Całkowicie nie rozumiem mojego partnera.
Mam 24lata a on 31lat - jesteśmy ze sobą od czterech. Mieszkamy razem z trzy i pół roku. Obojemy nie mieliśmy doświadczenia ale od początku związku to ja byłam stroną dominującą. Każda propozycja zbliżeń wychodziła ode mnie. Przez ten czas poznaliśmy swoje ciała na tyle dobrze że potrafimy sobie sprawić przyjemność na tysiąc różnych sposobów. Problem jest w tym że przez ostatnie pół roku muszę błagać o seks. Zanim go namówie to już mi ochota przechodzi i jak już do czegoś dojdzie to zamiast przyjemności odczuwam wyrzuty sumienia że go zmuszam - czasem nawet widzę po nim że robi to tylko żebym cała mu święty spokój. Żadnych problemów ze sprzętem nie ma, staje mu jak tylko go dotknę z orgazmem też wszystko w porządku. Żadnych niepokojących zmian nie zauważyłam.
W łóżku nie mam żadnych oporów, nie ma dla mnie tabu czy rzeczy których nie zrobiłabym (oprócz bardzo obrzydliwych). Z wyglądu też niczego sobie. Chodzę na siłownię to i figura w porządku, dbam o siebie, nie mam kilograma gładzi szpachlowej na twarzy.
Próbowałam już wszystkiego żeby pragnął mnie tak jak na początku ale nic z tego nie wychodzi.
Ostatnio ciągle mam ochotę na seks albo chociażby pieszczoty. Gdy usypiamy na łyżeczkę na pewno widzi i czuje jak bardzo tego chce - drżenie, szybszy oddech czy lekkie ocieranie się tyłkiem o niego - i tak nigdy nie wychodzi z inicjatywą. Zazwyczaj na tym się kończy, nie posuwam się dalej żeby nie czuł się zmuszony. Rozmawiałam z nim ale on zawsze małomówny i nic sensownego mi nie powiedział. Nigdy go nie krytykowałam za sprawy łóżkowe nawet jak mu nie wyszło (męskie ego takie delikatne) zawsze starałam się mu pokazać że pomimo wszystko jest najcudowniejszym facetem i może na mnie liczyć i niczego nie musi się wstydzić.
Dodam, że zmęczony też nie jest. Od trzech miesięcy siedzi w domu bo ma przerwę zimową w pracy.
Już sama nie wiem czy to że mną coś nie tak czy z nim.
Mam 24lata a on 31lat - jesteśmy ze sobą od czterech. Mieszkamy razem z trzy i pół roku. Obojemy nie mieliśmy doświadczenia ale od początku związku to ja byłam stroną dominującą. Każda propozycja zbliżeń wychodziła ode mnie. Przez ten czas poznaliśmy swoje ciała na tyle dobrze że potrafimy sobie sprawić przyjemność na tysiąc różnych sposobów. Problem jest w tym że przez ostatnie pół roku muszę błagać o seks. Zanim go namówie to już mi ochota przechodzi i jak już do czegoś dojdzie to zamiast przyjemności odczuwam wyrzuty sumienia że go zmuszam - czasem nawet widzę po nim że robi to tylko żebym cała mu święty spokój. Żadnych problemów ze sprzętem nie ma, staje mu jak tylko go dotknę z orgazmem też wszystko w porządku. Żadnych niepokojących zmian nie zauważyłam.
W łóżku nie mam żadnych oporów, nie ma dla mnie tabu czy rzeczy których nie zrobiłabym (oprócz bardzo obrzydliwych). Z wyglądu też niczego sobie. Chodzę na siłownię to i figura w porządku, dbam o siebie, nie mam kilograma gładzi szpachlowej na twarzy.
Próbowałam już wszystkiego żeby pragnął mnie tak jak na początku ale nic z tego nie wychodzi.
Ostatnio ciągle mam ochotę na seks albo chociażby pieszczoty. Gdy usypiamy na łyżeczkę na pewno widzi i czuje jak bardzo tego chce - drżenie, szybszy oddech czy lekkie ocieranie się tyłkiem o niego - i tak nigdy nie wychodzi z inicjatywą. Zazwyczaj na tym się kończy, nie posuwam się dalej żeby nie czuł się zmuszony. Rozmawiałam z nim ale on zawsze małomówny i nic sensownego mi nie powiedział. Nigdy go nie krytykowałam za sprawy łóżkowe nawet jak mu nie wyszło (męskie ego takie delikatne) zawsze starałam się mu pokazać że pomimo wszystko jest najcudowniejszym facetem i może na mnie liczyć i niczego nie musi się wstydzić.
Dodam, że zmęczony też nie jest. Od trzech miesięcy siedzi w domu bo ma przerwę zimową w pracy.
Już sama nie wiem czy to że mną coś nie tak czy z nim.
Skomentuj