PDA

View Full Version : Znieczulica społeczna.


Soundsleep
01-03-12, 23:12
Kobieta zgwałcona w centrum Bytomia, mimo że krzyczała, wołała o pomoc, żaden przechodzień nie pomógł.
Mężczyzna się zataczający niczym pijak w końcu upadł. Przechodnie pomyśleli, że to pijak. Mężczyzna zmarł na atak serca.
Zima. Leżący dziennikarz w śniegu w formie eksperymentu chciał sprawdzić czy ktoś zainteresuje się gościem, w końcu wynik taki, że nikt się nie zainteresował, przez kilka godzin.
Sąsiad katuje dziecko, sąsiedzi wiedzą o tym, że dziecko przechodzi horror w domu, żaden nie raczy zadzwonić na policje, zainterweniować.
Dwoje młodych ludzi skopało staruszka, żaden przechodzień nie raczył zainterweniować.
Leżący staruszek na ławce na przystanku. Przechodnie pomyśleli, że bezdomny, że śpi. Ich myślenie dało skutek taki, że od paru godzin staruszek nie żyje.
Mieszkaniec widzi, że ktoś się włamuje do sklepu, nie myśli o tym by zadzwonić, tylko obserwuje.
Takich sytuacji w życiu słyszałem mnóstwo, i często mnie krew zalewa. Często jest mi wstyd za bycie Polakiem. Jednak wiem, że nie wszyscy Polacy tacy są.
Dlaczego jeżeli wyskakuje sprawa krzyża, to cały Naród wychodzi na ulice i walczy? Dlaczego jeżeli wyskakuje sprawa ACTA to cały naród wyskakuje na ulice i walczy o sprawę? Dlaczego jeżeli matka nie umyślnie spowoduje śmierć dziecka, to z góry osądzają matkę i wysyłają ją do stu diabłów? Dlaczego jeżeli ginie prezydent w katastrofie lotniczej, to cały naród wychodzi na ulice, łączy się w bólu, choć gdy prezydent żył, to też go wysyłali do stu diabłów, a nie potrafią pomóc jednostce, zainteresować jednostką? Przecież jednostka jest bliższa nam, bo taki sam jest jak my - szarak społeczny. Ale czy naprawdę tak jest? Czy w Naszym społeczeństwie rodzi się znieczulica, moim zdaniem choroba tych czasów. Czy dzisiaj liczy się tylko JA? Jak wy uważacie?

Chciałbym byście także napisali, jeżeli mieliście sposobność pomóc jednostce, a nie pomogliście, to dlaczego? Co Was do tego skłoniło? Strach, może się śpieszyliście do domu, a może po prostu mówiliście sobie, następny za moimi plecami pomoże?
Prosiłbym aby użytkownicy nie oskarżali się wzajemnie, jacy oni podli. Rozmowa na ten temat nie ma polegać na oskarżaniu się wzajemnie, a na zrozumienie zjawiska, który mnie niepokoi.

Zapraszam do dyskusji.
Pozdrawiam,
Sound.

MsMisska
01-03-12, 23:40
Niektórym ludziom się wydaje, ze jak ktoś leży na ziemi to myślą, ze pijany i śpi. Często tak się zdarza.

Mieszkam w domu jednorodzinnym i czasami przychodzi do nas taki bezdomny, który pomaga czasami przy drzewie, w ogrodzie. etc. Oczywiście za to dostaje pieniądze, po prostu dorabia sobie. U innych tez sobie dorabia i najbardziej mnie boli fakt ze ludzie traktują go jak kogoś gorszego. Po prostu jak śmiecia. Daja mu jedzenie, które znając życie poszło by dla psa. Jakieś resztki z obiadu. Spleśniały chleb to nawet dla psa by się nie dało a co dopiero dla człowieka. Ale do meritum, ostatnio przyszedł do nas bez powodu, zadzwonił do drzwi , otworzyłam i zapytał czy zrobię mu kawy bo przemokł. Dla mnie to żaden problem wiec mowie, ze tak, nie ma sprawy. Ale tak sobie pomyślałam, ze na pewno jest głodny i zapytałam czy chce coś jeść i on powiedział, ze tak. I ja sobie wtedy pomyślałam, ze jak można odmówić człowiekowi jedzenia? Jak można dać jakieś ochłapy? On wie, ze jak przyjdzie do nas to zawsze dostanie coś do jedzenia czy picia i zawsze dostanie to samo co my jemy a i nie raz dostał od nas ubrania.

Przykre dla mnie jest jedno, ze ludzie uważają go za gorszego. A przecież on tez ma uczucia.

znowuzapilem
02-03-12, 00:31
Niestety ale społeczeństwo w większości to tempa szara masa, czasami sami niewiedzą co robią. Każdy myśli że wie wszystko na każdy temat (narodowa cecha Polaków) a tak naprawde ludzie mają tak zlasowane muzgi przez tvn i tvp że dawają sie robić na 100 różnych sposobów.


Chciałbym byście także napisali, jeżeli mieliście sposobność pomóc jednostce, a nie pomogliście, to dlaczego? Co Was do tego skłoniło? Strach, może się śpieszyliście do domu, a może po prostu mówiliście sobie, następny za moimi plecami pomoże?
.

Kiedyś pobiłem nieznajomego kolesia bo spoliczkował i zwyzywał od najgorszych swoją zapłakaną dziewczyne. Gdy kończyłem go uczyć dobrych manier rzuciła się na mnie ów dziewczyna :D Zwyzywała mnie że bije jej najukochańszego :D Sytuacja jak w komediach klasy B.

Co do mnie to w tych sprawach niestety nie ma we mnie empatii i wspólczucia. Dużo się naoglądałem, dużo złego sam narobiłem także pisząc wiecej jedynie strace w co poniektórych oczach ...

daj_mi
02-03-12, 00:32
Każdy myśli, że trzeba tylko zrobić swoje. Zrobić więcej jest trudno.

Ludzie mi nieraz mówią, że nie mogliby robić tego, co ja. Że nie daliby rady.
A co ja robię? Biorę zwierzaka, leczę go i znajduję dom. Robię zdjęcia, ogłaszam, rozmawiam z chętnymi, spisuję umowę. To nie jest dużo, zawsze mi się wydaje, że mogłabym więcej.

A ludzie - nawet ci wrażliwi, dobrzy, fajni - mówią mi, że by nie mogli. Że to ponad ich siły. Nawet nie wiem, jak pytać, o co konkretnie chodzi, czego nie mogą, na tak odległych planetach żyjemy...

znowuzapilem
02-03-12, 00:50
O Dajka podsuneła mi jeszcze coś o czyn mógłbym napisać. Bardziej potrafie patrzeć na ludzkie cierpienie niż na zwierzęce. Pluszaków czy robaków nigdy nie skrzywdziłem :)

Burbon2009
02-03-12, 01:08
Najbardziej mnie boli fakt nie mogę tego pojąć jak to jest że ludzie którzy mają na prawdę sporo pieniędzy/możliwości nie pomagają innym, nie interesuje ich życie innych.

Robinson
02-03-12, 07:46
No tak... raz sie zdarzylo, ze jadac zobaczylem czlowieka lezacego na trawie i nie zatrzymalem sie.. Wygladal na zula, wiec pierwsza mysl, ze pijany. Ale: zadzwonilem na 112... niestety sie nie dodzwonilem, bo to jest gluchy telefon.

To byla jedyna sytuacja, kiedy przejechalem i nie zatrzymalem sie. Zawsze przynajmniej zadzwonie i... najczesciej okazuje sie ze ktos wczesniej tez juz dzwonil.

Zawsze staram sie pomoc innemu kierowcy w potrzebie, jesli poprosi. Mi tez raczej nigdy nie odmawiano pomocy na trasie. Zawsze sie znalazl ktos kto sie zatrzymal i zaoferowal pomoc.

W innych sytuacjach tez nigdy nie odszedlem. Od 3 lat mam tez nienajgorsza apteczke w aucie, mimo ze nie trzeba miec zadnej. Na razie nie byla przydatna, na szczescie. Ba, nawet troche sie zainteresowalem pierwsza pomoca, zeby miec chociaz mgliste pojecie.

Takze moze nie jest najgorzej. Chociaz w sprawach kryminalnych, gdzie jest mozliwosc, ze zycie pomocnika bedzie zagrozone, i w polskich realiach, faktycznie ludzie wola sie nie wychylac.

I jeszcze jedno: ostatnio mialem szkolenie bhp. Roznilo sie od innych tym, ze babka byla bardzo praktyczna i od razu przeszla do wypadkow i... okazuje sie, ze sam fakt zadzwonienia po sluzby jest juz pomoca. Brak pomocy jest przestepstwem. Ale... jesli juz zaczniemy, dajmy na to, reanimowac i cos sie nie powiedzie... nie wiem, uszkodzimy kregoslup podczas ustalania pozycji bezpiecznej, mamy p-r-z-e-j-e-b-a-n-e. I IMHO bedzie coraz czesciej dochodzilo do znieczulicy wlasnie z tego powodu, ze ludzie beda sie bali, ze jak cos pojdzie nie tak, to tamta druga osoba znajdzie prawnika (czyt. hiena sama nagle sie wyloni z mgly) i obedrze do skarpetek ze wszystkiego.

momencik
02-03-12, 08:26
Takie akcje nie są tylko w Polsce. Tak jest wszędzie. Łatwiej jest przejść obojętnie niż interweniować. Są dwie strony medalu. Pierwsze oczywiście jak najbardziej słuszna - gdy ktoś leży żywy lecz nieprzytomny to masz szanse uratować mu życie natomiast druga z którą miałem styczność - odrazu byłem podejrzanym przez bardzo inteligentnych panów policjantów. Masa nieprzyjemności. Po prostu krew zalewa. Nie nazwałbym tego znieczulicą. Myślę, że większość osób ma to gdzieś bo i mu nie pomógł ktoś nigdy to dlaczego on ma pomagać. I na dodatek mieć problemy. Problemy tego rodzaju oraz tego które wymienił Robinson - jakieś uszkodzenie ciała podczas próby ratowania.

Raine
02-03-12, 09:10
Kiedyś pobiłem nieznajomego kolesia bo spoliczkował i zwyzywał od najgorszych swoją zapłakaną dziewczyne. Gdy kończyłem go uczyć dobrych manier rzuciła się na mnie ów dziewczyna :D Zwyzywała mnie że bije jej najukochańszego :D Sytuacja jak w komediach klasy B.


Jeden z aforyzmów Jana Czarnego jakie pamiętam do dzisiaj, to:

"Nie broń świni przed świnią,
bo obie cię obwinią".
:whistle:

EDIT: Robinson, piszesz o źle udzielonej pierwszej pomocy i konsekwencjach. Przypomniała mi się historia zasłyszana od znajomego, który był w Stanach i opowiadał, że gość zatrzymał się widząc wypadek drogowy. Wyciągnął babkę z płonącego auta, odciągnął jakiś kawałek i zaczął reanimację. Przeżyła. I pozwała go później do sądu, bo chyba jej coś tam uszkodził przy przenoszeniu (kostka, czy coś). Sprawę wygrała, musiał spore odszkodowanie zapłacić, nie wiem co dalej. Ale ja po takiej nauczce prędzej bym taką polał benzyną niż pomógł.
:goth:

Hal
02-03-12, 09:16
Niestety muszę przyznać że życie coraz bardziej uczy mnie znieczulicy. Wiele racji jest w cytacie Raine " Nie broń świni przed świnią,
bo obie cię obwinią".
Niestety ludzie czesto zachowują się jak zwierzęta i to te niższczych gatunków. Obserwacje takich zachowań powodują że zaczyna nam wisieć latać i powiewać to co dzieje sie z kimś innym.
Przykre to lecz niestety prawdziwe.

Robinson
02-03-12, 09:18
R: Zawsze moze sie cos nie powiesc podczas reanimacji... Nawet ratownicy je popelniaja. Poza tym nie kazda reanimacja konczy sie sukcesem, niezaleznie od umiejetnosci ratownika. A z informacji pani szkolacej nasza grupe wynikalo, ze moda wlasnie przywedrowala do nas z USA i hieny ostrza sobie zeby.

I potem sie dziwic, ze ludzie przechodza obojetnie...

Raine
02-03-12, 09:25
Od siebie mogę powiedzieć tak, zareagowałem trzykrotnie - raz w przypadku starszej pani, która była chyba o ciut od zawału (pomógł mi drugi przechodzień, ale reszta faktycznie miała w dupie, że babcia stoi w miejscu i zielenieje - pewnie się jej paliwo skończyło, myśleli :)) - przyjechała karetka, zgarnęli babinę - wracała do domu i mówiła, że ciemno już się jej przed oczami robiło, wiadomo - dodatkowo osteroporoza, gdyby zaliczyła glebę, mogłaby się cała połamać. Jej uśmiech - już z "erki" - pamiętam do dzisiaj :)

Raz zatrzymałem auto na drodze, żeby sprawdzić potrąconego kotka, czy żyje. Żył, ale już dogorywał i nic się nie dało zrobić.

Parę osób jadących z tyłu trąbiło jak wściekłe, to w rewanżu pokazywałem im wulgarny gest, wyuczony w Niemczech :D

Generalnie mam chyba zdecydowanie większą sympatię do osób starszych i zwierząt, bo widząc małolata toczącego pianę, pewnie nawet bym mu krzyża nie pokazał.
:)

Z tego co się orientuję, jest do oporu "firemek", które wyszukują ofiary wypadków i ... pomagają im uzyskać odszkodowania, właśnie od ratowników. Chore i ... jakie amerykańskie, fakt.

PabloXM
02-03-12, 09:57
Znieczulica nie pomaga wcale tworzyć społeczeństwa obywatelskiego, gdyż każdy uważa, że jeśli wokół niego jest tyle osób, to on nie musi się poczuwać się do odpowiedzialności, ale... tak myśli prawie każdy. Ewentualnie chęć pomocy przyćmiewa strach. I potem brak altruistycznie nastawionych osób. To, o czym pisała MsMisska - tutaj polska gościnność przeplata się z polaczkowatością. Z jednej strony dla księdza na kolędzie sprząta się dom na glanc, i gości go obiadem, a z drugiej strony odrzuca kogoś, kto na prawdę potrzebuje pomocy. Dużą rolę gra stereotyp kloszarda jako alkoholika. Ludzi wzruszają chore dzieci, z których robi się palantów, każąc na siłę się śmiać, i machać do kamery, a z drugiej odrzucają ludzi, którzy tak samo potrzebują pomocy. I don't wanna live in this country anymore.

Robinson
02-03-12, 10:17
Pablo: In which country would you like live then? In which one the trees smell the way they in Poland do? The grass is greener everywhere but not at home...

Anuszka
02-03-12, 11:25
Przez połowę życia zbawiałam świat. Systematycznie i codziennie. Potem życie zafundowało mi kilka ciekawych lekcji dzięki którym mój pęd do bycia kolejną Matką Teresą i Joanną Darc w jednym trochę osłabł.

Przykład: Na prośbę pewnego społecznika, wiedziona porywem serca i prośbą koleżanki, postanowiłam zgłosić się do pomocy w projekcie, który miał na celu ochronę zwierząt. Wszystko było pięknie do momentu, w którym postawiłam granicę pt. mogę robić sporo ale święta są czasem, który mam zamiar spędzać z moim własnym małym dzieckiem, które i tak ma mnie jak na lekarstwo. Rzeczony pan poczerwieniał na twarzy, poderwał się z fotela i zaczął wrzeszczeć (dosłownie), że skoro on mógł poświęcić rodzinę i tyrać na trzech etatach żeby ratować psy i koty to co to znaczy, że ja nie mogę?! Wstałam, wyszłam trzaskając drzwiami i tyle mnie widzieli.

Od tamtej pory spoglądam na kwestie pomocowe z większym dystansem i nie daję się wykorzystywać żądnym pomników na fali wrzasków o wielkich ideach.

Ludziom pomagam nadal ale wolę podejście: "Niech nie wie twoja prawica co czyni lewica."

Hal
02-03-12, 12:54
Przypomniała mi się dobroć sąsiadów. Przychodziła do nich po prośbie taka młoda leniwa bida która nigdy pracą się nie splamiła. Zawsze coś dostała a to ciuch a to jedzenie a najczęściej pieniądze. Aż pewnego razu poślizgnęła się na schodach tych dobrych sąsiadów i ... oczywiście oczywiście:lol: sprawa skończyła się w sądzie no bo jakże to tak, żeby schody nieprzygotowane jak bida po prośbie przychodzi szczególnie jeśli wyczuje dostępną i darmową kasę.
Od tego czasu sąsiedzi są nieczuli i brame mają zamkniętą. Niestety samo życie.

Nawiasem mówiąc był to tylko lekki i stosunkowo mało bolesny upadek, co stało by się gdyby np złamała nogę ??? Strach pomysleć.

znowuzapilem
02-03-12, 16:14
Hal, przecież to czyste sku**....two!
W ameryce co Raine napisał to rozumiem, tam każdy każdego sądzi ale w Polsce? Zauważcie ze każda osoba po 50-tce potwierdzi że za czasów PRLu tego nie było. Ludzie byli dla siebie milsi.Wtedy społeczeństwo miało wspólnego wroga (rząd, pzpr, sb itp) i potrafili się jednoczyć. Dziś w czasach kapitalizmu gdy albo kogoś okradasz albo jesteś okradany ludzie się od siebie oddalili.

Ja do wielkich rzeczy chyba jeszcze nie dorosłem ale w codziennym życiu wtedy kiedy moge zawsze staram sie być miły i pomocny. Po cichu licze kiedy moja karma wyjdzie na plus i może jednak nie czekają mnie czeluścia piekieł..

Robinson
02-03-12, 16:21
W PRL-u tego nie bylo, bo tam jednostka byla gnojona i nie miala zadnych praw. Teraz jest teoretycznie dokladnie odwrotnie: masz same prawa i wszystko ci sie nalezy. Inni to kmioty i wara im od ciebie. Niestety...

Falanga JONS
02-03-12, 16:34
Jaka znowu znieczulica? Gdzie? W Polsce? A jak wspaniali dziennikarze gazety zwanej potocznie "GóWnem"drukowali masę zdjęć kibiców oglądających finał ubiegłorocznego Pucharu Polski z prośbą o identyfikację tych osób, to podobno urywały się telefony od zatroskanych obywateli trzeciej eRPe..

znowuzapilem
02-03-12, 16:42
A to już inny temat. Jak coś sie naprawde dzieje to mało kto zadzwoni, ale jak już trzeba kogoś zgnoić albo zakapować to zawsze sie chętny znajdzie..

Burbon2009
02-03-12, 17:06
tak btw nie żyjemy w kapitalizmie tylko w socjalizmie jak już.

lady__in__red
02-03-12, 20:26
Żyjemy w takich czasach a nie innych... No i nic nie poradzimy pomimo szczerych chęci.

Nie pamiętam zbyt wiele sytuacji, kiedy mogłam pomóc( za młoda może jestem :P ) ale w pamięci został mi taki obrazek: godziny szczytu. Wiatr wieje jak szalony, deszcz leje, ogólnie pogoda pod psem. Samochody jadą jak szalone, wjeżdżają w wielkie kałuże chlapiąc przechodniów. Przejście dla pieszych, światła. Przed przejściem stoi kobieta, widać zmęczona życiem, starsza babuleńka. Zmienia się światło na zielone, wszyscy przechodzą, babcia stoi. Światło zmienia się na czerwone, babcia stoi. I tak kolejny raz. Ja- wtedy licealistka- ide powoli zmagając się z ogromną ilością zakupów . Widzę to wszystko z daleka. Staję w końcu obok babeczki i przyglądam się. Wyglądała na smutną i zakłopotaną. Więc pytam, czy mogę jej jakoś pomóc - w ręce trzymała ciężką siatkę. Spojrzała na mnie, chyba niedosłyszała i nie dowidziała, bo tylko poprosiła cichutko, czy mogłabym ją przeprowadzić na drugą stronę, bo sama się boi. Powiedziała, że stoi dobre parenaście minut i bała się przejść. Zrobiło mi się tak przykro, że poprosiłam, by pozwoliła mi ponieść jej zakupy i wzięłam kobietkę pod rękę. Okazało się, że mieszkała kilka metrów dalej, więc zaprowadziłam ją pod mieszkanie. Zapytałam, czy mogę w czymś jeszcze pomóc, a babeczka wyciąga portfel i daje mi pieniądze :,"na loda". Oczywiście nie wzięłam pieniędzy, siatkę z zakupami odebrała jakaś inna kobieta krzycząc na babcię, że gdzie się podziewała tak długo, przecież ona jest głodna .... Szczęka mi opadła. Oczywiście z mieszkania zostałam wyproszona, bo oni pomocy nie potrzebują... Długo myślałam o tej kobiecie...

W zamian za pomoc babci, kiedy miałam wypadek, pomógł mi pewien pan i kilku przechodniów, więc trochę uwierzyłam w ludzi.

Natomiast zdaję sobie sprawę, że świat nie jest kolorowy.

Najbardziej denerwuje mnie poniżanie bezdomnych i starszych ludzi. Krew mnie zalewa jak widzę, jak ludzie się z nimi obchodzą !!

Zupełnie nie wiem jak dotrzec do ludzi, by zrozumieli, że inni słabsi i zwierzęta też czują i należy im sie zrozumienie i pomoc...

Mogłabym o tym pisać godzinami, więc lepiej skończę...

MsMisska
02-03-12, 20:36
O Lady przypomniałaś mi tez inna sytuacje. Szlam kiedyś z przystanku i kobieta okolu 70 lat niosła ledwo co 2 torby z zakupami. Kobieta ma chore nogi bo ja znam, z przystanku do domu ma jakiś kilometr. Wiec wzięłam od niej te torby i zaniosłam do domu. Tylko jedno mnie dziwiło ma 2 wnuków, wnuczkę,córki i syna. Nikt nie wyszedł po nią aby wziąć od niej te zakupy, nikt. A dla mnie te torby były ciężkie a co dopiero dla starszej schorowanej osoby. Podziękowała mi i poszłam. Ciekawi mnie jedno czy ktoś inny by jej pomógł gdyby nie ja.

Kasica
02-03-12, 21:18
Jakiś rok temu miałam taką sytuację ; centrum Łodzi , niezbyt czysty, starszy zarośnięty i zaniedbany ( można śmiało powiedzieć - wyglądał jak menel ) pan przewrócił się , kilka osób stało i przyglądało się , podeszłam , pomogłam wstać . Ledwo powłóczył nogami , posadziłam na kwietniku ...
I nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki podeszły 2 nastolatki , jakaś kobieta ... ktoś zadzwonił po pogotowie
Okazało się , że facet był po wylewie , samotny , bez opieki , próbował dostać się do opieki społecznej ...

wnioski - wyciągnijcie sami ;)

barmetr
02-03-12, 23:16
Spłoszenie sprawcy, zawiadomienie policji, podniesienie człowieka leżącego na mrozie albo podarowanie bezdomnemu na ulicy złotówki to są zazwyczaj reakcje odruchowe, nie należy ich mieszać z pojęciem społeczeństwa obywatelskiego.
Społeczeństwo obywatelskie z założenia ma natomiast pomagać potrzebującym w sposób systematyczny i zorganizowany. Takie społeczeństwo miało być "ojczyzną" dla ludzi Solidarności, jego budowa stała się mitem założycielskim III RP. I tym mitem w zasadzie to społeczeństwo obywtelskie pozostało.
Nawet przekazywanie 1% podatku przez państwo organizacjom obywatelskim niewiele zmieniło. Pomijając instytucje kościelne, nie ma znaczących organizacji, które pomagałyby osobom naprawdę ubogim. Nawet przytułki i sierocińce są prowadzone przez instytucje publiczne.
Przyznam szczerze, że rozumiem brak zaangażowania osób postronnych w charytatywne instytucje obywatelskie. Dzisiejszy świat stwarza olbrzymie możliwości rozrywki, na które pieniądze wydaje się przyjemniej niż na materialną pomoc obcym ludziom.

dzika kotka
07-03-12, 15:30
Kiedys wracalam pociagiem do domu po bardzo powaznym zabiegu dentystycznym.
Studiowalam w innmy miescie, a dentysta przyjmowal w tym, w ktorym chodzilam do szkoly sredniej.
Zab bolal, wiec pojechalam. Konieczna byla natychmiastowa interwencja. Dentysta mial obiekcje, bo powiedzial, ze nie powinnam wracac sama w takim stanie. Ale z powodu egzaminow , a takze kosztow, nie moglam pozwolic sobie na jezdzenie w ta i z powrotem.
Zabieg wykonano. Zle sie czulam, ale do pociagu wsiadlam.
Niestety, puscil jakis szef i nagle poczulam, ze usta wypelniaja mi sie krwia. Wyjelam chusteczki, ale mialam tylko paczke. Szybko zuzylam.
Krwotok nadal trwal.
W przedziale byly ze mna 4 osoby. Trzy z nich siedzialy na przeciwko mnie i wgapialy sie z zainteresowaniem. A ja w poplochu szukalam jakis chusteczek . W buzi mialam jeszcze czesc opatrunku oraz krew , wiec nie moglam mowic. Bylam przerazona iloscia czerwonego plynu, dodatowo odczuwalam straszny bol. Zaczelo mi sie robic slabo.
Ludzie nadal patrzyli.
Krew sciekala mi juz po brodzie, ale nadal nikt nie reagowal.
W koncu zdjelam szalik i szalikiem zaczelam tamowac krew.
Na cale szczescie dojechalam do celu ,a na peronie czekal moj chlopak.
Wykulalam sie jakos z pociagu i praktycznie zemdlalam w jego ramionach. wspolpasazerowie z przedzialu patrzyli jeszcze z oddali z zaciekawieniem.

Komentarz jest zbedny moim zdaniem.

A teraz troszke bardziej humorystycznie:)

Lato, upalny dzien.
Pojechalysmy z Mama na zakupy do centrum miasta.
40 stopni, zaduch straszny.
Nagle widzimy Pania w podeszlym wieku, ktora idzie dosc ( naszym zdaniem) podejrzanym krokiem, i nagle siada na murku, ktory nie byl przeznaczony do siadania.
W kazdym razie nasze natychmiastowe skojarzenie, ze kobieta zaslabla.
Moja mama , urodzona samarytanka, podbiega do kobiety i pyta:
-Prosze Pani, czy Pani sie zle czuje? czy wszystko w porzadlu?
Babinka spojrzala na Mame i odpowiedziala.
-Co ku...., juz sobie usiasc nie mozna?

Betina
07-03-12, 16:51
W dzisiejszych czasach ludzie są w tak wielkim pędzie życia że zatrzymanie się by komuś pomóc po prostu szkoda im czasu. Dodajmy do tego egoizm oraz lenistwo człowieka to jedna grupa działań wpływających na znieczulice.

Druga grupa czynników to strach przed tym, że coś się nam stanie, przed możliwymi złymi następstwami (sprawa w sądzie - Raine to opisywał, czy też np. zeznawanie na policji).

Poza tym młodzież w domu nie jest uczona wrażliwości na cudze nieszczęście - skąd ma więc mieć prawidłowe zachowania?

Ja nie odmawiam pomocy, jeśli tylko widzę kogoś kto jej potrzebuje.

Burbon2009
07-03-12, 17:08
dobra żeby nie było że wszyscy żyją w tym wielkim pędzie nikt nikomu nie pomaga to ostatnio kiedy na parę dni wróciła zima były takie wielkie śnieżyce ( kto często w trasie wie jakie warunki były wtedy na drodze ) w pobliżu miasta gdzie swoją siedzibę ma polo Tir leżał w rowie dupa tylko wystawała na ulicy, z ojcem się zatrzymaliśmy i wyszliśmy sprawdzić czy kierowcy nic nie jest ;p. Następnie gdy wracaliśmy do domu z Katowic jadąc przez jakieś wsie ( okolice Kępna ) bus nie mógł podjechać ( automat + napęd na tył :D ) i tak z 30min męczyliśmy się by ruszył bo taka szklanka była na drodze.

dzika kotka
07-03-12, 19:32
Moim zdaniem znieczulica spoleczna jest naprawde duzym problemem
cywilizacyjnym. Pokolenie wychowane na grach komputerowych i innych gadzetach, wychodzi z zalozenia, ze kazdy ma kilka zyc i wszystkie chwyty dozwolone.
Moja mama uczy w szkole. Czesto do niej wpadalam , gdy jeszcze mieszkalam w Polsce. Naprawde mozna zle sie poczuc po takiej wizycie. Pomijajac fakt, ze bylam najmniej umalowana laska na boisku, ale to juz inny temat.

Ja staram sie pomagac. Przepuszczam staruszki, ustepuje miejsca, podwoze osoby do miasta np. gdy widze, ze ktos stoi na przystanku (pochodze z malej miejscowosci). Zreszta to dla mnie normalne odruchy i mysle, ze dla wiekszosci osob w moim przedziale wiekowym i starszych. Czyli +29. Nie chcialabym rozwodzic sie na temat "kiedys bylo inaczej", ale rzeczywiscie bylo i ja z sentymentem wspominam stare czasy:))))

iceberg
07-03-12, 19:42
Niestety znieczulica jest i chyba nie da się jej wyeliminować. Z jednej strony można powiedzieć, że to wina systemu - wyścig szczurów, każdy jest potencjalnym rywalem itp. ale z drugiej strony - przecież tak wiele zależy od tego co wyniesiemy z domu (i nie mam tu na myśli pysznych ciasteczek mamusi ;) ). Świat może być okrutny i zły ale to jak zostaliśmy wychowani powoduje, że zachowujemy się tak a nie inaczej.
Inną przyczyną jest też pewna "znieczulica" tych którym ta pomoc jest potrzebna - jest odsetek ludzi, którzy są tak roszczeniowi, że to im się wprost należy, że po udzieleniu pomocy mają jeszcze pretensje, że to nie tak, a tamto miało być inaczej. Czasem nawet trudno usłyszeć "dziękuję" a to potrafi skutecznie zniechęcić na przyszłość. Staram się wykazywać empatię i w miarę możliwości pomagać ale miłosierdzie jest strasznie mało rozciągliwe - choćby nie wiem co robić to wszystkim się nie da pomóc...

Burbon2009
07-03-12, 19:46
kotka fajnie że mi przypomniałaś :) mianowicie było to w zeszłe wakacje byłem na obiedzie u babci :) po kilku godzinach zebrałem się i poszedłem na autobus niestety autobus odjechał szybciej a następny w okolicy gdzie mieszka moja babcia jedzie po godzinie.Pomyślałem sobie co tam przecież nie będę czekał tyle czasu poszedłem na przystanek znajdujący się na obwodnicy miasta ruch duży to pewnie ktoś się zatrzyma. Bite 30min stałem i nikt się nawet nie zatrzymał by zapytać gdzie podwieźć.

dzika kotka
07-03-12, 19:52
Burbon, w czasach studenckich duzo podrozowalam stopem. Dzis za zadne skarby bym tego nie zrobila, za duze ryzyko . I niestety, jako kierowca takze zabieram tylko osoby znajome.
Wiesz, jak to w mniejszej miejscowosci, wszyscy sie znaja, jak nie osobiscie to z widzenia. Ale obcego chlopaka nie wzielabym i juz.

Zreszta faceci zawsze mieli gorzej. Powracajac do tych czasow studenckich, wychodzilo sie zawsze w ustalone miejsce, tak , aby stac jeszcze w miescie, ale juz na wylotowce. Faceci dlugo stali. Moj rekord to chyba 3 minuty. Ale ja jak zaloze plaskie buty i czapeczke , to wygladam na 15 lat, wiec po prostu nie mieli obaw.

A Ty zabralbys obcego faceta?

W tym co pisze Iceberg jest duzo prawdy. Roszczeniowosc ludzi przekracza czasami granice mojej wszelkiej wyrozumialosci. Sama musze przyznac, ze kiedys wiecej pomagalam. Zalatwialam prace, pozyczalam pieniadze , godzilam przyjaciol itp. Ale po tym jak kilka razy musialam jeszcze wysluchiwac pretensji, tez jakos zamknelam sie na swiat zewnetrzny i bardziej selektywnie podchodze do takich tematow.
Mysle, ze z czasem bedzie gorzej niestety.
Wydaje mi sie takze, ze tych rzeczy nie wynosi sie juz z domu. Tak jak zreszta szeregu innych rzeczy, ktore kiedys byly w standarcie jesli chodzi o przygotowanie do samodzielnego zycia.

nuova
07-03-12, 20:06
Ludzka znieczulica jest okropna i sięga chyba zenitu. Całkowita obojętność wobec leżącego na chodniku dzieciaka, zakrwawionego, wyjącego psa, zemdlonej babci, szarpanej przez faceta dziewczyny czy bitego przez karków chłopaczka to jest norma. Czasami mam wrażenie, że jakbym zemdlała gdzieś w mieście to prędzej ktoś by mnie przerobił na organy albo zgwałcił niż pomógł.

Sama pomagam ZAWSZE, niezależnie czy ktoś mnie potem opieprzy, zaskarży czy podziękuje na kolanach. Wolę zostać zbluzgana i mieć czyste sumienie, niż do końca życia męczyć się ze świadomością, że ten "pijak" w rowie był zwykłym starszym panem, który dostał zawału.

Skrajnie "śmieszne" jest to, że ja, 160cm w kapeluszu i 50kg żywej wagi, częściej staję w obronie bitych dzieciaków czy bluzganych dziewczyn niż panowie idący obok o znacznie większej masie. Zwykle odważni w internecie, na widok karka piorącego dziewczynę po twarzy pięścią odwracają wzrok i przyspieszają kroku, a ja ze swoją wagą piórkową idę na ratunek :cool:

I szczerze - mam w nosie czy ktoś mnie uzna za Matkę Teresę, peacemakerkę od siedmiu boleści czy kogoś innego. Zbieram dla siebie dobrą energię, mam nadzieję, że kiedyś do mnie wróci ;)

Aha - i tak jak czytałam posta Anuszki to tknęło mnie jedno - taka jesteś twarda, a wystarczył krzyk jakiegoś dziada, żebyś porzuciła swoje "porywy serca"? To musiały być wyjątkowo silne :cool:

Burbon2009
07-03-12, 20:13
Pokolenie wychowane na grach komputerowych i innych gadzetach, wychodzi z zalozenia, ze kazdy ma kilka zyc i wszystkie chwyty dozwolone

Twoje słowa jak i to co nam w mediach wmawiają to jest pójście na łatwiznę łatwiej zwalić winę na "głupie" gry/filmy niż szukać głębiej.Polecam ten cytat

" Jeśli ktoś w życiu zbłądził, to nie z powodu wersów
Tylko przez własną głupotę, która podpowiada sercu
Chcą tłumaczyć morderców, samobójców i gwałty
Zwalić winę na muzykę za to, że świat jest brutalny
Te klauny chcą obwiniać gry, książki i filmy
Podczas kiedy każdy z nich jest sam sobie winny"

Odnośnie twojego pytania faceta pewnie nie ;p

Mind's_elation
08-03-12, 00:03
Parę sytuacji, w których mniej lub bardziej pomogłam:

1. Dziewczyna w sali za czasów licealnych dostała silnego ataku epilepsji. Wychowawca wyszedł po pigułę, zostawiając poszkodowaną z przerażoną koleżanką w klasie same... Dokonałam wszelkich czynności ratowniczych, których byłam w stanie, łącznie z zebraniem wywiadu od koleżanki. Co z tego, gdy w momencie próby przerzucenia w boczną ustaloną wparowała piguła z wychowawcą, bez pytań wyrzuciła mnie z sali, a dziewczynie chorującej na serce, po mocnym ataku, od dobry paru minut nieprzytomnej podniosła nogi do góry :rolleyes:

2. Starszy mężczyzna, prawdopodobnie bezdomny leżał między rurami grzewczymi, przy obwodnicy, daleko od jakichkolwiek budynków mieszkalnych. Też za czasów liceum, łaziłam dla zabawy z przyjaciółką po tych rurach. Przyzna, że długo stałyśmy i zastanawiałyśmy się co zrobić, bałyśmy się, że może być niebezpieczny (w końcu było dość daleko do jakiejkolwiek pomocy w razie napaści). Ostatecznie obserwowałam czy oddycha, był przykryty kocem i odziany w puchową kurtkę (wczesną jesienią), krzyknęłam z góry czy wszystko ok, budząc go. Przytaknął lekko zaskoczony i zaspany, więc zostawiłyśmy go w spokoju.

3. Odprowadziłam prawie niewidomą staruszkę pod klatkę, w ulewę, późnym wieczorem, cofając się dalej, niż miejsce, z którego wychodziłam. Nie poczułam szczególnej dumy, ale nie zawsze trzeba.

4. Regularnie pracuję jako ratownik-wolontariusz na obstawach imprez masowych, od lokalnych po Heinekena, więc zdarzają się naprawdę nieciekawe przypadki, różnie okazywana 'wdzięczność'.

Sytuacje znieczulicy własnej:

1. Rzadko ustępuję miejsca w środkach komunikacji. Zazwyczaj w pobliżu siedzi jakiś rosły mężczyzna, który z racji bycia silniejszym powinien prędzej ustąpić. Nie lubię proszenia się na siłę o miejsce poprzez walenie torbą czy niewybredne teksty. Zazwyczaj sama padam na pyszczek i jadę ponad 40 min., więc egoistycznie siedzę na tyłku.

2. Miałam nieprzyjemną sytuację z małym kociakiem, który przypałętał się za mną na peron i gdy wsiadałam do pociągu wskoczył na schodek. Wciągnęłam go w ostatniej chwili do pociągu. Byłam zdeterminowana pojechać z nim na uczelnię i odwieźć do domku z dużą ilością kotów blisko torów (domyśliłam się, że przyszedł stamtąd), ale przez durne komentarze spotkanego kumpla, o tym jaki ten kot zafajdany i żebym go wysadziła (jak to kot po błocie, był naprawdę młody, mógł mieć na oko parę tygodni) oraz dwóch paniuś wrzeszczących: 'ZABIERZ TEGO KOTA! ON NA MNIE SKOCZY!!' z pełnią agresji w oczach (maleństwo przeszło mi po udzie parę kroków, kiedy szukałam chusty w torebce i patrzyło naprzeciwko) - po wysiadce paniuś położyłam kotka na przeciwległym siedzeniu. Ten po chwili nieporadnie zeskoczył i poszedł wgłąb pociągu do innego wagonu. Nie poszłam za nim. Kumpel dodał: 'A zostaw go'.
Po wysiadce, nie odezwałam się do tego kolegi ani słowem, coraz bardziej na siebie wściekła. Po zajęciach pojechałam do chłopaka i ryczałam mu przez godzinę na ramieniu, że nie daruję sobie i ten kotek na pewno wpadnie pod koła itd...
Na szczęście, jakimś niebywałym cudem, w tym samym pociągu jechała nasza wspólna koleżanka. Kotek do niej zaszedł, wzięła go do weterynarza i zaopiekowała się nim. Mój facet był z jej chłopakiem, gdy zadzwoniła do niego opowiedzieć o znalezisku. Po powrocie do domu, ujrzałam na fejsie zdjęcie kotka (ten sam) w ogłoszeniu o adopcję. Ostatecznie zadzwoniłam roztrzesiona do wybawczyni, wyspowiadałam się, zaoferowałam jakąkolwiek pomoc. Następnego dnia kotek znalazł dom, a mi spadł OLBRZYMI kamień z serca.:)

Dlaczego ludzie nie pomagają:

1. Z doświadczenia, z wypowiedzi początkujących kursantów podczas kursów pierwszej pomocy: strach przed sytuacją, do której nie są przyzwyczajeni, niewiedzą z zakresu udzielania pomocy, przejęciem roli kierownika akcji ratowniczej (bo gapie dookoła, bo trzeba wrzasnąć, aby się odsunęli, kazać komuś zadzwonić pod 999), apele o niewzywanie pogotowia do pijaków, bo 'marnuje się karetkę dla kogoś potrzebującego', brak rzeczywistych kar za nieudzielenie pomocy.

2. Niemedyczna sytuacja mojej przyjaciółki. Jechała konno mocno nawalona ekipa ludzi. Paredziesiąt metrów później przyjaciółka znalazła Iphone'a (rzecz jak wiemy droga dla przeciętnego obywatela). Tego dnia wracała do domu w innym województwie. Następnego dnia zadzwoniła po ludzku pod 'mama', skąd przekierowano ją do właściciela telefonu. Wyjaśniła okoliczności i zaproponowała 'znaleźne'. Facet się ucieszył z odnalezienia i zgodził, wysłała przesyłkę. Zaraz po nadaniu zadzwoniła z informacją o wysłaniu i chciała podać numer konta do znaleźnego. Facet odmówił, obrzucił ją z góry na dół inwektywami, powiedział, że oddał sprawę na policję, a na rzekome znaleźne zgodził się tylko po to, żeby mu na pewno odesłała telefon. Pomimo wyjaśnien, że propozycja znaleźnego była JEDYNIE propozycją z racji wartości rynkowej produktu i trudu związanego z dzwonieniem na koszt własny po 'mamach',staniu na poczcie itp. oraz samą kwestią uczciwości w czasach, gdy co druga osoba wywaliłaby kartę SIM i wzięła sobie tel. na własny użytek albo sprzedała, facet dalej groził sądowymi nieprzyjemnościami i przeklinał.
Uczciwość zakończyła się nerwowym płaczem przyjaciółki (byłam przy rozmowie z inwektywami). Na szczęście zgłoszenie na policję nie zostało dokonane naprawdę, ale po takim szoku, nie dziwię się, że ona zaparła się, że ostatni raz coś komuś oddaje...

Co do dyskusji o odpowiedzialności za nieprawidłowe udzielenie pierwszej pomocy: nie wiem kim z wykształcenia była pani prowadząca zajęcia z BHP, ale z rozmów z różnymi ratownikami, lekarzami i wiedzą własną, za taki czyn odpowiadają TYLKO: zawodowe służby medyczne oraz osoby bez wykształcenia medycznego, ale posiadające specyficzny rodzaj przeszkolenia np. kurs ratownika kwalifikowanego.

znowuzapilem
08-03-12, 13:33
Skrajnie "śmieszne" jest to, że ja, 160cm w kapeluszu i 50kg żywej wagi, częściej staję w obronie bitych dzieciaków czy bluzganych dziewczyn niż panowie idący obok o znacznie większej masie. Zwykle odważni w internecie, na widok karka piorącego dziewczynę po twarzy pięścią odwracają wzrok i przyspieszają kroku, a ja ze swoją wagą piórkową idę na ratunek :cool:


Haczyk jest taki że Tobie w w/w sytuacji groziły by jedynie bluzgi lub liść a facetowi wybite zęby i połamany nos. Różnica spora.
Po za tym często nie chodzi o odwage ale o empatie. Faceci mają ją dużo mniej wiec jeśli facet nie reaguje na jakąś sytuacje to nie musi oznaczać że jest tchórzem, może po prostu mieć wy je ba ne.

4lata temu na pewnym happeningu (dni pewnego miasteczka) skakało po mnie pięciu kolesi. Wokół 2 tysiące ludzi a ja sobie leżałem nieprzytomny i połamany. Dopiero jak sie pozbierałem i w drodze do karetki drugi raz straciłem przytomność to pomogła mi jakaś dziewczyna.
To życie uczy obojętności.

Hal
08-03-12, 13:44
Ponoć wdzięczność ma najkrótszą pamięć.

Pomagam i pracuję także dla innych od pewenego czasu jednak nie robię tego dla innych ale dla siebie i swojego czystego sumienia. Nie oczekuję i nie spodziewam się wdzięczności a wręcz przeciwnie, wielokrotnie doświadczyłem wrogości i złości. Może stąd bierze się mój lekki cynizm i gorycz. Życie nauczyło mnie twardości.

Masz miękką rękę przygotuj twardy tyłek :(

TenderSugar
08-03-12, 14:21
Ja pomagam. Raz tak, raz nie, zależnie od mojego sumienia. Pamiętam jedną sytuację która lekko zmieniła mój sposób myślenia. Wracałem sobie za czasów liceum z winka ze znajomymi jako metalowe, acz dobre dziecię. Schodzę z peronu, było już ciemno, a tam samochód pieprznął rowerzystę. Niewiele myśląc, pobiegłem przez jezdnię by mu pomóc, zajęło mi to dobre 10 sekund. Gość krwawił z głowy i to mocno. Kierowca jedynie interesował się uszkodzeniem swojego auta, gapie...się gapili, a ja gadałem z półprzytomnym facetem, trzymając jego głowę na swoich kolanach, siedząc w błocie, uspokajałem go. Spodnie były po tym do wywalenia, przez krew. Wezwałem pogotowie, na jego życzenie zadzwoniłem do jego żony, potem go okłamałem, zdawkowo odpowiadając, że ma nadzieję, iż nic mu nie jest. A odpowiedziała mi, że ma go w skrócie - w dupie. Poczekałem na pogotowie, które też wezwałem, po jego przyjechaniu prędko pogadałem z ratownikiem i się zmyłem nie mówiąc nic nikomu. Swoje zrobiłem, ale uderzyła mnie obojętność innych ludzi.
Druga sprawa która zapadła mi w pamięć, stanąłem w obronie jakiejś obcej dziewczyny którą szarpał jakiś facet, najwyraźniej jej. Po ostrej wymianie słów z nim, dostałem po gębie, on dostał mocniej, po czym sobie jakby nigdy nic poszli. A mój "kolega" który się temu przyglądał, zapytał, czemu interweniowałem. Powiedziałem, że chociażby honor tego wymaga, on mi na to, a czym w dzisiejszych czasach jest honor, jak nie pustym słowem? I miał rację.
Mimo to staram się pomagać ludziom gdy uznam, że potrzebują pomocy. Może to i głupie albo i naiwne ale będę to robić. Bo chcę.

Burbon2009
08-03-12, 16:34
Tender będziesz miał honor jak dostaniesz następnym razem kose pod żebra :).

Anuszka
08-03-12, 16:48
Korci mnie, żeby dorzucić wątek żebrzących na ulicy. Dajecie?

Hal
08-03-12, 17:31
nie, chyba że muszę - boję się

Mind's_elation
08-03-12, 17:45
Korci mnie, żeby dorzucić wątek żebrzących na ulicy. Dajecie?

Nie wiem czy jest sens rozdrabniania się w tym miejscu. Ktoś napisze o tym, że państwo powinno dawać wędkę, ktoś jak to nie warto, bo żul i tak wyda na wódkę, ktoś ckliwą historię jak kupił komuś kebaba i usłyszał historię życia, kto inny, że mamy za mało noclegowni, a ostatni dorzuci opis na stworzenie sztucznego kikuta z krwią czy o biednych dzieciach kradnących dla rodziców.
Ale dziś jestem chora i wszystko mnie wkurza, więc może i ktoś chce o tym rozmawiać :sick:

Anuszka
08-03-12, 18:24
To całkiem dorodny post jak na osobę, której nie chce się o tym gadać bo nie widzi sensu :D

Zapytałam bo wiele form pomocy jest uważanych za oczywiste a pomagający za bohatera lub co najwyżej za zbyt odważnego. A co kiedy grozi nam posądzenie o naiwność i głupotę?

dzika kotka
08-03-12, 18:55
Co mnie obchodzi co sobie pomysla inni?
Czasami daje pieniadze zebrakom, oczywiscie po wstepnej weryfikacji.
Mam, to sie podziele. Zreszta 1 euro jakos nie uszczupla mojego portfela.

Jesli ktos uzna mnie za naiwna, jego sprawa.
Wierze, ze dobro, ktore czynimy, wroci do nas.

Betina
08-03-12, 19:46
Ja pieniędzy żebrzącym nie daję. Za to proponuję im kupienie czegoś do jedzenia. 3 na 4 przypadki słyszę wtedy bluzgi w swoim kierunku - wtedy nic dalej nie robię tylko odchodzę. W przeciwnym wypadku kupuję jakiś chleb i coś do niego.

dzika kotka
08-03-12, 20:02
Betina, pomysl sobie, ze kazdy kupowlby im jedzenie.
Poza tym glod nie jest jedyna potrzeba.
jesli np. jestes schorowanym rencista, to lekarz, leki, opieka medyczna sa Ci niezbedne. Nie mowiac juz o kosztach zycia itp. Nie mowie, ze wszyscy zebrzacy sa uczciwi, ale jesli juz ktos zebrze w slusznej sprawie, to na pewno w jakis sposob irytuje go, ze kazdy chcialby kupic bulke, ale zlotowki nie da. A bulka czynszu nie zaplacisz.

Betina
08-03-12, 20:05
No ok. Ale jeśli usłyszysz w takim momencie, np " ty ****o od******* się z tą swoją pomocą" to chyba jest coś nie tak, prawda?

Burbon2009
08-03-12, 20:08
Znam osobę która ma swoją fundacje i na pytanie czy daje pieniądze żebrzącym odpowiedziała że nigdy nie dała i nie da wyjątkiem są osoby w podeszłym wieku i ja się z tym zgadzam.Obecnie działa tyle instytucji że ktoś kto na prawdę potrzebuje pomocy czyt bezrobotny/bezdomny może żyć lepiej niż ktoś za 2tyś tylko musi się wysilić i pochodzić gdzie trzeba.

Hal
08-03-12, 20:15
Ci żebrzący to w 99 procentach potrzebują jedynie wysokoprocentowego lekarstwa. To jest ich chlebek powszedni.

dzika kotka
08-03-12, 20:17
Pod wzgledem odpowiedzi masz racje Betina. Od razu widac, ze raczej to ktos nieuczciwy.

Co do biedy, to ja uwazam,ze nie ma takiego zjawiska jak bieda. jest tylko niezaradnosc zyciowa. Moja mama pracuje w szkole i naprawde sa dzieci, ktore nie maja np. ksiazek, zeszytow lub nawet butow na zime. I takim rodzicom naprawde sie pomaga, ale to nic nie daje. Bo oni przyzwyczajaja sie , ze ktos zalatwia za nich , a oni maja spokoj.

Ja zawsze, w czasie wakacji, kupuje jagody od dzieci. Zatrzymuje sie nawet przy drodze i czesto biore wszystko:) Oczywiscie place z gorka:)
Duzo z nich odklada na ksiazki, ktorych nasze panstwo oczywiscie nie zapewnia. A nawet jesli wydadza na przyjemnosci to i tak je podziwiam. Wstac o swicie i nazbierac wiadro jagod. Kto byl, wie, ze nie jest latwo. Wiec kupujcie jagody, wspierajcie mlodych przedsiebiorcow:razz:

Burbon2009
08-03-12, 20:19
zgadzam się chociaż raz się zdziwiłem mianowicie siedziałem w aucie na parkingu mc podszedł facet i pyta czy dam mu 2zł na bułkę (to było dawno kiedy burger był po 2zł ) dałem mu to 2zł i faktycznie poszedł i wyszedł z hamburgerem.

Junona
08-03-12, 22:02
Niektore historie opisane tu przez Was sa naprawde mocne.
Wyjatkowo wzruszyla mnie historia kotka z pociagu (chlipie) i to z jakim happy endem ! , bo mnie , tak jak niektorych tutaj, tez zdecydowanie boli niedola zwierzat i starych ludzi niz pozostalych. Jest roznica pomiedzy istota bezbronna a istota leniwa, ktora jakby spiela poslady to moglaby cos wiecej zrobic ze swoim zyciem niz zebrac na piwo na ulicy. Roztkliwia mnie widok kazdego zwierzaka paletajacego sie po ulicach i chcialabym uratowac je wszystkie. Byl taki okres, ze chodzilam zawsze z paczka kociego zarcia w torbie na wypadek gdybym spotkala kocie w potrzebie. Do jednego chodzilam codziennie wieczorem na dokarmianie przez kilka miesiecy az w koncu wzielam do domu, bo dostalam o******* od mieszkancow bloku, przy ktorym przebywal - grozili mi, ze go zabija, jesli nie przestane ;) Darlam sie wtedy jak opetana, w obronie kota. Gdyby ktos mial waty do mnie, olalabym to, ale kota bronilam co sil w plucach. Juz od dawna zreszta mam kryzys jesli chodzi o wartosc gatunku ludzkiego, przez zbyt duza ilosc doswiadczen takich jak powyzsze.

Jesli chodzi o pomaganie komus kto zaslabl albo ludziom starym czy chorym na ulicy, nie powiedzialabym,zeby byla jakas tragedia. Raczej zawsze ktos sie zainteresuje albo chociaz zadzwoni po pomoc. Nie mialam zbyt wielu okazji wykazac sie w takiej sytuacji, zazwyczaj jak ktos lezy na chodniku to ktos inny juz nad nim sleczy, wiec ide dalej. Ostatnio zauwazylismy babke siedzaca na chodniku - wyszlismy z samochodu - nawalona, wyszla z pobliskiego baru ale wlasciciel juz po nia szedl.

Inna sprawa, jesli widze bydle, ktore jest juz mocno nakrecone i nie bede ryzykowac skierowania przemocy fizycznej na siebie. Wtedy jednak przeciez zawsze mozna zadzwonic na policje i poinformowac, ze tu i tu jest bydle i trzeba je zgarnac. Zupelnej obojetnosci raczej nic nie usprawiedliwia.

Jesli ludzie nie pomagaja w tlumie to dziala mechanizm rozproszenia odpowiedzialnosci - na pewno ktos pomoze, ja nie musze, zrestza nie mam czasu i inne tego typu wymowki co by zredukowac dysonans poznawczy. Wymowki te nie zadzialaja, jesli widzimy, ze jestesmy jedyna osoba, ktora moze pomoc i jesli tego nie zrobimy to sumienie mocno da nam popalic. Jesli oczywiscie to sumienie mamy.

Kolejna kwestia to zebracy i wyludzajacy kase - tych ostatnich nie znosze z calych sil. Kiedys, kiedy jeszcze bylam niewinna jak dziecko takie sytuacje mnie rozstrajaly - pamietam, ze bylam bliska placzu, bo jakas rura, ktorej nie dalam pieniedzy wzbudzila we mnie takie poczucie winy. Jesli nie dam kasy i uslysze bluzgi, to tylko utwierdzam sie w przekonaniu, ze dobrze zrobilam. Ja mam na tyle malo kasy, ze nawet 1 euro robi mi roznice, zwlaszcza, ze jestem o nie proszona 5 razy dziennie, wiec albo musialabym dawac wszystkim albo nikomu, bo niby na jakiej podstawie mam przeprowadzac selekcje? Boli mnie to,ze ludzie nie maja kasy z takich czy innych powodow, bardzo mnie boli, ale to, ze chca jej akurat ode mnie potwornie mnie drazni, bo dla mnie tez zycie to ciagla walka a taryfy ulgowej brak. Ostatnio zostalam zbluzgana w swoje wlasne urodziny po romantycznym wieczorze z polowka w Brukseli - najpierw typ chcial mi wyrwac z reki nugat za ktory zaplacilam majatek i cholera, naprawde nie chcialam sie nim dzielic i z tego powodu mialam wyrzuty - jedzenie powinnam dac, tylko ze to byl nugat, ehh.. Pozniej wkrecil nas w dluzsza gadke i w koncu sklal i przeklal nasza przyszlosc - i w takich moementach znow 1:0 dla zwierzat w starciu w ludzmi. To nowy gatunek zebrania - podchodzi do mnie mlody facet, przedstawia sie jako obcokrajowiec, wkrotce student z zagranicy co nie zna miasta, a ja jako osoba uprzejma chce mu pomoc. Bo dluzszej gadce dochodzimy do sedna - on rowniez chce ode mnie pieniedzy ;) no i wtedy trafia mnie szlag, bo nienawidze jak ktos mysli, ze uda sie mu mnie zmanipulowac. To tyle z ostatnich doswiadczen.

Burbon2009
08-03-12, 22:12
Junona przypomniałaś mi pewną sytuacje odnośnie natarczywości to było w Egipcie na wycieczce jak wiemy ludzie tam są strasznie nachalni kiedy szedłem sobie spokojnie trzymając butelkę wody w ręce podbiegł do mnie dzieciak i próbował wyrwać butelkę. Wiem że u nich woda jest w cenie ale nie dałem mu jej gdyby podszedł normalnie i by zapytał czy dam mu to na pewno by dostał ale nie że coś na siłę.

Junona
08-03-12, 22:24
No to mi facet ostatnio prawie wyrwal banana w tramwaju :D A ja we Francji elegancji mieszkam, nie trzeba az do Egiptu jezdzic po takie doswiadczenia ;)

TenderSugar
09-03-12, 00:12
Burbon2009 - a ja to wiem, napisałem, że kumpel się nie mylił i nawet dostałem kosą w me masywne udo, bliznę mam do dziś ale to zupełnie inne okoliczności były. Ale tutaj mowa była o sytuacji gdzie byłem otoczony przez innych ludzi - śmiem wątpić aby koleś chciał skakać z nożem przy tylu świadkach.

Żebrakom nie daję, bo nie.

paul_78
12-03-12, 16:48
gdy co druga osoba wywaliłaby kartę SIM i wzięła sobie tel. na własny użytek albo sprzedała,

Trzeba uważać, bo jak jest zgłoszony jako skradziony i w bazie jest jego numer IMEI to można się przejechać sprzedając taki telefon ;)

Soundsleep
14-03-12, 22:01
Ja tam w życiu parę razy pomogłem, ale najpierw musiałem na sobie się przejechać, w****ić się na siebie.
Ogólnie, przeważnie traktuje ludzi jako zwierzęta, a zwierzęta jako "istoty ludzkie". Taki już jestem, choć i tego w sobie często nie lubię.
Któregoś tam dnia, wracałem z parku z moim labem, i mijaliśmy staruszka, który dziwnie kroczył chodnikiem. Na początku pomyślałem, że pijany, a że ja ogólnie jestem zrażony do pijaków i osób które przez alkohol tracą tok racjonalnego rozumowania, próbowałem uniknąć i z ignorować ów pana. Coś mnie podkusiło aby spojrzeć za plecy i zobaczyłem, że staruszek leży, a obok niego klęczy pare osób. Głupio mi było potwornie. Ze wstydu nie wróciłem na miejsce zdarzenia. Przez wiele dni czułem się potwornie. Przez wiele dni zastanawiałem się co ja zrobiłem, a jakby umarł i gdybym tylko ja był na miejscu?
Jeżeli chodzi o żebraków. Cóż, nie tak dawno czytałem, że tak naprawdę większość żebraków to oszuści, że kobieta potrafi nafaszerować tabletami dziecko, by było nie świadome etc. na przykład. Jeżeli podejdzie do mnie ćpun czy alkoholik prosząc o drobne, nie daje, odpędzam, albo ignoruje. Sami sobie wybrali swój los, więc niech mają jak chcą. Z bezdomnymi różnie. Przeważnie daję, bo miałem taki przypadek w życiu, że spotkałem raz na dworcu bezdomnego staruszka, brodacza, ubranego w swetry, płaszcze i bóg wie co jeszcze. Trzymał w dłoni Dostojewskiego, po rozmowie rzekłem, że koleś nie jest wcale głupi, że jest profesorem ujawnił, lecz zmarła mu żona, załamał się psychicznie, zaczął pić, stracił wszystko, rodzina się od niego odwróciła plecami, a on sam teraz (dotyczy czasu gdy rozmawiałem z nim wtedy) nie pije, jednak co stracił, zyskać już nie mógł. Od czasu do czasu córka zaprasza go na wigilie. Ta rozmowa uświadomiła mi, że wielu tych bezdomnych to nie tylko alkoholicy, partacze życiowi, ale także mądrzy ludzie, celowałbym że zdarzają się i geniusze, choć się tym nie chwalą, albo inni tego nie mają możliwości odkryć (zresztą był taki film na faktach "Solista" o genialnym bezdomnym wiolonczeliście). Więc jeżeli jest okazja to pomagam. To bułkę dam, to drobne, to czasami papierosa, czasami pogadam.

Zastanawiałem się dlaczego jednym z powodów tutaj wymienionych, że ludzie pomagać jednostkom nie chcą, bo się boją... Nie wiem czy to dlatego, że prawo mamy do dupy, choć podobno do dupy nie jest, ino urzędnicy jacyś tacy chaotyczni. Jednakże, czy nie jest tak, że jeżeli sami moglibyśmy przeżyć takie "przygody" tutaj opisane na miejscu tych cierpiących, też chcielibyśmy by ktokolwiek przyszedł nam na pomoc?
I czy z dekady na dekadę tak naprawdę stajemy się dzikim narodem? Dzikim człowieczeństwem? Wspomnę o dzieciach walczących w Powstaniu Warszawskim, wspomnę ich odwagę nie mniejszą od dorosłych towarzyszy walki. Wspomnę o społeczności (nie wszyscy, bo w Polsce zawsze był antysemityzm) która pomagała w jakikolwiek sposób, mniejszy, większy, ale pomagała. Wspomnę o społeczności w czasie PRLu, gdy sąsiedzi jacyś milsi byli, że ludzie w ogóle jacyś milsi byli, oferowali pomoc etc. Czy pomoc jest wtedy słuszna, gdy wszyscy przeżywamy ciężkie czasy?
I zawsze się zastanawiałem - po cholerę jest ten talerz dodatkowy w Wigilię, jeżeli i tak nie wpuścimy, bo nie ufamy. Bardziej ufamy tradycji? To wtedy wychodziło by na to, że jesteśmy strasznie zakłamanym Narodem.

znowuzapilem
15-03-12, 23:10
Wspomnę o społeczności w czasie PRLu, gdy sąsiedzi jacyś milsi byli, że ludzie w ogóle jacyś milsi byli, oferowali pomoc etc. Czy pomoc jest wtedy słuszna, gdy wszyscy przeżywamy ciężkie czasy?

To raczej zmierzch czasów. Kapitalistyczna machina konsumpcjonizmu robi z ludzi robotów.

e-rotmantic
15-03-12, 23:17
Jako, że zjawisko jest znane od ponad 100 lat, to taka dyskusja musi być jałowa jak moja poranna kupa.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Rozproszenie_odpowiedzialno%C5%9Bci

Soundsleep
15-03-12, 23:24
Jako, że zjawisko jest znane od ponad 100 lat, to taka dyskusja musi być jałowa jak moja poranna kupa.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Rozproszenie_odpowiedzialno%C5%9Bci

Cóż, ale to chyba nie oznacza, że nie można na ten temat porozmawiać?
Myślenie każdego pokolenia jest inne, zachowania również, więc i poglądy również inne.

Przykładowo: problem znęcania się nad zwierzętami zawsze był od zarania dziejów. Tyle, że jak się o tym problemie nie rozmawia, to problem pozostaje, a zmian nie widać. Czy tylko warto gadać o polityce współczesnej, o bezrobociu w Polsce, o poziomie nauczania, a o aborcji? Nie sądzę.
Może temat jałowy Twoim zdaniem, ale moim zdaniem, dotyczy NAS. Więc ciągle aktualny.

Falanga JONS
16-03-12, 00:43
I czy z dekady na dekadę tak naprawdę stajemy się dzikim narodem? Dzikim człowieczeństwem? Wspomnę o dzieciach walczących w Powstaniu Warszawskim, wspomnę ich odwagę nie mniejszą od dorosłych towarzyszy walki. Wspomnę o społeczności (nie wszyscy, bo w Polsce zawsze był antysemityzm) która pomagała w jakikolwiek sposób, mniejszy, większy, ale pomagała. Wspomnę o społeczności w czasie PRLu, gdy sąsiedzi jacyś milsi byli, że ludzie w ogóle jacyś milsi byli, oferowali pomoc etc. Czy pomoc jest wtedy słuszna, gdy wszyscy przeżywamy ciężkie czasy?

A skąd wiesz, że stajemy się "dzikim" a nie, że zawsze takim byliśmy?
Może w PRLu społeczeństwo było sobie bliższe, bo owszem wspólny wróg poniekąd jednoczył, ale przyczyna była bardziej prozaiczna? Może człowiek, który po przyjściu z pracy miał do wyboru - popołudnie z "Trybuną Ludu" w ręku, albo przemowienie towarzysza Józefa, Wiesława, czy Edwarda w TV, wybierał inną formę rozrywki, to jest wyjście do sąsiada jednego, czy drugiego, pograć w karty, wypić wódkę, itp?
A z historii - żołnierze, którzy w Inflantach, pod Białym Kamieniem, mimo przewagi wroga w stosunku 5:1, wynieśli go stamtąd na kopach, chwilę później wobec braku możliwości zapłacenia żołdu, zawiązali konfederację i ruszyli na swoją przecież Litwę, paląc, niszcząc i rabując wszystko co tylko się dało, wzbudzając terror jak ponad 300 lat później Krasnoarmiejcy. To kim byli ci żołnierze, bohaterami, czy bandytami?
Świat nie jest czarno-biały. Nigdy nie byliśmy świętym narodem i nigdy nie byliśmy dzikim.

e-rotmantic
16-03-12, 19:20
Cóż, ale to chyba nie oznacza, że nie można na ten temat porozmawiać?
No można, jałowo, ale można.
Myślenie każdego pokolenia jest inne, zachowania również, więc i poglądy również inne.
Pod tym względem akurat nie. Tak samo jak każde pokolenie uważa to młodsze za bardziej zdemoralizowane, nieczułe, itd.
Przykładowo: problem znęcania się nad zwierzętami zawsze był od zarania dziejów. Tyle, że jak się o tym problemie nie rozmawia, to problem pozostaje, a zmian nie widać.
Jak dla mnie, to problemem jest to, że ludzie robią z tego problem. Wojna chyba jest niezbędna, bo ludziom z nudów się w dupach przewraca. ;)

Burbon2009
16-03-12, 19:40
Odnośnie tego problemu ze zwierzętami to jest tak że dzisiaj ziemia pełna jest ludzi którzy martwią sie o wszystko o zagrożone gatunki, wodę, powietrze, naszą planetę problemem jest to że każdy chce coś ratować. Ratujmy drzewa, ratujmy wieloryby, ratujmy planetę. Najlepsze jest to że nawet sami o siebie nie potrafimy zadbać a chcemy ratować planetę ? what u fucking kidding me ? nie potrafimy zadbać o 2 człowieka a mamy ratować planetę ?. Planeta ma się dobrze to ludzie są po****ni.

lady__in__red
16-03-12, 19:58
Dzisiejsza sytuacja: autobus MZK. Full pełny. Do autobusu próbuje wsiąść dziadek. Spadła mu czapka. Próbuje ją podnieść. Ludzie nie zwracając uwagi na starszego pana, idą w zaparte, tratują go, potrącają. Widzę, że dziadek podnosi czapkę i ze z jego ust cieknie duża ilość śliny. Za sympatycznie to nie wyglądało. Wielu ludzi pogardziło nim, słyszałam nawet opinie, że pijany. A na takowego mógł wyglądać, bo chwiał się lekko. Wchodzi do autobusu. Miejsca nagle zorbilo się od cholery. Dziadek dochodzi zawstydzony do miejsca obok mnie, nawet siedzenie się znalazlo wolne. Ściera ślinę rękawem. Pytam, czy może potrzebuje chusteczkę. Wziął. Potem dowiedizałam się, że jechał do córki, która mu pomaga od kiedy żona mu zmarła. Proteza się zniszczyła, więc i trudniej zapanować nad śliną np. A zataczał się, bo zmęczony i stary..

Ot, jak ludzie potrafią ocenić ludzi ... Oczywiście negatywnie...;/

MsMisska
16-03-12, 20:13
A mnie najbardziej wkurza jak takie małolaty po 15-16 lat naśmiewają się, szydzą ze starszych osób. Mam na myśli ludzi schorowanych, niedołężnych. Juz nie raz się z czymś takim spotkałam i nie raz mnie świerzbi żeby trzasnąć jednego i drugiego żeby przestali tak robić. Ja nie wiem jak można nie szanować starszych osób. Może to przez to, ze dużo czasu spędzałam z taka osobą, chorą, której trzeba było pomagać przy najprostszych czynnościach. Przecież oni tez kiedyś będą starzy, mogą być chorzy i ciekawe co będą czuć gdy jakiś inny małolat będzie się z niego wyśmiewał. Każdego czeka starość, młodość nie trwa wiecznie.

Robinson
16-03-12, 20:48
Podoba mi sie Twoja filozofia... Rzeczywiscie, ludziom mlodym wydaje sie teraz chyba ze swiat nalezy do nich i zapominaja ze za 5..10 lat wszystko sie zmieni...

Jakos szacunek dla starszych zanika.. A kiedys starszy to byl mistrz... nauczyciel...

lady__in__red
16-03-12, 20:53
Mnie też strasznie irytuje poniżanie, niedocenianie starszych.Traktuje się ich jakby byli nieużytecznymi przedmiotami ... ;/ Niestety.

Czasem niektórzy sami sobie wyrabiają opinię wrednych moherów, ale bądź co bądź trochę już przeżyli...

momencik
17-03-12, 19:15
Przepraszam bardzo, w moim mniemaniu na szacunek to trzeba sobie zasłużyć. Nie każdy starszy zasługuje na szacunek.

dzika kotka
17-03-12, 19:30
Mnie też strasznie irytuje poniżanie, niedocenianie starszych.Traktuje się ich jakby byli nieużytecznymi przedmiotami ... Niestety.

Czasem niektórzy sami sobie wyrabiają opinię wrednych moherów, ale bądź co bądź trochę już przeżyli...
_______________

Zgodze sie z Lady. Wiele osob starszych jest spychanych na margines zycia rodzinnego. Dba sie o to by jak najmniej wychodzili, jak najmniej sie przemeczali . A zbyt malo uwagi poswieca sie temu by w ostatnich latach swojego zycia czuli sie potrzebni i kochani.

ja lubie zadzwonic do babci po porade kulinarna, zapytac jak czesto podlewac szczypiorek czy jakas tam inna drobnostka:D
No i naturalnie jak jestem u babci to kilo wiecej w obwodzie:shifty:
Lubie powspominac jakies mile momenty z dziecinstwa, ktorego duza czesc spedzilam wlasnie z Nia. Staram sie , aby wiedziala, ze doceniam to co mi przekazala i czas, ktory mi poswiecila. I po prostu to mowie, chociaz nie lubie wyznan, ale co tam.

Czasami wkurza mnie jej spojrzenie na swiat, marudzenie. Ale zaciskam zeby, albo obracam sprawe w zart. nalezy sie jej szacunek i basta.

e-rotmantic
17-03-12, 23:42
Ja nie wiem jak można nie szanować starszych osób.
Szacunek za metrykę? Na szacunek to trochę za mało. Ale na tolerancję styknie.
Rzeczywiscie, ludziom mlodym wydaje sie teraz chyba ze swiat nalezy do nich i zapominaja ze za 5..10 lat wszystko sie zmieni...
No, bo ludziom młodym 100 lat temu to się inaczej wydawało? Litości. Dosyć tych banałów.
Jakos szacunek dla starszych zanika.. A kiedys starszy to byl mistrz... nauczyciel...
Za dużo książek, a za mało twardego życia.
ale bądź co bądź trochę już przeżyli...
Ale się pytam, co z tego, że przeżyli? Taka natura człowieka - przeżyć.
Lubie powspominac jakies mile momenty z dziecinstwa, ktorego duza czesc spedzilam wlasnie z Nia.
Ci tam wcześniej, co Was cytowałem. Tak właśnie wygląda zasłużenie sobie na szacunek u młodego człowieka. Niestety, nie każdy ma takie szczęście jak dzika kotka. Podejrzewam nawet, że zdecydowana mniejszość, choć tu może akurat jestem spaczony przez swoich dziadków.

Junona
18-03-12, 11:49
No to juz chyba 10ty podtemat poruszany w tym temacie.
Jesli chodzi o samo udzielanie pomocy, ogolnie, tak jak ktos juz wczesniej wspomnial jest to wlasciwie obowiazek narzucony przez prawo. Wlasnie natknelam sie przypadkiem na artykul, wiec wrzucam :
nieudzielenie pomocy art.162 kodeksu karnego § 1. Kto człowiekowi znajdującemu się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu nie udziela pomocy, mogąc jej udzielić bez narażenia siebie lub innej osoby na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu,
podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
Co do osob starszych, jesli ich nie znamy i nie mozemy ocenic czy zasluzyli na szacunek tym jak sie prowadzili czy nie to na wszelki wypadek nalezy ich szanowac, podobnie jak wszystkich innych zreszta. Swiat bedzie odrobine lepszy.
Szacunek za metrykę? Na szacunek to trochę za mało. Ale na tolerancję styknie.
I taki tok myslenia przekazujesz swoim dzieciom? Brawo. To juz wiemy skad sie biora pozniej wyrostki nasmiewajace sie ze starszych i ulomnych w autobusach i na ulicy. Zreszta nie ma watpliwosci, ze jesli obserwujemy takie zachowania to sa one wyniesione z domu. Gowniarzy nabijajacych sie z ulomnosci albo w ogole z innych ludzi wyslalabym do kamieniolomow i zawsze sie zastanawiam, czy nie ma w autbobusie naprawde pol faceta z jajami, ktory moglby zareagowac, zwrocic uwage?

e-rotmantic
18-03-12, 13:28
I taki tok myslenia przekazujesz swoim dzieciom? Brawo. To juz wiemy skad sie biora pozniej wyrostki nasmiewajace sie ze starszych i ulomnych w autobusach i na ulicy.
Przypadkiem trafiłaś na artykuł, którego treści przypadkiem nie rozumiesz. Zwróć uwagę na słówko "bezpośrednim". Toteż nie dziwi mnie, że nie zrozumiałaś mojej wypowiedzi. Nie ogarniasz pojęć szacunek i tolerancja. A ta ostatnia właśnie wyklucza naśmiewanie się z kogoś.

Mind's_elation
18-03-12, 16:12
Szacunek (http://pl.wikipedia.org/wiki/Szacunek) – stosunek do kogoś, nacechowany poważaniem oraz liczeniem się z jego opinią.

A to czasem nie należy się każdemu człowiekowi w ramach poszanowania jego godności? Eh...

momencik
18-03-12, 16:24
A szanujesz starych pedofilów?

znowuzapilem
18-03-12, 16:59
A co ma wiek do faktu że ktoś jest pedofilem?

Junona
18-03-12, 19:14
Przypadkiem trafiłaś na artykuł, którego treści przypadkiem nie rozumiesz. Zwróć uwagę na słówko "bezpośrednim". Toteż nie dziwi mnie, że nie zrozumiałaś mojej wypowiedzi. Nie ogarniasz pojęć szacunek i tolerancja. A ta ostatnia właśnie wyklucza naśmiewanie się z kogoś.

Przypadkiem to chyba Ty nie zrozumiales mojej wypowiedzi, w ktorej przypadkiem WYRAZNIE rozdzielilam dwie sprawy. Artykul z kk, ktory zamiescilam nijak sie ma w moim poscie do kwestii szacunku do starszych, o ktorym pisalam pozniej. Przeczytaj jeszcze raz, pomysl, a moze zrozumiesz. Ja zdecydowanie tego problemu nie mam. Pozdrawiam.

e-rotmantic
19-03-12, 18:36
A to czasem nie należy się każdemu człowiekowi w ramach poszanowania jego godności?
Mam się liczyć z opinią każdego człowieka? Taka postawa jest niemożliwa do realizacji. ;) Tobie się to udaje?

Mind's_elation
19-03-12, 20:04
A szanujesz starych pedofilów?

Nie wybiegajmy w skrajności. Chodziło o szacunek do znajomego/nieznajomego starszego człowieka, co do którego nie mamy dowodów, że działa w sposób, który jest dla nas niemoralny/jest przestępstwem/odzywa się do nas w bardzo nieprzyjemny sposób itp.

Podam przykład ze wczoraj. Jechałam z przyjaciółką trolejbusem. W środku siedział najprawdopodobniej bezdomny, śmierdział tak, że cała reszta pasażerów siedziała na drugiej połowie pojazdu lub wysiadała na kolejnym przystanku. Zapach był niemal doprowadzający do wymiotów. Jeden z pasażerów poprosił kierowcę o usunięcie bezdomnego - zachowanie dla mnie jak najbardziej na miejscu (kierowca jest osobą do tego uprawnioną, pomińmy fakt, że ostatecznie wcale nie zareagował). Inny pasażer zaczął się bardzo chamsko odzywać do bezdomnego, kazać mu spi....... bo śmierdzi, szczuł go drewnianą laską. Tamten łagodnie spojrzał na niego dość tępym wzrokiem i wysiadł dopiero na swojej stacji. Trudno powiedzieć czy bezdomny rozumiał co się do niego mówi, może po prostu było mu wszystko jedno i chciał tylko w spokoju dojechać. Nie rozmawiał z nikim, nie nagabywał. I mimo że sama w duchu chciałam, żeby jak najszybciej wyszedł z pojazdu, to bardziej miałam ochotę wydrzec się na faceta, który go straszył niż na winowajcę. Uważam, że środki należy stosowac odpowiednio do sytuacji i każdemu człowiekowi należy się minimum szacunku - nie trzeba wyskakiwać na kogoś z mordą, być egoistą 'bo mi się należy dogodny przejazd i nie obchodzą mnie żadne okoliczności', czasem wystarczy zatkać nos,przesiąść i wyluzować ;)

Mam się liczyć z opinią każdego człowieka? Taka postawa jest niemożliwa do realizacji. ;) Tobie się to udaje?

Liczenie się z opinią, to nie to samo co zgadzanie się z nią. Potrafię dyskutować, rozmawiać z osobami o na tyle odmiennych opiniach, że zdumiewa mnie sam tok rozumowania. Czasem wiązało się to z budowaniem u mnie negatywnych emocji, ale nigdy nie skwintowałam, że ktoś, kto uważa inaczej ode mnie jest bucem, idiotą i jego zdanie nie ma prawa bytu. Następnym razem po prostu nie poruszymy tego tematu albo w ogóle nie zamienię słowa z tą osobą.
Wyprzedzając kolejne pytanie: nie rozmawiałam nigdy z mordercą,gwałcicielem,pedofilem, ale potencjalnie - gdyby zrobił coś bezpośrednio mnie/bliskim nawet bym nie chciała słuchać jego opinii (więc nie ma tu nawet ewentualnej próby 'liczenia się'), gdyby był to ktoś neutralny np. idę w ramach badań pogadac sobie z więźniem - posłuchałabym go z ciekawości (pewnie będąc kompletnie przeciw jego zdaniu).