Witajcie. Oto moja dalsza część wypocin. Zapraszam do komentowania
Sekretarka V
- No co za cham ! Świnia jedna ! Bydle jakie no ! Ja mu ****a dam ! Wredna świnia ! – Pomstowała Anna prowadząc jednocześnie samochód. Patrząc na to, iż osiągnęła prędkość prawie stu kilometrów na godzinę, i to na trasie szybkiego ruchu, czyli tak naprawdę jak najbardziej dozwoloną, to jak na nią jej poziom w****ienia był bardzo ale to bardzo wysoki.
Inwektywy owe nie były bynajmniej skierowane w stronę kierowców. Dotyczyły jej męża Pawła. Dla wyjaśnienia. Paweł nie zrobił nic by ten potok przekleństw pod swoim adresem wywołać, a przynajmniej tak sadził. No prawie nic. No normalny człowiek powiedziałby że nic. Ale nie kobieta. I na pewno nie żona. A szczególnie nie jego żona. W jej oczach popełnił najgorsze przestępstwo. Zmieszał ją wręcz z błotem, sponiewierał, przeżuł i wypluł. Jego, jakże okrutna zbrodnia, polegała na wypowiedzeniu w czasie lunchu w kierunku swojej kochanej żony jednego prostego pytania.
- Kochanie ? A może byś się zapisała na aerobik ? – spytał Paweł patrząc na jedzącą Annę i wsadzając jednocześnie samemu frytkę do ust.
Na jego nieszczęście lunch zazwyczaj jadali sami u niego w gabinecie. Na jego szczęście miał dobry refleks. Na początek w jego kierunku poleciał talerz z jakąś dziwnie wyglądająca surówką. Tuż za nim opakowanie jogurtu zawierające chyba wszystkie rodzaje zbóż jakie są na tym świecie. Dopiero potem rozpętało się piekło.
- To ja gruba jestem !? Dupa mi urosła tak !? Już ci się ****a nie podobam !? Co , może jakaś lafirynda wpadła ci w oko !? Wybzykać byś już jakąś chciał!? Ja sobie od ust odejmuję, głodzę się, zasrane sałatki wpieprzam, a Jaśnie Panu się ****a mój tyłek nie podoba tak !? – wydzierała się Anna, nie przestając przy tym rzucać w jego stronę wszystkim co miała pod ręką.
Paweł, lekko ogłupiały, robił uniki niczym zawodowy bokser i dziękował w duchu za to, że sztućce, których akurat używali, były plastikowe. Nie było to może zbyt eleganckie, ale praktyczne, i jak widać bezpieczniejsze. W końcu Annie skończyła się amunicja. Razem z amunicją skończyła się też jej wypowiedź. Wstała naburmuszona, kopnęła ze złością krzesło i wyszła z gabinetu, zostawiając Pawła siedzącego przy stole z dość dziwnym wyrazem twarzy.
- Od grubasów mnie będzie wyzywał, świnia jedna ! Sam jest gruby ! Jakoś go ****a na siłowni dawno nikt nie widział ! Pewnie jakaś dziunia mu w oko wpadła. Ja mu dam dziunie. Bokiem mu ****a ta dziunia wyjdzie. Też sobie znajdę dziunia jakiegoś. Bzyknie mnie i będzie miał w dupie że jestem gruba. Dupek jeden. – Anna nie przestawała przeklinać Pawła, jadąc ciągle w kierunku domu. Jej złość potęgowała nie do końca działająca klimatyzacja w samochodzie. Jak zwykle zapomniała jechać do warsztatu, żeby ją doładować. Ale o to też oczywiście obwiniała Pawła, pomimo tego iż z kluczykami nie rozstawała się prawie nigdy. Nie pomagały prośby i groźby ze strony męża. Skrzeczał tam coś o utracie gwarancji, przeglądach i innych jakiś durnych filtrach, ale mając do wyboru oddanie samochodu do warsztatu albo wyjazd na zakupy, trudno było wymagać od niej, że zrezygnuje z kupna nowej bluzki na rzecz jakiś tam wymian czegoś tam.
Z tego też powodu była wkurzona, spocona i przez to jeszcze bardziej wkurzona. Z mega dużym poziomem irytacji przejechała już połowę drogi do domu, gdy spojrzawszy na pobocze, zobaczyła z daleka jakiegoś człowieka z plecakiem w ręku, machającego zawzięcie na przejeżdżające samochody. Normalnie minęła by go szerokim łukiem, ale najwidoczniej zły humor zablokował jej zdolność trzeźwego myślenia, ponieważ zwolniła i zjechała na pobocze parę metrów za facetem. Bo, że był to facet nie ulegało wątpliwości. Jedynie z daleka wyglądał jakoś dziwnie, ale nie bardzo wiedziała dlaczego. Ten, zobaczywszy zatrzymujący się samochód, ruszył w jej kierunku radosnym kurcgalopkiem. W momencie gdy zbliżył się do auta i zajrzał przez szybę zrozumiała czemu wydał jej się dziwny. Był czarny. Nie mulat, nie ciemny, nawet nie bardzo ciemny. No był czarny jak węgiel. Jedyny kontrast dawały białka jego oczu i wielkie zęby wyszczerzone w radosnym uśmiechu w jej kierunku. Trochę się przestraszyła, ale widząc jego wyraz zadowolenia, a wręcz prawie uwielbienia dla jej osoby, przemogła się ,sięgnęła ręka w kierunku przycisku otwierania drzwi i wcisnęła. Murzyn szarpnąwszy za klamkę otworzył drzwi samochodu.
- Ścierniewice ? Zawlecześ ?- zapytał łamaną polszczyzną
- Skierniewice. Zawlokę ? – odpowiedziała Anna patrząc zdziwionym wzrokiem w kierunku faceta. Dopiero po zadaniu pytania dotarło do niej w jaki sposób ma go zawlec. Nie zdążyła dodać nic więcej
- Diekuje – powiedział wesoło i wpakował się na przednie siedzenie kładąc plecak na kolanach.
- Prosie …e znaczy proszę – odpowiedziała Anna czerwieniąc się przy tym.
„ Jasne. Teraz jeszcze mi brakuje żeby jakiś murzyn czepił się mnie. że się z niego naśmiewam. Po jaka cholerę ja się zatrzymywałam. „ – pomyślała Anna włączając się jednocześnie do ruchu.
- Ci gadziny zciałem – rzucił z nadal roześmianą twarzą w jej kierunku sięgając przy tym do kieszeni swojego plecaka.
„ Cholera. Jakie gadziny ? Z jakim ciałem ? Zamordować mnie ****a chce ? Czego on szuka w tym plecaku ? Zadźga mnie zaraz ! „ – umysł Anny, zapomniawszy o wcześniejszym w****ieniu przeszedł w tryb paniki. Zaczęła omiatać wzrokiem drogę przed sobą oraz lusterka w poszukiwaniu jakiegokolwiek radiowozu. Ponieważ, jak to zazwyczaj bywa, w zasięgu wzroku nie było nic co by chociaż przypominało policjanta, zaczęła brać pod uwagę opcję wyskoczenia z pędzącego samochodu.
- Co ? – zapytała drżącym głosem, obserwując jednocześnie jego plecak i czekając na atak jakimś ostrym narzędziem.
- No ci gadziny ciekałem na auto. Aś się zacima. Na pobociu. Cieś ? – odpowiedział murzyn wyciągając jednocześnie z plecaka czekoladę i kierując w jej stronę.
-Co ? – odpowiedziała ponownie Anna.
-Ty nie polska ? A mozie ty chora ? – zapytał facet patrząc z zainteresowaniem i lekkim współczuciem w stronę Anny.
Dopiero ten wzrok uzmysłowił jej iż coś z nią jest chyba nie tak.
„Pięknie. Jeszcze pomyśli, że z jakąś idiotką jedzie. Człowiek z zagranicy przyjechał, a ja zamiast mu pokazać jakim wspaniałym narodem jesteśmy, robie z niego bandytę a z siebie kretynkę. Po prostu pięknie. No pogratulować. Mistrzostwo konwersacji. Demon dialogów.”
- No cieś ? – zapytał ponownie murzyn podtykając jej czekoladę pod sam nos i przerywając jej tym besztanie siebie samej w myślach. A znając ją to dopiero się rozkręcała.
- Nie. Dziękuję. – odpowiedziała uśmiechając się w jego kierunku.
- Aaa. Pewnie dieta. – powiedział cofając przy tym rękę.
„ Ja ci ****a zaraz dam dietę. Następny mądrala się znalazł. Sam se idź na dietę tłumoku jeden” – pomyślała ze złością Anna kierując morderczy wzrok w jego stronę.
- Roger. – powiedział facet patrząc oczekująco w jej stronę.
- Co ? – zapytała zdziwiona Anna
- No ja Roger a ty ? – zapytał ponownie murzyn
- Aaa. Ja Anna. Znaczy nazywam się Anna. – odpowiedziała, łapiąc wreszcie o co facetowi chodzi.
- Gojąco. Psute auto maś ? – zapytał murzyn zdejmując jednocześnie koszulkę.
- Co ? – zapytała ponownie zdziwiona, patrząc jednocześnie na to co się wyłania spod koszulki. To zdziwienie zaczynało być u niej normą.
-No psute. Gojaco. Chłodzenie nie działa ?
- Taa. Psiute …e znaczy psute. Popsute znaczy no. – odpowiedziała plącząc się Anna, patrząc jednocześnie na wyłaniającą się spod ubrania mocno umięśnioną klatkę piersiową i doskonale wyrzeźbiony brzuch.
„Zaraz. Jakie popsute. Co ja pieprze. Przecież wszystko działa. O co mu chodzi ?”
- Ale co popsute ? – zapytała niepewnie Anna, czując, że robi przy tym z siebie idiotkę.
-No gojąco. To Klima psuta tak ? Ty nie wiesz co to Klima ? – zapytał murzyn patrząc zdziwionym wzrokiem na Annę i pokazując jednocześnie palcem na sterownik od klimatyzacji.
- Wiem co to klima. Ale jak nie działa, jak czuć że chłodzi ? – odpowiedziała lekko się przy tym irytując.
„ No co on idiotkę ze mnie robi czy jak ?”
- No nie chucha znacy psuta. Mówisz ze nie psiuta ?
- Nie psiuta. Cholera nie popsuta tylko nie napełniona i nie do końca działa. – odpowiedziała Anna lekko zirytowanym głosem.
-No czyli jednak psiuta.- odparł murzyn zadowolonym głosem i rozsiadłszy się wygodnie oddał się podziwianiu krajobrazu przesuwającego się za oknem samochodu.
Anna osiągała powoli stan w którym miała ochotę wywalić tego bezczelnego typa z samochodu i to bynajmniej nie zatrzymując się przy tym. Jednocześnie stan ten był neutralizowany przez widok do połowy nagiego, ładnie wyrzeźbionego ciała. Co prawda czarnego ciała. Anny nigdy nie pociągali czarnoskórzy faceci. No ale ten tutaj siedział obok. Zazwyczaj widziała ich na pornosach. Tam sapali, stękali i robili dziwne miny, jakby to ich ktoś posuwał, a nie oni kogoś. Ten tutaj nie robił min. Szczerzył zęby i dziwnie gadał, ale min nie robił. I wyglądał. Anna prowadząc samochód co chwila zerkała w jego stronę. Jej wzrok schodził od góry do dołu. Nie kończył bynajmniej wędrówki na pępku. Zerkała też sporo niżej. Zastanawiała się przy tym czy to prawda. Oczywiście chodziło o legendarną wielkość członka u murzynów. Co chwila to patrzyła na drogę to na faceta. Doszło już do tego iż jej wzrok spoczywał albo na jezdni albo na jego kroczu. Z tej zadumy wyrwał ją jego głos.
- Chceś zobacyć ?- Zapytał wesoło murzyn patrząc na punkt w którym Anna wlepiła swój wzrok.
-Co ? – zapytała, mrugając oczami jak wyrwana z jakiegoś letargu.
- No pytam czy chce zobaczyć ? Patsys cały czaś to pytam- odparł zadowolony pokazując palcem na swój rozporek.
Do Anny dotarło wreszcie o co pyta i poczuła że za chwilę zapadnie się pod ziemię. Przez moment przemknęło jej przez myśl, żeby się zatrzymać gdzieś na poboczu i uciec. W końcu zaczęła coś dukać.
-Co ? Co ? Aaa … nie . To znaczy tak….A nieee ! Ja tylko chciałam … znaczy nie chciałam … tylko myślałam …. Znaczy nie myślałam… .O matko przepraszam bardzo !- wydusiła z siebie Anna i zamilkła spanikowana.
„Matko. Co ja zrobiłam. Co ten facet sobie pomyśli. Co mnie napadło. Co jego napadło. ****a pokazywać mu się zachciało. A kto by chciał oglądać …. Właściwie to ja bym chciała oglądać…. Ale nie musi o tym wiedzieć…. Po jaką cholerę się rozbierał…. Tuman jeden….. Rety musze coś powiedzieć.”
Myśli Anny galopowały jak oszalałe. W końcu jakimś cudem na chwilę ochłonęła.
- Ja bardzo przepraszam. Tak jakoś mi się spojrzało. Pan jest czarny, znaczy murzyn, znaczy czarnoskóry…. eee znaczy przepraszam… znaczy chodziło mi o to, że jako murzyn, znaczy czarnoskóry to ma pan pewnie dużego…. znaczy chodziło mi o to że….. O matko przepraszam pana bardzo !! – prawie płaczliwie krzyknęła Anna zamykając się ponownie.
Zaczynała dopadać ja panika. Gdzieś jakieś resztki zdrowego rozsądku kazały jej się opanować i zamknąć. Ale jednocześnie, jakiś durny diabelski pomiot, który kazał się jej gapić na pół gołego obcego faceta, pałętający się po jej obszarach mózgu, odpowiadających za seks, podsuwał jej przed oczy dość nieprzyzwoite sceny erotyczne. Ten pomiot szczególnie nasilał się w okolicach dni płodnych. Brakowało iskry. Jednego małego impulsu.
- To chceś ? – zapytał ponownie murzyn, wyrywając ją ponownie z letargu i zmuszając do spojrzenia na siebie.
Ciekawskie spojrzenie. Nagie ciało. Dni płodne. Diabelski pomiot. Impuls.
- Chceś. – odpowiedziała łamiącym się tonem Anna.
Nic więcej nie mówiąc zjechała w najbliższy zjazd do lasu, przejechała jeszcze około pięciuset metrów i zatrzymała auto.
Sekretarka V
- No co za cham ! Świnia jedna ! Bydle jakie no ! Ja mu ****a dam ! Wredna świnia ! – Pomstowała Anna prowadząc jednocześnie samochód. Patrząc na to, iż osiągnęła prędkość prawie stu kilometrów na godzinę, i to na trasie szybkiego ruchu, czyli tak naprawdę jak najbardziej dozwoloną, to jak na nią jej poziom w****ienia był bardzo ale to bardzo wysoki.
Inwektywy owe nie były bynajmniej skierowane w stronę kierowców. Dotyczyły jej męża Pawła. Dla wyjaśnienia. Paweł nie zrobił nic by ten potok przekleństw pod swoim adresem wywołać, a przynajmniej tak sadził. No prawie nic. No normalny człowiek powiedziałby że nic. Ale nie kobieta. I na pewno nie żona. A szczególnie nie jego żona. W jej oczach popełnił najgorsze przestępstwo. Zmieszał ją wręcz z błotem, sponiewierał, przeżuł i wypluł. Jego, jakże okrutna zbrodnia, polegała na wypowiedzeniu w czasie lunchu w kierunku swojej kochanej żony jednego prostego pytania.
- Kochanie ? A może byś się zapisała na aerobik ? – spytał Paweł patrząc na jedzącą Annę i wsadzając jednocześnie samemu frytkę do ust.
Na jego nieszczęście lunch zazwyczaj jadali sami u niego w gabinecie. Na jego szczęście miał dobry refleks. Na początek w jego kierunku poleciał talerz z jakąś dziwnie wyglądająca surówką. Tuż za nim opakowanie jogurtu zawierające chyba wszystkie rodzaje zbóż jakie są na tym świecie. Dopiero potem rozpętało się piekło.
- To ja gruba jestem !? Dupa mi urosła tak !? Już ci się ****a nie podobam !? Co , może jakaś lafirynda wpadła ci w oko !? Wybzykać byś już jakąś chciał!? Ja sobie od ust odejmuję, głodzę się, zasrane sałatki wpieprzam, a Jaśnie Panu się ****a mój tyłek nie podoba tak !? – wydzierała się Anna, nie przestając przy tym rzucać w jego stronę wszystkim co miała pod ręką.
Paweł, lekko ogłupiały, robił uniki niczym zawodowy bokser i dziękował w duchu za to, że sztućce, których akurat używali, były plastikowe. Nie było to może zbyt eleganckie, ale praktyczne, i jak widać bezpieczniejsze. W końcu Annie skończyła się amunicja. Razem z amunicją skończyła się też jej wypowiedź. Wstała naburmuszona, kopnęła ze złością krzesło i wyszła z gabinetu, zostawiając Pawła siedzącego przy stole z dość dziwnym wyrazem twarzy.
- Od grubasów mnie będzie wyzywał, świnia jedna ! Sam jest gruby ! Jakoś go ****a na siłowni dawno nikt nie widział ! Pewnie jakaś dziunia mu w oko wpadła. Ja mu dam dziunie. Bokiem mu ****a ta dziunia wyjdzie. Też sobie znajdę dziunia jakiegoś. Bzyknie mnie i będzie miał w dupie że jestem gruba. Dupek jeden. – Anna nie przestawała przeklinać Pawła, jadąc ciągle w kierunku domu. Jej złość potęgowała nie do końca działająca klimatyzacja w samochodzie. Jak zwykle zapomniała jechać do warsztatu, żeby ją doładować. Ale o to też oczywiście obwiniała Pawła, pomimo tego iż z kluczykami nie rozstawała się prawie nigdy. Nie pomagały prośby i groźby ze strony męża. Skrzeczał tam coś o utracie gwarancji, przeglądach i innych jakiś durnych filtrach, ale mając do wyboru oddanie samochodu do warsztatu albo wyjazd na zakupy, trudno było wymagać od niej, że zrezygnuje z kupna nowej bluzki na rzecz jakiś tam wymian czegoś tam.
Z tego też powodu była wkurzona, spocona i przez to jeszcze bardziej wkurzona. Z mega dużym poziomem irytacji przejechała już połowę drogi do domu, gdy spojrzawszy na pobocze, zobaczyła z daleka jakiegoś człowieka z plecakiem w ręku, machającego zawzięcie na przejeżdżające samochody. Normalnie minęła by go szerokim łukiem, ale najwidoczniej zły humor zablokował jej zdolność trzeźwego myślenia, ponieważ zwolniła i zjechała na pobocze parę metrów za facetem. Bo, że był to facet nie ulegało wątpliwości. Jedynie z daleka wyglądał jakoś dziwnie, ale nie bardzo wiedziała dlaczego. Ten, zobaczywszy zatrzymujący się samochód, ruszył w jej kierunku radosnym kurcgalopkiem. W momencie gdy zbliżył się do auta i zajrzał przez szybę zrozumiała czemu wydał jej się dziwny. Był czarny. Nie mulat, nie ciemny, nawet nie bardzo ciemny. No był czarny jak węgiel. Jedyny kontrast dawały białka jego oczu i wielkie zęby wyszczerzone w radosnym uśmiechu w jej kierunku. Trochę się przestraszyła, ale widząc jego wyraz zadowolenia, a wręcz prawie uwielbienia dla jej osoby, przemogła się ,sięgnęła ręka w kierunku przycisku otwierania drzwi i wcisnęła. Murzyn szarpnąwszy za klamkę otworzył drzwi samochodu.
- Ścierniewice ? Zawlecześ ?- zapytał łamaną polszczyzną
- Skierniewice. Zawlokę ? – odpowiedziała Anna patrząc zdziwionym wzrokiem w kierunku faceta. Dopiero po zadaniu pytania dotarło do niej w jaki sposób ma go zawlec. Nie zdążyła dodać nic więcej
- Diekuje – powiedział wesoło i wpakował się na przednie siedzenie kładąc plecak na kolanach.
- Prosie …e znaczy proszę – odpowiedziała Anna czerwieniąc się przy tym.
„ Jasne. Teraz jeszcze mi brakuje żeby jakiś murzyn czepił się mnie. że się z niego naśmiewam. Po jaka cholerę ja się zatrzymywałam. „ – pomyślała Anna włączając się jednocześnie do ruchu.
- Ci gadziny zciałem – rzucił z nadal roześmianą twarzą w jej kierunku sięgając przy tym do kieszeni swojego plecaka.
„ Cholera. Jakie gadziny ? Z jakim ciałem ? Zamordować mnie ****a chce ? Czego on szuka w tym plecaku ? Zadźga mnie zaraz ! „ – umysł Anny, zapomniawszy o wcześniejszym w****ieniu przeszedł w tryb paniki. Zaczęła omiatać wzrokiem drogę przed sobą oraz lusterka w poszukiwaniu jakiegokolwiek radiowozu. Ponieważ, jak to zazwyczaj bywa, w zasięgu wzroku nie było nic co by chociaż przypominało policjanta, zaczęła brać pod uwagę opcję wyskoczenia z pędzącego samochodu.
- Co ? – zapytała drżącym głosem, obserwując jednocześnie jego plecak i czekając na atak jakimś ostrym narzędziem.
- No ci gadziny ciekałem na auto. Aś się zacima. Na pobociu. Cieś ? – odpowiedział murzyn wyciągając jednocześnie z plecaka czekoladę i kierując w jej stronę.
-Co ? – odpowiedziała ponownie Anna.
-Ty nie polska ? A mozie ty chora ? – zapytał facet patrząc z zainteresowaniem i lekkim współczuciem w stronę Anny.
Dopiero ten wzrok uzmysłowił jej iż coś z nią jest chyba nie tak.
„Pięknie. Jeszcze pomyśli, że z jakąś idiotką jedzie. Człowiek z zagranicy przyjechał, a ja zamiast mu pokazać jakim wspaniałym narodem jesteśmy, robie z niego bandytę a z siebie kretynkę. Po prostu pięknie. No pogratulować. Mistrzostwo konwersacji. Demon dialogów.”
- No cieś ? – zapytał ponownie murzyn podtykając jej czekoladę pod sam nos i przerywając jej tym besztanie siebie samej w myślach. A znając ją to dopiero się rozkręcała.
- Nie. Dziękuję. – odpowiedziała uśmiechając się w jego kierunku.
- Aaa. Pewnie dieta. – powiedział cofając przy tym rękę.
„ Ja ci ****a zaraz dam dietę. Następny mądrala się znalazł. Sam se idź na dietę tłumoku jeden” – pomyślała ze złością Anna kierując morderczy wzrok w jego stronę.
- Roger. – powiedział facet patrząc oczekująco w jej stronę.
- Co ? – zapytała zdziwiona Anna
- No ja Roger a ty ? – zapytał ponownie murzyn
- Aaa. Ja Anna. Znaczy nazywam się Anna. – odpowiedziała, łapiąc wreszcie o co facetowi chodzi.
- Gojąco. Psute auto maś ? – zapytał murzyn zdejmując jednocześnie koszulkę.
- Co ? – zapytała ponownie zdziwiona, patrząc jednocześnie na to co się wyłania spod koszulki. To zdziwienie zaczynało być u niej normą.
-No psute. Gojaco. Chłodzenie nie działa ?
- Taa. Psiute …e znaczy psute. Popsute znaczy no. – odpowiedziała plącząc się Anna, patrząc jednocześnie na wyłaniającą się spod ubrania mocno umięśnioną klatkę piersiową i doskonale wyrzeźbiony brzuch.
„Zaraz. Jakie popsute. Co ja pieprze. Przecież wszystko działa. O co mu chodzi ?”
- Ale co popsute ? – zapytała niepewnie Anna, czując, że robi przy tym z siebie idiotkę.
-No gojąco. To Klima psuta tak ? Ty nie wiesz co to Klima ? – zapytał murzyn patrząc zdziwionym wzrokiem na Annę i pokazując jednocześnie palcem na sterownik od klimatyzacji.
- Wiem co to klima. Ale jak nie działa, jak czuć że chłodzi ? – odpowiedziała lekko się przy tym irytując.
„ No co on idiotkę ze mnie robi czy jak ?”
- No nie chucha znacy psuta. Mówisz ze nie psiuta ?
- Nie psiuta. Cholera nie popsuta tylko nie napełniona i nie do końca działa. – odpowiedziała Anna lekko zirytowanym głosem.
-No czyli jednak psiuta.- odparł murzyn zadowolonym głosem i rozsiadłszy się wygodnie oddał się podziwianiu krajobrazu przesuwającego się za oknem samochodu.
Anna osiągała powoli stan w którym miała ochotę wywalić tego bezczelnego typa z samochodu i to bynajmniej nie zatrzymując się przy tym. Jednocześnie stan ten był neutralizowany przez widok do połowy nagiego, ładnie wyrzeźbionego ciała. Co prawda czarnego ciała. Anny nigdy nie pociągali czarnoskórzy faceci. No ale ten tutaj siedział obok. Zazwyczaj widziała ich na pornosach. Tam sapali, stękali i robili dziwne miny, jakby to ich ktoś posuwał, a nie oni kogoś. Ten tutaj nie robił min. Szczerzył zęby i dziwnie gadał, ale min nie robił. I wyglądał. Anna prowadząc samochód co chwila zerkała w jego stronę. Jej wzrok schodził od góry do dołu. Nie kończył bynajmniej wędrówki na pępku. Zerkała też sporo niżej. Zastanawiała się przy tym czy to prawda. Oczywiście chodziło o legendarną wielkość członka u murzynów. Co chwila to patrzyła na drogę to na faceta. Doszło już do tego iż jej wzrok spoczywał albo na jezdni albo na jego kroczu. Z tej zadumy wyrwał ją jego głos.
- Chceś zobacyć ?- Zapytał wesoło murzyn patrząc na punkt w którym Anna wlepiła swój wzrok.
-Co ? – zapytała, mrugając oczami jak wyrwana z jakiegoś letargu.
- No pytam czy chce zobaczyć ? Patsys cały czaś to pytam- odparł zadowolony pokazując palcem na swój rozporek.
Do Anny dotarło wreszcie o co pyta i poczuła że za chwilę zapadnie się pod ziemię. Przez moment przemknęło jej przez myśl, żeby się zatrzymać gdzieś na poboczu i uciec. W końcu zaczęła coś dukać.
-Co ? Co ? Aaa … nie . To znaczy tak….A nieee ! Ja tylko chciałam … znaczy nie chciałam … tylko myślałam …. Znaczy nie myślałam… .O matko przepraszam bardzo !- wydusiła z siebie Anna i zamilkła spanikowana.
„Matko. Co ja zrobiłam. Co ten facet sobie pomyśli. Co mnie napadło. Co jego napadło. ****a pokazywać mu się zachciało. A kto by chciał oglądać …. Właściwie to ja bym chciała oglądać…. Ale nie musi o tym wiedzieć…. Po jaką cholerę się rozbierał…. Tuman jeden….. Rety musze coś powiedzieć.”
Myśli Anny galopowały jak oszalałe. W końcu jakimś cudem na chwilę ochłonęła.
- Ja bardzo przepraszam. Tak jakoś mi się spojrzało. Pan jest czarny, znaczy murzyn, znaczy czarnoskóry…. eee znaczy przepraszam… znaczy chodziło mi o to, że jako murzyn, znaczy czarnoskóry to ma pan pewnie dużego…. znaczy chodziło mi o to że….. O matko przepraszam pana bardzo !! – prawie płaczliwie krzyknęła Anna zamykając się ponownie.
Zaczynała dopadać ja panika. Gdzieś jakieś resztki zdrowego rozsądku kazały jej się opanować i zamknąć. Ale jednocześnie, jakiś durny diabelski pomiot, który kazał się jej gapić na pół gołego obcego faceta, pałętający się po jej obszarach mózgu, odpowiadających za seks, podsuwał jej przed oczy dość nieprzyzwoite sceny erotyczne. Ten pomiot szczególnie nasilał się w okolicach dni płodnych. Brakowało iskry. Jednego małego impulsu.
- To chceś ? – zapytał ponownie murzyn, wyrywając ją ponownie z letargu i zmuszając do spojrzenia na siebie.
Ciekawskie spojrzenie. Nagie ciało. Dni płodne. Diabelski pomiot. Impuls.
- Chceś. – odpowiedziała łamiącym się tonem Anna.
Nic więcej nie mówiąc zjechała w najbliższy zjazd do lasu, przejechała jeszcze około pięciuset metrów i zatrzymała auto.
Skomentuj