony grubas z zaczeską na czole uśmiechał się do niej rubasznie
          i prowadził w tańcu blisko siebie. Zdecydowanie za blisko. Jego ręce zapędzały się w rejony
          zakazane, a opóźniona reakcja Izy tylko go zachęcała. Nie mogłem i nie chciałem odpędzić
          myśli, że wujek zdobywa moją Izunię. Zrobiłbym naprawdę wszystko, żeby na to popatrzeć.
          Byliśmy zaproszeni na poprawiny i zostawaliśmy u rodziców Izy jeszcze dwa dni. Postanowiłem
          działać i miałem nadzieję, że zanim wyjedziemy wujek wyrucha Izę.
          Pocałowałem ją w osta. Odzajemniła pocałunek w półśnie, a gdy skończyliśmy była
          całkiem świadoma.
          - Co robisz zboku!? - skarciła mnie z uśmiechem, gdy dotarło do niej, że się ocieram kutasem.
          - Ciii. - przyłożyłem palec do jej ust.
          Połknęła i ssała go. Obróciłem ją pupą do siebie. Szybki numerek przed śniadaniem nie zaszkodzi.
          Jednak Iza była innego zdania.
          - Nie. Wiesz, że mama nigdy nie puka.
          Wróciłem do ocierania się o nogę.
          - Kochasz mnie? - spytałem.
          - Zrobiłabym dla ciebie wszystko. I nigdy się mnie nie pozbędziesz.
          Zamyśliłem się nie przerywając pracy biodrami. Iza to zauważyła.
          - O czym myślisz?
          - Biedny Marian. Szkoda mi go. Naprawdę.
          - Dlaczego.
          - Aż się ślini na twój widok.
          - I dobrze. Stary zbok. Obmacywał mnie wczoraj w tańcu. O czym rozmawialiście?
          - O tobie. Był bardzo zainteresowany tematem. Powiedziałem mu, że bardzo lubisz seks.
          - I co? Mam mu dać dupy?! Tak?
          Nie wiedziałem, czy się złości, czy tylko droczy. Musiałem być ostrożny.
          - Do niczego cię nie chcę zmuszać.
          - O dobrze! Inni tak, ale nie ten obleśny, spocony grubas!
          - Szkoda. Powiedziałem, że próbujemy nowych doświadczeń. Obiecałem, że cię jakoś przekonam.
          - No to idź i mu obciągnij jak cię to tak kręci.
          W pewnm sensie Iza podsunęła mi pomysł. Co prawda nie miałem ochoty obciągać wujowi i nie
          zamierzałem tego robić, ale byłem w stanie pokazać Izie, że potrafię się poświęcić i dać coś od
          siebie. Wyszeptałem na ucho pomysł, który mi przyszedł do głowy. Zachichotała.
          - To jak? - spytałem poważnie.
          Podała mi rękę i przybiliśmy umowę.
          - Pamiętaj Michał. Jeśli się nie wywiążesz, to pożałujesz.
          - Nie nawalę. Ale potem zrobisz to?
          - Zrobię.
          Usłyszeliśmy głos mamy wołającej na rosół. Już nawet zapomniałem, że boli mnie głowa. Nie chciałem
          tracić czasu. Zjedliśmy szybko i Iza powiedziała rodzicom, że wychodzimy na spacer.
          Pół godziny marszu poszło na marne. W gospodarstwie wuja nie było żywej duszy.
          Obeszliśmy dom, oborę i stodołę. Nie było go z całą pewnością. Jednak Iza wiedziała, gdzie go
          znajdziemy.
          - Idziemy do baru. Leczy kaca.
          Bar był na drugim końcu wsi. Dotarliśmy tam po prawie godzinie. Na szczęście było warto. Wewnątrz
          nie było żadnej kobiety, co było tu normą. Każdy patrzył zdziwiony na Izę. Przy stoliku w rogu trzech
          młodych chłopaków śmiało się z czegoś głośno, ale gdy zobaczyli Izę zamilkli i szturchali się łokciami.
          - Znasz ich? - spytałem.
          - Trochę.
          Wujek siedział w drugim rogu. Podeszliśmy do baru i zamówiłem dla nas po piwie. Jeden z trzech
          kolegów też podszedł do baru.
          - Cześć Iza. Co słychać? Nie odzywasz się wogóle.
          - Tak jakoś wyszło. To mój mąż. Michał.
          Przywitałem się z nim. Przedstawił się jako Krzysiek. Odebrałem trzy piwa od barmana. Po jednym
          dla nas i jedno dla wuja.
          - Piwo? - spytał Krzysiek. - Zawsze gustowałaś w winach. Mają tu "Powiew Lata".
          - Sory, ale jesteśmy umówieni tu z kimś.
          - Jasne. Zadzwoń czasem.
          Dosiedliśmy się do wujka. MIał jeszcze piwo, ale z radością przyjął kolejne. Ucieszył się na nasz
          widok.
          - Jak samopoczucie? - spytałem.
          - Teraz już dobrze. Piwo z rana jak śmietana. - zaśmiał się.
          Dostrzegłem, że Iza spogląda lekko zdegustowana na jego rozpiętą do połowy koszulę w kratę
          i mocno owłosiony tors. Ustaliliśmy, że lepiej rozmowę przeprowadzić w cztery oczy i że ja to
          zrobię.
          - Izunia. Poczekaj przed knajpą. Zaraz przyjdę. - szepnąłem jej na ucho i puściłem oko.
          Zostaliśmy z wujkiem sami i pogadaliśmy jak dwóch facetów przy piwku.
          - Pamiętasz co ci mówiłem na weselu? Chcesz się załapać?
          Wujek aż się wyprstował i poprawił wąs.
          - Myślisz, że ze mną by chciała? Już nie jestem młodzieniaszkiem. A ty się nie denerwujesz, gdy ona
          tak, no wiesz ...?
          Uśmiechnąłem się.
          - To tak nie działa Marian. Ale nie wiem czy ci wytłumaczę. Nie denerwuję się. Sam ją namawiam. To
          jak? Chcesz czy nie?
          Chciał, ale nie wiedział jak to wykrztusić. Widząc jego zakłopotanie przejąłem inicjatywę.
          - Chodź. Kaca wyleczysz później. Idziemy z Izą do ciebie, a ty wyjdź trochę po nas. Czekamy.
          Zrobisz jak chcesz, ale takie okazje się dwa razy nie zdarzają. Popracowałem rano nad Izą i jest
          teraz zdecydowana. Narazie.
          Wstałem i wyszedłem.
          Szliśmy za rękę przez wieś i długo nie rozmawialiśmy. Było upalnie. Pachnąca trawa i
          zapach siana docierały do mnie zmieszane z perfumami Izy. Rude rozpuszczone włosy lekko falowały
          na słabym wietrze. Miała na sobie dżinsową spódniczkę, lekką zieloną bluzeczkę na ramiączkach a
          na nogach tenisówki.
          - Chyba mi już staje. - powiedziałem czując lekki napór na rozporek.
          - Tak? Czym się tak podniecasz?
          - To będzie piękny dzień dla Mariana.
          Iza uśmiechneła się lekko.
          - Jesteś zboczony, wiesz.
          - Ja? Dlaczego?
          - Jak możesz się cieszyć z tego, że wyrucha mnie taki oblech? Ale chcesz to tędziesz miał. Będę dla
          niego taka miła, że aż cię zemdli.
          Zatrzymałem się nagle i chwyciłem ją w pół, żeby musiała na mnie patrzeć.
          - A ty tego nie chcesz? - spytałem.
          Znów ten tajemniczy, zalotny uśmiech, jak u dziewczynki złapanej na kłamstwie. Jak ja to w niej kochałem!
          Pocałowała mnie.
          - Wiesz dlaczego się zgodziłam?
          Znałem tą minę, na którą właśnie patrzyłem. Zaraz rzuci coś co mi wejdzie w pięty. Przeszły mi po
          plecach ciarki.
          - Chcesz poznać prawdę o mnie?
          Wsunęła mi rękę w spodnie i poczułem jk chude palce zaciskają się na moich jądrach. Garący dotyk tylko
          powiększył mój wzwód i czułem jak krew pusluje w członku. Iza zabawiała się ze mną. Kokietowała i
          rozpalała moje zmysły.
          - Lubię gdy mężczyźni mnie adorują i póbują zdobyć. I nigdy nie chciałam być twierdzą nie do zdobycia.
          Jeśli ktoś się stara, powinien być nagrodzony. Mam ochotę szczuć facetów i wynagradzać za ich trud.
          Wujkowi należy się nagroda. Fantazjował o mnie już tyle czasu.
          - I teraz cię dopadnie.
          - Będzie miał wszystko, czego sobie zarzyczy. Ale jeśli ty mnie wystawisz, nie puszczę się już nigdy
          z nikim.
          - Obiecałem i zrobię to. Mam nadzieję, że to będzie parę kropel.
          - Nie licz na to. Kiedyś był w luźnych szortach z rozporkiem na guziki. Nie pamiętam ile miałam lat.
          Wziął mnie na kolana. Chciałam wstać, ale mnie trzymał. Poczułam twarde na udzie i wiedziałam,
          co to jest. Wyjał go między guzikami i się ocierał. Potem uciekłam na górę. Na rajtuzach miałam duże plamy.
          - Ale zbok! NIe chciałaś tego zgłosić?
          - Gdybym naprawdę chciała, to wyrwałabym mu się. Byłam bardzo ciekawską dziewczyną. I nie byłam
          taka grzeczna jak myślisz.
          Wbiła wzrok w asfalt. Czułem, że chce się zwierzyć i nie pomyliłem się. Byłem pewien, że zaraz usłyszę
          coś, co i tak zawsze podejrzewałem.
          - Zawsze będę cię kochał. - powiedziałem. - I nie pozbędziesz się mnie nigdy.
          - Stalking? - zachichotała, ale w moment spoważniała - Przepraszam. Dawno chciałam ci o czymś
          powiedzieć, ale jakoś nie mogłam.
          - Ten Krzysiek i koledzy?
          - Tak. Puszczałam się z nimi. Jeszcze przed Tomkiem.
          - No i wielkie mi co. Spowiedź przyjęta. Udzielam rozgrzeszenia.
          - Dawałam za wino. Jako nastolatka chodziłam na dyskoteki. Rodzice niechętnie dawali mi pieniądze,
          a chłopcy byli chcętni do sponsoringu. Znam tylną kanapę w każdym BMW na wsi. Kiedyś ci wszystko
          opowiem.
          - Chodźmy, bo nas zaraz wujek dogoni. Lepiej, żebyśmy nie byli z nim skojarzeni.
          Doszliśmy do jego gospodarstwa i upewniwszy się, że nie ma nikogo na drodze weszliśmy
          na teren. Podwórko było całe w zaschłych koleinach z błota. Usiedliśmy na ławce w cieniu lipy.
          Czekaliśmy w milczeniu chyba z piętnaście minut zanim zjawił się wujek. Doszedł do nas cięśkim
          krokiem, jak każdy zbyt otyły człowiek i usiadł na ławce po drugiej stronie Izy siedzącej z nogą założoną
          na drugą nogę. Wpatrywał się lubieżnie w duży dekolt jej bluzki.
          - Kac wyleczony? - spytałem.
          - Prawie. A co tam u was? Bo na weselu głośno a na poprawinach też nie pogadamy.
          - Ano widzisz wujek. Nudzimy się trochę w tej Warszawie.
          - Odbija wam bardzo. Żeby dać babę innemu chłopu, to ja nigdy nie słyszałem.
          Iza uśmiechnęła się zalotnie do wuja.
          - Nic się tu nie zmieniło od lat. Zawsze lubiłam tu przychodzić.
          - Ale ostatnio nie wpadasz wogóle. Chodźta do izby, tam chłodniej.
          Wstał a my poszliśmy za nim. W drzwiach wisiały paski. Wewnątrz było ciemniej i chłodniej. Pachniało
          stęchlizną. Po chwili wzrok się przyzwyczaił. Na środku był stół przykryty ceratą, nad których latał
          rój much. Z sufitu wisiała żarówka bez oprawy. Przy ścianie stało coś w rodzaju łóżka z materacem,
          który głośno zgrzytnął, gdy usiedliśmy oboje z Izą.
          - Napijeta się mojego bimbru - powiedział Marian i wyszedł do piwnicy zanim zaprotestowaliśmy.
          NIedługo poprawiny i musieliśmy się jakoś trzymać. Usiadł na drewnianym krześle przy stole i
          polał do trzech sporych kielichów. Skinałem na Izę. Podeszła do niego i położyła rękę na jego ramieniu.
          - Ale po jednym wujek. Liczę, że mnie obtańcujesz na weselu.
          Gdy polewał popitkę odpięła górny guzik jego koszuli i wsunęła dłoń. Masowała owłosioną klatkę
          i wypukły brzuch. Sięgała coraz niżej, kładąc się na jego plecach i przykrywając go rudą grzywą.
          - Jestem podniecona. - powiedziała.
          Zignorował to. Skinął na mnie.
          - No Michał. Siadaj do stołu. Wasze zdrowie!
          - Twoje i Izy, Marian. Dzisiaj wasz dzień.
          Dłoń Izy była już w jego spodniach i bardzo powoli go pobudzała.
          - Wujek, szatan z ciebie. - zachichotała zmysłowo.
          Wyjęła członek ze spodni i zsuneła napletek.
          - Mmm. Fajny! Już go lubię.
          Marian nie przejmując się, że Iza wali mu konia wypił ze mną toast. Iza nie chciała. Odstawił kieliszek,
          wzdrygnał się, złapał Izę i posadził sobie na kolachach. Myślałem, że wydarzenia szybko przyspieszą,
          ale Iza dała mu po łapach i usiadła na krześle obok.
          - To tak tu się postępuje z damami?
          Nie chcąc, żeby źle to odebrał ponownie wzięła w rękę jego członek i zmysłowo pieściła. Ulubiona
          strategia wielu kobiet w tym mojej Izuni. Drażnić faceta. Rozpalać i odtrącać, aż straci panowanie
          nad sobą. Miałem nadzieję, że Marian je straci.
          Członek Mariana nie był zbyt duży, ale dość żylasty. Trochę tylko mniejszy od mojego.
          Z kolei zbyt wielkie jądra wydawały się jakby nie od kompletu. Wujek położył rękę na jej udzie,
          ale znów dostał klapsa. Nachyliła się jak do pocałunku, ale odsunęła w porę z kokieteryjnym uśmiechem.
          Złapał ją za kark i przyciągnął do siebie zatapiając język w jej ustach. Wyrywała się ale niekonsekwentnie,
          pozwalając mu na długi pocałunek. W końcu się uwolniła z uścisku.
          - WIem, że to niegościnne, ale poczekasz na zewnątrz? - zwrócił się do mnie.
          Chwilę poczekałem w nadziei, że Iza mnie wybroni, ale nie odezwała się słowem. Wyszedłem. Drzwi
          zostały otwarte. Stanąłem na chybotliwej ławce, w nadziei, że dosięgnę do niedużego okienka.
          Udało się, ale prawie nic nie widziałem przez ostre słońce. Osłoniłem twarz. Teraz było lepiej.
          Iza dalej bawiła się c***em, ważąc jaja w drugiej dłoni. Marian próbował się do niej dobierać, ale
          ataki były odpierane. Zadarł jej bluzeczkę do góry obnażając piersi, ale ona spowrotem ją obsunęła.
          Złapał za udo. Tym razem bez protestu. Pieścił je.
          - Ale tyś wyrosła kochanie. Jesteś dojżałą kobietą.
          Wsunął ręce między uda. Rozchylił je ale dostał po łapach. Pocałowała go. Krótko i delikatnie. On miał
          ochotę na głębsze lizanko. I dopiął swego. Pozwoliła mu. Wymieniali ślinę. Iza pojękiwała. Marian
          chwycił mocno za kark i pochylił próbując włożyć członek do buzi. Zacisnęła zęby i w końcu się
          wyrwała.
          - Nie rób tego więcej! - oburzyła się, ale po chwili znów go pocałowała.
          Tym razem ręka, którą wsunął pod bluzkę pozostała tam. Pieścił jej cycuszki. Żałowałem, że muszę
          osłaniać widok przed słońcem, bo mógłbym bawić się małym, który pulsował mi w spodniach.
          Ręka Mariana zaszła na udo. Rozpalona Iza pojękiwała. On znów spróbwał ataku dołem. Iza
          zaciskała uda, ale rosierdzony Marian nie zamierzał ustąpić. Rozchylił je na siłę. Ustąpiła. Została w
          rozkroku i pozwoliła mu masować szparkę. No to ją ma - pomyślałem. Marian nacierał. Dłoń weszła
          w majtki.
          - Nie. Proszę. - wyszeptała. - Ale uda pozostały szeroko.
          Albo była świetną aktorką, albo było jej naprawdę dobrze. Miałem nadzieję, że to drugie i wszystko
          na to wskazywało. Spocona, rozpalona i pojękująca wyraźnie chciała tego. Marian wstał i wziął ją
          za rękę.
          - Jeszcze nie. - powiedziała wciąż siedząc.
          Wział ja w pół i rzucił na łóżko. Zerwał z niej majtki i rzucił na ziemię. Nogi rozchyliła sama. Byłem
          zachwycony widokiem i Marian musiał czuć to samo. Długie, smukłe uda prawie w szpagacie
          robiły wrażenie. Marian klęknął między nimi kłądąc kutasa na jej łonie. Pomógł Izie z bluzką.
          Ona rozpakowała kwadratowe pudełko i nałożyła gumę na jego ptaka. Podobało mi się jak to robi.
          Złapał jej nogi za kostki i trzymał w górze a ona chwyciła członek, żeby wprowadzić gdzie trzeba.
          No i stało się. ****ł Izunię. Prawie nic nie widziałem. Nawet gdyby nie słońce, i tak duży brzuch
          jak dach zasłaniał łono Izy. Nie ważne. Ważne, że mu dała. Spełniła moje marzenie. O wiele lepiej
          było słychać. Marian oddychał ciężko, Materac skrzypiał, ale dla mnie ważne były westchnienia
          i popiskiwania Izy. W końcu zgrzyty materaca nabrały tempa i nagle ucichły.
          Koniec. Serce mi waliło. Parę minut później wyszła już ubrana. Na bluzce wykwitły mokre
          plamy. Marian też wyszedł.
          - Lecimy kochanie, bo muszę się wyszykować.
          Uścisnąłem Marianowi dłoń.
          - To do zobaczenia wieczorem.
          Chwiciliśmy się za ręce i ruszyliśmy w drogę. Iza obróciła się za Marianem, który patrzył jak
          odchodzimy.
          Przechodząc obok lasu Iza skręciła w dróżkę. Wiedziałem w jakim celu. Zatrzymaliśmy
          się dziesięć metrów od drogi.
          - Twoja kolej kochanie. - powiedziała otwierając torebkę.
          Wyjęła z niej zużytą prezerwatywę. Izę rozbawiła moja nietęga mina i wiedziała, że czeka ją
          dobra zabawa.
          - Sam, czy mam cię nakarmić?
          Uklękłem. Iza obróciła gumkę nade mną. Było tego więcej niż bym chciał i wyglądało wyjątkowo
          nieapetycznie. Wysunąłem język a Iza wycisnęła wszystko do ostatniej kropli. Przełknąłem
          uważając, żeby nie puścić pawia.
          - Jestem z ciebie dumna.
          Przytuliłem i pocałowałem ją. Ruszyliśmy pospiesznie rozgrzanym asfaltem. Poprawiny były tuż tuż.

          Skomentuj

          • rainboksik
            Seksualnie Niewyżyty
            • Feb 2007
            • 199

            #6
            Dobre i zostało jeszcze tych trzech gości i pewnie mają wino ....

            Skomentuj

            • PawelM
              Świętoszek
              • Jul 2015
              • 30

              #7
              A jakże :-)



              Niedługo szczegóły ...

              Skomentuj

              • lemur123
                Świntuszek
                • Feb 2012
                • 85

                #8
                Czekam niecierpliwie

                Skomentuj

                • PawelM
                  Świętoszek
                  • Jul 2015
                  • 30

                  #9
                  Do poprawin zostało niewiele czasu a my nawet nie doszliśmy do domu rodziców Izy.
                  Dla mnie wystarczająco, ale Iza dopero co po seksie z wujem chciała się zdecydowanie
                  przekąpać, nie mówiąc o nowym makijażu i fryzurze.
                  - Chodź szybciej. - ciągnęła mnie za rękę.
                  - Zdążysz się wyszykować dla swojego żigolaka.
                  Zęby Izy zaskliły się w uśmiechu.
                  - Debil. - walnęła mnie w ramię. - Nie nabijaj się. Lubię go.
                  - Też lubię twojego wyliniałego i upasionego ogiera.
                  Teraz parsknęła.
                  - Widziałęś go w akcji? Ja nie narzekałam.
                  - Ostatnio jesteś mniej wybredna.
                  - Chyba na to nie narzekasz?
                  Szliśmy wartkim krokiem, więc nasze głosy były zadyszane. Ukrop z nieba i brak wiatru
                  pogarszał sprawę. Powietrze wokół mnie pachniało sianem, Izą i resztami wuja na Izie.
                  - Fajnie się na was patrzyło. Pasujesz do niego.
                  Zatrzymała się i podparła boki.
                  - Co to ****a miało znaczyć?
                  - Pasujecie na zasadzie kontrastu. - wytłumaczyłem się. - Ty, taka dupcia i zaniedbany
                  farmer. Wiesz jak mnie podnieciło, gdy cię złapał za dupę tymi brudnymi łapskami?
                  - Czyżby rodzinna kłótnia? - usłyszeliśmy głos.
                  Uświadomiliśmy sobie, że rozmawiamy vis a vis knajpy. Na ławce na zewnątrz z kuflami piwa
                  siedzieli dawni koledzy Izy. Rzuciła pioruny w kierunku tego, który się odezwał.
                  - Nie twoja sprawa Krzysiek. Spadaj!
                  - Ja tu piję piwo i nie zamierzam. A wogóle, to miło cię znów widzieć.
                  - Ciebie nie. Idziesz? - spytała mnie i ruszyła.
                  - Dogonię cię kochanie. Mam tylko koszulę do zmiany.

                  Gdy zniknęła podszedłem do chłopaków.
                  - Sory za nią. Nie wiem czemu tak się zachowała.
                  - Za to ja wiem. Nasza przyjaźń zawsze była szorstka. Nie podsłuchiwaliśmy was, ale gadaliście
                  głośno. Masz chyba problem z wiernością Izki?
                  - Wiesz. Nie nazwałbym tego problemem. Długo ją znacie.
                  - Uuuuu. ****a, od zawsze. Od małego. Razem się tu wychowywaliśmy.
                  Przechylił kufel i przelał resztki z pianą w siebie, bekając głośno.
                  - Może mi opowiecie trochę?
                  Spojżeli po sobie z niechętnymi minami. Byłem intruzem. Ale zależało mi na rozmowie.
                  - Postawię browar. - dodałem.
                  Gdy już wszyscy trzymali pełne, oszronione kufle Krzysiek zaczął:
                  - Napewno chcesz wiedzieć? - zrobił pauzę.
                  Kilka par oczu w milczeniu wpatrywało się we mnie jak w szaleńca. Skinąłem głową.
                  - No to słuchaj. Jeśli myślisz, że twoja żona była grzeczną i porządną nastolatką, to zapomnij.
                  Była bardzo ciekawska i zero hamulców. Pamiętam kiedyś jak siedzieliśmy u niej w starej stodole.
                  Często się tam bawiliśmy. Nie wiem ile miała wtedy lat. Patrzliśmy przez szpary międzi deskami.
                  Izy tata miał parę ogierów rozpłodowych. Przyjechał weterynarz i na podwórzu pobierał nasienie.
                  Nigdy nie zapomnę miny Izki. Spytała czy mi też leci z c***a takie mleko.
                  - I co zrobiłeś?
                  - Coś za coś. Izka pokazała nam szparę, a Krzysiek zdjął gacie i zwalił konia.
                  Cała czwórka zarżała. Ja też cię uśmiechnąłem, chyba po to, żeby nawiązać z nimi lepszy kontakt.
                  - Ale zrobiła karpia, jak Krzyśkowi zeszło z fiuta.
                  Znów przyłączyłem się do grubiańskich śmiechów. Stuknęliśmy się kuflami.
                  - Pierwszy raz wtedy widziałem tak dużą ****ę. Chuda pupa, nogi jak sarenka i to wielkie
                  piździsko.
                  - Ja też. A oglądało się inne laski. Ale ją chciałem wtedy zerżnąć.
                  - Krzysiek spytał, czy nam da dupy, ale nie chciała. Potem zaczęła chodzić z Tomkiem.
                  - A, to wiem. Już go poznałem. To wy jej nie zaliczyliście?
                  - Kto powiedział, że nie?
                  Rozległ się jeszcze głośniejszy rechot.
                  - Gdy ją rzucił, latała po całej wsi.
                  - Była na każdej dyskotece.
                  - A ciebie za co tak nie lubi, Krzychu? - spytałem.
                  - Nie powiedziałbym, że nie lubi. Nie znasz powiedzienia: Kto się czubi ... Ale ma mi za złe
                  rozgadałem. W szkole wołali na nią Izka krowia ****.
                  Zarechotali i upili po łyku piwa. Dziwnie się czułem rechotając z nimi.
                  - Gdy Tomek z nią skończył pieprzyła się z każdym. Ta druga co się teraz hajtnęła, też.
                  Ale tamta tylko zwykłe ruchanie. Izka pozwalała na wszystko, więc wymyślaliśmy. Kiedyś na
                  przerwie zamknęliśmy
                  klasę. Pozwiliła sobie włożyć ogóra w cipę.
                  - Pamiętam. Ale był wielki.
                  - Krzychu ją zerżnął tym ogórem.
                  - ****a! Pamiętacie chłopaki jak wtedy namoczyła. Musiała po sobie wycierać całą ławkę
                  i podłogę gąbką z tablicy, a potem chusteczkami.
                  - Ej. Ona się chyba wtedy zeszczała, nie?
                  - Gdzie wieśniaku?! Doucz się.
                  Rechot zakończył rozmowę.
                  - Patrzcie jaki zszokowany. - Krzysiek wskazał na mnie.
                  - Eeee tam. Wszystko gra. Ja was zszokuję bardziej. Iza znów daje, za moją zgodą.
                  Zrobiłem pałzę. Patrzyłem na cztery mulczące opuszczone kopary.
                  - Po****ło cię?
                  - Chyba tak. Jesteśmy dzisiaj na poprawinach. Chyba będziemy czasem wychodzić. Dasz mi do siebie
                  telefon Krzysiek?

                  Iza kończyła w łazience, gdy dotarłem do domu. Teść poczęstował mnie kielichem. Wolałem już
                  nie pić, żeby jakoś wejść na tą salę, z drugiej strony wciąż mi huczało w głowie. Dałem się
                  namówić. Rozmawiałem z teściem ale po głowie chodziły mi inne mysli. Czułem, że cel jest na
                  wyciągnięcie ręki. Jeśli wszystko się uda, to może już dziś w nocy czeka mnie wspaniałe
                  widowisko. Prawdziwa uczta dla rogacza. Tych czterech nieokrzesanych gości znów rozprawi się
                  z moją Izunią. A gdy już z nią skończą będzie moja kolej.
                  - I jak? - spytała Iza wychodząc z łazienki.
                  Obróciła się wokół. Suknia była elegancka, prawie do kostek.
                  - Ładnie.
                  - Super - dodał ojciec.
                  Dopiero gdy zostaliśmy na chwilę sami zdobyłem się na szczerość.
                  - Wyglądasz jak zakonnica.
                  - I dziś nią prawie będę. Będę wzorową żoną.
                  - Wiesz, że nie to chciałem usłyszeć.
                  - Wujaszek będzie zawiedziony.
                  Cały czas liczyłem, że Iza się droczy. Chce mnie wyprowadzić w pole. Będzie grała świętą
                  a po kątach pozwoli mu się porządnie wymacać i może ją gdzieś przeleci.
                  Dotarliśmy na salę. Dziś było luźniej i weselej. Dużo konkursów i śmiechu. Wypite szybko
                  shoty zadziałały jak cudowny eliksir na świetną zabawę. Wujek wystroił się jak stróż w
                  Boże Ciało, aż Iza przewracała oczami. Mimo to nie unikała jego towarzystwa ani tańców.
                  Obserwowałem ich uważnie, ale nie zadziało się nic a nic.
                  Po północy Iza musiała się trochę przewietrzyć. Wyszliśmy i ruszyliśmy na spacer leśną
                  dróżką. Gorące powietrze pachniało, a niebo rozświetlały gwiazdy.
                  - Romantycznie dzisiaj. - powiedziała.
                  - Masz ochotę?
                  - Tutaj?
                  Przyciągnąłem ją do siebie i poczułem gorące usta. Złapała mnie przez spodnie za ptaka i
                  poczułem, że rośnie.
                  - Wyobraź sobie, że jestem wujkiem.
                  Parsknęła.
                  - Jesteś za przystojny. Jak będę chciała, sama mu dam.
                  Nagle zrobiło się jasno. Oprócz gwiazd na niebie pojawiły się przed nami dwa nowe punkty
                  będące reflektorami. Z zaparkowanego na poboczu BMW wysiadło czterech mężczyzn w skórach.
                  - No proszę. Nasza warszawianka z uroczym mężem.
                  - Niezłe przemówienie jak na wieśniaka.
                  - Zaleczyłaś siniaki na kolanach.
                  Zarechotali a Iza ich przedrzeźniała.
                  - Chodźmy stąd. Wali słomą.
                  Krzysiek podszedł bliżej a Iza schowała się za mnie. Wyciągnął przed siebie rękę z otwatrym
                  winem.
                  - Masz. Napij się.
                  - Dalej produkują ten syf?
                  - Kiedyś lubiłaś. I to jak.
                  Przesunął mnie ręką a ja na to pozwoliłem. Stał przed Izą.
                  - Jak kiedyś Iza. Za loda.
                  - Wsadź sobie w tyłek tego jabola.
                  Złapał ją mocno za przegub dłoni i energiczym ruchem wykręcił rękę w tył, przez co musiała
                  nie tylko stanąć do niego tyłem, ale się też pochylić.
                  - Auuuaaaaa. - krzyknęła.
                  Szarpała się, gdy macał drugą ręką jej tyłek. Miała mało swodoby ruchu. W końcu jednak
                  wygięła się jakoś i oswobodziła z uchwytu.
                  - Wiesz, że bym cię zerżnął, gdybym chciał? I nikt by cię nie obronił. Masz szczęście, że nie
                  mam dzisiaj czasu dla ciebie.
                  Iza masowała bolące ramię.
                  - W porządku? - spytałem przytulając ją.
                  - Tak. Jest ok.
                  Była rozdygotana. Krzysiek uśmiechał się szyderczo. Gdy Iza nie patrzyła puścił mi oko.
                  - Wiesz. - dodał. - myślę, że twoja żona żałuje, że jej dzisiaj nie przelecę. Jak chcesz
                  zapytaj. To kawał suki.
                  Odeszliśmy i wróciliśmy na salę. Nie byłem pewien czego chciała Iza. Ja czułem niedosyt.
                  Plan się posypał. Miało w lesie dojść do ostrego rżnięcia. Myslałem, że Iza szybko poczuje
                  klimat. Uderzy z Krzyśkiem w ślinę i pozwoli sobie sciągnąć majtki. Tymczasem będę musiał
                  obejść się zmakiem. Cała nadzieja w wujku na sali. Miałem nadzieję, że plan z chłopakami
                  nie przepadł bezpowrotnie, ale tak to wyglądało.
                  Na sali też już się nic nie wydarzyło. Nie była w nastroju. Wypiliśmy herbatę, zjedlismy
                  barszcz i wróciliśmy do domu wcześniej niż inni.

                  Po powrocie do Warszawy ochłonęliśmy. Praca, codzienna rutyna i szybko wydarzenia odchodziły
                  w niepamięć. Iza spytała, czy chciałbym, żeby miała stałego kochanka. Byłem pewien, że ona chce
                  bardzo. Zgodziłem się. Szukaliśmy kogoś odpowiedniego. Iza chodziła na randki zakończone
                  wizytą w pokoju hotelowym. Nie było wcale tak łatwo. Minął miesiąc od wesela. Wróciła z
                  kolejnej randki.
                  - I jak? - spytałem.
                  - Sama nie wiem czego ja chcę.
                  Zjedliśmy kolację i poszliśmy się kochać. Klasycznie i powolutku tak jak lubimy. Dyszałem
                  wtulony w jej szyję i pachnące włosy. Obejmowała mnie nogami. Iza nie śmiała się i nie
                  wygłupiała tylko podczas seksu i ceniłem to w niej. Była skupiona i chłonęła przyjemność
                  wszystkimi zmysłami. Teraz patrzyła w sufit.
                  - O czym myślisz? - spytałem.
                  - Chcę ci się z czegoś zwierzyć. Ostatnio często o czymś fantazjuję.
                  Zatrzymałem się i wpatrywałem w nią. Mówiła dalej:
                  - To jest ta scena w lesie. Gdy ich spotkalismy.
                  - Bałaś się wtedy?
                  - Nie. Ale może dlatego, że wiedziałam skąd się tam wzięli. Ty wszystko ustawiłeś. I nie
                  broniłeś mnie.
                  - Nie da się ciebie oszukać.
                  - Wiesz. Wtedy miał rację. Pragnęłam go. Żałuję, że się wyrwałam. Dziwnie to zabrzmi, ale
                  chciałam, żeby mnie wziął na siłę, wbrew mojej woli.
                  - Czy to się nie nazywa gwałt?
                  - Tak. Chyba, że wszyscy tego chcą.
                  Nie przyznałem się Izie jak na mnie zadziałało to wyznanie. Wyobraziłem sobie to wszystko i
                  odkryłem, że mysl o zgwałceniu Izy przez nich jest dla mnie mega podniecająca. Kochaliśmy się
                  dalej.
                  - Dlaczego dziewczyny lubią takich gości jak Krzysiek?
                  - Myślisz, że go lubię. Ani trochę. jest chamski i prostacki.
                  - Ale coś cię w nim pociąga.
                  - Przy tobie czuję się jak księżniczka. Jesteś miły i szarmancki. Kobieta czasem chce się
                  czuć inaczej.
                  - Jak dziwka?
                  - Właśnie. Przy nim tak się czuję. To pewnie dlatego jestem taka wybredna i nie mogę nikogo
                  znaleźć. Oni wszyscy są miłymi facetami. Tak po prostu. Mili i nudni do bólu.
                  Przyspieszyłem i wszedłem na ostatnią prostą. Iza objęła mnie mocniej udami.
                  - Mam telefon do niego. - wydyszałem.
                  - Załatwisz wszystko? - szepnęła między piskami.
                  Przytaknąłem i spuściłem się.

                  Ustaliliśmy, że zgwałcą Izę w czwórkę. Będzie to na wsi na dyskotece za dwa tygodnie.
                  Spotkamy się tam. Pójdziemy z nimi pić wino do samochodu. Później Iza im odmówi a oni nie
                  przyjmą tego do wiadomości. Oboje tym żyliśmy. Ustaliliśmy hasło na wszelki wypadek i
                  przekazaliśmy Krzyśkowi.
                  Pozostał tydzień do wyjazdu. Pojechaliśmy z Izą do galerii, żeby kupić fajne ciuchy,
                  ale nie za drogie. Miały być na niej podarte. Znałem zdolności aktorskie Izy i trochę bałem
                  się, czy nie wypadnie zbyt naturalnie, bo wtedy mogłem zwątpić. Nie chciałem używać hasła.
                  Iza planowała błagać ich, krzyczeć a nawet się popłakać.
                  Po galerii wstąpiliśmy do restauracji na pizzę i lampkę wina, żeby opić nową przygodę
                  i pofantazjować. Wznieśliśmy toast. Iza przełknęła kęs pizzy.
                  - Mmm. Pyszna. Powiedz mi coś jeszcze.
                  - Nie mogę. Nie byłoby niespodzianki.
                  - Tylko troszeczkę. Gdzie to zrobią? Proszę.
                  Zrobiła ręce jak żebrające zwierzątko i głupią minę. Mimowonie się uśmiechnąłem.
                  - Ale ty jesteś powalona, Izka. Nie wyciśniesz ze mnie ani słowa.
                  Posmutniała. Wyglądała pięknie. Powiedziałem jej to. Zielona sukienka wspaniale współgrała
                  z włosami spiętymi z tyłu w rudą kitę.
                  - Muszę siusiu. Zaraz wracam. - powiedziałem i wstałem.

                  Do łazienki nigdy nie doszedłem. Gdy tylko zniknąłem za zakrętem korytarza i upewniłem
                  się, że Iza mnie nie widzi, wyszedłem na zewnątrz. Przeszedłem przez parking restauracji i
                  dotarłem do nieoświetlonego zaułka, gdzie stał zaparkowany dużt mercedes bagażowy z
                  podwyższonym dachem. Z tyłu nie miał okien. Z szoreki wysiadł Krzysiek.
                  - No. Jesteś.
                  Przybiliśmy piątkę.
                  - Właź do środka a ja idę po nią.
                  - Daj jej popalić.
                  - To się wie.
                  W środku było widno. Czekali na mnie trzej pozostali. Miejsca było jak w salonie. Nagie,
                  blaszane ściany miały liczne otwory montażowe. Rozebrałem się do naga zgodnie z planem
                  i założyłem kaganiec na ptaka. Chłopaki przypięli mnie pasami montażowymi do ściany.
                  Pozostało czekać. Żałowałem, że nie będę widział miny Izy. Gdy zamiast mnie naprzeciw
                  usiądzie on. Przerazi się. A może podnieci. Raczej stawiałem na to drugie. Tak czy inaczej
                  będą to mocne emocje.
                  - Jak się jechało? - spytałem.
                  - Trochę tu daleko.
                  - Po wszystkim zapraszam do nas. Zjecie rano śniadanie i wrócicie.
                  Gadając z oprawcami umilałem sobie czas oczekiwania na odsiecz ze strony mojej Izy. Minęło
                  szybko. Drzwi mercedesa zgrzytnęły i powoli otworzyła się jedna połowa. Iza zakryła usta
                  z przerażenia, gdy zobaczyła mnie nagiego i przywiązanego do ściany.
                  - Nic ci nie jest kochanie?
                  - Nie.
                  - Widzisz kto do nas dołączył? - powiedział Krzysiek uprzejmie zza jej pleców. - Więc żona
                  jednak cię kocha. Może nic ci nie będzie.
                  - Nie róbcie jej nic. - poprosiłem.
                  - Po co mielibyśmy coś robić? Spędzimy tylko miło trochę czasu. Nie znalazłem go ostatnio
                  dla Izy, więc chciałem to nadrobić. Dziś mam mnóstwo czasu.
                  Pogładził szyję Izy. Zgrnęła. Pocałował ją tam czule. Po jej poliku spłynęła łza. Widziałem
                  autentyczny strach na jej twarzy.
                  - Proszę. - wyszeptała. - Puścicie nas?
                  - Nikt cię nie trzyma. Możesz iść. Ale gdzi ci będzie tak miło jak z nami. Wiesz co mamy?
                  Ucieszysz się. Pokaż jej Maciek.
                  Maciek wyciągnął butelkę wina.
                  - Smak młodości. Dawno nie piłaś. Nie wejdziesz do środka?

                  Iza wykrzywiła usta i bardzo realistycznie się rozpłakała. Aż mnie coś ścisnęło.
                  - Proszę! - zaciągnęła się szlochem.
                  Krzysiek wpatrywał się w nią zimnym wzrokiem. Weszła. Maciek wskazał jej miejsce. Krzysiek
                  wszedł za nią i zamknął klapę.
                  - Smak młodości. Tyle wspomnień zwiazanych z tym winem. Jestem zbyt sentymentalny. Wiesz co
                  Iza. Myślę, że ten sikacz z knajpy, którego teraz pijesz nie ma w sobie tyle duszy.
                  Nie chłopaki.
                  - Pewnie. Pij Izka.
                  Pociągnęła łyk i znów się rozpłakała.
                  - Proszę. Możecie po prostu nas puścić.
                  - Jechaliśmy naprawdę kawał drogi, żeby się z tobą zobaczyć. A ty po prostu chcesz już iść?
                  - Myślę, że trzeba dać dziwce nauczkę. - rzucił Maciek.
                  Iza spojżała na mnie ze strachem w oczach, jakbym mógł cokolwiek zrobić.
                  - A ja myślę, że nie musimy być niemili. Iza napewno chce razem z nami powspominać smaki
                  młodości. Co powiesz na jeszcze jeden smak? Pewnie się za nim stęsniłaś.
                  Stanął przed nią. Rozległ się zgrzyt rozporka a po nim płacz Izy. Łzy z rozmazanym tuszem
                  spływały po polikach. Spory **** kołysał się przed jej twarzą. Krzysiek chwycił ją za szczękę.
                  Obróciła głowę w bok i zamknęła oczy.
                  - Co jest. Chyba nie brzydzisz się kutasa?
                  Przytknął go do jej ust, ale mocno je zacikała. Podnieciła mnie ta scena. Żałowałem, że nie
                  mam jak sobie walić. Wypiąłem się trochę i na szczęście dałem radę jajami dotknąć do zimnej
                  blachy. Pocieranie o nią było jakąś namiastką przyjemności.
                  - Zupełnie cię nie poznaję Iza. Dobra. Zrobimy tak. Liczę do dziesięciu i to jest twój czas,
                  żeby wziąć c***a do buzi. Potem pogadamy z twoim mężem. Rozumiesz.
                  Iza przytaknęła zrozpaczona pociągając nosem.
                  - A spróbuj tylko mnie ugryźć.
                  Rozluźniła usta a on go jej wsadził. Wepchnął aż po same jaja. Zamknęła oczy i płakała.
                  - Nie róbcie jej nic.- powtórzyłem prośbę.
                  - Nie zrobimy nic czego nie lubi. Zerżniemy ją tylko. To akurat lubi.
                  Zacząłem się szarpać na linach. Krzysiek wyjął kutasa.
                  - Koniec żartów Izka. Wypnij dupę!
                  Iza ścisneła mocno kolana aż zbielały.
                  - Nie chcę. - wyszeptała przez łzy.
                  - Domyślam się kochanie. Ale to nie ma znaczenia. To jak? Sama rozłożysz nogi czy chcesz,
                  żebyśmy ci pomogli?
                  - Dlaczego to robisz?
                  - Bo mogę. Masz się za wielką damę a nas za prostych wieśniaków. Zerżniemy cię a ty na to
                  nic nie poradzisz.
                  - Przywiążemy sukę Krzychu. Nie będzie się szarpała.
                  - Dobry pomysł.
                  Iza powstrzymała na chwilę płacz. Stanęła przed Krzyśkiem i spojżała na niego ze smutkiem
                  w oczach, gładząc dłonią jego polik.
                  - Będę ci uległa. Nie wiąż mnie.
                  - Przywiążcie dziwkę.

                  Patrzyłem na wiązanie pocierając jajami o blachę. Całkiem nieźle się pobudziłem. Co prawda
                  w kagańcu nie było mowy o wzwodzie, ale czułem przyjemne mrowienie i z członka cały czas mi
                  coś powoli wypływało. Położyli Izę na skrzyni po środku budy na plecach. Szarpała się.
                  Przywiązali jej ręce i nogi pasami do ścian a potem rozciagnęli ją do szpagatu. Maciek
                  rozerwał jej sukienkę z przodu uwalniając piersi. Rzucili się do macania jak ptaki na ziarno.
                  Iza jeszcze sie szamotała i prosiła, ale słabo. Krzysiek ze sterczącym fiutem krzyklękł między
                  jej nogami. Trzymała głowę w górze i patrzyła na niego błagalnie. Jej białe majtki były
                  mokre. Zerwał je jednym brutalnym ruchem.
                  - Iza krowia ****a. Największa *****ka w szkole. - pamiętasz. Nie lubiłaś tego przezwiska.
                  - Założysz gumkę? - wyszeptała.
                  - Nie. - odszepnął. - Zaerżnę cię i zaleję. Chłopaki też.
                  Zacisnęła powieki i wyciekły kolejne łzy. Kutas wszedł w rudy dywanik.
                  Szarpała się a on robił swoje.
                  - Proszę. Przestań. - błagała. - Nie chcę.
                  Spuścił się. Dali mi chcwilę, żebym zobaczył ile z niej wypływa. Potem między nogami kucnął
                  Maciek.
                  - Boli mnie! - Krzyczła. - Michał. Powiedz im coś! Już nie chcę.
                  Byłem bliski rzucenia hasła. Ale ona też je znała. Docisnałem mocniej jaja do ściany busa.
                  Coś mi więcej wyciekło z c***a i zrobiło mi się dobrze. Ostatni chłopak właśnie zamarł w
                  mojej Izie w uniesieniu i wypełnił jej wnętrze. Izie kapało z noca a tusz rozmazał się po
                  całej buzi.

                  Odwiązali mnie. Izę też. Przedstawienie było skończone.
                  - W porządku? - spytał Krzysiek.
                  - Pewnie. - odpowiedziała. - Wszysko mnie boli. I zdrętwiały mi nogi.
                  - Zostawicie nas na chwilę? - poprosiłem. - Potem przenocujecie u nas.
                  - Nie spadamy. Iza musi dojść do siebie.
                  Zamknęli nas na chwilę we wnętrzu. Usiadłem na skrzyni obok Izy. Przytuliła się do mnie.
                  Cała drżała.
                  - Napewno OK?
                  - Tak. Wiem jak to wyglądąło, ale było mi dobrze. A ty? Jak jak ci się podobało.
                  - Uff. Aż kręci mi się w głowie. Bałem się momentami.
                  Usmiechnęła się tylko.
                  - Zabierz mnie do domu i rozpieszczaj. Wszystko mnie boli. Jutro będę cała w siniakach.
                  Marzę o kąpieli i gorącej herbacie.
                  Chłopaki podrzucili nas do domu. Iza poszła pod prysznic a ja zająłem się herbatą.
                  Widziałem, że wcześniej wysyła wiadomość, i postanowiłem wyjątkowo zajżeć.
                  "Bardzo mi się podobało. Uwielbiam cię. Mam nadzieję, że niedługo znów przyjedziesz
                  dać mi lekcję. Szalejąca za tobą niewierna żona Iza krowia ****."

                  Skomentuj

                  • ŁukaszX
                    Świętoszek
                    • Dec 2018
                    • 26

                    #10
                    Styl, opisy sytuacji, czy dlugość traktując jako 3 osobne opowiadania, a nie jedno bardzo fajne, natomiast fabuła jak dla mnie zbyt prosta. Brakuje czegoś niespodziewanego, jakiegoś zwrotu akcji, utraty kontroli, którą głowna para sprawia wrazenie miec przez caly czas. Po prostu dziewczyna robiąca to z kazdym na rozne sposoby i facet ktorego to podnieca. Dla mnie to za plytkie.

                    Skomentuj

                    • PawelM
                      Świętoszek
                      • Jul 2015
                      • 30

                      #11
                      Napisał ŁukaszX
                      Styl, opisy sytuacji, czy dlugość traktując jako 3 osobne opowiadania, a nie jedno bardzo fajne, natomiast fabuła jak dla mnie zbyt prosta. Brakuje czegoś niespodziewanego, jakiegoś zwrotu akcji, utraty kontroli, którą głowna para sprawia wrazenie miec przez caly czas. Po prostu dziewczyna robiąca to z kazdym na rozne sposoby i facet ktorego to podnieca. Dla mnie to za plytkie.

                      Dzięki za cenne uwagi. Nie mam jeszcze dystansu do swojego pisania i takie spojżenie bardzo mi się przyda. :-)

                      Skomentuj

                      • lemur123
                        Świntuszek
                        • Feb 2012
                        • 85

                        #12
                        Pytanie do autora: czy cykl jest zamknięty i nie będą już powstawały daksze części? Czy może jednak jest jeszcze nadzieja?

                        Skomentuj

                        • PawelM
                          Świętoszek
                          • Jul 2015
                          • 30

                          #13
                          Dzięki za miłe słowa. Pracuję nad jeszcze jedną częścią, ale będzie to zakończenie. Chcę uwzględnić Wasze uwagi i zrobić choć mały progres w pisaniu, więc chwilę to jeszcze potrwa. A czy się uda zobaczymy ...

                          Skomentuj

                          Working...