W przypadku problemów z logowaniem wyczyść ciasteczka, a jeśli to nie pomoże, to użyj trybu prywatnego przeglądarki (incognito). Problem dotyczy części użytkowników i zniknie za kilka dni.

Studia - pytanie

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • donkrelo
    Ocieracz
    • Apr 2009
    • 175

    Studia - pytanie

    Nie mogę nigdzie w necie znaleźć odpowiedzi, a jest to dla mnie i dla mojej przyszłości ważna kwestia, więc zapytam w ten sposób.
    Studiuje na jednej z polskich Politechnik. Jestem z powodów osobistych bliski podjęcia decyzji o wzięciu urlopu dziekańskiego na rok. No i tutaj jest kwestia, która mnie nurtuje. Czy ewentualnie przyszli pracowadny będą mieli wgląd w przebieg moich studiów? Zdarzają się sytuacje, że gdzieś wymagają np. indeksu? Pytam, bo mam obawy, że mogłoby to być odbierane jako zawalenie roku, a to z kolei rodzi obawy czy nie pogorszy to w jakiś sposób "mojej pozycji na rynku pracy kiedyś", że tak to ujmę.
    Pytam, bo zupełnie nie wiem jak to w praktyce wygląda.
    Będe wdzięczny, jeśli ktoś się orientuje.
    0statnio edytowany przez donkrelo; 02-08-12, 19:40.
  • lance90
    Gwiazdka Porno
    • Sep 2010
    • 1675

    #2
    Indeksu nie będa wymagać bo na większości uczelni indeksów już nie ma
    Główny Znawca Plastiku

    Skomentuj

    • donkrelo
      Ocieracz
      • Apr 2009
      • 175

      #3
      Dzięki, jeszcze ogarniam. Mam nadzieję, że obejdzie się bez tego jednak.

      Skomentuj

      • unter
        Gwiazdka Porno
        • Jul 2009
        • 1884

        #4
        Napisał RedJane
        ... chociaż mało prawdopodobne, że komuś się będzie chciało, bardziej istotna jest ocena, która tam widnieje.

        Jak będziesz miał przyzwoitą średnią ocen z całych studiów (na dyplomie jest średnia, zaokrąglona ale jest), to mało prawdopodobne, że ktoś wpadnie na koncepcję, że uwaliłeś rok.
        Ten ktoś to szef personalny, facet który nie ma nic innego do roboty jak tylko zapewnienie firmie wykwalifikowanych i odpowiedzialnych pracowników. Sposoby pozyskania informacji z grubsza można podzielić na dwie grupy. Pierwsza telefoniczna: rozmowa z sekretariatem uczelni, ubezpieczalnia i wszędzie tam, gdzie od reki można dostać Info. Druga, stosowana w przypadku obejmowania poważniejszych stanowisk, polega na zamówieniu uproszczonego profilu psychologicznego delikwenta. Uproszczonego tz.bazującego na informacjach z portali społecznościowych: fb, nk itd.
        Oczywiście kandydat na stanowisko nigdy się o tym nie dowie.

        Skomentuj

        • donkrelo
          Ocieracz
          • Apr 2009
          • 175

          #5
          Unter, znane mi są praktyki nieco podobne. W sensie szef personalny czy inna osoba odpowiedzialna w firmie za ludzi, dzwoni po prostu do przykładowego dziekana z prośbą o wskazanie osób na które warto zwrócić uwagę.
          Jakich informacji ma prawo sie dogrzebać się taki gość dzwoniąc do sekretariatu?
          A wertowanie portali to w sumie tajemnica poliszynela.
          Chryste, ja zawsze musze mieć pod wiatr

          Swoją drogą - lance, pojęcia nie miałem. Czym są zastępowane tak w ogóle?
          0statnio edytowany przez donkrelo; 06-08-12, 23:59.

          Skomentuj

          • Eris
            Perwers
            • Feb 2009
            • 851

            #6
            Mnie ciekawi inna rzecz - a co jesli kogos (jak mnie) nie ma na zadnym portalu spolecznosciowym? ani na fb ani na nk ani na innych tego typu.

            Jesli juz to mysle o tym, by zarejestrowac sie na takich portalach jak goldenline czy linkedin.

            Czy wtedy ktos bedzie sie czepial? W jaki sposob beda o mnie szukac informacji? Wydzwaniac np. po uczelniach?

            Skomentuj

            • Eris
              Perwers
              • Feb 2009
              • 851

              #7
              Cieszy mnie to, bo nigdy wielka fanka portali spolecznosciowych nie bylam.

              Goldenline jest fajny, bo ludzi z branzy mozna poznac

              Skomentuj

              • e-rotmantic
                Perwers
                • Jun 2005
                • 1556

                #8
                Przecież okres trwania studiów podajesz w CV, o ile nie zamierzasz ściemniać. Zatem, rekruter od razu zauważy, że studiowałeś rok dłużej. Pytanie powinno brzmieć - czy to ma znaczenie? Otóż, niestety, ale tak. Wynika to z tego, że o rok dłuższe studia zostaną zauważone już na etapie selekcji CV. Na tym etapie rekruterzy postępują dość schematycznie, wręcz maszynowo. W sytuacji, gdy rekruter dostaje kilkadziesiąt (czasem kilkaset) zgłoszeń na jedno miejsce, automatycznie lądujesz niżej "w kupce", przez co szanse na rozmowę kwalifikacyjną maleją, a co za tym idzie, wydłuża się czas poszukiwania pracy. Dlatego, według mnie, warto w CV jawnie zaznaczyć ten rok urlopu dziekańskiego. W przeciwnym razie rekruter z automatu zakłada zawalenie roku.
                Ukończenie studiów pomimo dziekanki jest odbierane co najmniej neutralnie, a na ogół daje to mały plus - powrót na studia, a już w szególności na polibudę, po rocznej przerwie to jest niemałe wyzwanie.
                Napisał RedJane
                No ale takie praktyki ze skanowaniem i poszukiwaniem w papierach wszelkich wpadek włącznie z dziadkiem z Wehrmachtu to chyba w jakichś większych i bardziej nawiedzonych korpo. albo na jakieś wyższe niż szeregowe stanowisko.
                Dogłębne skanowanie to faktycznie na poważniejsze stanowiska. Ale obskoczenie FB, NK czy Google to kilka minut roboty i to się robi nawet na stanowisko sprzątaczki.
                Napisał Eris
                Czy wtedy ktos bedzie sie czepial? W jaki sposob beda o mnie szukac informacji? Wydzwaniac np. po uczelniach?
                Czepiać się nikt nie będzie, bo to by była trochę wtopa ze strony pracodawcy. Ja też jestem tylko na Golden Line i nikt nie miał ansów. Standardowo wydzwania się do poprzednich pracodawców. W wielu korpo jest to oficjalna procedura rekrutacyjna. Telefony na uczelnię to owszem, w sytuacji, kiedy pracodawca współpracuje akurat z daną uczelnią czy wydziałem. W miastach akademickich (Gdańsk, Warszawa, Kraków, Toruń) to dosyć częsta praktyka. W miastach o mniejszej renomie akademickiej to już się nie zdarza.
                Napisał RedJane
                W moim miejscu pracy (jeden z większych portali) połowa chłopaków co mają w nazwie stanowiska webmaster/webdesigner/art director itd w ogóle nie ma magistra
                Nic dziwnego. Robienie studiów z tych dziedzin to trochę jak studia z kosmetologii.

                Skomentuj

                • Eris
                  Perwers
                  • Feb 2009
                  • 851

                  #9
                  Mnie w googlach bardzo latwo jest znalezc, gdyz posiadam unikatowe nazwisko. Niestety.

                  Napisał e-rotmantic
                  Nic dziwnego. Robienie studiów z tych dziedzin to trochę jak studia z kosmetologii.
                  Dla pracodawcy studia maja coraz mniejsze znaczenie. Bardziej liczy sie to, co robisz oprocz studiow + kogo znasz z branzy i gdzie bywasz.

                  Jesli studia maja znaczenie to raczej w przypadku konkretnych, waskich dziedzin i konkretnych uczelni niz ogolu.

                  Nie jest to wina studiow jako idei tylko kiepskiej edukacji w Polsce. Po prostu wiedza wyniesiona z uczelni jest tak mala i bezuzyteczna, ze czlowiek nauczy sie wiecej robiac sam.

                  A i w Polsce nie ma popytu na ludzi wyksztalconych ergo wiekszosc absolwentow i tak bedzie wykonywala prace do ktorej wystarczy szkola srednia.

                  Czyli drogi autorze watku - to czy beda sie czepiac zalezy tylko i wylacznie od tego, co bedziesz soba reprezentowal i w jakiej branzy chcesz dzialac.

                  Skomentuj

                  • donkrelo
                    Ocieracz
                    • Apr 2009
                    • 175

                    #10
                    Napisał e-rotmantic
                    Przecież okres trwania studiów podajesz w CV, o ile nie zamierzasz ściemniać. Zatem, rekruter od razu zauważy, że studiowałeś rok dłużej. Pytanie powinno brzmieć - czy to ma znaczenie? Otóż, niestety, ale tak. Wynika to z tego, że o rok dłuższe studia zostaną zauważone już na etapie selekcji CV. Na tym etapie rekruterzy postępują dość schematycznie, wręcz maszynowo. W sytuacji, gdy rekruter dostaje kilkadziesiąt (czasem kilkaset) zgłoszeń na jedno miejsce, automatycznie lądujesz niżej "w kupce", przez co szanse na rozmowę kwalifikacyjną maleją, a co za tym idzie, wydłuża się czas poszukiwania pracy. Dlatego, według mnie, warto w CV jawnie zaznaczyć ten rok urlopu dziekańskiego. W przeciwnym razie rekruter z automatu zakłada zawalenie roku.
                    Dokładnie takie obawy miałem zakładając ten wątek.
                    Pytanie tylko, czy w razie czego w tej całej masie zgłoszeń rekruterowi będzie się chciąło doczytać jaki jest powód owej obsuwy, czy z miejsca przerzuci niżej.

                    Zdaje sobie sprawe, że może podchodze do tego mocno paranoicznie i delikatnie, ale nie chciałbym zrobić jakiejkolwiek krzywdy swojej przyszłości jedną decyzją


                    Napisał RedJane
                    A pytanie jest przede wszystkim, czy Donkrelo studiuje taki kierunek, po którym mu grozi praca w korpo która mu nawet pradziadków prześwietli i czy jest to kierunek, po ukończeniu którego pracodawca będzie kontemplował dyplom, czy raczej doświadczenie i portfolio.
                    Patrząc na absolwentów tego kierunku i kierunków podobnych, wychodzi to za****ście różnie

                    Napisał Eris
                    Czyli drogi autorze watku - to czy beda sie czepiac zalezy tylko i wylacznie od tego, co bedziesz soba reprezentowal i w jakiej branzy chcesz dzialac.
                    Wiesz, jeszcze nie podjąłem ostatecznej decyzji, bo mam troszke czasu, ale tak jak napisałem wyżej - będe chciał tego "dziekana" mimo wszystko uniknąć jeśli tylko się da oczywiście.

                    Skomentuj

                    • e-rotmantic
                      Perwers
                      • Jun 2005
                      • 1556

                      #11
                      Napisał RedJane
                      Zbędnej roboty, bo ileż też jest osób, o których google mówi coś konkretnego? Mówi, jeśli osoba specjalnie się postara, żeby mówiło. Sprzątaczka się raczej nie stara :]
                      Doszło już do tego, że nie trzeba się jakoś mocno starać, żeby być w Google'ach. Wyskakują linki do FB, YT, GL, Twittera itp.
                      Napisał Eris
                      Dla pracodawcy studia maja coraz mniejsze znaczenie. Bardziej liczy sie to, co robisz oprocz studiow
                      Dobrze napisałaś. Oprócz studiów, bo studia to dziś jak angielski. W językach obcych też się liczy, jaki język się zna oprócz angielskiego.
                      Napisał Eris
                      kogo znasz z branzy i gdzie bywasz.
                      To, że w Twojej branży tak jest, to nie znaczy, że we wszystkich. Tylko w specyficznych zawodach ma to znaczenie, na przykład w reklamie.
                      Napisał Eris
                      A i w Polsce nie ma popytu na ludzi wyksztalconych ergo wiekszosc absolwentow i tak bedzie wykonywala prace do ktorej wystarczy szkola srednia.
                      Nie do końca tak jest. Popyt na ludzi z wyższym jest. Sęk w tym, że osób z wyższym wykształceniem jest dużo za dużo, a kopać rowów nie ma komu. I pal licho z poziomem kształcenia w Polsce. W prawdzie dupy nie urywa, ale czegoś jednak uczy i jakoś tam do zawodu przygotowuje. Problem jest w tym, że nikt nie kontroluje proporcji między zasobem ludzi z wyższym wykształceniem, technicznym i zawodowym. A to się bierze stąd, że państwowe uczelnie dostają kasę "od łebka", co z kolei implikuje, że byle dekiel może mieć licencjat. To się bierze też stąd, że istnieją uczelnie prywatne, które też zarabiają "od łebka", a więc w większości takich przybydków dostaje się dyplom niczym paragon w Mc'Donaldzie.
                      0statnio edytowany przez e-rotmantic; 16-09-12, 13:26.

                      Skomentuj

                      • Eris
                        Perwers
                        • Feb 2009
                        • 851

                        #12
                        Napisał donkrelo
                        ą Patrząc na absolwentów tego kierunku i kierunków podobnych, wychodzi to za****ście różnie
                        Pochwal sie co studiujesz albo ew. zapodaj kierunek pokrewny (jak chcesz pozostac anonimowy) i planowana droge rozwoju, bo tak to mozna gdybac.


                        Napisał e-rotmantic
                        To, że w Twojej branży tak jest, to nie znaczy, że we wszystkich. Tylko w specyficznych zawodach ma to znaczenie, na przykład w reklamie.
                        Byc moze jest to specyfika wszystkich branz kreatywnych, bo taka mialam na mysli. By robic cos sensownego trzeba sie wybic. A na wybicie sklada sie skill + marka wlasna (bez znaczenia czy jako pracownika czy jako firmy). A te wyrabia sie poprzez aktywnosc w srodowisku czyt. musisz bywac na roznych imprezach branzowych, udzielac sie w internetowej spolecznosci etc. Sam skill szlifuje sie rowniez poprzez kontakty z innymi. Mniejsza o kumoterstwo, bo to zupelnie nie o to chodzi. Jak jestes z ulicy nikt cie nie dopusci do czegos sensownego, bo to za duze ryzyko. Ale jak jestes swoj czyt. znaja cie, wiedza na co cie stac - to zupelnie inna rozmowa.

                        Napisał e-rotmantic
                        Nie do końca tak jest. Popyt na ludzi z wyższym jest. Sęk w tym, że osób z wyższym wykształceniem jest dużo za dużo, a kopać rowów nie ma komu. I pal licho z poziomem kształcenia w Polsce. W prawdzie dupy nie urywa, ale czegoś jednak uczy i jakoś tam do zawodu przygotowuje. Problem jest w tym, że nikt nie kontroluje proporcji między zasobem ludzi z wyższym wykształceniem, technicznym i zawodowym. A to się bierze stąd, że państwowe uczelnie dostają kasę "od łebka", co z kolei implikuje, że byle dekiel może mieć licencjat. To się bierze też stąd, że istnieją uczelnie prywatne, które też zarabiają "od łebka", a więc w większości takich przybydków dostaje się dyplom niczym paragon w Mc'Donaldzie.
                        Wiem ale najwyrazniej wladzy (i to nie tylko w Polsce, bo w USA jest podobnie) inflacja wyzszego wyksztalcenia jest na reke.

                        Inna sprawa, ze (ale tu moge sie mylic) mamy nadpodaz pracownikow w stosunku do popytu. Nawet jesli odeslemy ludzi wedle predyspozycji do kopania rowow i prac technicznych to i tak zostaje masa inteligentnych i zdolnych osob, ktorych nie ma jak wykorzystac.

                        Przeciez ci wszyscy dobrze wyksztalceni ludzie z USA czy Hiszpanii nie emigruja do Chin czy Brazylii dla pieknych okolicznosci przyrody

                        Skomentuj

                        • e-rotmantic
                          Perwers
                          • Jun 2005
                          • 1556

                          #13
                          Napisał Eris
                          Wiem ale najwyrazniej wladzy (i to nie tylko w Polsce, bo w USA jest podobnie) inflacja wyzszego wyksztalcenia jest na reke.

                          Inna sprawa, ze (ale tu moge sie mylic) mamy nadpodaz pracownikow w stosunku do popytu. Nawet jesli odeslemy ludzi wedle predyspozycji do kopania rowow i prac technicznych to i tak zostaje masa inteligentnych i zdolnych osob, ktorych nie ma jak wykorzystac.

                          Przeciez ci wszyscy dobrze wyksztalceni ludzie z USA czy Hiszpanii nie emigruja do Chin czy Brazylii dla pieknych okolicznosci przyrody
                          A właśnie - w USA nie jest podobnie. Bo jednak USA jakimś cudem jest naukową potęgą. I można zachodzić w głowę, jak to się dzieje, skoro amerykański 17-latek jest kształcony na poziomie szóstej klasy polskiej podstawówki. Jak to się dzieje, że Amerykanie są w czołówce klasyfikacji medalowej na IO chociaż mają miażdżący odsetek spaślaków, żywiących się w Mc'Donaldzie? Bo USA olewa miernoty, które wszędzie stanowią większość społeczeństwa. Nie trwoni środków na tempaków i niedołęgów. W zamian za to inwestuje na maksa w ludzi zdolnych, mających potencjał, którzy po prostu dobrze rokują. A u nas króluje źle pojęty, tzw. "równy dostęp do edukacji", tfu! Tylko, że u nas tę równość rozumie się na zasadzie "Czyś geniusz czy głąb, mgr ci się należy jak psu kość".

                          Skomentuj

                          • Eris
                            Perwers
                            • Feb 2009
                            • 851

                            #14
                            Napisał e-rotmantic
                            A właśnie - w USA nie jest podobnie.
                            W USA podobnie jest o tyle, ze istnieje pierdyliard pseudo-szkol wyzszych i tam tez co drugi ma magistra - to raz.

                            Dwa - masowo produkuja nikomu nie potrzebnych PhDow.

                            Faktycznie - USA jest potega naukowa, bo w przeciwienstwie do nas, maja kilka dobrych osrodkow. Ale poza nimi jest taka sama nedza jak u nas.

                            Owszem - u nas nie inwestuje sie ani w zdolnych Polakow ani jak w USA w zdolnych imigrantow.

                            Inna sprawa jest taka, ze u nas nie wyrownuje sie szans tak jak np. w krajach skandynawskich. Zamiast od poczatku - juz w podstawowce czy przedszkolu to dopiero na studiach, ech

                            Dlatego wlasnie uwazam, ze rzadowi o zadne wyrownywanie szans nie chodzi.

                            Skomentuj

                            • upocone jajka
                              Banned
                              • May 2009
                              • 5151

                              #15
                              Anuszka a co ty mozesz wiedzieć o studiach?


                              to nie temat o zawodówce

                              Skomentuj

                              Working...