Nie chciało mi się w taki upał wychodzić z domu. Zostać jednak też nie chciałem. Zaraz mieli przyjechać do nas goście, a nie za bardzo miałem ochotę z nimi siedzieć. Przyjeżdżali wujek z ciocią i kuzynką, których słabo znałem, bo rzadko u nas bywali. Byłem wstydliwy i niezbyt lubiłem takie spotkania. Postanowiłem w tym czasie pójść na swoją polankę i trochę się poopalać, a wrócić jak już sobie pojadą. Niech rodzice sami się z nimi goszczą.
Mieszkałem z mamą i tatą na wsi, mieliśmy rozległe gospodarstwo. Wziąłem koc i poszedłem polem przed siebie, aż dotarłem do odległej, otoczonej zaroślami polanki, na której lubiłem się opalać. Było to odludne miejsce, nikt tutaj nie chodził i nie przeszkadzał. Do tego od reszty świata odgradzały mnie zarośla. Rozebrałem się, rozłożyłem kocyk i położyłem się w słońcu. Mimo zbyt dużego upału, było całkiem przyjemnie. Cisza i spokój, rozbrzmiewał tylko śpiew ptaków. Zaraz usnąłem. Zbudziłem się chyba po dość długim czasie. Od słońca aż kręciło mi się w głowie. Uznałem, że wujek z ciotką prawdopodobnie już pojechali i mogę spokojnie wrócić do domu. Nie mieli u nas długo siedzieć, tylko wpaść przejazdem, bo jechali do Włoch na romantyczne wakacje we dwójkę i po drodze chcieli zajechać, żeby zostawić u nas swoją córkę Różę, której ponoć bali się zostawiać samej w domu, bo poprzednio jak gdzieś wyjechali, to pod ich nieobecność organizowała huczne imprezy i zrobiła z domu pobojowisko.
Jak wróciłem, to gości już nie było. W ogóle nikogo nie było w domu, nawet rodziców i Róży. Pewnie poszli gdzieś na dwór. I dobrze, bo nie chciało mi się z nikim gadać, czułem się zmęczony tym gorącem i poszedłem wziąć zimny prysznic. Zrobiłem sobie kanapki, bo byłem już głodny, a po posiłku położyłem się i czytałem książkę.
Wieczorem rodzice, którzy chyba czuli się zobowiązani organizować Róży czas, żeby nie czuła się u nas zbyt znudzona, urządzili sobie z nią wspólną grę w karty. Słyszałem ich ze swojego pokoju. Niedługo mama zawołała i mnie, bym do nich dołączył. Niezbyt miałem ochotę, no ale co zrobić. W końcu i tak musiałem zobaczyć się ze swoją kuzynką, której nie widziałem już od kilku lat. Udałem się do dużego pokoju, gdzie wszyscy siedzieli.
- Cześć – przywitałem się, trochę speszony.
- Hej – powitała mnie Róża.
Kiedyś Róża przyjeżdżała do nas co roku na wakacje. Byliśmy wtedy jeszcze dzieciakami. Pamiętam, że jako rok starsza ode mnie, zawsze się rządziła i to ona decydowała, kiedy i w co się bawimy. Teraz była szesnastoletnią pannicą i czułem się trochę, jakby to była jakaś obca osoba, zupełnie inna niż ta mała, zadziorna dziewczynka, którą pamiętałem. Umalowana i wystrojona wyglądała wręcz na dorosłą już kobietę. Podczas tej gry w karty czułem się skrępowany i tylko czekałem, aż skończymy i pójdę w końcu do siebie. Ojciec już prawie wygrał tysiąca, ale chyba specjalnie się podłożył i przegrał parę gier, żeby to nasz gość został zwycięzcą. W końcu Róża wygrała, choć chyba wcale jej na tym nie zależało. Wyglądała bardziej na znudzoną niż na żądną wygranej. Po rozegraniu tysiąca i zjedzeniu kolacji, rozeszliśmy się wszyscy do siebie.
Przez kilka kolejnych dni czułem się skrępowany we własnym domu. Róża chodziła ciągle nadąsana i niezadowolona, że musi spędzać u nas wakacje, zachowując się trochę tak, jakby obwiniała za to mnie i moich rodziców. Jednakże bez makijażu, jaki miała w dniu, kiedy przyjechała, oraz ubrana w zwykłą, domową sukieneczkę, a nie odstrojona jak wtedy, wyglądała mniej wyniośle. Ale i bez tego była całkiem ładną dziewczyną, brunetką o nieco wulgarnym spojrzeniu, zdradzającym jej pewność siebie. Z czasem okazała się normalną laską, z charakteru całkiem podobną do tej małej Róży, która kiedyś spędzała u nas wakacje. Teraz, tak jak i wtedy, bywała czasem trochę opryskliwa i władcza, ale kiedy już pogodziła się z faktem, że musi spędzić część swoich wakacji na „tym nudnym zadupiu”, jak określała naszą miejscowość, zazwyczaj bywała wesoła i przyjazna.
Jako, że byliśmy skazani na swoją obecność, szybko zakolegowaliśmy się z Różą. Po prostu spędzanie czasu we dwójkę było mniej nudne, niż samemu. Pewnego dnia, zanim jeszcze przyzwyczailiśmy się do siebie i przebywanie z kuzynką wciąż budziło u mnie skrępowanie, weszła bez pukania do mojego pokoju, co zresztą było typowe dla jej bezpośredniego charakteru. Rodzice pracowali wtedy na gospodarstwie i byliśmy w domu sami, a Róża najwyraźniej nie miała co robić.
- Cho, zagramy w karty – zarządziła znudzonym głosem.
Usiadła na łóżku i bez czekania na mają zgodę, zaczęła tasować talię. Graliśmy dość długo, rozmawiając trochę. Od wtedy wspólne gry, a potem też spacery, rozmowy i oglądanie razem telewizji, stały się naszym częstym sposobem zabijania czasu.
Pewnego poranka zbudziła mnie rozmowa mamy i Róży. Siedziały w kuchni i rozprawiały o czymś, nie dając mi już zasnąć. Było jeszcze wcześnie, a poprzedniego wieczora do późna czytałem książkę, więc czułem się niewyspany. Wstałem i poszedłem na śniadanie. Postanowiłem potem udać się na swoją polankę i tam w spokoju sobie jeszcze pospać. Mama podała mi śniadanie i niedługo wyszła z domu, żeby pomóc ojcu przy pracy. Zostałem przy stole z Różą, która zagadywała mnie i opowiadała o swoim życiu w mieście. Gadatliwa była z niej dziewczyna, i dobrze, bo ja za to byłem z natury małomówny.
- Echh, nudy tu u was, jak cholera – westchnęła, kiedy skończyłem już śniadanie i wstałem od stołu. – Nie macie tu na wiosce jakiejś dyskoteki, czy coś? – spytała.
- Nie wiem, ja nie chodzę…
- A, zresztą... Ciotka i tak by mnie pewnie puścić nie chciała – stwierdziła i gdy zobaczyła, że szykuję się do wyjścia z domu, spytała: - Gdzie idziesz?
- Poopalać się.
- Poopalać się… - powtórzyła. – Dobry pomysł. To czekaj, idę z tobą – oznajmiła. – A gdzie?
- Yyy… Na taką polankę, ale to dosyć daleko – spróbowałem ją zniechęcić, bo wolałem iść sam.
- To dobrze, przejdziemy się. I tak nie ma co robić – zdecydowała ku mojemu niezadowoleniu.
Na parapecie leżała otwarta paczka papierosów, chyba ojciec zapomniał zabrać z domu. Róża jak gdyby nigdy nic wyjęła z niej dwie fajki i poszła na chwilę do swojego pokoju. Wyszedłem przed dom i czekałem na nią. Niedługo była gotowa. Ruszyliśmy w drogę polem.
Na miejscu rozłożyłem koc i usiadłem. Pomyślałem sobie, że za bardzo się nie poopalam, bo trochę głupio mi było rozbierać się przy Róży do samych gaci. Ona nie miała z tym problemu – od razu ściągnęła przez głowę swoją zwiewną sukienkę, położyła ją na trawie i została w samej bieliźnie.
- Ale tu fajnie – powiedziała rozmarzonym głosem, siadając koło mnie i wystawiając twarz do słońca.
- Ja tu przychodzę prawie codziennie, jak jest ładna pogoda.
Zdjęła buty i wyjęła ze swojej torebki butelkę wina. To było wino z naszej piwnicy. Ojciec pędził dużo wina, żeby owoce z naszego sadu się nie marnowały, więc w piwnicy mieliśmy wiele takich butelek i najwyraźniej Róża zwyczajnie sobie jedną podprowadziła. Odkręciła ją i napiła się z gwinta.
- Masz – powiedziała i podała mi butelkę.
- Nie, no co ty – przestraszyłem się.
Jeszcze nigdy nie piłem alkoholu i sama myśl, że mógłbym to zrobić, napełniła mnie jakimś dziwnym lękiem. Przecież miałem dopiero piętnaście lat. Róża pociągnęła kolejny łyk i znowu mi podała.
- No masz, nie bądź ****.
Wziąłem niepewnie butelkę i pociągnąłem malutkiego łyczka. Chyba wyglądało to, jakbym brzydził się pić po Róży, bo powiedziała:
- No nie brzydź się, napij się porządnie.
- Nie brzydzę… - bąknąłem, biorąc kolejny mały łyk.
- A jak się na przykład całujesz z dziewczyną, to też się tak brzydzisz? – spytała pogardliwie.
- Ja się nigdy nie całowałem…
Speszyłem się i na pokaz wziąłem parę porządnych łyków. Aż mi się zrobiło gorąco w brzuchu.
- Dlaczego? – szczerze się zdziwiła.
- No Boże, nie wiem…
Oddałem Róży butelkę, ta wyjęła podwędzone mojemu ojcu papierosy i jednego z nich podała mi.
- Trzymaj, ten dla ciebie – powiedziała.
- Dzięki, nie chce.
- Czemu?
- Nie chcę, nie palę…
- Nie bój się, twoja mama nie zobaczy – zadrwiła, zapalając papierosa.
- Jejku, nie chcę i już.
- Trzęsidupa – powiedziała z pogardą.
- No dobra – zdecydowałem się jednak zapalić, żeby się ze mnie nie śmiała, bo najwyraźniej nie mogła pojąć, że ktoś może po prostu nie chcieć papierosa.
Przyglądała się, jak palę i kazała mi się mocno zaciągać, co było bardzo nieprzyjemne i powodowało, że się krztusiłem. To był mój pierwszy papieros w życiu.
- Widać, że nigdy nie paliłeś – zaśmiała się i podała mi znowu wino. – Masz, zapij.
Jakoś udało mi się wypalić tego papierosa, chociaż łatwo nie było. Róża za to swojego spaliła z przyjemnością. Kręciło mi się w głowie.
- Co ty tak w ciuchach siedzisz? Chciałeś się przecież opalać – przypomniała mi. – No nie wstydź się – dodała widząc, że trochę się krępuję zdjąć ubranie.
Rozebrałem się do majtek i się położyłem. Zamknąłem oczy, ale ona zaczęła mi opowiadać jakąś historię o tym, jak to kiedyś się mocno upiła, i swoim gadaniem nie dała mi zasnąć. Przez tego papierosa czułem się kiepsko – serce mi kołatało, a w ustach ciągle miałem niesmak. Róża wypiła jeszcze trochę wina i położyła się koło mnie.
- Posuń się – pchnęła mnie.
Ile się dało, to się przesunąłem, ale koc był nieduży. Leżeliśmy koło siebie na wznak, stykając się nagimi ramionami. Róża przez chwilę nuciła coś pod nosem, ale niedługo ucichła i chyba usnęła. Na szczęście zaraz zacząłem czuć się lepiej. Zrobiło się nawet całkiem przyjemnie, czułem jak wino we mnie krąży, a słońce rozgrzewało dodatkowo. Chyba na chwilę także przysnąłem, aż poczułem coś na dłoni i się wybudziłem.
Moja ręka leżała wzdłuż ciała, a kuzynka we śnie przysunęła się do mnie jeszcze bliżej i jej pupa przycisnęła mój mały palec. Przez materiał majtek czułem miękkość jej pośladka. Zacząłem o tym myśleć i jakoś nie mogłem się od tej myśli opędzić. Prawie naga dziewczyna tak blisko mnie… Dotykam jej tyłka… Trochę we mnie zabuzowało. Leżałem tak chwilę i samemu przed sobą było mi głupio, że czerpię przyjemność z dotykania do własnej kuzynki. Delikatnie wysunąłem spod niej rękę i obróciłem się w stronę Róży. Uniosłem głowę i zajrzałem jej w stanik. Widząc dziewczęce piersi z tak bliska podnieciłem się jeszcze bardziej. Oparłem się na łokciu i wędrowałem spojrzeniem po całym jej ciele. Była szczupła i blada, skóra wydawała się taka gładka, że aż chciało się dotknąć. Długie nogi, a pomiędzy nimi zarysowana na materiale majteczek kreseczka jej kobiecości. Róża nagle drgnęła, jakby jej się coś przyśniło, chrząknęła i otworzyła oczy. Popatrzyła na mnie trochę zdziwiona, a ja dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że muszę wyglądać strasznie głupio tak się w nią wpatrując z rozdziawioną gębą. Zawstydziłem się, że mnie na tym przyłapała.
- Co jest? – spytała nieco zaspanym głosem. – Co tak patrzysz? Już chcesz wracać, czy co?
- Nie, nie… – wydukałem.
- To dooobrze – ziewnęła, przeciągając się. – Bo mamy jeszcze wino.
Po chwili usiadła, wzięła butelkę i popijając zaczęła znów coś opowiadać. Tym razem o jakiejś imprezie na której była kiedyś ze znajomymi. Ogólnie to temat imprez był jednym z jej ulubionych, najbardziej lubiła opowiadać właśnie o imprezowaniu. Po chwili obróciła się w moją stronę, żeby podać mi wino. Przyjrzała mi się i nagle zamilkła w pół zdania. Bez słowa dała mi butelkę. Napiłem się. Siedzieliśmy tak nic nie mówiąc, przekazując sobie co chwilę wino. Było trochę dziwnie, kiedy Róża się nie odzywała, zwłaszcza, że tak nieoczekiwanie przerwała tą swoją historię. Miałem ochotę jakoś ją zagadać, tylko nie wiedziałem o czym. Tym bardziej, że teraz moje myśli ciągle wędrowały wokół faktu, że moja kuzynka jest prawie naga, i jakoś ciężko było mi się skupić na czymkolwiek innym. W pewnym momencie zauważyłem, że na moich majtkach bardzo wyraźnie widać, jak się podnieciłem. Dotarło do mnie, że ona też musiała to zauważyć. Znów poczułem się strasznie zażenowany. To pewnie dlatego tak nagle zamilkła i dziwnie mi się przyglądała. Przechyliłem mocno butelkę, chcąc wziąć sporego łyka, ale niewiele wina wleciało mi do ust. Butelka była już pusta. Nawet nie zauważyłem, kiedy całą z Różą opróżniliśmy. Trunek był słodki i całkiem smaczny, dobrze wchodził, ale w głowie szumiało mi już porządnie. Pierwszy raz doświadczyłem, jak to jest być pijanym.
- Koniec – powiedziałem, odrzucając butelkę w trawę. Własny głos zabrzmiał dla mnie jakoś obco.
Róża w zamyśleniu pokiwała głową.
- A twoi rodzice nie byli źli, że całą noc wtedy nie wróciłaś? – spytałem po chwili, żeby przerwać milczenie, nawiązując do historii tej imprezy, którą Róża wcześniej opowiadała. To pytanie zadane po takim czasie milczenia musiało jednak zabrzmieć dziwnie.
- Kiedy? – spytała, nie wiedząc o co mi chodzi. – Aaa, wtedy... – przypomniała sobie, o czym wcześniej mówiła. – To nieee – ziewnęła i machnęłą ręką. – Powiedziałam im, że spałam u koleżanki…
- Aha.
- Faaajnie wtedy było… - westchnęła. – Naprawdę to po tamtej imprezie spałam z kolegą z klasy w jednym łóżku, bo było mało miejsc do spania… - zaczęła opowiadać w zamyśleniu. – To była namiętna noc… Byliśmy pijani, zaczęło się od buzi-buzi, a skończyło się na… - przerwała.
Już samo wyobrażanie sobie, co Róża robiła z tym swoim kolegą, strasznie mnie podniecało.
- To ty mówisz, że nigdy się nawet nie całowałeś? – spytała nagle, odwracając się w moją stronę.
- No nie…
- I nie chciałeś nigdy spróbować? Zobaczyć chociaż, jak to jest?
- No chciałbym – szepnąłem, spuszczając głowę.
Róża usiadła przodem do mnie i przyglądała mi się.
- Możesz spróbować ze mną – rzekła również szeptem, trochę jakby niepewnie.
Podniosłem wzrok i przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy. Wcale nie byłem do końca przekonany, czy naprawdę to powiedziała, czy może tylko poniosła mnie moja pijana fantazja. Róża miała zamglone spojrzenie i rumianą twarz. Wino najwyraźniej jej także uderzyło do głowy, bo przecież wypiła więcej niż ja.
- Tak... – zgodziłem się gorliwie.
Mieszkałem z mamą i tatą na wsi, mieliśmy rozległe gospodarstwo. Wziąłem koc i poszedłem polem przed siebie, aż dotarłem do odległej, otoczonej zaroślami polanki, na której lubiłem się opalać. Było to odludne miejsce, nikt tutaj nie chodził i nie przeszkadzał. Do tego od reszty świata odgradzały mnie zarośla. Rozebrałem się, rozłożyłem kocyk i położyłem się w słońcu. Mimo zbyt dużego upału, było całkiem przyjemnie. Cisza i spokój, rozbrzmiewał tylko śpiew ptaków. Zaraz usnąłem. Zbudziłem się chyba po dość długim czasie. Od słońca aż kręciło mi się w głowie. Uznałem, że wujek z ciotką prawdopodobnie już pojechali i mogę spokojnie wrócić do domu. Nie mieli u nas długo siedzieć, tylko wpaść przejazdem, bo jechali do Włoch na romantyczne wakacje we dwójkę i po drodze chcieli zajechać, żeby zostawić u nas swoją córkę Różę, której ponoć bali się zostawiać samej w domu, bo poprzednio jak gdzieś wyjechali, to pod ich nieobecność organizowała huczne imprezy i zrobiła z domu pobojowisko.
Jak wróciłem, to gości już nie było. W ogóle nikogo nie było w domu, nawet rodziców i Róży. Pewnie poszli gdzieś na dwór. I dobrze, bo nie chciało mi się z nikim gadać, czułem się zmęczony tym gorącem i poszedłem wziąć zimny prysznic. Zrobiłem sobie kanapki, bo byłem już głodny, a po posiłku położyłem się i czytałem książkę.
Wieczorem rodzice, którzy chyba czuli się zobowiązani organizować Róży czas, żeby nie czuła się u nas zbyt znudzona, urządzili sobie z nią wspólną grę w karty. Słyszałem ich ze swojego pokoju. Niedługo mama zawołała i mnie, bym do nich dołączył. Niezbyt miałem ochotę, no ale co zrobić. W końcu i tak musiałem zobaczyć się ze swoją kuzynką, której nie widziałem już od kilku lat. Udałem się do dużego pokoju, gdzie wszyscy siedzieli.
- Cześć – przywitałem się, trochę speszony.
- Hej – powitała mnie Róża.
Kiedyś Róża przyjeżdżała do nas co roku na wakacje. Byliśmy wtedy jeszcze dzieciakami. Pamiętam, że jako rok starsza ode mnie, zawsze się rządziła i to ona decydowała, kiedy i w co się bawimy. Teraz była szesnastoletnią pannicą i czułem się trochę, jakby to była jakaś obca osoba, zupełnie inna niż ta mała, zadziorna dziewczynka, którą pamiętałem. Umalowana i wystrojona wyglądała wręcz na dorosłą już kobietę. Podczas tej gry w karty czułem się skrępowany i tylko czekałem, aż skończymy i pójdę w końcu do siebie. Ojciec już prawie wygrał tysiąca, ale chyba specjalnie się podłożył i przegrał parę gier, żeby to nasz gość został zwycięzcą. W końcu Róża wygrała, choć chyba wcale jej na tym nie zależało. Wyglądała bardziej na znudzoną niż na żądną wygranej. Po rozegraniu tysiąca i zjedzeniu kolacji, rozeszliśmy się wszyscy do siebie.
Przez kilka kolejnych dni czułem się skrępowany we własnym domu. Róża chodziła ciągle nadąsana i niezadowolona, że musi spędzać u nas wakacje, zachowując się trochę tak, jakby obwiniała za to mnie i moich rodziców. Jednakże bez makijażu, jaki miała w dniu, kiedy przyjechała, oraz ubrana w zwykłą, domową sukieneczkę, a nie odstrojona jak wtedy, wyglądała mniej wyniośle. Ale i bez tego była całkiem ładną dziewczyną, brunetką o nieco wulgarnym spojrzeniu, zdradzającym jej pewność siebie. Z czasem okazała się normalną laską, z charakteru całkiem podobną do tej małej Róży, która kiedyś spędzała u nas wakacje. Teraz, tak jak i wtedy, bywała czasem trochę opryskliwa i władcza, ale kiedy już pogodziła się z faktem, że musi spędzić część swoich wakacji na „tym nudnym zadupiu”, jak określała naszą miejscowość, zazwyczaj bywała wesoła i przyjazna.
Jako, że byliśmy skazani na swoją obecność, szybko zakolegowaliśmy się z Różą. Po prostu spędzanie czasu we dwójkę było mniej nudne, niż samemu. Pewnego dnia, zanim jeszcze przyzwyczailiśmy się do siebie i przebywanie z kuzynką wciąż budziło u mnie skrępowanie, weszła bez pukania do mojego pokoju, co zresztą było typowe dla jej bezpośredniego charakteru. Rodzice pracowali wtedy na gospodarstwie i byliśmy w domu sami, a Róża najwyraźniej nie miała co robić.
- Cho, zagramy w karty – zarządziła znudzonym głosem.
Usiadła na łóżku i bez czekania na mają zgodę, zaczęła tasować talię. Graliśmy dość długo, rozmawiając trochę. Od wtedy wspólne gry, a potem też spacery, rozmowy i oglądanie razem telewizji, stały się naszym częstym sposobem zabijania czasu.
Pewnego poranka zbudziła mnie rozmowa mamy i Róży. Siedziały w kuchni i rozprawiały o czymś, nie dając mi już zasnąć. Było jeszcze wcześnie, a poprzedniego wieczora do późna czytałem książkę, więc czułem się niewyspany. Wstałem i poszedłem na śniadanie. Postanowiłem potem udać się na swoją polankę i tam w spokoju sobie jeszcze pospać. Mama podała mi śniadanie i niedługo wyszła z domu, żeby pomóc ojcu przy pracy. Zostałem przy stole z Różą, która zagadywała mnie i opowiadała o swoim życiu w mieście. Gadatliwa była z niej dziewczyna, i dobrze, bo ja za to byłem z natury małomówny.
- Echh, nudy tu u was, jak cholera – westchnęła, kiedy skończyłem już śniadanie i wstałem od stołu. – Nie macie tu na wiosce jakiejś dyskoteki, czy coś? – spytała.
- Nie wiem, ja nie chodzę…
- A, zresztą... Ciotka i tak by mnie pewnie puścić nie chciała – stwierdziła i gdy zobaczyła, że szykuję się do wyjścia z domu, spytała: - Gdzie idziesz?
- Poopalać się.
- Poopalać się… - powtórzyła. – Dobry pomysł. To czekaj, idę z tobą – oznajmiła. – A gdzie?
- Yyy… Na taką polankę, ale to dosyć daleko – spróbowałem ją zniechęcić, bo wolałem iść sam.
- To dobrze, przejdziemy się. I tak nie ma co robić – zdecydowała ku mojemu niezadowoleniu.
Na parapecie leżała otwarta paczka papierosów, chyba ojciec zapomniał zabrać z domu. Róża jak gdyby nigdy nic wyjęła z niej dwie fajki i poszła na chwilę do swojego pokoju. Wyszedłem przed dom i czekałem na nią. Niedługo była gotowa. Ruszyliśmy w drogę polem.
Na miejscu rozłożyłem koc i usiadłem. Pomyślałem sobie, że za bardzo się nie poopalam, bo trochę głupio mi było rozbierać się przy Róży do samych gaci. Ona nie miała z tym problemu – od razu ściągnęła przez głowę swoją zwiewną sukienkę, położyła ją na trawie i została w samej bieliźnie.
- Ale tu fajnie – powiedziała rozmarzonym głosem, siadając koło mnie i wystawiając twarz do słońca.
- Ja tu przychodzę prawie codziennie, jak jest ładna pogoda.
Zdjęła buty i wyjęła ze swojej torebki butelkę wina. To było wino z naszej piwnicy. Ojciec pędził dużo wina, żeby owoce z naszego sadu się nie marnowały, więc w piwnicy mieliśmy wiele takich butelek i najwyraźniej Róża zwyczajnie sobie jedną podprowadziła. Odkręciła ją i napiła się z gwinta.
- Masz – powiedziała i podała mi butelkę.
- Nie, no co ty – przestraszyłem się.
Jeszcze nigdy nie piłem alkoholu i sama myśl, że mógłbym to zrobić, napełniła mnie jakimś dziwnym lękiem. Przecież miałem dopiero piętnaście lat. Róża pociągnęła kolejny łyk i znowu mi podała.
- No masz, nie bądź ****.
Wziąłem niepewnie butelkę i pociągnąłem malutkiego łyczka. Chyba wyglądało to, jakbym brzydził się pić po Róży, bo powiedziała:
- No nie brzydź się, napij się porządnie.
- Nie brzydzę… - bąknąłem, biorąc kolejny mały łyk.
- A jak się na przykład całujesz z dziewczyną, to też się tak brzydzisz? – spytała pogardliwie.
- Ja się nigdy nie całowałem…
Speszyłem się i na pokaz wziąłem parę porządnych łyków. Aż mi się zrobiło gorąco w brzuchu.
- Dlaczego? – szczerze się zdziwiła.
- No Boże, nie wiem…
Oddałem Róży butelkę, ta wyjęła podwędzone mojemu ojcu papierosy i jednego z nich podała mi.
- Trzymaj, ten dla ciebie – powiedziała.
- Dzięki, nie chce.
- Czemu?
- Nie chcę, nie palę…
- Nie bój się, twoja mama nie zobaczy – zadrwiła, zapalając papierosa.
- Jejku, nie chcę i już.
- Trzęsidupa – powiedziała z pogardą.
- No dobra – zdecydowałem się jednak zapalić, żeby się ze mnie nie śmiała, bo najwyraźniej nie mogła pojąć, że ktoś może po prostu nie chcieć papierosa.
Przyglądała się, jak palę i kazała mi się mocno zaciągać, co było bardzo nieprzyjemne i powodowało, że się krztusiłem. To był mój pierwszy papieros w życiu.
- Widać, że nigdy nie paliłeś – zaśmiała się i podała mi znowu wino. – Masz, zapij.
Jakoś udało mi się wypalić tego papierosa, chociaż łatwo nie było. Róża za to swojego spaliła z przyjemnością. Kręciło mi się w głowie.
- Co ty tak w ciuchach siedzisz? Chciałeś się przecież opalać – przypomniała mi. – No nie wstydź się – dodała widząc, że trochę się krępuję zdjąć ubranie.
Rozebrałem się do majtek i się położyłem. Zamknąłem oczy, ale ona zaczęła mi opowiadać jakąś historię o tym, jak to kiedyś się mocno upiła, i swoim gadaniem nie dała mi zasnąć. Przez tego papierosa czułem się kiepsko – serce mi kołatało, a w ustach ciągle miałem niesmak. Róża wypiła jeszcze trochę wina i położyła się koło mnie.
- Posuń się – pchnęła mnie.
Ile się dało, to się przesunąłem, ale koc był nieduży. Leżeliśmy koło siebie na wznak, stykając się nagimi ramionami. Róża przez chwilę nuciła coś pod nosem, ale niedługo ucichła i chyba usnęła. Na szczęście zaraz zacząłem czuć się lepiej. Zrobiło się nawet całkiem przyjemnie, czułem jak wino we mnie krąży, a słońce rozgrzewało dodatkowo. Chyba na chwilę także przysnąłem, aż poczułem coś na dłoni i się wybudziłem.
Moja ręka leżała wzdłuż ciała, a kuzynka we śnie przysunęła się do mnie jeszcze bliżej i jej pupa przycisnęła mój mały palec. Przez materiał majtek czułem miękkość jej pośladka. Zacząłem o tym myśleć i jakoś nie mogłem się od tej myśli opędzić. Prawie naga dziewczyna tak blisko mnie… Dotykam jej tyłka… Trochę we mnie zabuzowało. Leżałem tak chwilę i samemu przed sobą było mi głupio, że czerpię przyjemność z dotykania do własnej kuzynki. Delikatnie wysunąłem spod niej rękę i obróciłem się w stronę Róży. Uniosłem głowę i zajrzałem jej w stanik. Widząc dziewczęce piersi z tak bliska podnieciłem się jeszcze bardziej. Oparłem się na łokciu i wędrowałem spojrzeniem po całym jej ciele. Była szczupła i blada, skóra wydawała się taka gładka, że aż chciało się dotknąć. Długie nogi, a pomiędzy nimi zarysowana na materiale majteczek kreseczka jej kobiecości. Róża nagle drgnęła, jakby jej się coś przyśniło, chrząknęła i otworzyła oczy. Popatrzyła na mnie trochę zdziwiona, a ja dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że muszę wyglądać strasznie głupio tak się w nią wpatrując z rozdziawioną gębą. Zawstydziłem się, że mnie na tym przyłapała.
- Co jest? – spytała nieco zaspanym głosem. – Co tak patrzysz? Już chcesz wracać, czy co?
- Nie, nie… – wydukałem.
- To dooobrze – ziewnęła, przeciągając się. – Bo mamy jeszcze wino.
Po chwili usiadła, wzięła butelkę i popijając zaczęła znów coś opowiadać. Tym razem o jakiejś imprezie na której była kiedyś ze znajomymi. Ogólnie to temat imprez był jednym z jej ulubionych, najbardziej lubiła opowiadać właśnie o imprezowaniu. Po chwili obróciła się w moją stronę, żeby podać mi wino. Przyjrzała mi się i nagle zamilkła w pół zdania. Bez słowa dała mi butelkę. Napiłem się. Siedzieliśmy tak nic nie mówiąc, przekazując sobie co chwilę wino. Było trochę dziwnie, kiedy Róża się nie odzywała, zwłaszcza, że tak nieoczekiwanie przerwała tą swoją historię. Miałem ochotę jakoś ją zagadać, tylko nie wiedziałem o czym. Tym bardziej, że teraz moje myśli ciągle wędrowały wokół faktu, że moja kuzynka jest prawie naga, i jakoś ciężko było mi się skupić na czymkolwiek innym. W pewnym momencie zauważyłem, że na moich majtkach bardzo wyraźnie widać, jak się podnieciłem. Dotarło do mnie, że ona też musiała to zauważyć. Znów poczułem się strasznie zażenowany. To pewnie dlatego tak nagle zamilkła i dziwnie mi się przyglądała. Przechyliłem mocno butelkę, chcąc wziąć sporego łyka, ale niewiele wina wleciało mi do ust. Butelka była już pusta. Nawet nie zauważyłem, kiedy całą z Różą opróżniliśmy. Trunek był słodki i całkiem smaczny, dobrze wchodził, ale w głowie szumiało mi już porządnie. Pierwszy raz doświadczyłem, jak to jest być pijanym.
- Koniec – powiedziałem, odrzucając butelkę w trawę. Własny głos zabrzmiał dla mnie jakoś obco.
Róża w zamyśleniu pokiwała głową.
- A twoi rodzice nie byli źli, że całą noc wtedy nie wróciłaś? – spytałem po chwili, żeby przerwać milczenie, nawiązując do historii tej imprezy, którą Róża wcześniej opowiadała. To pytanie zadane po takim czasie milczenia musiało jednak zabrzmieć dziwnie.
- Kiedy? – spytała, nie wiedząc o co mi chodzi. – Aaa, wtedy... – przypomniała sobie, o czym wcześniej mówiła. – To nieee – ziewnęła i machnęłą ręką. – Powiedziałam im, że spałam u koleżanki…
- Aha.
- Faaajnie wtedy było… - westchnęła. – Naprawdę to po tamtej imprezie spałam z kolegą z klasy w jednym łóżku, bo było mało miejsc do spania… - zaczęła opowiadać w zamyśleniu. – To była namiętna noc… Byliśmy pijani, zaczęło się od buzi-buzi, a skończyło się na… - przerwała.
Już samo wyobrażanie sobie, co Róża robiła z tym swoim kolegą, strasznie mnie podniecało.
- To ty mówisz, że nigdy się nawet nie całowałeś? – spytała nagle, odwracając się w moją stronę.
- No nie…
- I nie chciałeś nigdy spróbować? Zobaczyć chociaż, jak to jest?
- No chciałbym – szepnąłem, spuszczając głowę.
Róża usiadła przodem do mnie i przyglądała mi się.
- Możesz spróbować ze mną – rzekła również szeptem, trochę jakby niepewnie.
Podniosłem wzrok i przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy. Wcale nie byłem do końca przekonany, czy naprawdę to powiedziała, czy może tylko poniosła mnie moja pijana fantazja. Róża miała zamglone spojrzenie i rumianą twarz. Wino najwyraźniej jej także uderzyło do głowy, bo przecież wypiła więcej niż ja.
- Tak... – zgodziłem się gorliwie.
Skomentuj